Odpoczynek
Zmęczony byłem od nadmiaru pracy okropnie, nad niczym już nie panowałem. Najchętniej położyłbym się gdzieś wygodnie, przytulił głowę do puchowej poduszki i nigdzie bym się przez tydzień nie ruszał. Nawet jeść mi się nie chciało z tego przemęczenia, na nogach utrzymywały mnie jedynie napoje energetyczne. Jak ja z zazdrością patrzyłem na ludzi, którzy mają dużo wolnego czasu i jeszcze narzekają na jego brak? Natomiast dla mnie dzień był za krótki, tyle miałem obowiązków. Swój organizm doprowadziłem do takiego stanu, że trzy razy zemdlałem jednego dnia w pracy z wycieńczenia. Nawet mojego szefa ruszyło sumienie, lub obawa przed moim zgonem w zakładzie gdzie pracowałem na samo zatrudnieniu. Jakby do tego doszło, prawdopodobnie taki fakt dostałby się do opinii publicznej, prasa z telewizją na przemian poużywałyby sobie na jego firmie w dniu posuchy informacyjnej. Przecież coś trzeba mówić ludziom w wiadomościach i opisywać w prasie codzienne. Dlatego zakazał mi wejścia na teren zakładu przez dwa tygodnie i po tym czasie mam mu przedstawić rachunek z miejsca wypoczynku. Dopiero wtedy puści mnie na stanowisko pracy.
Pierwszym, co wpadło mi do głowy to odpoczynek nad jeziorem, tylko nie wiedziałem, w jakim regionie kraju byłoby mi najwygodniej. Mazury tam jest cisza i spokój pomyślałem, posiedzę z wędką na brzegu jeziora, połowię rybki. Tylko, co z nimi później mam zrobić, jak nie potrafię gotować. W tym celu wybrałem się po radę do starszego kolegi, zapalonego wędkarza, wprowadziłem go w swój plan, a on na to mi odpowiada.
- Zastanów się dobrze, co chcesz zrobić, żeby łowić musisz mieć kartę wędkarską, opłacone pozwolenie na połów no i oczywiście sprzęt, zapoznaj się teraz z moimi papierami.
Skrupulatnie przeglądam podsunięte pod nos dokumenty i liczę ile mnie to będzie kosztowało. Jedynie poprzez sumowanie poniesionych kosztów, rośnie mój podziw dla kolegi. Przynajmniej na różne konieczne opłaty wydał pięćset złotych, zakupił do tego sprzęt i poniósł jeszcze koszty dojazdów nad wodę. Przez cały poprzedni rok złowił cztery i pół kilo płoci, dwa leszcze i jednego bolenia. Zyskał ryby za jakieś pięćdziesiąt złotych, ekonomii w tym żadnej nie zauważyłem. Jednak on dolał oliwy do ognia mówiąc.
- Zdecydowana większość jezior w Polsce jest po odłowach kontrolowanych i nic w nich nie złowisz. Dlatego nie musisz się martwić swoim brakiem umiejętności gotowania.
Następnie był zmuszony mi wyjaśnić, co ma na myśli mówiąc o połowach kontrolowanych, ponieważ ja o niczym takim nie słyszałem.
- Od kilku lat „swoje” firmy wydzierżawiają jeziora i dokonują na nim kompleksowego odłowu siecią wszystkich ryb. Jedynie pozostaje narybek, bardzo małe rybki i kilka większych, jakie ocalały z pogromu. Najlepiej zrobisz jak do kija przywiesisz kawałek sznurka i przy tym sobie posiedzisz. Będzie to znacznie tańsze i w sumie na jedno wyjdzie.
Czegoś takiego się nie spodziewałem, zamiast wypocząć nad wodą, to mnie tam szlag trafi i taki będzie mój koniec. Jak zwykle w sprawach trudnych i nie łatwych po pomoc udałem się do Internetu? Tutaj wszystko można znaleźć i nikogo o tym nie trzeba przekonywać. Całą sieć przeorałem, Spa odrzucałem tyle pieniędzy nie miałem, lecz znalazłem ciekawą ofertę. Całkiem tanio proponowali w Bieszczadach wypoczynek dwu tygodniowy na szczycie malowniczej góry w czasach średniowiecza. Ośrodek wypoczynkowy posiadał ograniczoną liczbę miejsc, obłożony w najbliższym czasie był prawie w stu procentach. Pobyt w klasie pierwszej najdroższej był zarezerwowany przez najbliższy rok. Podobnie było z klasą drugą, lecz ona zapełniona była tylko przez trzy miesiące. Jednak w klasie trzeciej było w tej chwili wolne jedno miejsce. Nie zastanawiając się, zarezerwowałem to miejsce, spakowałem się i ruszyłem w drogę. Wielogodzinną podróż zakończyłem późno wieczorem przy bramie ośrodka i tam dokonałem wszelkich niezbędnych formalności. Samochód zostawiłem na bezpłatnym strzeżonym parkingu na skraju lasu, trzy kilometry przed miejscem mojego relaksu. Dokumenty do niego, kluczyki, laptop i telefon zostawiłem na recepcji. Regulaminu nawet nie czytałem pewien byłem, że w przypadku jakichkolwiek dla mnie niedogodności pozwę ich do sądu. Wprawę w pisaniu dokumentacji procesowej miałem, po odbytej zaraz po studiach praktyce w najlepszej kancelarii prawnej. Chociaż ona była mało sławna, lecz na swoim koncie posiadała procentowo najwięcej wygranych spraw.
Wypoczynek zacząłem od ubioru średniowiecznego wieśniaka, na razie nie mogłem narzekać, przecież wykupiłem klasę trzecią. Widocznie w klasie pierwszej są tylko władcy zamczyska, zacna służba przypadła tym w klasie drugiej, a chłopstwo to klasa trzecia wtedy tak myślałem.
Moje własne przemyślenia odnośnie czekającego mnie miejsca na spanie, rozwiał nadzorca mówiąc i jednocześnie ręką wskazując kierunek.
- Kmiotki śpią pod tą sosną, siano do przykrycia masz obok, tylko nie nadepnij na śpiących, bo ci przyleją.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że powinienem się cieszyć trzecią klasą. Pierwsza klasa spała w chlewiku ze świniami, druga na oborniku od tych zwierzątek, a trzecia pod sosną na sianie. Jedzenie było okropne, pozbawione soli i mocno rozgotowane, ponoć tak jadali w tamtych czasach. Latryna była przy oborniku, gdzie spała druga klasa, a prysznic mogłem wziąć przed samym wyjazdem. Mój wszelki sprzeciw na takie traktowanie zbywany był pytaniem.
- Czy czytałem regulamin ośrodka przed jego podpisaniem.
Co miałem odpowiedzieć, że nie, musiałem zagryźć zęby i czekać na koniec turnusu. Wtedy miałem prawo do pełnego wglądu w moje dokumenty. Końca pobytu doczekałem, cały brudny, śmierdzący, bez kąpania i mycia, z buzi leciał mi taki odór, że muchy padały jak wleciały podczas mojego wydechu. Jednak jak ja wypoczywałem podczas zbierania na świeżym powietrzu jadalnych korzonków, to nikt nie ma pojęcia.
Przed wyjazdem przeglądnąłem moje dokumenty i dopiero wtedy zapoznałem się z regulaminem. Żal mi było tylko nieprzeczytania go wcześniej, sporządzony był dla organizatorów modelowo. Jednak dla klientów bardzo nie korzystnie i podważyć go właściwe nie było możliwości. Lekcję życia odrobiłem i od tego czasu uważnie czytam wszystkie podpisywane dokumenty. Jeżeli czegoś zawartego w nich nie rozumiem, to odmawiam podpisu. Trudno, lepiej egzystować bez czegoś, niż ponosić konsekwencje, ponieważ złodzieje i oszuści są zawsze na prawie.
Kiedy wróciłem do pracy, to nie tylko inni, lecz ja sam zastanawiałem się skąd mam do pracy tyle energii. Może to siano służące do spania i zawarte w nim zioła, albo średniowieczna dieta, a może odpoczynek od fal, jakie mnie stale otaczają to sprawił.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania