Od Nowa cz.11
Wracali do domu, ciągle śmiejąc się i żartując. Ich radości z powodu pozytywnego wyniku badań na ojcostwo nic i nikt nie mógł zmącić.
- Jestem szczęśliwy – wyszeptał, wjeżdżając na podjazd jej domu – wygrana w totolotka nie ucieszyłaby mnie bardziej.
Pokręciła głową z uśmiechem, oczy jej lśniły.
- Ja również – położyła dłoń na jego kolanie – byłam totalną idiotką, wiążąc się z Mattem.
Mężczyzna pogłaskał ją po policzku i spojrzał na nią z czułością.
- Wiesz Ambs – wymruczał, zakładając jej włosy za ucho – tak sobie pomyślałem, że może moglibyśmy spróbować być razem.
Być razem? Ona i on? Nie spodziewała się, że usłyszy od niego coś takiego po tym wszystkim.
- Benn – wymamrotała – mówisz poważnie?
Już wcześniej zastanawiała się, jakby to było, gdyby byli razem, ale nawet nie próbowała robić sobie nadziei.
Pokiwał głową.
- Tak – powiedział stanowczo – w końcu i tak będziemy mieli dziecko i zdecydowanie lepiej będzie, jeżeli wychowa się w pełnej rodzinie.
Poczuła żal. Proponuje jej związek tylko ze względu na jej stan. Gdyby nie to, pewnie nawet nie chciałby na nią patrzeć. Zaczęła wzbierać się w niej złość.
- Posłuchaj – zdjęła dłoń z jego kolana – nie chcę, byś wiązał się ze mną z obowiązku.
Zaśmiał się i chwycił jej głowę w swoje dłonie. Delikatnie pocałował ją w usta.
- Źle mnie zrozumiałaś – wymruczał – zawsze marzyłem by z tobą być, a dziecko jest tylko kolejnym powodem, którego w żaden sposób nie możesz zlekceważyć.
Dziewczyna przytuliła się do niego z ufnością i objęła rękami.
- To jak – wymruczała – wkręcimy moich rodziców, że ojcem jest Matt?
Uwielbiała żartować sobie z nich. Zawsze później mieli takie śmieszne miny i robili się spięci.
- No pewnie – odpowiedział śmiejąc się.
Weszli do domu, starając się nie patrzeć na siebie.
- Cześć wam – krzyknęła, będąc w korytarzu – jesteśmy już.
Jak na zawołanie oboje wybiegli na przywitanie i czekali w napięciu. Amber i Benn wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Jak wyniki? - jej mama nie mogąc dłużej czekać, przerwała nieznośne milczenie – nie trzymajcie nas w napięciu.
Benn skinął ręką w kierunku salonu.
- Nie stójmy tak – powiedział poważnie – może przejdźmy do salonu i tam porozmawiamy?
Cała trójka bez słowa udała się za Bennem do salonu.
- Na Boga – wymamrotał Tadeusz – mówcie w końcu.
Dziewczyna spojrzała na Benna i przygryzła wargę.
- Wyniki testu – wzięła głęboki wdech – nie okazały się dla nas szczęśliwe.
- Tylko mi nie mówicie – Helena podniosła głos – że ojcem mojej wnuczki jest ten drań.
Komentarze (4)
Super!!!!!
Tylko tak króciśko
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania