Oddychanie
Patrzę na Ciebie
Na twoją biel
I nie wiem co mam Ci powiedzieć
O niej
Z tego nie da się wyleczyć
Ona jest jak narkotyk
Powita w swoją szarość
Samotne oddychanie
Mimowolne opadanie
Nigdy nie spełniona
Obietnica zjednoczenia
W miłosnym uniesieniu
Rozmawiamy już rzadko
Unikam Cię często
Bo nie mogę znieść
Tego niedopowiedzenia
Milczysz
Zawsze milczysz, jesteś wiecznie milcząca
Dlatego uciekam
Bo podskórne mrowienie
Nie daje mi spokoju
A nie można tak żyć
W wiecznym zawieszeniu
Bo wtedy się stoi
Rozpłaszcza się w chwili
Zastyga
A ja zastygam w Tobie zawsze
Nad twoim wdziękiem zastygam
To nigdy się nie kończy
Nigdy nie spełnia
Nie otwierasz przede mną ramion
Jesteś zimna
Niewytłumaczalna
Zostanę już na zawsze
W nieuleczalnej
Nieodwzajemnionej
Miłości do Ciebie
Tragicznie platnicznej
Plątaninie własnych wyobrażeń
Wybujałych obrazów
Zdarzeń
Komentarze (2)
Wiersz mi się podobał. Trafia do mnie :)
Piąteczka i pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania