Odeszła bez słowa.

Wyszedłem z ciepłego, przytulnego budynku, prosto w paszcze paraliżującego zimna. Popatrzyłem do góry. Gdzieś nad wielkim budynkiem korporacji, w której pracuje, zaczęły kłębić się ciemne chmury. Pierwsze krople deszczu poczęły rozbijać się na moim czole. Pomimo złej pogody postanowiłem iść na piechotę do mojego domu. Drogę powrotną umilały mi, a raczej psuły, moje rozmyślania.

Trzy miesiąc wcześniej poznałem cudowną, roześmianą dziewczynę. Zauroczyła mnie od razu. Było to jak grom z jasnego nieba. Właśnie w tedy odbywała się impreza firmowa. Ona przyszła tam ze swoimi koleżankami. Roześmiana, odgarniająca co chwila swoje piękne, długie włosy. Rozmawiało mi się z nią dobrze. Ba nawet bardzo dobrze. Byłem w tedy chyba najszczęśliwszym facetem na świecie. Niedługo po spotkaniu na imprezie, zaprosiłem ją na randkę. Potem wprowadziła się do mojego mieszkania. Było cudownie, ale. No właśnie zawsze jest jakieś ale. Jakie było tym razem? Gdzie podziało się to cudowne uczucie, dzięki któremu czułem się tak wspaniale? Wyparowało, zgubiło się po drodze?

Nie przeszedłem jeszcze nawet połowy drogi do domu, a byłem już cały mokry. Nie przeszkadzało mi to za bardzo. Wręcz przeciwnie, dzięki temu mogłem uspokoić rozbiegane myśli. Ludzie z przejeżdżających samochodów patrzyli na mnie, jakby chcieli powiedzieć: idiota, wariat. Tak, padało. I nie obchodzi mnie, że z każdą minutą ulewa przybiera na sile. Może zaczęło robić się coraz zimniej, ale przecież nic mi się nie może stać. I tak nie może być gorzej, niż teraz. Zauważyłem jasne światła, rozpędzonej ciężarówki. Właśnie w tamtym momencie zdecydowałem. To już koniec naszej wspólnej przygody, czas to zakończyć.

Znowu powróciłem myślami do tego związku. Przez pierwszy miesiąc układało nam się naprawdę dobrze. Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Razem spędzaliśmy każdą wolną chwile. Teraz to inna sprawa. Ja nie chciałem wracać do domu wcześnie, wolałem do późna siedzieć w pracy. Dzisiaj też bym to zrobił, gdyby nie to dziwne uczucie mówiące, że coś złego się wydarzy. Więc idę jak ten idiota, w deszczu mając to gówniane przeczucie. To durne coś co kazało mi zerwać się z wygodnego krzesła, opuścić ciepłe pomieszczenie i wyjść w nieprzyjazne środowisko. Dopiero jak znalazłem się na zimnym powietrzu zdołałem się trochę uspokoić. Gdybym wcześniej wiedział w co się pakuję. Nigdy bym nie podszedł do tej dziewczyny. Miesiąc temu wszystko zaczęło się psuć. Okazało się, że moje dziewczyna jest ciężko chora. Ta durna choroba miała taką głupią nazwę. Za nic w świecie nie mogę jej sobie przypomnieć. Wiem tylko, że jeśli ludzie nie biorą przypisanych im leków, zaczynają wariować. Moja wybranka właśnie tak postąpiła. Od tego momentu zaczęły dziać się z nią dziwne rzeczy. Raz szczęśliwa, następnym razem agresywna lub smutna. Zupełnie tak jakby jakiś szalony człowiek pociągał za sznurki, a ona była tylko drewnianą marionetką. Rozmowy na temat leczenia, tabletek nie skutkowały. Stwierdziła, że o wiele lepiej czuje się kiedy wykonuje jakieś ciężkie prace. Dlatego w tydzień przemeblowała całe moje mieszkanie, przemalowała ściany i Bóg wie jeden co jeszcze zrobiła.

Doszedłem do bloku w którym znajdowało się moje mieszkanie. Powoli otworzyłem drzwi, a uczucie, że coś się wydarzy osiągnęło apogeum. Powoli z olbrzymią gulą w gardle ruszyłem w górę po schodach. Pokonywanie stopni jeszcze nigdy nie szło mi tak powolnie. Czułem się tak jakbym pokonywał ostatnie metry przed olbrzymim szczytem górskim- zmęczony, ale jednak ciekawy co zastanę po wejściu. Minąłem starszą panią wyprowadzającą swojego pupila. Jak zwykle w takich sytuacjach padło krótkie „Dzień dobry” oraz sztuczny uśmiech.

Pokonałem ostatnie stopnie. Nerwowo zacząłem szukać odpowiedniego klucza do drzwi w wielkim pęku. Stanąłem przed drzwiami i po paru próbach udało mi się trafić w dziurkę. Za nim otworzyłem drzwi, wziąłem głęboki oddech. Przymknąłem oczy i wszedłem, w głowie nadal powtarzałem sobie to co postanowiłem w drodze do domu. Czekałem aż usłyszę te wkurzające słowa. Kiedy nic takiego się nie wydarzyło otworzyłem oczy. Moją uwagę przykuł dziwny cień, powoli ruszyłem w jego stronę, kiedy moim oczom ukazał się potworny widok. Moja dziewczyna zwisała smętnie powieszona na grubej linie. Stałem tak wpatrując się w nią parę sekund. Kiedy oprzytomniałem podbiegłem do niej i czym prędzej ściągnąłem ją na ziemie.

To całkiem zabawne, że człowiek w takim właśnie momencie uświadamia sobie, że jednak potrzebuje tej drugiej osoby. Właśnie teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo potrzebuję tej wariatki i jaki błąd zrobiłbym kończąc ten związek. Ale moja ukochana już odeszła, nie ma jej już wśród żywych. Przyciskałem ją do siebie, jakby miało to jej pomóc. Ale już nic nie da się zrobić. Ona już nie wróci. Moja miłość umarła.

Odeszła bez słowa.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Rasia 27.12.2015
    "w której pracuje" - pracuję*
    "Trzy miesiąc wcześniej" - miesiące*
    "w tedy" - wtedy*
    "Ona przyszła tam" - bez "ona", w domyśle wiemy kto. Staraj się ograniczać zbędne słowa :)
    "Ba nawet" - przecinek po "ba"
    "No właśnie zawsze" - po "właśnie"
    "Zauważyłem jasne światła, rozpędzonej ciężarówki" - bez przecinka
    "Razem spędzaliśmy każdą wolną chwile" - chwilę*
    "gdyby nie to dziwne uczucie mówiące" - przecinek po "mówiące"
    "Więc idę jak ten idiota, w deszczu mając" - po "deszczu", traktujemy jako wtrącenie
    "To durne coś co" - przed "co"
    "znalazłem się na zimnym powietrzu zdołałem" - po "powietrzu"
    "wiedział w co się pakuję" - przed "w"
    "Zupełnie tak jakby" - po "tak"
    "leczenia, tabletek nie skutkowały" - po "tabletek"
    "czuje się kiedy wykonuje" - po "się"
    "Bóg wie jeden co jeszcze zrobiła." - przed "co"
    "Doszedłem do bloku w którym" - po "bloku"
    "coś się wydarzy osiągnęło" - po "wydarzy"
    'Powoli z olbrzymią gulą w gardle" - przecinek przed "z" i "gardle", wtrącenie
    "Czułem się tak jakbym pokonywał" - przecinek po "tak"
    "górskim- zmęczony" - spacja
    "nadal powtarzałem sobie to co" - po "to"
    "Czekałem aż usłyszę"
    "Kiedy nic takiego się nie wydarzyło otworzyłem" - po "wydarzyło"
    "Stałem tak wpatrując się" - po "tak"
    "Kiedy oprzytomniałem podbiegłem" - po "oprzytomniałem"
    "zdałem sobie sprawę jak" - przed "jak"
    Mnóstwo błędów interpunkcyjnych, choć początek zapowiadał się naprawdę dobrze, zwłaszcza opisy. Nie zapałałam sympatią do głównego bohatera - wręcz przeciwnie. Znielubiłam go za jego podejście do chorej dziewczyny. Tą chorobą pewnie była schizofrenia, a skoro brała się tylko z tego, że dziewczyna nie brała leków, to mógł chociaż jej pomóc, a nie narzekać. Sam tekst i błędy oceniam na 3,5 czyli 4 i powodzenia w dalszym pisaniu, pozdrawiam i nie zniechęcaj się:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania