Odkładając pędzel

Ktoś Mądry powiedział kiedyś, że nie można uronić łzy patrząc sobie w oczy. Kiedy Matylda siedząc przed lustrem, otarła dłonią zapłakaną twarz, przypomniała sobie to powiedzenie. Siedziała w kącie, w pokrytym już kurzem pokoju i próbowała stłumić w sobie narastające emocje. Patrzyła na przesadnie kolorowy obraz stojący na sztaludze, wokół pełno było plam po zaschniętej farbie. Nagle poczuła jak ostry ból przeszywa jej serce, a zaraz po tym na jej dłonie spadły z oczu mokre soczewki. Z ulicy usłyszała wołanie Pani M, które informowało, że muszą już iść. To pospieszyło ją do działania. Zawinęła soczewki w chusteczkę i szybkim ruchem włożyła je do dziury w ścianie, ukrytej za lustrem. Jeszcze raz zwróciła się w stronę lustra, tym razem, od niepamiętnie długiego czasu, popatrzyła w swoje prawdziwe oczy. Z nieśmiałym uśmiechem na ustach poprawiła poprzyklejane do twarzy włosy i zbiegła na dół.

2.

Państwo M siedzieli już w samochodzie, kiedy Matylda wskoczyła na tylne siedzenie. Wszyscy myśleli o tym, jak inaczej będzie, kiedy tutaj wrócą. Za blisko godzinę dom zostanie zburzony. Pan M zawsze narzekał, że w tym domu nie da się mieszkać, ściany ledwo podtrzymują chylący się dach, podłogi w kilku pokojach od wilgoci zaczęły się zapadać, a przede wszystkim w domu było nie do zniesienia zimno. Winą były wszechobecne dziury w ścianach, przez które dom sprawiał wrażenie niezamieszkanego. Jedynie fundamenty zrobione były jak należy, prawdziwie. Dlatego Państwo M stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie postawienie nowych ścian na starym fundamencie. Nie chcieli szukać nowego mieszkania, za bardzo kochali dom i stwierdzili, że nadadzą mu drugie życie. Podczas podróży do miasta K Matylda myślała o swojej historii z soczewkami.

3.

Miał to być kolejny zwykły poranek, jednak gdy Matylda nakładała na rzęsy tusz, zauważyła różnicę w swoich oczach. Boleśnie sprawdzała, czy nic na nich nie ma, przypatrywała się sobie pod różnym kątem, wreszcie zawołała Panią M, by przyjrzała się jej oczom, lecz i ona nie dostrzegła niczego niezwykłego. Skończywszy codzienny makijaż, udała się do swojego pokoju, gdzie jak zwykle zajmowała się malowaniem. Jednak tego dnia malowało się jej inaczej. Mianowicie nie bała się mieszać kolorów, nie zastanawiała się, czy to, co maluje pasuje do reszty jej obrazu. Nie myślała nad tym co robi. Szybkimi ruchami pędzla mazała po całym płótnie. Czuła niezwykłą pewność siebie i oddała się malowaniu aż do późnego popołudnia. Jeszcze nigdy w życiu nie poświęciła tyle czasu na jeden obraz, zazwyczaj malowała tylko chwilkę, co raz to nowsze niedokończone obrazy. Ten był zupełnie inny.

4.

Następnego dnia Matylda nie mogąc nacieszyć się swoim dziełem, znowu zabrała się do malowania. Płótno nie zdążyło jeszcze wyschnąć, wczoraj nałożyła na nie zbyt grubą ilość farby. Cała podłoga pod sztalugą aż kleiła się od jej kropel. Jednak nie przeszkadzało jej to, wyjęła pędzel i zaczęła poprawiać obraz, ponieważ wydawało się jej, że dokona czegoś jeszcze piękniejszego niż wczoraj. Podczas pracy nad obrazem wielokrotnie prawie przedziurawiła płótno, ale była z siebie niesamowicie dumna. Czuła, że właśnie tak powinien powstawać obraz. Oczy bolały ją niezmiernie. To na pewno od farby, myślała.

5.

Dziewczyna była w siódmym niebie, gdy myślała o tym jak bardzo się rozwinęła. Przecież malowała arcydzieło! Postanowiła pochwalić się wszystkim wokół jaka jest uzdolniona. Ostatnimi czasy stała się bardzo zarozumiała i można rzec, ślepo zapatrzona w swoje poczynania, a nikt nie podzielał jej entuzjazmu. Jednak nie załamała się, stwierdziła, że inni po prostu zazdroszczą jej takiego talentu. Ostatnio również oddaliła się od Państwa M. Uważała, że nie rozumieją jej sztuki i nie chciała spędzać z nimi czasu. W dodatku złościł ją Pan M, który kolejny już raz wspominał o rozbiórce domu. Nawet nie chciała o tym słyszeć. Nie chciała opuszczać miejsca, do którego tak się przyzwyczaiła, ponadto bała się, że w innym miejscu jej wena twórcza nie będzie tak intensywna. W dodatku chłód domu pozwalał farbom nie sklejać się, a sam obraz mógł szybciej schnąć. W tym czasie tworzenie obrazu było dla Matyldy całym światem i nie pozwoliła, by ktokolwiek mógł jej go odebrać. Z każdym dniem oczy bolały ją coraz bardziej, powoli przyzwyczajała się do bólu oraz do tego, że wygląda jakby nosiła soczewki. Intuicyjnie połączyła odkrycie swojego talentu wraz z pojawieniem się soczewek. Była wdzięczna za to, że może widzieć świat oczami artysty oraz że tworzy najpiękniejszy obraz na świecie.

6.

Nagle Państwo M poważnie zachorowało. Było im ciężko, a ich dom nie nadawał się do mieszkania, zwłaszcza w miesiącu M wszechobecne zimno tylko napędzało rozwijającą się chorobę. Niestety, będąc w takim stanie, sami niewiele mogli zrobić. Matylda musiała dokonać wyboru – pomóc Państwu M, wyleczyć ich i następnie pomóc znaleźć inne lokum, czy jak zwykle odciąć się od świata i oddać się pasji. Bała się, że jeśli przestanie malować, karą za nie wykorzystanie talentu będzie odebranie jej go. Niepokoiła się myśląc, że choć na chwilę musi opuścić pokój. Za wszelką cenę chciała kontynuować swój idealny obraz, ciągle czuła, że musi go dokończyć. Jednakże zdała sobie sprawę, że jeśli nie pomoże Państwu M sytuacja może rozwinąć się tragicznie. W pokoju gwałtownie pociągając pędzlem, po, szczerze powiedziawszy tragedii, a nie sztuce, poczuła, że chociaż raz chce się poświęcić.

7.

Teraz każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. Matylda zamiast w swoim pokoju siedziała na dole przy Państwie M. Podawała im leki, umówiła kolejną już wizytę lekarza. Starała się uszczelnić dom, choć przy oknach, by zimne powietrze im nie dokuczało. Dopiero w tym czasie uświadomiła sobie, jak niewiele wie o Państwie M. Nie wiedziała na przykład jakie ilości herbaty może wypić Pani M oraz jak dobrymi radami kulinarnymi służył Pan M. Najbardziej jednak podobało się jej to, w jaki sposób okazywali sobie miłość. Matylda nie myślała już o swoim obrazie. Była zbyt zajęta opieką nad chorymi oraz ich wspólnymi planami dotyczącymi nowego wnętrza domu. Teraz już cała trójka cieszyła się z realizacji ich planu. Pewnego wieczoru Pani M nachyliła się do Pana M szepcząc do niego, że już z nią dobrze. Ten w odpowiedzi mocno ujął jej dłoń.

8.

Ktoś Mądry widząc odjeżdżający samochód, pospiesznym krokiem udał się do domu. Wiedział, że ma niewiele czasu. Wszedł schodami na górę, nacisnął klamkę i trafił do właściwego pokoju. Pod dużym lustrem widać było jeszcze świeże łzy Matyldy. Nie tracił czasu, przesunął lustro, dostrzegł niewielki otwór w ścianie. W domu zdążył już zauważyć wiele innych szpar, lecz wiedział, że musi udać się do tej konkretnej. Naprędce wyciągnął z niej soczewki i wraz z wilgotną jeszcze chusteczką, schował je do kieszeni. Opuszczając swój dom, kątem oka dostrzegł jeszcze pustą sztalugę stojącą w kącie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania