(ogarnę jakiś tytuł)

Szczerze nie wiem co myślę o tym tekście. Chyba został napisany czysto dla treningu. Chciałam się troszeczkę pobawić opisaniem emocji bohatera. Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, czy dałam radę. Ogólnie opowiadanie jest mi trochę obce. Nie wiem co o nim myśleć.

_____________________________________________________________________

 

Napieram na niego jeszcze bardziej. Złość buzuje we mnie, krąży w żyłach i oplata mackami mój mózg. Czuję, jak przechodzi w ramiona, dodając mi siły.

– Powtórz, co powiedziałeś – rozkazuję, a to uczucie rozprzestrzenia się po moim ciele, sprawiając, że mam ochotę zabić go jeszcze bardziej. A może nie? Może to tylko złudzenie?

– Co? – Daniel przełyka nerwowo ślinę, rozglądając się w panice.

– Powtórz.

Gardło mam wyschnięte, a co za tym idzie mój głos brzmi jak najstraszniejsza groźba. Zaciskam pięści na kołnierzu jego koszuli tak mocno, że aż bieleją mi knykcie.

Widzę jednak, że nie ma zamiaru odpuścić.

– Powiedziałem... – Bierze głęboki oddech. – ...Że najprawdopodobniej pójdziesz w jego ślady.

Nie wiem, czy to możliwe, ale złość we mnie staje się jeszcze większa i jeszcze bardziej mnie motywuje.

Mam dość tego uczucia bezradności. Mam dość uspokajania się. Mam dość uporczywych prób zachowania powagi. Nie chcę już być cierpliwy. To musi kiedyś się skończyć.

A mimo to nie chcę, żeby za bardzo mnie poniosło. Nie mogę pozwolić, żeby stało się coś złego. Coś, czego naprawdę nie chcę.

Już wystarczy, uspokajam się w duchu. Już wystarczająco dałem mu do zrozumienia, że powinien skończyć. Już najadł się trochę strachu.

Dwa głosy spierają się w mojej głowie. Mam problem z rozróżnieniem, który z nich jest dobry, a który zły. Z jednej strony rozsądek podpowiada mi, żeby już go puścił. „Wystarczy”, szepcze. A po drugiej stronie, jakiś nieznany mi wcześniej chochlik spiera się, że Daniel zasłużył na porządną dawkę strachu. Może nawet więcej niż zwykłego strachu.

Nie wiem, co zrobić, ale nie mam dużo czasu na decyzję. Zaraz ktoś tu przyjdzie. Już pewnie się zorientowali, że nie ma nas zbyt długo.

Chochlik ucieka niezadowolony, a ja puszczam Daniela i przeczesuję rozczochrane włosy. Na jego twarz wprasza się ulga. Powstrzymuje się jednak przed uśmiechem. Jest młodszy, niższy. W takiej sytuacji mam przewagę. Ale co z tego, skoro on i tak zawsze znajduje odpowiednio ostre słowa, żeby mnie skrzywdzić?

W głębi nie chcę tego tak zostawiać. Czuję niedosyt, lecz wiem, że lepiej będzie zostawić chłopaka w spokoju i odejść. Stłumić to po raz kolejny. Ta myśl przynosi zaś smutek i bezradność. To błędne koło. Nie mogę non stop tłumić złości, to nie fair, ale z drugiej strony dawanie się ponieść emocją też jest nie fair, więc pozostanę przy pierwszej opcji i dalej będę je tłumił. Nie ma rozwiązania. Jestem zamknięty w labiryncie bez wyjścia.

Odwracam się i robię parę kroków w stronę polany, na której rozłożyliśmy koce i rozpaliliśmy ognisko. Słyszę kroki. To pewnie któryś z siódemki pozostałych wyruszył na poszukiwania. Może to Zach? A może Erick lub Emily? Liście skrzypią pod czyimiś tenisówkami.

Już chcę pomachać do tej osoby, poinformować, że żyjemy, gdy w tle słyszę krótki śmiech. Taki zupełnie beztroski chichot, w którym przeciętny, nie zamieszany w nasz konflikt człowiek nie usłyszałby zupełnie nic. Ja za to wyczuwam drwinę. Czy to naprawdę aż tak żałosne? Jestem aż tak beznadziejny?

W tamtym momencie przestaję słyszeć głos osoby zbliżającej się do nas. Obraz rozmazuje mi się przed oczami, a cały rozsądek ulatnia się ze mnie, znika w mrocznej czerni lasu.

Odwracam się w ogóle nie myśląc. Nie wiem, gdzie podziały się wszystkie przemyślenia na temat błędnego koła. Mój mózg wyparł je całkowicie. Wystarczą mi dwa kroki w stronę Daniela. Jeden zamach. Jedyna racjonalna myśl, która przemyka mi gdzieś z tyłu głowy, to fakt, że jeśli złożę dłoń w pięść, a kciuk schowam do środka, przy uderzeniu najprawdopodobniej wybiję go ze stawu. Nie popełniam więc tego błędu, gdy z całej siły uderzam Daniela w twarz. Wszystko dzieje się szybko, mam wrażenie, że ktoś zwiększył tempo. Krótki krzyk wyrywa się z jego gardła, zaraz potem przykuca, chowając twarz w dłoniach.

Czuję na ramionach dwie dłonie odciągające mnie do tyłu. Wyrywam się, mam ochotę przyłożyć mu jeszcze raz, a później powtórzyć to po raz kolejny. Nie pójdę w ślady przestępcy. Nie będę kraść, uciekać i chować się. Nie będę zabijać kogo popadnie, nie skażę rodziny na wieczne poczucie winy i chłodne spojrzenia ludzi. Moje zdjęcie nigdy nie ukaże się na żadnym ogłoszeniu z podpisem „POSZUKIWANY”. Jak mógł tak powiedzieć?

– Max.

Nie daję za wygraną. Niestety, ręce tego człowieka za mną są silniejsze. To musi być Erick. Ciągnie mnie do tyłu.

– Max.

Nie wiem kiedy w pobliżu pojawia się Emily, która kuca obok Daniela i każe pokazać sobie zakrwawiony nos.

– Max, do cholery. Uspokój się. – Pociąga mnie do tyłu, prawie przewracając na liście. – Co ci odbiło?

Dostrzegam krew na palcach Daniela.

Ale to nie ważne. Żadnych wyrzutów sumienia. Czuję jedynie chorą satysfakcję. Tak długo trzymałem to w sobie. Tak długo ignorowałem to wszystko. Chochlik miał rację. Należało mu się.

Oddycham ciężko, pociągam nosem i dopiero dopuszczam do siebie całą sytuację. Odwracam się zdezorientowany w stronę brata. Patrzymy na siebie przez parę sekund, później on powtarza pytanie:

– Co to miało być?

Nie odpowiadam. Złość powoli mnie opuszcza.

– Potrzymaj to – mówi Emily za nami. – Tutaj. Zatamuje krwawienie.

– Masz w tej chwili przerąbane – informuje mnie Erick.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • zsrrknight 3 miesiące temu
    "W tamtym monecie przestaję słyszeć głos osoby zbliżającej się do nas." - momencie
    "nie skarzę rodziny na wieczne poczucie winy i chłodne spojrzenia ludzi." - skażę

    Jeśli chodzi o emocje to w tym wypadku jest funkcjonalnie, ale dość sztywno, szczególnie że to narracja pierwszoosobowa. Jeśli chcesz eksperymentować to możesz spróbować opisać coś podobnego z perspektywy narratora-gapia. Unikać określeń "czuł" itd, nazywania poszczególnych emocji wprost. Bardziej skupić się na ruchu postaci, mimice, działaniu, które dużo mówi o tym, co czuje dana osoba. Też nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale ogólnie wszystko sprowadza się do "show don't tell", do rozbudzania wyobraźni czytelnika, by mógł odczytać emocje z akcji, a nie stwierdzeń narratora.
    Pozdrawiam
  • Sandra 3 miesiące temu
    Oooooo, dziękuję bardzo. Błędy poprawię i na pewno napiszę coś jeszcze. Dużo mi to powiedziało, dzięki 😊
    Również pozdrowienia przesyłam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania