Odkąd odszedł

- Mamo, jesteś niesamowita. Nie miałem pojęcia, że to potrafisz. - W piwnych oczach Jasmin Cohen błysnęły szelmowskie ogniki.

- Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, co potrafię, młody człowieku - droczyła się, gdy odwracał rysunek, aby się przekonać, że z każdej strony wygląda tak samo.

- Bo jesteś czarodziejką - wykrzyknął i śmiejąc się z zachwytu, zarzucił jej chude ramiona na szyję.

- Zapytaj, czy w czarodziejski sposób odstawi cię na lekcję tenisa - zawołał Nate z kuchni.

Oczy dziewięcioletniego Marka zrobiły się okrągłe.

- Polecimy tam, mamo? - wyszeptał.

- Dobry pomysł - odpowiedziała szeptem. - Pójdę po skrzydła. - Radość i ukojenie, które przyniosło jej to nieoczekiwane wspomnienie, zniknęły raptownie, gdy myśli Jasmin wróciły do rzeczywistości. Właśnie klęczała przed żardynierą i ostrożnie obrywała przekwitłe płatki róż.

- Ten pan detektyw się odzywał? - spytała Abby, zatrzymawszy się przy tylnych drzwiach ich segmentu szeregowca usytuowanego na obrzeżach starej części Londynu. Była wysoką młodą kobietą z ciemnymi lokami, długimi spiczastymi rzęsami otaczającymi głęboko osadzone niebieskie oczy i tak zmiennym usposobieniu, że raz była wojownicza, a za chwilę wydawała się bezbronna i przerażona. Zanim Jasmin odpowiedziała, rzuciła okiem przez oszklone drzwi do jadalni, której bielone ściany były obwieszone niektórymi z jej obrazów namalowanych na przestrzeni lat, a stół zarzucony licznymi książkami, których potrzebowała, pracując w sklepie. Przypomniała sobie, że mąż wyjechał do rodziców, i poczuła ukłucie smutku, choć dzięki jego nieobecności mogła mówić swobodnie - przy nim lepiej było nie wspominać o Marku ani o niczym, co go dotyczyło.

- On już nie jest detektywem - przypomniała Abby. - Zobaczę się z nim jutro. - Jej niegdyś ładna twarz, zdaniem Nate'a zbyt radosna jak na artystkę, stała się pomarszczona i ziemista wskutek ciosów, których życie jej nie skąpiło, a z których największym było zniknięcie syna. Abby opadła swoim patykowatym ciałem na jedno z płóciennych krzeseł przy rdzewiejącym stole z kutego żelaza.

- Przyjdzie tutaj? - zapytała.

Jasmin zastanawiała się, czy Abby chciała się spotkać z Hugo Mayo. Gdy policja ograniczyła zakres poszukiwań Marka, poczuli się porzuceni, bezradni i wściekli, ale potem znajoma Abby zasugerowała, że powinni porozmawiać z jej ojcem, Danem Oat'sem, jednym z najlepszych prawników w mieście. Więc Jasmin do niego zadzwoniła, a ona poleciła mu byłego detektywa sierżanta Hugo Mayo.

- Poprosiłem, żeby jeszcze raz przyszedł do sklepu - odpowiedziała. Nie chodziło mu o to, że nie chciała zaprosić Hugo do ich domu, po prostu wolała, żeby sąsiedzi go nie rozpoznali i nie zaczęli zadawać pytań. Dostatecznie długo byli w centrum uwagi, gdy zniknął Mark.

- Mówił, że znalazł coś nowego? - dopytywała się Abby. Jasmin pokręciła głową. Serce miała pełne udręki, a ból i niepewność nie opuszczały jej ani na chwilę.

- Nie miał czasu, a zresztą wątpię, by powiedział coś przez telefon.

Znacznie łatwiej sobie z tym radziła w lepsze dni, a zdarzały się takie od czasu do czasu. W złe dni miała ochotę skończyć z tym wszystkim, zamiast żyć z tą niepewnością, nienawiścią do samej siebie i poczuciem winy za to wszystko, co zrobiła swojej rodzinie. Gdyby nie była zmuszona ich tu sprowadzić, Mark i Abby zrobiliby sobie roczną przerwę i tamtego feralnego dnia byliby pewnie tysiące mil od Anglii. Mark nigdy nie poznałby osoby czy osób, które go uprowadziły, a teraz byłby tutaj, z rodziną, albo gdzieś z przyjaciółmi, może na próbie przed koncertem, a może komponowaliby coś nowego z Abby. Choć początkowy szok, a także niedowierzanie i cały ten horror, który przeżywali po jego zniknięciu, osłabły już jakiś czas temu, wystarczyło cokolwiek, by wróciły z dawną siłą. Ta straszna prawda, z którą nie potrafiła się pogodzić, dopadała ją znienacka, a wtedy na nowo ogarniały ją panika, bezsilność i lęk. Dzięki pomocy psychologa nauczyła się lepiej kontrolować te uczucia, ale wyobraźnia pozostała jej największym wrogiem. W każdej chwili mogła usłyszeć krzyk syna, jego wołanie: "Mamo! Mamo!" - błaganie, by go odnalazła. Zainteresowanie mediów wygasło, lecz przez kilka pierwszych miesięcy było bardzo intensywne - i pożądane, bo mogło pomóc w odnalezieniu Marka. Mnożyły się pytania, a wraz z nimi spekulacje i plotki. Przez pewien czas nawet ona sama była o coś podejrzewana, choć nigdy się nie dowiedziała o co dokładnie. Abby też chodziła do psychologa i obie kurczowo chwytały się każdej rady, próbowały każdej techniki radzenia sobie z traumą, stosowały ćwiczenia oddechowe i korzystały z wszelkich metod wsparcia dla osób takich jak one. Modliły się, medytowały, biegały, jadły to, co im polecano, opisywały swoje uczucia, rozmawiały o nich, a nawet je rysowały. Jasmin pragnęła całym sercem, by Nate się do nich przyłączył, ale on zawsze obawiał się obcych i zaczął się wycofywać ze świata, jeszcze zanim Mark zniknął. Tego, co się wydarzyło na północy, a co zmusiło ich do wyjazdu, nie był już w stanie znieść. Gdy zaczęło do niego docierać, że być może nigdy nie odzyskają syna, Jasmin poczuła się tak, jakby straciła też swojego ukochanego, i życiowego partnera. Mark nie umarł. Nie mogła i nie chciała myśleć inaczej, a nikt nigdy nie sugerował, że powinna wziąć to pod uwagę. W przeciwnym razie musiałaby przestać go szukać, a tego przecież nigdy by nie zrobiła. Podobnie jak Abby, która wyglądała i czuła się tak, jakby utraciła cząstkę siebie - i tak było, zważywszy na fakt, że Mark był jej bliźniakiem. Ten cios zburzył jej młode życie. Jasmin wiedziała, że nigdy się po nim nie podźwignie. Popatrzyła na ten wychudły, bezradny i pozbawiony celu cień pięknej dziewczyny, którą powinna być jego dwudziestoletnia córka, i położyła jej dłoń na ramieniu, chcąc ją podnieść na duchu. Poczuła kości i wątłość jej ciała. Dziewczyna była zbyt chuda. Podobnie jak sama Jasmin.

- Wciąż słyszę jego głos w mojej głowie - powiedziała Abby, patrząc przed siebie. - Jest tak wyraźny, że wydaje mi się, jakby był gdzieś blisko, a ja muszę tylko zgadnąć gdzie. - Jasmin doskonale go rozumiała. - Może Hugo Mayo znajdzie coś, co umknęło policji.

- Zapomniałam ci powiedzieć - dodała Abby. - On jest tatą Loreai Farnham. Wiesz, tej, która mieszkała w tym samym akademiku, co ja, na pierwszym roku studiów.

- Pamiętam ją. Widziałaś się z nią ostatnio?

Abby tylko wzruszyła ramionami. Było to mało prawdopodobne, bo po zniknięciu Marka jego siostra rzuciła studia, a choć miała znajomych w okolicy, większość z nich już wyfrunęła z rodzinnego gniazda albo starała się utrzymać pracę. Pewnego dnia Jasmin będzie musiała pogadać z Abby, aby i ona znalazła sobie jakieś zajęcie albo wróciła na uczelnię, ale wiedziała, że na razie jej córka nie może znieść myśli o budowaniu swojej przyszłości bez brata. Zupełnie jakby tamtego feralnego dnia i jej życie stanęło w miejscu. Była spętana więzią łączącą bliźnięta i nie mogła żyć własnym życiem, tak jak je sobie zaplanowała. Czułaby się niczym najgorsza zdrajczyni, wiedząc, że on nie może zrobić tego samego.

- Potrzebuje chłopaka. - Mark śmiał się, dźgając ją w żebra. - Tego jej trzeba. Boskiego, seksownego i gotowego, żeby...

- Tak, wystarczy, rozumiemy - przerwała mu Jasmin i mrugnęła do córki.

- W jej wieku nie powinna już być dziewicą. Ma dziewiętnaście lat, na miłość boską.

- A kto powiedział, że jest dziewicą? - odparowała Jasmin.

- A od kiedy nie ma mnie w tym pokoju? - oburzyła się Abby.

Mark gapił się na nią okrągłymi oczami.

- Nie mów, że to zrobiłaś i nie puściłaś pary - zawołał.

- Zawarliśmy układ, że gdy któreś z nas to zrobi...

- Wcale nie mówię, że to zrobiłam. - wtrąciła szybko Abby. - To mama tak stwierdziła. Znów coś sobie ubzdurała.

- Cóż, któregoś wieczoru spędziłaś sporo czasu na górze z Paulem Beans'em - przypomniała mu Jasmin. - A wszyscy wiemy, że on tylko czeka, aż zrobisz pierwszy krok. - Mark roześmiał się na widok rumieńca Abby, a Jasmin zmiażdżyła ich oboje w uścisku.

Przypomniała sobie tamten uścisk, patrząc, jak Abby wchodzi z powrotem do domu.

- Pobiegamy później? - zawołała za nią.

- Jasne, jeśli masz ochotę - odparła Abby, nie odwracając się.

- Najpierw powinnyśmy zadzwonić i pogadać z tatą.

- Chyba raczej z dziadkiem - poprawiła ją córka i sięgnęła do lodówki po coś do picia. - Tata prawie nigdy nie podchodzi do telefonu.

- Z tobą porozmawia.

- Jeśli nie zamieni słowa z tobą, to ja nie chcę z nim rozmawiać. - Jasmin nie naciskała. Rozumiała jego irytację na ojca. Ona sama czuła do niego coś innego, ale rzadko dzieliła się tym z córką. Myśl o tym, co się działo z Nate'm, była dla niej wyjątkową torturą, zwłaszcza że jej mąż zawsze był taki kruchy, taki niepewny siebie - za wyjątkiem chwil, które spędzał z Jasmin i dziećmi. Ona stanowiła jego siłę, zawsze to powtarzał, a on był jej aniołem. Kiedyś rodzina znaczyła dla niego wszystko, ale teraz, gdy zabrakło Marka, a blizny po tym, co się wydarzyło na północy, jeszcze się nie zagoiły, przestał sobie radzić. Wyjechał do rodziców, bo nie mógł patrzeć, jak jego żona i córka cierpią, a on nie potrafi im pomóc.

- Wiem, że już o to pytałam - powiedziała Abby, znów podchodząc do drzwi - ale nie sądzisz, że to, co się stało z tą kanalią Caroline Coleman... Myślisz, że to mogło mieć coś wspólnego z...

- Nie, nie sądzę - przerwała jej łagodnie Jasmin. - Nie ma sensu tak myśleć. Ona jest w Sheffield, a Mark był w Birmingham, kiedy zniknął, a poza tym policja rozmawiała ze wszystkimi. Nie wiedzą wiele więcej niż my.

Abby się odwróciła, a wtedy zadzwoniła komórka Jasmin. Ucieszyła się, widząc, że dzwoni jej szefowa. Przez te dwa lata Sabrina i jej rodzina okazali im wszystkim tak wiele wsparcia, że Jasmin nie miała pojęcia, jak poradziłaby sobie bez nich. Przez chwilę rozmawiały o siedemnastowiecznej sofie, którą Sabrina zdobyła na aukcji, a Jasmin ją ostatnio odnowiła. Właśnie została sprzedana, a nowy właściciel miał nadzieję, że dostarczą ją do niego następnego dnia. - Ava jest w tym tygodniu na urlopie - powiedziała Sabrina, mając na myśli ich stałego kierowcę. - Zamierzałam zapytać, czy ty mogłabyś tam pojechać, ale właśnie sobie przypomniałam, że jesteś umówiona z Hugo. - O szóstej - potwierdziła Jasmin. - Zdążę wrócić, zanim się zjawi.

- W takim razie w porządku. Pojechałabym z tobą, żeby ci pomóc, gdyby któryś z moich braci mógł popilnować sklepu, ale zdaje się, że żadnego jutro nie będzie, bratanków też nie. Jeśli chcesz, to dam ci znać.

- Nie martw się, chyba Abby jest wolna. Poproszę ją, żeby mi pomogła. Na pewno nie masz nic przeciwko temu, abym się spotkała z Hugo w sklepie? Bo mogę...

- Oczywiście, że nie. Zrób, jak uważasz. O której mam się ciebie spodziewać jutro rano?

- Koło siódmej?

- Idealnie. I nie zapomniałaś, że jesteś zaproszona na drinka u mojego brata w sobotę? Dzwonił, żeby się upewnić, czy przyjdziesz.

- Jasne, że przyjdę. Przepraszam, że do niego nie oddzwoniłam. Dziękuję.

Rozłączywszy się, Jasmin dokończyła porządkowanie róż, po czym weszła do domu, by przeczytać notatki, które przygotowała na spotkanie z Hugo. Rozpaczliwie starała się nie pokładać w nim zbyt wielkiej nadziei, nie chciała wywierać na nim presji - ani przeżywać bolesnego zawodu, kiedy w końcu zgodzi się z policją, że ta zagadka może nigdy nie zostanie rozwiązana.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania