Odrobina piątku i sobota

Dramat.

 

Piątek okazał się być przepierdolonym dniem. Nawet nie ma za bardzo o czym gadać, poranek ledwo co pamiętam, coś tam zjadłem i od razu robota.

 

Jeszcze do końca oczy mi się nawet nie otwierają a przede mną dziesięć godzin katorżniczego zapierdalania.

 

O pracy pisać nie będę, bo chociaż tu chce mieć od tego spokój.

 

Po robocie była już w zasadzie noc. Powiedzieć, że miałem nienajlepszy wieczór to jak nie powiedzieć nic... Więc nie powiem nic.

Wypierdalaj piątku.

 

Sobota za to, poza tym, że zaczęła się już koło siódmej, czyli zdecydowanie zbyt wcześnie- była zadziwiająco zajebista.

 

Śpieszyliśmy się na wspólny spacer ze znajomą Żony, żeby pokazać naszemu psiakowi, że nie każdy pies to kutas i generalnie nie ma co robić scen.

Jako, że nie jestem rannym ptaszkiem zawsze szukam okazji, żeby spać tak długo jak to możliwe.

 

Ubrałem się ledwo przytomny i poszedłem jeszcze spać. Następnym razem jak usłyszę "wstawaj" będę mógł już po prostu wyjść. To jeden z najlepszych pomysłów na jakie ostatnio wpadłem. Mój anioł stróż budzi mnie po raz ostatni i lecimy na nasz spacer socjalizacyjny.

 

Nie wiem na ile merytorycznie będę opisywać takie wydarzenia w przyszłości wszak trenerem nie jestem, na razie bezpiecznie i ogólnikowo:

 

Było zajebiście, naprawdę czułem się jakbyśmy to my ten socjal prowadzili. Nasz cerber poradził sobie po prostu świetnie. Pewny siebie i dumny ćwiczył, bawił się a przy tym wszystkim dalej pamiętał swoje imię. No rewelacja.

 

Po socjalu czekała mnie jeszcze podróż powrotna metrem.

 

Na szczęście w metrze jak zawsze luzik, więc nie ma co dużo gadać, jako, że to owczarek, to miałem całkiem sporo wolnego miejsca i po prostu jechaliśmy.

 

Wychodząc z metra napotkaliśmy grupkę spuszczonych psów. Jeszcze wczoraj gdybym nie zareagował natychmiast to by po prostu próbował do nich wylecieć, a dzisiaj?

 

Opanowanie jakby co najmniej odbył wędrówkę do buddyjskich mnichów na poprzednim spacerze. Normalnie się przywitał jak na psa przystało i odchodzimy. Tak po prostu, jakby to co wczoraj było niemożliwe - dzisiaj nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania.

 

To co ten cerber dzisiaj zaprezentował to po prostu przekracza najśmielsze oczekiwania.

 

A potem już tylko odpoczywanie i pizza.

 

Jestem wykończony więc na dziś to tyle.

 

Dziękuje soboto i do poniedziałku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Constantee 4 miesiące temu
    No cóż, kolejny smutny dzień, tak dobrze napisany, że wsiąkam w całości. Dziękuję i życzę ogromu siły na kolejne kartki w kalendarzu. Do przeczytania :)
  • introsceptyk 4 miesiące temu
    Dziękuję, do przeczytania :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania