Odnowa

Szum wiatru spłoszył drobnych, nieporadnych durdichów. Dziwaczne stworzenia pochowały się w małych szczelinach. Oddech zimnego powietrza ranił ich delikatne uszy. Ale to nie był jedyny powód dla którego wolały nie wystawiać nosa ze swoich głęboko wykopanych nor. Robiły tak ze strachu przed czymś dużo gorszym i groźniejszym, nad czym nie miały władzy. Tajemnicza postać pojawiała się w leśnych gęstwinach niespodziewanie. Małe stworzenia nigdy nie miały pewności czy aby właśnie tego dnia nie przyjdzie im się z nią zmierzyć.

- Mamo, przestań czytać.

- Znużyła cię ta historia?

- Nie, po prostu przestań.

- No tak, zgadzam się, już jesteś za duży na takie głośne czytanie.

Chłopiec z rozdrażnieniem spojrzał w oczy matki i bez słowa położył się na łóżku. Głowę schował w poduszcze. Kobieta postanowiła nie zamęczać syna kolejnymi rozdziałami bajki. Na odchodne posłała mu całusa, zgasiła światło i wyszła z pokoju. Noc przyszła niespodziewanie szybko i uśpiła młodzieńca. W domu unosił się zapach wieczornej rosy, mleczna poświata wdarła się do jego najodleglejszych zakamarków. Nieproszony gość zuchwale usadowił się na krawędzi łóżka śpiącego chłopca, a nad jego głową rozpoczął się dziki taniec tłustych much. Owady napierały na siebie z impetem. Po chwili ich taniec przeobraził się w szaleńczą gonitwę. Największa i najgrubsza z much niespodziewanie wleciała prosto do ucha chłopca. Ten ani drgnął. Potem kolejna i następna poszła w ślady pierwszej. Chłopiec wciąż się nie ruszał. Nagle mgła rozrzedziła się i zniknęła wsiąkając w różne domowe przedmioty. Chłopiec otworzył oczy, wstał niechętnie z łóżka i wyszedł na korytarz. Dom wciąż wypełniała jasna poświata schowana w drobinach jego materii. Chłopiec ze spokojem ruszył przed siebie.

Księżyc, wyjątkowo ogromny tej nocy, wychylał się nieśmiale zza korony drzew. Jego blask oświetlał wąską ścieżkę, którą ociężałym krokiem podążał Fryderyk. Za jego plecami równie ospale poruszała się sporych rozmiarów wataha wilków. Wszystkie człapały równym krokiem, w półśnie, nie spuszcząjąc widoku chłopca z oczu. W lesie panowała cisza, jakby wszystkie stworzenia na chwilę złapały głęboki oddech, nie chcąc zdradzić swoich tajemnych kryjówek. Cisza nagle przerwana została głośnym krzykiem. Krzyk przerodził się w żałobny śpiew. Zza krzaków niespodziewanie wyszła drobnej postury postać. Dziwne stworzenie z wyglądu przypominało staruszkę, ale twarz wciąż była młoda. Chłopiec na jej widok uklęknął. Wataha wilków rozproszyła się we mgle. Fryderyk po chwili podniósł się ze spokojem i stanął na równe nogi. Stworzenie przypominające kobietę, podeszło do niego niepewnie. Niezgrabne plecy pokryte były kolcami, twarz sina, a ręce brudne od ziemi. Dopiero teraz chłopiec mógł przyjrzeć jej się z bliska. Postać trzymała coś kurczowo w dłoniach. Fryderyk postanowił zmiejszyć odległość dzielącą ich dwoje. Kobieta w odpowiedzi na gwałtowne kroki chłopca zadrżała, a z jej rąk wypadło małe zawiniątko. Chłopiec schylił się aby po nie sięgnąć. Postać zaczęła na powrót rzewnie płakać. Fryderyk podniósł tajemnicze zawiniątko i odsłonił warstwy liści, które kryły pod swoim ciężarem małego jeża. Osesek sprawiał wrażenie jakby spał, lecz prawda była dużo gorsza. Chłopiec dopiero po chwili zorientował się, że mały jeż nie żyje. Jego wnętrzności, schowane w liściach, leżały obok zimnego ciała. Nagle postać wyrwała z rąk chłopca swą własność i pobiegła przed siebie chowając się w gęstwinach lasu. Fryderyk rozejrzał się niepewnie wokół, jego oczy przybrały jasny kolor. Na ścieżce nie było nikogo prócz niego, mimo to chłopiec czuł się obserwowany. Jego spokojne ruchy dawały wrażenie pewności siebie, ale w głębi serca młodzieniec czuł ogromny lęk i strach przed tym co mogło się wydarzyć. Widok martwego jeża tylko chłopca utwierdził w przekonaniu, że 'on' był blisko. Fryderyk odwrócił się i ruszył ścieżką z powrotem w kierunku swojego domu. Szedł sam, towarzyszył mu jedynie księżyc. Leśna cisza świdrowała mu w uszach nie dając spokoju. Fryderyk wiedział, że martwy jeż to znak czegoś złego, co czyhało w ciemnościach. Ale jeszcze nie chciało sie pokazać. Jeszcze nie teraz. Chłopiec wszedł do domu i zamknął za sobą szczelnie drzwi. Położył się do łóżka i na powrót zasnął głębokim snem.

 

Fryderyk obudził się niewyspany. W jego głowie kotłowały się myśli o przerażającym śnie który odwiedził go w nocy. Powtarzający się sen był dla chłopca katorgą. W żaden sposób nie mógł go zrozumieć, wytłumaczyć. Tajemnica, która spowiła senne mary, była jak zaklęta pieczęć. Chłopiec podniósł się z łóżka i zasiadł do stołu z przygotowanym specjalnie dla niego śniadaniem. Talerze i miski wypełnione były po brzegi ślimakami i małżami. Fryderyk degustował się każdym kęsem, głośno przy tym wzdychał. Jego nieproporcjonalnie długie ręce chwytały łapczywie posiniałe skorupiaki. Zęby chłopca były ostre i długie i było ich zdecydowanie za dużo jak na trzynastoletniego Gragiusa. Duża głowa, długie złote włosy, szerokie ramiona, spiczaste, wystające zęby nie tworzyły najmilszego widoku. Matka Fryderyka była przekonana o jego wyjątkowości i od najmłodszych lat wmawiała chłopcu, że jest stworzony do celów wyższych. Fryderyk dziwił się słowom rodzicielki, ale po cichu liczył, że się spełnią, gdyż nie chciał żyć tak jak pozostali Gragiuse. Mężczyźni po osiągnięciu lat dojrzałości, spędzali całe dnie na pracy w Wyrowni. Była to ogromna szczelina w głębinach ziemi z której co kilka dni wypływała krwista maź. Gragiuse chwytali wówczas za wiadra i napełniali je po brzegi czerwoną substancją. Była to ciężka fizycznie praca. Później te wiadra przewożone były do Świętego Lasu, skąd rozwożono je po wszystkich mieszkańcach Gragieli. Krwista maź była lekarstwem na przeróżne dolegliwości i boleści, choroby ciała i ducha. Dzięki niej Gragiusi dożywali dwustu, a czasami nawet trzystu lat w pełnej jasności umysłu. Po skończonym śniadaniu Fryderyk chwycił za książkę i oddał się przyjemności czytania, która niestety nie trwała długo. W domu rozległ się głośny huk i pukanie do drzwi. Chłopiec rozdrażniony całą sytuacją postanowił nie otwierać za szybko, gdyż domyślał się kto może być tym porannym gościem.

- Fryderyku! - krzyknęła mama. - Ktoś do ciebie! Dziecko słyszysz? Jesteś tam? - dopytywała błagalnie.

- Jestem – odpowiedział niechętnie chłopiec.

- Powiedział, że jest. Sam słyszałeś. Jeśli masz odwagę wejdź do niego. Od miesiąca jest w złym nastroju, a wszystko przez tę melancholię. - Dało się słyszeć cicho wypowiadane przez kobietę słowa. Nagle drzwi pokoju chłopca otworzyły się na oścież, a w ich progu stanęła znajoma postać. Był to posłaniec o imieniu Chędacz. Mężczyzna przynajmniej raz w miesiącu wpadał z wizytą do Fryderyka. Ale chłopiec nie lubił tych spotkań, bo tylko burzyły jego porządek dnia jakimiś mało znaczącymi informacjami.

- Witaj młody, jak zwykle gościnny. A ja się staram i dostarczam ci te ważne wieści pod sam nos z tak daleka i kosztuje mnie to ból kolan - przemówił posłaniec i ręką wskazał na opuchnięte, ogromne kolana pokryte czerwoną mazią.

- Nie musisz tego robić - odpowiedział oschle Fryderyk. - Tym bardziej, że to zawsze są nudne rzeczy.

- A jednak muszę. Taki mam obowiązek, dotrzeć do każdego mieszkańca. Niewielu jest takich co ja. Doceń to.

Fryderyk niepewnie spojrzał na Chędacza i zaoferował mu gestem dłoni spoczynek. Posłaniec miał rację. Nie wielu ich zostało i Fryderyk zdawał sobie z tego sprawę, ale męczyły go te comiesięczne wizyty.

- Opowiadaj zatem, cóż tak ważnego wydarzyło się ostatnimi dniami.

- Myślę, że zaciekawi cię to ogromnie albowiem stała się rzecz straszna.

- A mianowicie? - dopytywał z nagłym zainteresowaniem Fryderyk.

- Pamiętasz Ziemię Czystokrwistych? Tę małą planetę za Wieżą Wspomnień?

- Pamiętam – niepewnie odpowiedział chłopiec. - Co z nią?

- Oni nie żyją, to znaczy las nie żyje i wszyscy ci którzy mieli tam swoje schronienie. Kilka dni temu czystokrwiści dokonali ostatecznej egzekucji.

Fryderyk z niepokojem i zdziwiniem spojrzał na posłańca.

- Ale dlaczego? Dlaczego czystokrwiści zrobili tak okrutną rzecz? - dopytywał.

- Prawdopodobnie ze strachu, dla pieniędzy które są u nich najważniejsze, no i po części z głodu.

- Dla pieniędzy? Chodzi o te małe srebne krążki?

- Tak.

- Dlaczego z głodu? Nie mieli co jeść? I dlaczego ze strachu? Bali się? - wciąż dopytywał.

- Czystokrwiści są padlinożerni, niektórym udało się dobrze na tym zarobić, handel kwitł przez kilkaset lat. Ale zwierzęta zbuntowały się i przestały się rozmnażać, a ludziom wciąż doskwierał głód więc zjedli prawie wszystko co chodziło po ziemi.

- Mówiłeś coś o strachu, co z nim? Skąd ten strach?

- Strach bo bali się drapieżników groźniejszych od siebie więc ich unicestwili.

- Nie mogę w to uwierzyć Chędaczu.

- Niestety to się dzieje Fryderyku, a teraz czeka ich koniec.

- Dlaczego? Nie mogą żyć dalej?

- Chyba nie potrafią. Harmonia została zburzona. Zjadanie zwierząt zabiło ich planetę. Teraz będą jeść samych siebie. A takie to były przyjemne dla oka istoty.

Fryderyk zamyślił się na chwilę.

- Nikt nie potrafił przemówić im do rozsądku? Pamiętam, z książek, że czystokrwiści mieli naprawdę rozwinięte mózgi.

- Żeby móc do nich przemawiać, trzeba być wybrańcem. Oni nie słuchają byle kogo. Pamiętasz Zbawieńca? Chłopak zaryzykował, no i w pewnym sensie mu uwierzyli - Chędacz zaśmiał się pod nosem. - Wprowadził u nich swój, jak on to mówił, 'boski ład', ale źle skończył. Czystokrwiści to po części bardzo przebiegłe dzikusy.

Fryderyk znów się zamyślił.

- Widzę Fryderyku, że ta wiadomość mocno tobą wstrząsnęła.

- A tak Chędaczu, jestem w szoku.

Chędacz widząc zaniepokojoną twarz chłopca postanowił się ulotnić. Czuł zadowolenie, bo chociaż raz udało mu się wprowadzić Fryderyka w stan osłupienia. Chłopiec został sam w pokoju, oczami wyobraźni widział siebie stojącego przed tłumem czystokrwistych. W jednej chwili zrozumiał też swój sen, poczuł ulgę i radość. Spojrzał w lustro i uśmiechem przywitał w nim swoje odbicie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • MKP dwa lata temu
    Cześć

    Z pozytywnych rzeczy to opisy są przepiękne i ta cała symbolika wprowadzona w fantazyjny sposób jest bardzo fajna. Plus oczywiście uśmiech do wegan:)

    Z tego co mi się rzuciło w oczy:

    W pierwszym fragmencie za dużo jest tego Fryderyka i chłopca wszędzie. Ja wiem, że redaktorzy lubią takie pisanie bo czytelnik się nie męczy myśleniem o tym, kto to zrobił czy powiedział, ale co za dużo to niezdrowo.

    Mężczyźni po dosięgnięciu lat dojrzałości, spędzali całe dnie na pracy w Wyrowni - wydaje mi się, że po osiągnięciu.

    Pozdrawiam Maciek:)
  • SadButTrue dwa lata temu
    Drogi Maćku,

    bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa:) poprawię błędy, dziękuję, pozdrawiam serdecznie:):)
  • Akwadar dwa lata temu
    Ostatnio chyba jest moda na wilki, czy mi sie zdaje? Niezły tekst.
  • SadButTrue dwa lata temu
    @Akwadar a tak, wilki w modzie wciąż:) dziękuję za komentarz, pozdrawiam:):)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania