Ognista Spowiedź

Nadeszła kolej spowiedzi następnej osoby.

- Proszę. - Rzucił ponurym głosem kapłan. Do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna.

- Na chwałę Wielkiego Ognia!

- I pomniejszych płomieni. Co cię sprowadza do mnie, mało iskro? - zapytał kapłan. Siedział on krześle przypominającym tron, jego boki były złote, natomiast oparcie bordowe. Sam tron sprawiał iluzje, jakoby płonął. Kapłan był ubrany w czerwony felonion zdobiony złotem. Zdobienia przypominały ogień. Pod szyją miał zapięty długi, obszerny płaszcz w kolorze czerwonym, również pokryty był złotem. Ów płaszcz łączony był przez złotą ośmioramienną gwiazdę.

- Wysłanniku Ognia, zgrzeszyłem… Nie uczęszczałem długo na obrzędach ognia…

- Ile razy ominąłeś obrzędy? - zaciekawił się kapłan.

- Może już z rok…

- Ale na ilu nie byłeś rytuałach? - dopytywał kapłan.

Mężczyzna zaniemówił, był już nieco zirytowany durnymi pytaniami oraz samym faktem, że musiał tu przyjść.

- Skąd mam wiedzieć nie liczę tego.

- Oj Wielki Ogień chyba nie spadnie na ciebie, aby znów wznowić twój ogień. Dobrze, że mnie natchnął, aby zapytać cię o to...

- Może sto może tysiąc a może i milion. Skąd ma wiedzieć, ile obrzędów zostało wykonanych. - Odparł w końcu wściekle. Cały czas miał sobie za złe, że uległ tradycją… Presji społecznej...

- To jest niemożliwe! - Powiedział oburzony kapłan. - Tyle na pewno nie mogłeś ominąć.

Mężczyźnie napłynęły łzy do oczu. Musiał dostać oczyszczenie, bowiem nie mógłby uczestniczyć w pogrzebie bliskiej mu osoby…

- Widzisz, to dowód, że Wielki Ogień pragnie cię, oczyścić. Musi się dla niego otworzyć i przestać płakać.

- Jestem otwarty. - Pozwiedzał mężczyzna, chcąc mieć to piekło za sobą.

Kapłan wstał z siedzenia i podszedł do zagrożonego wiadra. Wyjął rozżarzony symbol Ogni.

- Zatem przyjmij ten ogień do swojego ciała i rozpal swój płomień na nowo. - Podczas mówienia tego, jego głos nabrał radości. Mogło się zdawać, że to, co zaraz uczyni, przyniesie mu satysfakcje. - Podnieś koszulkę. - Nakazał chłodnym głosem.

Gdy mężczyzna to uczynił, zbliżył metal do jego skóry. Podczas tego krzyknął zaledwie kilka razy. Na jego skórze został wypalony symbol Wielkiego Ognia.

- Wiec, że Wielki Ogień, mały płomyczku, jest z ciebie dumny. Obyś jak najrzadziej tu zaglądał.

- Z Wielkim Ogniem... – Wydusił mężczyzna, ledwo dając radę wyjść. Był to pierwszy dzień znienawidzenia Wielkiego Ognia.

- I z Pomniejszymi Płomieniami. - Odparł uśmiechnięty kapłan.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • maciekzolnowski 7 miesięcy temu
    Ciekawe, parodia spowiedzi u katolików, twórczo do sprawy podszedłeś (podeszłaś?), pozdrawiam, MZ.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania