Oczy Agleaca’i

Oczy Agleaca’i

 

Za życia nie wiedziałem że może czekać na mnie gorszy los od piekła. Myślałem że diabeł był metaforą a mym największym odkryciem – jednocześnie – najbardziej zadziwiającym faktem, ilość krwi jaką ciało może pomieścić. Powtarzałem sobie jedynie by mnie zabito, tak bardzo nie chciałem patrzeć w jego oczy. A on za wszelką cenę chciał mnie pozyskać, stałem przed drzwiami, uderzając czołem o drewno, wbijając coraz to większe ilości małych kawałków w moje czoło. Aż krew kapała. A za nimi słyszałem jedynie błagania, bym otworzył te drzwi, bym uratował dusze niewinnych istnień. Jakież to smutne, krew zmieszana z łzami, moje stękania, rozpacz. Kto był za tymi drzwiami? Daj nam wejść, daj nam wejść, a ja jedynie błagałem o śmierć.

Ułamki piekła zaczęły mnie wchłaniać, stare bóstwa nawoływały moje imię, chciały bym nie otwierał drzwi. Żeby dać tym wszystkim nieszczęśnikom umrzeć w agonii. A na mnie czekały jedynie piekielne orgie, władza nad legionem, wszystko co dusza mogła sobie wymarzyć. / A czego chce dusza? Ludzkie życie przekłada się na utwierdzanie się kłamstwie oraz akceptacje. Nigdy nie dowiemy się co tak naprawdę jest naszym sensem istnienia. Chciałbym zerknąć w czysty mrok, nieskończone krańce możliwości. / Bardzo chciałem z nią być, lecz nie mogłem żyć ze swoim sercem na półce. Jedyne co pozostało to pokój, pusty. Bo byłem w nim ja i jej ciało. Zmieszane z bielą jej sukni. Tak bardzo boli. Te stworzenie jest gorsze od mojego dotychczasowej definicji zła. Skąd aż tak spaczone istnienia się wzięły.

Śmierć przychodzi w trójce, pierw ma miłość potem ma duma. Na końcu ja sam. Nawet gdy próbuje schować swoją hańbę, jego oczy widzą wszystko. Spróbuj ignorować ból, na końcu i tak nie wytrzymasz. Przynajmniej ja zaczynam powoli tracić swoje zmysły. W mojej głowię słyszę głosy, tyle ich jest, nie wszystkie zrozumiałe, nie wszystkie w znanym mi języku. / Powiedziano że mielibyśmy być na zawsze, ale to nie była prawda. Czemu mnie okłamano. Uderzam tylko w drzwi, błagając o ratunek ale nikt nie odpowiada. Kim jesteś, ty, który nie okazuje mi pomocy. / Tak samo było ze mną, powiedziano mi żebym nie popełniał samobójstwa. Nie zrobiłem tego, zadźgano mnie w uliczce. I co teraz. Dalej cierpię, nawet po śmierci. Ty, który jest po drugiej stronie tych drzwi, uratuj nas.

Stałem przy tych drzwiach już tyle lat, mijały wieki, wyobrażasz sobie jak to jest, odczuwać wolny przepływ czasu jedynie stojąc w płaczu, bólu psychicznym jak i fizycznym. Tego właśnie chciał, bym otworzył drzwi. Zacząłem zastanawiać się w jakim stanie istnienia się znajdowałem, czy żyłem, może byłem martwy. Miałem mnóstwo czasu, słuchając wszystkich tych jęków. Nagle wszystko ucichło, a po chwili jedynie głosem potwornym, samym w sobie rżnącym mi dziąsła, powiedziane zostało bym otworzył drzwi, jednak po to bym został zabity. Nikt nie może wiedzieć jak to jest, żyć bądź nie żyć, w desperacji by przestać znajdować się moim stanie. Otworzyłem drzwi a moją szyję przeszyła ogromna włócznia. Boże – pomyślałem, więc tak to było w coś wierzyć. Słodkie objęcia nieistnienia. Prawda była mroczniejsza, jednakże mi się kłamstwo podobało. Przynajmniej przez chwilę.

 

Czarna postura stanęła naprzeciw krzyża, złamała go rękoma.

Następnie spojrzała za okno, blask czerwonego księżyca.

Nie było już istnienia, jednakże historia była pisana.

Otworzyła drzwi, a do niej wybiegli ludzie.

Wtedy wszystko zaczęło się psuć./

 

Spojrzenie na obracającą się sferę w przestrzeni, obracała się ciągnąc za sobą białe nici. Z czarnej dziury wyłonił się to, język przestał mieć znaczenie. To wtedy stało się wszystkim z niczego, a kosmos powiły gwiazdy. Nagle z niczegąd, powielił się blisk, blask, cień rzucił się w planetoidalne stworzenie. I wtedy, wtedy, kosmarz, kosmraz, koszmar.

Prawda wrzucona na siłę, ogromne oko spoglądało na małą namiastkę energii unoszącej się w kosmosie. Nic nie znaczący pył, próbujący zrozumieć rzeczy nie do zrozumienia dla jego rasy. Ogniste żyły krwistego oka, o źrenicy w kształcie diamentu, z nikąd usłyszeć można było okropny śmiech, drwienie.

-To jak paskudne tworzywo twe, gubiące się w przestrzeni tak dużej. Perfidny język. I’a’a N’aa’n.

Rozumiał i ponownie zaczynał istnieć. Ponownie zacząłem istnieć. Wróciłem do narracji tak smutnego losu. Obśmiany przez istnienie poza moje rozumowanie. Cykl życia się kończy. Nie wiemy tego i nigdy się nie dowiemy ale gdzieś tam, w gwiazdach, przestrzeni przez nas niezbadanej są istoty, stworzenia, tak o wiele bardziej zaawansowane od nas. To oczywiste że nie ma dla mnie ratunku. Wróciłem do swojego domu. Wróciłem i nie chciałem otwierać tych drzwi, nie chciałem wychodzić. Nie chciałem widzieć, słyszeć tych wszystkich ludzi. A i on to wiedział, miał swoją rolę. A jaka jest moja rola. Tylko tyle chciałbym wiedzieć…

 

Zaokrąglone Kontinuum

 

Wiele dusz na naszym świecie, w tym ja, nie może znaleźć swojego miejsca. Nie może poczuć tego czegoś co daje motywacje by wstać z łóżka i móc powiedzieć że cieszy się że wyjdzie z domu. Wiele osób przechodzi przez nie do opisania sytuacje. Jesteśmy stawiani naprzeciw stresu, agresji czy zwykłego ignorowania. Na co dzień w samotności zamknięci, próbujący znaleźć w życiu coś więcej. Czasem zastanawiam się czy moje sny miały miejsce czy nie, czy istoty pojawiające się w moich historiach są prawdziwe. Od dwóch dni czułem wołanie by opisać stworzenie o imieniu Agleaca.

Wszystko co zostało dotąd przeczytane może zostać zinterpretowane w nieskończenie wiele opcji.

Kiedyś marzyłem by moje twory dotarły do ludzi, by stanąć na tym samym miejscu co mój mentor. Bo wiem że widział, słyszał rzeczy, których nie każdy może doświadczyć. By stworzyć. Piszę wciąż, idąc przed siebie, nie tylko dlatego że lubię. Gdy zasypiam coś do mnie mówi, chce bym napisał kolejny twór. Różne są to wizje, różne sny. Raz podczas snu myślałem że nie śpię, czułem jak się poruszałem. Raz widziałem swój los, pogrążony w szaleństwie, zamknięty w szpitalu – tym razem na dobre. Czy chciałbym coś powiedzieć, nie, moje istnienie jest, trudne…

 

Sam zdecyduj co jest prawdą, a co fikcją.

Figh’thnr’tagahnarhgahra,’hruhgtygrafhgfa

-Agleaca

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania