Odbudowa

- Wasza miłość – powiedział wielki wojownik w oplamionej przez krew zbroi, jego miecz, który zawsze błyszczał w promieniach słońcach zmienił kolor na ciemnokrwisty, a ciecz spływała po nim i kapała na podłogę.

- Tak słucham Ciebie Hojdenie – odpowiedział w spokoju król, który przewidywał co ma mu do powiedzenia mężczyzna.

- Wasza miłość, wrogie oddziały przebijają się przez ostatnią linię obrony, musisz uciekać! – energicznie powiedział rycerz.

- Ja Henryk II, syn znakomitego króla odbudowy, mam porzucić wszystko co osiągnął mój ojciec?! – krzyknął ze wściekłością.

Nagle usłyszeli walnięcia, które miały spowodować rozwalenie na małe kawałeczki królewskiej bramy.

- Wasza miłość, już tu są, to Twoja ostatnia szansa, jak zginiesz, nie będzie już nadziei na odbudowę, kto poprowadzi nasz lud, jak nie Ty Panie – podszedł bliżej Hojden.

Nastąpiła chwila milczenia.

- Masz rację przyjacielu, może przegraliśmy bitwę, ale wygramy wojnę! – nacisnął przycisk na tronie pod oparciem, uruchomił mechanizm, który otworzył zasuwane kamienne drzwi i powstało podziemne przejście. Król oraz rycerz wzięli pochodnie, które były zamieszczone na ścianach i ruszyli schodami w dół.

Brama była wykonana solidnie, dając wszystkim do zrozumienia, że na każdego kto będzie chciał się z nią mierzyć, czeka nie lada wyzwanie, ale także piękna, po obu stronach widniały lwy, a ich oczy świeciły się czerwonymi klejnotami. Jednak nawet i ona nie wytrzymała tak mocnej i ciągłej próby przebicia się. Trzask, dźwięk, jakby ktoś przeciął wielki łańcuch, tak właśnie powitała ich sala królewska. Masa wojowników umazanych krwią swoich przeciwników, jednak nikt nie odważył się wejść do środka, wszyscy czekali. W pewnym momencie tłum zrobił miejsce, tworząc ścieżkę dla nadchodzącego człowieka, który był ubrany w czarną zbroję ze złotymi elementami. Jak na komendę wszyscy w koło klęknęli na widok swojego przywódcy. Ten wszedł do Sali tronowej pewnym krokiem, zaczął rozglądać się, lecz nikogo nie mógł dostrzec.

- Tak mnie witasz Henryku!? Jest tu kto!? Gdzie się podziałeś!? Uczta jeszcze nie gotowa!? – zawołał władca w złotej koronie na głowie, który zdobył zamek. Schylił się i zobaczył czerwony klejnot, jaki wypadł z oka lwa na jednej z bram królewskich.

- Oj przyjacielu, gdzie teraz podążasz? – powiedział sam do siebie, uśmiechając się i oglądając podniesiony klejnot.

*****

- Przedarli się… – oznajmił król Henryk, gdy usłyszał głośne dźwięki dobiegające z sali tronowej.

- Tak wasza miłość, musimy ruszać dalej – próbował pośpieszyć stojącego w miejscu władcę – odegramy się wasza miłość, nadejdzie ten czas.

- Masz rację Hojdenie, odegramy się – przywódca oprzytomniał i ruszył energicznie do przodu.

Wyszli z tunelu na zewnątrz, Henryk odwrócił się, aby spojrzeć na oddalony zamek, z którego wyłaniał się sporych rozmiarów czarny dym.

- Wasza miłość, musimy ruszać, nie mogą nas zauważyć – powiedział pośpiesznie rycerz.

Nagle przed nimi pojawił się ogromnych rozmiarów wojownik ubrany w czarną zbroję, która świeciła się, ale nie od tego, że była wypolerowana dokładnie, tylko krew spływająca po niej tworzyła na uzbrojeniu żyły rażące po oczach. Hełm przesłaniał mu twarz, nawet nie mogli dostrzec jego oczów, panowała czerń.

- Kim Ty jesteś? Natychmiast daj nam przejść! – oprzytomniał i powiedział stanowczo król.

Jednak nie usłyszał odpowiedzi, złowrogie milczenie trwało, a wojownik stał nieruchomo. Henryk w końcu zrobił krok do przodu, próbując pokazać, że nie obawia się nieznajomego. W tym momencie czarny rycerz uniósł miecz i zadał potężny cios w stronę króla, lecz Hojden sprawny oraz doświadczony w walkach pojawił się i sparował cios przeciwnika. Jednak siła uderzenia była tak mocna, że złamała oręż obrońcy na pół.

- To niemo… - nie zdążył dokończyć Hojden, a miecz czarnego rycerza przebił jego ciało. Zdezorientowany padł na kolana i próbował jeszcze chwytać się za ranę, a przez jego dłonie spływała krew. Ogromny wojownik minął pokonanego rycerza, który padał już na ziemię i podszedł do króla.

- Masz natychmiast przestać! Rozkazuję Ci! Zaprowadź mnie do swojego przywódcy. – powiedział przerażony Henryk.

Czarny rycerz spojrzał z góry na swoją ofiarę i zadał ostateczny cios, odwrócił się i podążał w stronę zamku trzymając w jednej ręce za włosy głowę pokonanego władcy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 04.01.2017
    "Na w koło wszyscy klęknęli na widok swojego przywódcy." - zrób z tym coś
    "nie mogli dostrzec jego oczów, panowała czerń. - oczu
    Dla pasjonatów takich fabuł może być teges. Pozdro ;)
  • fiodor 10.01.2017
    Dzięki za opinię, ocenę i poprawki, które już wstawiłem. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania