Odważ się!

Obudził mnie dzwonek na przerwę i wrzaski mojej nauczycielki która próbowała uspokoić klasę, daremnie, chłopaki przepychali się do drzwi, a ich zapasy przypominały coś na kształt mrówek, które próbują odnaleźć się w mrowisku do którego ktoś niedawno wepchał stary kij, wywołując zupełny chaos. A mała grupka dziewczyn z mojej klasy tylko wpatrywała się ślepo przez okno albo w ekrany swoich telefonów, szepcząc coś sobie do uszu tak skrycie, jakby zdradzały największe tajemnicy konspiracyjne. Gdy zdążyłem już spakować swoje rzeczy do plecaka klasa była pusta, tylko pani profesor czekała na mnie przy drzwiach aby bezpiecznie zamknąć klasę, pośpieszyła mnie ruchem swojej ręki a ja wybiegłem na korytarz.

Po dzwonku, zwłaszcza po szóstej lekcyjnej na szkolnym korytarzu jest okropny ścisk co spowodowane jest porą obiadową i dostawą świeżych drożdżówek do szkolnego sklepiku który mieścił się obok sali 34, w której to akurat miałem lekcje. Z wielkim trudem przebiłem się przez tłum głodnych nastolatków, naruszając tym samym ramię w które zostałem przypadkowo uderzony przez jednego osiłka z klasy maturalnej, a potem „przypadkowo” odepchnięty. Przywitała mnie zimna podłoga z płytek i śmiech mojego przyjaciela Bartka.

 

-Długa podróż? –zapytał drwiąco ale z takim uśmiechem na ustach przez który nie dało się na niego obrazić.

 

-Dobrze wiesz jak bardzo nie lubię tłumów, gdybym mógł omijałabym własne imprezy urodzinowe. –Wstałem z kolan, otrzepałem spodnie z chipsów które ktoś poprzednio wysypał na podłogę i starałem się już utrzymać na nogach. –To teraz gdzie idziemy? –zapytałem jakby automatycznie.

 

-Możemy pójść na waksy co? -Bartek klepną mnie po ramieniu. –Jaką teraz masz lekcje?

 

-Fizyka, mógłbyś w końcu nauczyć się mojego planu, mam dość odpowiadanie codziennie na takie same pytania. –ominąłem go i poszedłem w stronę schodów na parter. –Długo mam czekać? Zapytałem nawet nie patrząc w stronę przyjaciela.

 

-To lubię! Nie trzeba Cie długo namawiać. –Od razu podbiegł do mnie i już razem planowaliśmy resztę dnia.

 

Wyszliśmy przez frontowe drzwi dzięki woźnemu który akurat tamtędy przechodził, jest chyba jedynym pracownikiem tej szkoły dla którego ucieczka ze szkoły nie jest niczym co zagraża naszemu zdrowiu a może po prostu jest mu to na rękę, im mniej osób w szkole tym mniej śladów buta na korytarzu. Jego lepkie ręce z trudem trafiły kartą pod czytnik do drzwi za pomocą którego można było wyjść na zewnątrz przed godziną dwunastą, podziękowaliśmy i ruszyliśmy na miasto.

Moja miejscowość w godzinach przedpołudniowych była całkiem pusta, ktoś to nie mieszka tutaj na co dzień mógłby pomyśleć że jest jedynym człowiekiem na ziemi, a reszta populacji wymarła za sprawą jakiegoś śmiercionośnego wirusa bądź przeobraziła się w bezmyślne zombie, które chowają się po ciemnych uliczkach i piwnicach aby o zmierzchu wyjść na miasto i pozbawić życia każdą uratowaną jednostkę. Różnobarwne pięciopiętrowe bloki rozciągały się po ulicy niczym obraz Jacksona Pollocka jednego z abstrakcyjnych malarzy dla których niby zamierzenie wyciekła farba na płótno tworząc dzieło zachwycające każdego krytyka sztuki, widok ten przyprawiał mnie o uśmiech, ale czego tu się dziwić? Taka paleta kolorów na jednej ulicy tworzyła dziwne a zarazem ciekawe połączenie dla oka tak amatorskiego artysty którym jest zwykły przechodzień, taki jak ja. Murowana tęcza rozciągała się aż do przecięcia dwóch ulic, a potem biegła jeszcze dalej za skrzyżowaniem, mijałem ją z takich zachwytem że zapominałem o słuchaniu mojego przyjaciela który opowiadał o tym co działo się u niego na lekcji. Moje oczy podróżowały po ścianach bloków i zatrzymywały się na błękitnym niebie, które było tak nieskazitelnie czyste, czułem się jakbym wpatrywał się w ocean a nie w przestrzeń w której latają samoloty.

Nagle Bartek przypomniał sobie, że musi oddać książki do miejskiej biblioteki, nie był jakimś zagorzałym czytelnikiem a raczej kombinatorem książek, co miesiąc wypożyczał stosy lektur tylko po to aby na koniec roku szkolnego dostać nagrodę za wypożyczenie jak największej ilości książek, każdy preferował tego typu zdobywanie nagród ale Bartek miał na tym punkcie fioła. Nie mam pojęcia czy przeczytał chociaż połowę książek które były w jego pokoju, ale jego rodzice zawsze chwalili go za to ile „czyta” oczywiście dostawał też większe kieszonkowe, szkoda że wypożyczanie lektur z biblioteki nie przyczyniało się na lepszą średnią ocen. Uczyliśmy się na podobnym poziomie, nigdy nie mieliśmy cudownych ocen ale też omijały nas zagrożenia i jedynki na półrocze. Zanim przyjaciel skończył opowiadać jak było na ostatniej imprezie u Harrego byliśmy już pod biblioteką, nowoczesna budowla i świeżo po remoncie była chlubą naszego miasta, wypisywali o tym w gazetach a prezydent miasta cały czas powtarzał jakim to wielkim osiągnięciem był ten projekt. Wielkie szklane obracane drzwi wyglądały jakby tylko olbrzym mógł je przesunąć a w rzeczywistości były lekkie jak piórko. Starsza pani w okularach z lekkim zażenowaniem przyglądała się naszej kłótni, ponieważ nie widziałem sensu aby podczas wagarów zachodzić do takiego miejsca, teraz wiem że popełniłbym największy błąd w życiu. W końcu wszedłem do wewnątrz, wielkie filary wzbijały się w sufit, marmurowe drzewa z imitacją starożytnych symboli o tematyce literatury, litery skręcały pnąc w górę, wyżej i wyżej. Pułki z książkami tworzyły korytarze od a do z, długie na kilkadziesiąt metrów jakby wciągały wchodzące tam osoby. Gdy Bartek oddawał książki ja rozejrzałem się dokładniej po bibliotece, udałem się w kierunku korytarza „d” chcąc zobaczyć czy znajduje się w nim jedna z moich ulubionych książek, pamiętam jak wciągała mnie godzinami aż w końcu zasypiałem zatopiony zdaniami o formatach komputerowych i systemach hackerskich. Książka leżała na półce, zostały tylko cztery egzemplarze, czyli nie tylko mi przypadła ona do gustu, wziąłem ją do ręki i zacząłem szukać swojego ulubionego momentu opisującego życie w systemie, które otacza nas nawet bez naszej wiedzy. Powieść ponownie mnie wciągnęła, przysiadłem do ławki i zacząłem czytać, nie wiem ile to trwało ale przerobiłem już prawie cały rozdział, kompletnie zapomniałem o Bartku i jego niekończącej się kolejce do oddania książek. Zapewne czytałbym dalej gdyby nie jeden dziwny zbieg okoliczności, podczas obracania kolejnej strony podniosłem głowę wyżej i zauważyłem zaczytaną dziewczynę, która chowała swoją twarz za górą podręczników. Zawiesiłem na niej swój wzrok, na jej bladej karnacji i kilku małych piegach w pobliżu nosa, twarz dziewczyny co jakiś czas nurkowała w zeszycie na dłuższy czas a ja z niecierpliwością czekałem aż ją podniesie. Zapomniałem o książce i o tym jak głupio muszę wyglądać wyciągając szyje aby dostrzec jeszcze raz pogodną twarz, wiedziałem że nie może mnie na tym przyłapać ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie podszedł do niej i nie porozmawiał z nią. Tylko jak do niej zagadać? Powiedzieć jakiś tani tekst z Internetów o tym jak bolało gdy spadała z nieba a może tak po prostu zapytać się o imię. Dziewczyna oderwała się od przepisywania książki a ja znowu wpatrywałem się w nią jak w obrazek, siedziała jakieś 6 metrów ode mnie, o te 6 metrów za daleko, w końcu zebrałem się na odwagę aby wstać i podejść do niej. Wziąłem swoją ulubioną lekturę i ruszyłem w jej kierunku, byłem coraz bliżej, a ona nadal nie wiedziała o moim istnieniu, wywiercała mi dziurę w głowie a jej myśli nawet nie zaprzątały sobie mną głowy. Stałem obok niej jakby zahipnotyzowany, próbując dostrzec jej oczu które schowane były za cienkim szkłem jej smukłych okularów, jeszcze chwile temu byłem pewny siebie, gotowy aby poznać się z uroczą nieznajomą a teraz stałem jak słup soli, metr przed jej stolikiem. Otrząsnął mnie dopiero głos, niczym sam anioł odezwał się wprost do mnie z Królestwa Niebieskiego, mój oddech uspokajał się lecz nie na długo, ponownie ten zniewalający głosik przemówił do mnie

 

-W czymś mogę pomóc? –Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę że aniołem którego słyszałem była tak naprawdę dziewczyna obok której stałem. –Przepraszam, aby wszystko z Tobą w porządku? –Powtórzyła pytanie tak spokojnie, jej głos powinien być puszczany na terapiach dla ludzi bardzo pobudliwych i agresywnych, z pewnością wszyscy wychodziliby potulni jak owieczki. –Jeżeli tak masz stać to odejdź dokądkolwiek, przeszkadzasz mi. –Było coraz gorzej, słyszałem to co do mnie mówi ale nie potrafiłem jej odpowiedzieć, stałem przed jej obliczem jak koń trojański czekając tylko aż wpuści mnie do swojego świata, jednak wiedziałem że muszę się przełamać i odpowiedzieć na jej pytania.

 

-Gdzie mogę znaleźć sektor „d”? –Wiem, to było najbardziej żałosna rzecz jaką mogłem zrobić, być obok niej i zapytać się o drogę powrotną do miejsca z którego mógłbym ją tylko obserwować, do tego schowałem swoją twarz za książką jakbym chciał uniknąć kontaktu wzrokowego.

 

-Zapewne tam skąd zabrałeś swoją książeczkę. –Nie wiem czy drwiła ze mnie czy uśmiechała się w moją stronę, bałem się opuścić książkę niżej aby moja pierwsza obawa nie była trafna. Zwykle nie brakowało mi słów, ale tym razem nie wiedziałem co odpowiedzieć, jąkałem się, dukałem coś pod nosem. –Obróć się w lewo i przejdź do ostatniej półki, tam znajdziesz swój korytarz. –Dodatkowo wskazała miejsce palcem, zestresowany obróciłem się jak najszybciej na pięcie i przeklinając siebie samego w głowie odkładałem książkę.

 

Czułem kompletne zażenowanie chowając się między półkami, jeszcze raz wysunąłem głowę za książek aby popatrzeć na nieznajomą, a ona jakby już o mnie nie pamiętała, jakbym był tylko sekundą w jej życiu. Nie mogłem odpuścić, nie potrafiłem. Wziąłem głęboki wdech i ostatni raz spróbowałem z nią porozmawiać, cały czas przyglądałem się jak poprawia swoje długie jasne blond włosy, które zachodziły jej na oczy podczas wczytywania się w kolejną definicje teorii ekonomicznych. Zauważyłem że podręczniki przez które była ogrodzona są o ekonomii ale nie pamiętam aby takie tematy były u mnie na lekcjach, może próbowałem poznać studentkę, skoro tak to po co dalej próbować, przecież nie umówi się z takim kolesiem jak ja. Niestety moje zdesperowanie wzięło górę, stało się.

 

-Cześć, przepraszam ale ostatnim razem zapomniałem podziękować za pomoc, tak więc dziękuje. –Spadł mi kamień z serce, zagadałem do niej, pokonałem swój lęk, teraz pozostało tylko czekać co przyniosą najbliższe minuty.

 

-Bardzo proszę, chyba nie jesteś takim stałym bywalcem jak ja, mogłeś zapomnieć skąd wziąłeś książkę. –uśmiechnęła się tak serdecznie a na jej prawym policzku pokazał się lekki dołeczek, który dodawał jej jeszcze więcej słodkości i niewinności, oczarowała mnie, wpadła mi w oko jak nikt inny. Nie chciałem już kończyć, więc zadawałem następne pytania.

 

-Z czego się uczysz? –Zapytałem się i pozwoliłem sobie dosiąść się do jej stolika, okazywała lekkie zdziwienie ale nie miała nic przeciwko.

 

-Tak dokładniej to już skończyłam ale jeżeli to Cie ciekawi to uczyłam się o działach ekonomii, no wiesz. –sięgnęła po swój zeszyt. -Tradycyjnie ekonomię dzieli się na mikroekonomię, która zajmuje się tym, w jaki sposób gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa podejmują decyzje i jak współdziałają na konkretnych rynkach, oraz na makroekonomię, która skupia swoją uwagę na badaniu całej gospodarki. –starała się mówić to wszystko z pamięci, ale jej oczy jakby nie za jej przyczyną zaglądały do zeszytu. Ekonomia to nie były mój ulubiony temat do rozmów, a co dopiero jej mniejsze elementy, nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć, co spowodowało że strzeliłem następną gafę.

 

-A euro spadło do 3 złotych. –Przeciągnąłem to zdanie na ile mogłem i uśmiechnąłem się głupkowato aby uratować choć trochę moją sytuacje. Dziewczyna zachichotała, a ja słuchałem jak zaczarowany.

 

-Zabawny jesteś, a tak w ogóle jestem Alicja. –Zdjęła swoje okulary i schowała je do etui, a uroku rzuconego na mnie nie było końca, oczy dziewczyny były szarobłękitne i wciągały mnie coraz głębiej, przyglądałem się niczym w zburzony ocean który obija się o czarną skałę którą była źrenica. Wirował wokół niej próbując całkowicie ją zalać i opanować, im dłużej się przyglądałem w jej oczy wydawały się coraz jaśniejsze, jakby burza która w nich szalała zaczęła słabnąć a woda już spokojniej przelewała się tęczówce.

 

-Mam na imię Aleksander i bardzo mi miło. –Podaliśmy sobie dłonie, otarła się o wewnętrzną stronę mojej ręki a moje ciało przeszedł dreszcz, skóra Alicji był tak delikatna, nieskazitelnie czysta, jak blade aksamitne szaty dla których średniowieczni kupcy potrafili podróżować tysiące kilometrów z europy aż na daleki wschód, aby wydać cały swój majątek na kilka metrów tak wspaniałego materiału, tak samo ja mógłbym przejechać dla niej pół świata, tylko by ją dotknąć. Nigdy nie doświadczyłem takiego dotyku, miałem ochotę cofnąć czas albo jeszcze raz złapać ją za dłoń by poczuć to co przed chwilą, tylko tym razem na pewno tak szybko bym jej nie wypuścić.

 

-Nie chce Cie smucić ale powinnam wracać już do domu, zapewne moim rodzice czekają z obiadem. –Wiedziałem że to musi kiedyś nastąpić, domyślałem się że to będzie trudne ale nie aż tak, w moich piwnych oczach poczułem jak zakręciła mi się łza, nie chciałem aby widziała to co ze mną się dzieje, potarłem palcem oko aby otrzeć łzę. Alicja była już spakowana, byłem pewien że to nasze ostatnie wspólne chwile, poczułem się jeszcze gorzej gdy zauważyłem jak jej promienista twarz jakby przygasła, wtedy zrozumiałem że ona też nie chciała się żegnać. –Może to głupio zabrzmi, ale nie chciałbyś się spotkać ze mną spotkać? Na przykład w sobotę? –Oniemiałem z wrażenia, nowopoznana dziewczyna właśnie zaprosiła mnie na spotkanie, randkę? Moja samoocena właśnie wzbiła się do maksimum.

 

-Tak! To znaczy, bardzo chętnie. –Wykrzyczałem to na całą bibliotekę a echo roznosiło się po wszystkich korytarzach, teraz oboje uśmiechaliśmy się do siebie, czekając jak dzieci na to aż jedno z nas powie „cześć” aby móc się rozejść i wrócić do domów, żadne z nas tego nie chciało, niestety Alicja zaciskając zęby pożegnała się ze mną i powolnym krokiem zniknęła mi z oczu.

 

Stałem jeszcze dłuższy czas w bibliotece, całkiem sam, myśląc o niej, o tym co może się wydarzyć w sobotę skoro już tak zaiskrzyło między nami. Czułem się przy niej, jakby ktoś pocierał krzemieniami aby rozpalić nasze wewnętrzne uczucie, które rozgrzeje nasze ciała podczas wspólnie spędzanych dni. Nie potrafiłem wyrzucić jej z głowy, patrzyłem na swój telefon czytając setny raz jej numer i uśmiechając się zapisywałem go w kontaktach, powtarzałem w głowie jej imię „Alicja” a na mojej twarzy uśmiech stawał się coraz większy, a oczy coraz bardziej rozbłyskiwały z radości.

Gdy w końcu doszedłem do siebie zdałem sobie sprawę że przyszedłem tu z Bartkiem, pewnie się ostro wkurzył, zabrałem swój plecak i powiesiłem go na prawym ramieniu. Byłem przed drzwiami jednak nie zastałem tam swojego przyjaciela, rozmowa z Alicją całkowicie mnie pochłonęła, wydawało mi się że rozmawialiśmy przez chwilę ale zegar nie kłamał, nasze pożegnanie było tak przeciągane że straciliśmy godzinę. Na pewno już miałem dziesiątki wiadomości z pytaniami co się ze mną stało i gdzie wyszedłem, a może widział jak rozmawiałem z dziewczyną i darował sobie resztę wagarów. Nieważne, już go nie było, musiałem wracać do domu sam, już nawet nie martwiłem się czy moi rodzice dostali wiadomość o ucieczce ze szkoły, myślałem tylko o tym kiedy ona do mnie napisze.

 

W domu przywitała mnie krótka sprzeczka z mamą, oczywiście dostali telefon on mojego wychowawcy, nawet grozili że jeszcze raz się to powtórzy to mogą mnie z niej wyrzucić, nawet się tym nie przejąłem. Zamknąłem się w swoim pokoju i odliczałem minuty do pierwszego sms-a. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnąłem nosem opartym o ekran telefonu, gdy się obudziłem była już 22 a wiadomości nadal nie było, nie potrafiłem już czekać, napisałem do Alicji i przeżyłem swoje najgorsze pięć minut. Czekania na odpowiedź nie było końca, każda minuta ciągnęła się niemiłosiernie a w głowie zaczęły rodzić się chore myśli, przez głowę przeszła mi nawet myśl o tym że to był tylko sen a numer który mam w telefonie jest zmyślony i nikt nie czeka po drugiej stronie. Co chwila spoglądałem w telefon, zastanawiałem się nad tym czy dziewczyna z biblioteki nie bawiła się ze mną, zacząłem się denerwować, ale byłem głupi, dałem się nabrać na coś tak żałosnego. W tej chwili dostałem wiadomość, wibracja rozniosła się po pokoju, a ja niemal podskoczyłem. „Alicja” kontakt wyświetlił się na całym ekranie, mojej euforii nie było końca jak i naszej rozmowy. Zaczęliśmy pisać o wszystkim, a nasze poglądy i zainteresowania zgadzały się, od zwykłego „jak się czujesz?” przeszliśmy do życiowych lęków i smutnych historii z dzieciństwa aby potem przejść do lekkich flirtów. Poczułem coraz większą chęć spotkania się, z naszych wiadomość mogłem wywnioskować że Ali, jak już pozwoliliśmy sobie wymyślić lekkie zdrobnienia dla swoich imion, wywnioskowałem fakt że ja wpadłem jej tak samo w oko jak ona mi. Nie mogłem doczekać się jutro, umówiliśmy się w najmniej uczęszczanej części parku i nie wiedziałem czego mogę się po niej spodziewać. Nasza rozmowa trwała do świtu, zasnęliśmy wraz z rozpoczęciem się cało dziennego koncertu ptaków, jeszcze chwile po zakończeniu rozmowy wpatrywał się w okno i nie wierzyłem własnym oczom że można prowadzić konwersacje przez tak długi czas. Marzyłem o jutrze, nawet przemyślałem sobie idealny plan wydarzeń w parku, oczywiście wytłuściłem sobie w głowie punkt w którym znajdował się nasz pierwszy pocałunek, przypominałem sobie jak wygląda, jej błękitne oczy i uśmiech, biały jak pierwszy zimowy śnieg, delikatne rysy twarzy, słodki dołek na policzku. Boże, jest taka piękna.

 

************

 

„Jesteś spóźniony! Alek to cholerny głupcze, jak możesz?” Przyśpieszonym krokiem i z tą myślą w głowię próbowałem dotrzeć do umówionej ławki, czułem się jak pajac, zacząłem biec i zaraz za skrzyżowaniem zderzyłem się z kimś. Podniosłem głowę i zauważyłem Alicję, wyglądała przepięknie, żółta cienka spódniczka opadająca do kolan podkreślała jej figurę klepsydry, a swój tors zakrywała białą bluzeczką z ozdobieniami na ramionach i dekolcie. Włosy dziewczyny lekko powiewały na wietrze i momentami wyglądały jak lwia grzywa która dumnie zdobi głowę, odgarniała włosy z oczu powolnym ruchem lewej ręki, uśmiechając się przy tym tak serdecznie, jakby nie wiedziała czym jest smutek. Dosłownie spadła na mnie jak anioł i faktycznie nim była, czuło się przy niej tak spokojnie i bezpiecznie, była wyjątkową dziewczyną.

 

-Lepiej chyba nie mogliśmy się przywitać. –Zażartowałem. –Spadliśmy na siebie idealnie przed naszą ławką. –Złapałem ją za rękę i pokierowałem nią tak aby usiadła. –Cześć Ali. –Dosiadłem się na ławkę.

 

-Witaj Aleksander, cudownie Cie widzieć. –Patrzyliśmy się na siebie nieśmiało, a początek dzisiejszego spotkania wcale nie przypominał naszych wieczornych rozmów. –Dobrze spałeś? -Powiedziała lekko spięta, jakby zapomniała że całą noc esemesowaliśmy.

 

-Prawie nie spałem , za co Ci bardzo dziękuje. –Mówiąc to przypadkiem położyłem rękę na jej dłoni i jednocześnie jak za sprawą prądu zabraliśmy ręce. –Przepraszam, nie chciałem. – Zaczerwieniliśmy się, a nasze oczy unikały się, było okropnie, nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie.

 

-Nic się nie stało- Jej głos załamywał się, a dłonie dla bezpieczeństwa oparła na kolanie. –Alek wiem że Ty też to widzisz. –Miała rację, było okropnie, sztywno, nawet w bibliotece pomimo że się nie znaliśmy rozmawialiśmy jak ludzie a teraz? Wszystko było sztuczne?

 

-Widzę, nie tak to sobie wyobrażałem. –Spuściłem głowę w dół a wtedy Alicja zrobiła coś czego się nie spodziewałem w takiej chwili, poczułem jej drobne ramiona na sobie, wtuliła się we mnie tak mocno, poczułem ją całą na sobie. Nasze serca przyśpieszyły, biły jak dwa małe dzwony ale ich wielkość nie była zgodna z silą i mocną w jakiej wydawali dźwięk.

 

-Nie wypuszczaj mnie. –Wyszeptała mi do ucha ocierając wargą o mój policzek. Nasze usta zbliżyły się do siebie, czułem jej oddech na sobie i to jak przyśpiesza. –Zrób to. –te słowa przebiły mnie na wylot, ułożyłem głowę aby ją pocałować.

Nasze wargi zaczęły lekko muskać się o siebie, moja dłoń dotykała jej policzka, ten niewinny pocałunek trwał tylko chwilę, stawał się coraz bardziej zachłanny, nasz pocałunek przebudził żywioły które zderzały się o siebie tak jak nasze usta, których dotknięcie się przebudzało nas bardziej.

Podczas tego spotkania, wypowiedzieliśmy bardzo mało słów, przez następne godziny spotkania siedzieliśmy przytuleni albo całujący się. Czułem że Alicja jest tą jedyną dla mnie, z którą mógłbym spędzić resztę swojego życia, wiedziałem że ją kocham, niektórzy mówią że miłość jest jak lekki deszczyk przez który idziesz i nawet nie zdajesz sobie sprawy kiedy przemokłeś już cały. Skoro tak, to ja zostałem oblany hektolitrami wody, uczucie miłości zawładnęło mną bez żadnego ostrzeżenia i nie mogłem się od tego uchronić, nie chciałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • D4wid 30.12.2015
    Pomimo bólu głowy i pięknych oczu które nie nadają się do czyta to opowiadanie czytali mi sie bardzo dobrze. Po prostu mnie wciągnęło co tu dużo mówić. Ale jaki człowiek zrażony do miłości powiem ze miłość nie istnieje no i też ze nie można niczego poczuć po jednym dniu. Ale ogólnie mi się podobało
  • DanMit 30.12.2015
    Dzięki :) to takie... bardzo bliskie opowiadanie. Może następne też przypadnie Ci do gustu (byłoby motywujące)
  • Marian 30.12.2015
    Fajne opowiadanie. Nie ustrzegłeś się niestety błędów ortograficznych. Oto dwa nich: Różno barwne, Pułki z książkami. Poza tym jest jeden błąd rzeczowy: czekasz na sms-a, a nie napisałeś wcześniej, że dostałeś od niej numer telefonu. Pozdrawiam
  • DanMit 30.12.2015
    Aż sam się zaśmiałem, faktycznie nie wstawiłem nawet notki o tym telefonie... :) Dzięki za poprawę :) jak tylko znajdę opcje "edytuj" postaram się znaleźć błędy i je poprawić tak jak pisałeś ;) jeszcze raz dziękuje za komentarz :) Pozdrawiam
  • levi 30.12.2015
    no literówki, gubiłeś ogonki, sama fabuła nawet mi się podobała, gdy przeczytałam o tej mikro i makro ekonomii otrzeźwiło mnie równo, bo właśnie od razu jak wracam po świętach mam z tego sprawdzian i dzięki tobie sobie o tym przykrym fakcie przypomniałam, bardzo dziękuje wiesz cały sylwek będę się zadręczać :P nie no spoko żartuje mam wyrąbane na P.P :) zostawiam 4
  • DanMit 30.12.2015
    Widzisz! Uczę i bawię ;) powodzenia na egzaminach i dzięki za komentarz ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania