Nie wiem czy schowałaś tu coś pod dnem, ja skupiam się na wystarczająco bogatej dosłownej warstwie. Temat dla mnie ściskający. Nie urodziliśmy się do samotności. Do pustych ścian. Chcemy być potrzebni, chcemy być częścią czegos większego.
"zauważała że za każdym razem
jest o jednego ciszej i o jednego bliżej do pustki" ,— zabieram.
Pierwszy wers trochę mi przeszkadza. Bo chociaż domyślam się o co chodzi (przestałą czuć się potrzebna ludziom), to i tak sens jest taki, że dokarmiając koty, jednak czuła się potrzebna.
Odkąd zaczęła dokarmiać koty, poczuła się potrzebna (zwierzętom).
Ludziom, zwierzętom - wszystko jedno komu. Ale - potrzebna.
Ja bym rozpoczęła od drugiego wersu.
Puenta jest bardzo dramatyczna. Bo tęsknota za czuciem się potrzebną jest jakby zwielokrotniona, siedmiokrotnie podkreślona. Jakby Twoja bohaterka chciała być potrzebna w nieskończoność. Albo chociaż do wyczerpania możliwości, jakie dają koty. Że to jeszcze nie koniec...
Dzięki za komentarz.
Jeśli chodzi o pierwszy wers, właśnie tak chciałam go napisać, bo w moim zamiarze osoba czuję się niepotrzebną ludziom i miłość przerzuciła na zwierzęta, ale skoro koty odchodzą, nadal nie jest spełniona i nadal w pełni potrzebna się nie czuje.
Sorki, że tłumaczę, ale przedstawiam moje widzenie tekstu i zasadność wersu, który dla mnie jest jednym z ważniejszych.
Tak, końcówka dramatyczna, nawet boję się o zderzenie z patosem, no ale tak jakoś popłynęłam. ?
OK. Mnie podoba się ta moc chcenia w puencie. W wierszu jest przejście od niepotrzebności przez potrzebność, do wiary w potrzebność nieustającą. Lecz obraz jest bardzo smutny. Bo czy koty naprawdę mogą żyć kilka razy? Myślę, że tak samo jak człowiek - żyją raz.
Widok osamotnionej kobiety, leżącej na kocim posłaniu i myślącej o siedmiu życiach, wywołuje skojarzenie jej życia z tym kocim, i wydaje się, że gdyby koty żyły chociaż jeszcze jeden raz, ona mogłaby też. A wszystko opiera się o bycie potrzebnym. Jest w wierszu takie przenikanie się świata kociego z ludzkim. Smutne, bo na tym końcowym etapie.
Komentarze (9)
"zauważała że za każdym razem
jest o jednego ciszej i o jednego bliżej do pustki" ,— zabieram.
Serdecznie dziękuję za komentarz.
To magiczne stworzenia.
Dzięki.
Odkąd zaczęła dokarmiać koty, poczuła się potrzebna (zwierzętom).
Ludziom, zwierzętom - wszystko jedno komu. Ale - potrzebna.
Ja bym rozpoczęła od drugiego wersu.
Puenta jest bardzo dramatyczna. Bo tęsknota za czuciem się potrzebną jest jakby zwielokrotniona, siedmiokrotnie podkreślona. Jakby Twoja bohaterka chciała być potrzebna w nieskończoność. Albo chociaż do wyczerpania możliwości, jakie dają koty. Że to jeszcze nie koniec...
Jeśli chodzi o pierwszy wers, właśnie tak chciałam go napisać, bo w moim zamiarze osoba czuję się niepotrzebną ludziom i miłość przerzuciła na zwierzęta, ale skoro koty odchodzą, nadal nie jest spełniona i nadal w pełni potrzebna się nie czuje.
Sorki, że tłumaczę, ale przedstawiam moje widzenie tekstu i zasadność wersu, który dla mnie jest jednym z ważniejszych.
Tak, końcówka dramatyczna, nawet boję się o zderzenie z patosem, no ale tak jakoś popłynęłam. ?
Widok osamotnionej kobiety, leżącej na kocim posłaniu i myślącej o siedmiu życiach, wywołuje skojarzenie jej życia z tym kocim, i wydaje się, że gdyby koty żyły chociaż jeszcze jeden raz, ona mogłaby też. A wszystko opiera się o bycie potrzebnym. Jest w wierszu takie przenikanie się świata kociego z ludzkim. Smutne, bo na tym końcowym etapie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania