Odbicie
Na mojej drodze staje lustro.
To w nim mieszka drugi ja.
Ta sama twarz i te same ruchy,
brak tylko duszy w oczach.
Niby tacy sami, a jednak - coś mi nie pasuje.
On jest za szklaną zasłoną, ja zaś przed nią stoję.
Coś tak podobnego, a zarazem odmiennego
nie powinno nigdy powstać.
Zaciskam pięść, spętaną nićmi strachu.
Uderzam w gładką powierzchnię,
czyniąc z niej - i z mieszkającego tam odbicia -
ostry, mieniący się pył.
Lecz gdybym tak przełamał taflę zwierciadła,
wydobył z niej me odzwierciedlenie,
usiadł z nim przy stole, tak jak robi to rodzina,
i porozmawiał z nim niczym ze starym druhem,
wówczas odkryłbym, że jedyne, co nas różni,
to miejsce po stronie granicy
zwanej przez nas lustrem.
Jednak na to już za późno.
Patrzę z żalem na odłamki leżące u mych stóp.
Łza swymi ostrymi krańcami - znaczy bruzdą policzek.
Jest tak samo przejrzysta i błyszcząca,
jak te kawałki szkła.
Komentarze (3)
Jakieś debilne zło postawiło na twej drodze kalwaryjskie grafomańskie dno.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania