Ogrodowa Królewna I Jej Niezwykły Świat

Opowiadanie

 

"Ogrodowa Królewna I Jej Niezwykły Świat"

 

gatunek: sny/fantasy/fantastyka/czas wolny/podróże/przygoda/surrealizm/imprezy

 

Rozległa Nizina Wiosenno-Letnia. Wczesne lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku.

 

W Zamku Sadów, stojącym na łagodnym wzgórzu, na malowniczych przedmieściach niewielkiego miasta, gdzie znajdowało się pełno średniowiecznych oraz starożytnych budowli, mieszkała Ogrodowa Królewna, zwana też Wróżką Ogrodów. Miała dwadzieścia kilka lat. Była istotą nie z tego świata, a mianowicie wróżką sadowo-ogrodową, podobną do elfów bagienno-leśnych, ale w przeciwieństwie do nich, nie posiadała żadnych płetw ani ogona, chyba że sobie tego zażyczyła. Potrafiła dowolnie zmienić wygląd swój własny, jak i otaczającej ją rzeczywistości.

 

— Jaki dzisiaj piękny i uroczy dzień! — stwierdziła optymistycznie.

 

Wyszła na zewnątrz i poszła do ogródka, otoczonego trawnikiem, od świata zewnętrznego oddzielonym drewnianym płotem oraz kwitnącym żywopłotem o czerwonych, pomarańczowych, żółtych i różowych kwiatach. Podniosła dużą blaszaną konewkę, stojącą nieopodal stawu, dużego jak salon oraz zamieszkiwanego przez kilka ławic drobnych ryb ozdobnych. Świeżą, pochodzącą z pobliskiej studni wodą, którą było wypełnione naczynie ogrodnicze, podlała niewielkie drzewo liściaste, a potem odstawiła konewkę z powrotem. Drzewo zrobiło się większe, a wiszące na nim owoce zmieniły kolor z zielonego na żółty, różowy i pomarańczowy. Spośród sąsiednich ogrodów, przyfrunęła limonkowo-oliwkowa papuga oraz czarno-brązowo-czerwony motyl, które wylądowały i usiadły na gałęziach. Kobieta sięgnęła po mniejszą, plastikową konewkę. Zawartą w niej wodą, również świeżą oraz pochodzącą z tej samej studni, podlała grządkę, z której niebawem wyrosły kwiaty ozdobne i rośliny zbożowe, takie jak ryż i kukurydza. Nad okolicą przefrunęło kilka żółto-pomarańczowo-zielono-brązowych motyli, a w międzyczasie słońce tańczyło na niebie, pośród kilku wesołych chmur.

 

— Dzisiaj polecę gdzieś na krótką wycieczkę! Na przykład do babci, Babby Jakki! To ciekawy pomysł! Zapowiada się moc słonecznych i nostalgicznych przygód! — postanowiła zdecydowanym tonem, stopniowo przeradzającym się w wyraźna ekscytację.

 

Młoda wróżka podeszła do garażu, otworzyła wrota oraz weszła do niewielkiego helikoptera na kółkach, stojącego wewnątrz budynku. Pojazd wyjechał na podjazd, a następnie wzbił się w powietrze na wysokość kilkudziesięciu metrów i poleciał w kierunku jednej z kilku pobliskich wiosek. Lecąc wysoko nad polami i łąkami, leżącymi między miasteczkiem a zamieszkiwaną przez jej babcię wioską, napotkała drony i samoloty wielu różnych kształtów oraz kolorów. Pośród chmur skrywały się także statki kosmiczne ziemskiego i pozaziemskiego pochodzenia.

 

Królewna przyleciała na bajecznie wyglądającą wieś. Wylądowała na podwórku swojej babci. Wyskoczyła ze śmigłowca, po czym weszła do otoczonego sadem i ogrodem domu, zbudowanego w stylu drewniano-murowanej chatki, jednego z kilkudziesięciu znajdujących się w okolicy. Kobieta w podeszłym wieku poczęstowała niespodziewanego gościa jabłuszkami, przekrojonymi na cztery części i obranymi ze skórki oraz pozbawionymi pestek. W okolicy rosły jabłonie, grusze, truskawki, poziomki, maliny, czereśnie, porzeczki, morele i agrest.

 

W oddali znajdowało się jezioro z kilkoma wyspami i zatokami, jednak nikt się w nim nie kąpał, bo było zamieszkane przez dziesiątki miniaturowych pliozaurów, elasmozaurów oraz ichtiozaurów, posiadających paszcze i apetyt taki jak u krokodyli albo rekinów. Tymczasem nad rzekami, zamieszkanymi przez ryby, żaby i ślimaki, fruwały nietoperze, ćmy oraz chrząszcze, a przy brzegach zbiorników wodnych gniazdka uwiły sobie piżmaki oraz rzęsorki.

 

— Proszę. Masz jabłuszko — powiedziała delikatnie babcia, częstując wnuczkę pokrojonymi i obranymi owocami, znajdującymi się na talerzu.

— Dziękuję — odpowiedziała uprzejmie królewna, częstując się kawałkiem owocu.

 

Po podwórku spacerowały kaczki, mewy, kojoty, szakale, dingo, papugi, flamingi, pelikany, żółwie, dinozaury, pingwiny, pawiany, orangutany, lwy, tygrysy, niedźwiedzie, króliki, słonie, guźce i krokodyle. Były wielkości wiewiórek oraz inteligentne jak ludzie. Uciekły z alternatywnej rzeczywistości. Rozmawiały o imprezach, podróżach, opowiadaniach i o muzyce.

 

— Gdzie są te wszystkie niezwykłe postacie, które kiedyś tutaj były? — spytała wróżka.

— Pofrunęły na różnych sprzętach gospodarstwa domowego i codziennego użytku w różne dalekie zakątki kontynentu, aby znaleźć więcej inspiracji do tworzenia kolejnych światów i wszechświatów — odpowiedziała Babba Jakka.

 

Po tych słowach, królewna pożegnała się ze swoją babcią, wyszła z domu, wsiadła do helikoptera i poleciała na tajemnicze, rozległe łąki, sady i ogrody, gdzie można było spotkać Księcia, Marynarzy, Piratów, Ludzi Natury, Podróżnika, Pisarza, Artystów, Artystki, Człekokształtne Gadające Zwierzęta Światowo-Zaświatowych Wszechświatów, i wiele innych niezwykłych postaci, a także stworzenia, takie jak dżdżownice wielkości stołu, albo genetycznie zmodyfikowane hybrydy ludzi i roślin z wielu różnych gatunków.

 

Młoda kobieta wylądowała na porośniętym trawnikiem parkingu, wyskoczyła na świeże powietrze i schowała śmigłowiec do kieszeni. Obok siebie spostrzegła legendarny oraz międzywymiarowy samochód osobowy, który potrafił zmieniać kolory, kształty i rozmiary. Doświadczyła oświecenia. Przeszła przez bramę, za którą znajdował się niezwykły, przepiękny, magiczny ogród.

 

Została przywitana przez trzy jaszczurki, dwie żaby oraz jedną ropuchę. Hasała wesoło po łące, a wokół niej rosły dęby i czereśnie. Poszła jeszcze dalej w głąb ogrodu, a wtedy znalazła jezioro, staw oraz basen. Wykąpała się w tym trzecim zbiorniku wodnym, bo pierwszy był zajęty przez małże, raki i ślimaki, a drugi przez fruwającego aligatora wielkości jaszczurki perłowej. Po powierzchni jeziora śmignęły dwa łabędzie-windsurferzy. Pod powierzchnią wody, na głębokości jednego metra, przepłynął tańczący sum i węgorz. Spotkały wyluzowanego i rozbawionego rekina, żarłacza tygrysiego, który przechadzał się po dnie rozległego oraz malowniczego akwenu, wykonując śmieszne podskoki i gesty, jak by tańczył na jakiejś alternatywnej zabawie dyskotekowej.

 

— Przecież rekiny nie pływają w jeziorach — zdziwiły się sum i węgorz.

— W fantastycznym świecie, w którym żyjemy, bardzo dużo różnych niezwykłych rzeczy jest możliwych. Dwadzieścia pięć lat temu, pół metra nad powierzchnią jeziora wisiał świecący, złocisto-pomarańczowy klucz do wrót, za którymi jest ukryty inny świat — powiedział rekin, po czym spytał: — Słyszeliście historię człowieka, który przechodził przez opuszczone pole, gęsto porośnięte dzikimi wysokimi trawami, i nagle niebo się przed nim otworzyło, co wprowadziło go najpierw w osłupienie, a potem doznał on oświecenia?

 

Królewna wyszła z basenu kąpielowego i poszła dalej. Dotarła do otoczonego sadami rozległego trawnika, gdzie kilkanaście osób zaczynało właśnie urządzać imprezę w plenerze z muzyką, tańcem, śpiewem i rybno-krewetkową ucztą grillową. Zatańczyła podobnie jak rekin z jeziora, a podczas wykonywania przez nią różnorakich i zabawnych akrobacji, wokół niej fruwały ćmy, nietoperze i sępy.

 

Na horyzoncie przebiegło mieszane stado, składające się z pięćdziesięciu zebr, nosorożców, antylop, muflonów i pawianów. Wkrótce można było zobaczyć sprawców tego zamieszania. Zwierzęta były gonione przez piętnaście wielobarwnych, skrzydlatych, dwuogonowych panter. Tymczasem pod łukiem ogrodowym, obficie przyozdobionym kwitnącymi roślinami pnącymi się ku słonecznemu niebu, zjawiły się cztery jaszczurki zielone. Zaczęły przebiegać po trawniku, w zwolnionym tempie, niedaleko stawu. Powoli przelatywało nad nimi letnie słońce, które ogrzewało i oświetlało je swoimi promieniami. Na jednym z brzegów stawu była plaża, a ziarna piasku skakały z radości, że dzień był długi, ciepły i słoneczny. Nad wybrzeżem fruwały motyle, jaskółki oraz skowronki, wesoło i radośnie sobie śpiewające: "fiu fiu fiu, la la la, he he he, yo yo yo!"

 

Przy drzewach, z których zwisały dorodne owoce pomarańczy, bujające się oraz śmiejące się, nagle zjawiły się dwumetrowe człekokształtne modliszki, zielone i różowe, z piłopodobnymi łapami, ostrymi jak brzytwy. Ścięły dyndające pomarańczki do wielkich koszy wiklinowych i zabrały je ze sobą, więc pechowe owoce już nigdy więcej nie były wesołe.

 

Dwa przerośnięte, gigantyczne bezkręgowce, dżdżownica i gąsienica, nagle znalazły się na obrzeżach rozległego obszaru przepięknych oraz wspaniałych ogrodów. Oba stwory były wysokie oraz szerokie na jeden i pół metra, a długie na dwadzieścia metrów. Zaczęły pełznąć w kierunku samego środka kwitnącej okolicy, gdzie stała karuzela, a także panował wilgotny, słoneczny, podzwrotnikowy klimat. Kiedy tam dotarły, to się ze sobą zderzyły, po czym się wzajemnie pozjadały i z żadnego z obu stworów nic nie pozostało. Tymczasem, pośród okolicznych drzew, krzewów, kwiatów i trzcin biegało dwadzieścia kilka dwunożnych człekokształtnych jaszczurek, zielonych oraz zielono-beżowych, wysokich na dwa i pół metra, oraz posiadających ogony potężne jak macki kałamarnicy olbrzymiej. Oprócz tych stworów, pośród kwiatów i zbóż skakało też kilkanaście gigantycznych ropuch, długich chyba na jeden metr, albo nawet na jeden i pół metra.

 

Tymczasem wszyscy ludzie, z którymi królewna wypoczywała przy muzyce, tańcu i grillu, okazali się być szlachcicami i szlachciankami z królewskich rodów. Kobieta bardzo się ucieszyła z tego powodu. Na brązowo-różowym dachu pobliskiego, pomarańczowo-żółtego domu, wylądowało siedem motyli, pięć szarańczaków, cztery chrabąszcze i dwie ćmy. Owady zaczęły tańczyć, ćwierkać i śpiewać: "ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, la la laaa!". Z żółtego kwiatka zeskoczyła nieduża, zielono-beżowa żaba w brązowe plamki. Wskoczyła prosto do stawu, gdzie spotkała drobne, zazwyczaj w miarę barwne, ryby: gupiki, zmienniaki, drobniczki i mieczyki. Rosnące nieopodal domu róże, hibiskusy, agrest, porzeczki i brzoskwinie wesoło kołysały się na wietrze, a wokół nich harcowały rozgadane i roześmiane karaluchy.

 

Wróżka Ogrodów przeszła obok studni, nad którą fruwało pięć świecących i ćwierkających złotooków. Ukryła się za domem, a tam czekał na nią fioletowy aligator z szyją żyrafy, nogami wielbłąda i różowymi łabędzimi skrzydłami. Wsiadła na niego, po czym ten pofrunął, wraz z Królewną siedzącą na jego grzbiecie, w stronę zmieniającego kolory miasteczka, pełnego zamków i pałaców, nad którymi unosiły się złote, lśniące gwiazdki. Przeleciał nad lasostepową wioską, polami, łąkami, lasami, pastwiskami, sadami i rzekami, a także nad jeziorem, po którym pływały łódki. Siedzieli na nich wędkarze, łowiący złote oraz srebrne rybki, spełniające pozytywne życzenia.

 

Aligator wylądował przed znajdującym się na słonecznych przedmieściach tropikalnym ogrodem, na środku którego stał beżowy zamek z czerwono-pomarańczowym dachem. Królewna zeskoczyła z grzbietu fantazyjnego zwierzęcia, które następnie pofrunęło do niezwykłego lasu, gdzie spotkało ono około dwadzieścia innych magicznych stworzeń, podobnych do niego. Istoty te hasały razem pośród wielkich palm, figowców, grzybów oraz gigantycznej fasoli, sięgającej aż do chmur, na których mieszkały człekokształtne istoty, otoczone wielobarwną poświatą oraz posiadające bocianie skrzydła.

 

W międzyczasie, młoda kobieta weszła do ogrodu przez bramę, przy której w powietrzu unosiło się dwadzieścia amonitów i tyle samo łodzików. W ogrodzie, w którym znajdował się basen kąpielowy, park rozrywki oraz kilka stawów, z rybami, żabami, traszkami oraz innymi stworzeniami wodnymi i wodno-lądowymi, przywitało ją czterdziestu jeden królewiczów oraz czterdzieści królewien.

 

— Iiimpreeezzzaaa! Paaartyyy! Łiiiii! — obwieścił głośno, wesoło i radośnie jeden z dwudziestu kilku znajdujących się w pobliżu błaznów, chodzących, biegających oraz tańczących wraz z dwunożnymi, człekokształtnymi zwierzętami i roślinami z różnych stron świata.

 

Osiemdziesiąt dwie osoby, spośród których wszystkie były pozytywnymi czarodziejami, stanęło na słonecznym placu otoczonym trawnikami, trzcinami, krzewami o wielkich kwiatach i drzewami o dużych owocach, a wtedy wszyscy razem przystąpili do wspólnego tańca. W stawie tańczyły krewetki, kraby, małże, ślimaki, żółwie, żaby, ryby, aligatory wielkości świnki morskiej i ośmionogie smoki o rozmiarach owocu pomelo.

 

Nad głowy ludzi nadciągnęła chmura w kolorowe kwiatki, a z niej zaczęły zwisać serpentyny oraz padać konfetti, takie same jak podczas zabaw karnawałowych. Przez tło nieba, które przybrało kolory brzoskwiń i nektarynek, przefrunęła ławica srebrno-beżowo-niebieskich delfinów, rekinów, morświnów i płetwali. Z basenu kąpielowego wyłoniło się dziewięć syren, które następnie niedaleko stawu rozbiły namiot, rozłożyły leżaki oraz niewielki stół i postawiły koszyk z małżami, krewetkami, a także tropikalnymi owocami, a wtedy urządziły sobie piknik. Na wielkich kwiatach i rozłożystych liściach zwrotnikowej roślinności wypoczywały szarańczaki w barwach jesiennych liści, żółto-czarne motyle, czerwono-zielone kolibry, fioletowe zimorodki, pomarańczowe karaluchy oraz różowe ćmy.

 

Na jednym z trawników, otoczonym palmami, hibiskusami, pospornicami, magnoliami oraz figowcami, stał duży stół z parasolem i krzesłami. Był zastawiony bardzo obficie. Mieściło się na nim mnóstwo potraw zawierających ryby, małże, krewetki, owoce oraz jarzyny. Królewny wraz z królewiczami zasiadły przy nim, a wtedy zaczęła się uczta. Niedaleko znajdowała się scena do muzycznych, tanecznych i kabaretowych występów na żywo. Wskoczyło na nią dwadzieścia krabów i tyle samo małżów. Dziesięć spośród krabów zagrało, pięć zaśpiewało, a kolejne pięć zatańczyło wraz z małżami. Po skończonym zabawnym krótkim koncercie, wszystkie zwierzątka wodne zeskoczyły ze sceny i pofrunęły odpocząć pod palmami oraz bananowcami, niedaleko basenu i jednego ze stawów.

 

Obok zamku przechodził barwny, radosny korowód. Z pomiędzy tłumu wyszedł kilkunastoosobowy zespół zawodowych artystów i artystek, grających oraz śpiewających piosenki z gatunku dance, disco, new wave, country, reggae a także znane i lubiane przeboje włoskie, francuskie oraz hiszpańskie. Grupa miała przy sobie cały zestaw instrumentów, głośników oraz mikrofonów. Wszyscy z nich posiadali wielkie skrzydła, podobne jak u łabędzi, tyle że kolorowe jak łąkowe i ogrodowe kwiaty wiosenną oraz letnią porą. Dodatkowo, narządy umożliwiające latanie wysoko w przestworzach, potrafiły świecić jak światła dyskotekowe oraz błyszczeć jak gwiazdy na nocnym niebie w pogodną noc. Wszyscy członkowie zespołu, powoli i delikatnie unieśli się w powietrzu oraz przefrunęli nad płotem i kwitnącym żywopłotem, po czym delikatnie wylądowali na scenie, od razu będąc gotowymi do przedstawienia. Dali wspaniały koncert, a na niebie zabłysnęły fajerwerki.

 

nastrojowa muzyka:

 

Mike Oldfield ft. Maggie Reilly - Moonlight Shadow

Mike Oldfield ft. Maggie Reilly - To France

Maggie Reilly - Everytime We Touch

Belinda Carlisle - La Luna

X-Perience - A Neverending Dream

X-Perience - I Don't Care

X-Perience - Magic Fields

Bombalurina - Itsy Bitsy Teeny Weeny Yellow Polka Dot Bikini

Fleetwood Mac - Seven Wonders

Fleetwood Mac - Little Lies

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Szpilka 15.12.2020
    Cóż to za ciekawy świat, w którym naturalni wrogowie razem sobie spacerują, jak najlepsi kumple, wizja jehowitów ?

    Bardzo barwne opisy.
  • Piotrek P. 1988 15.12.2020
    Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 15.12.2020
    Piotrek P.1988↔Zgodnie z wieloletnia tradycją↔imaginacyjno↔baśniowo↔fantastycznie,
    oraz jeszcze inaczej, co określić nie sposób. choćby się głowić wciąż.
    I znowu żałuje, że nie zobaczę tego świata:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Piotrek P. 1988 15.12.2020
    Dziękuję za ocenę i inspirujący komentarz, zachęcający do poszukiwań odpowiedniego określenia. Pozdrawiam :-)
  • Jordan Tomczyk 19.12.2020
    Ten świat musi być doprawdy przeogromny, skoro mieści tyle różnego rodzaju fantastycznych, wielobarwnych stworzeń ;) Bardzo ciekawy przykład surrealizmu opisany iście kwiecistym językiem z najwyższej półki. Przydałoby się nieco więcej akcji, bowiem opisy stanowią znakomitą większość dzieła, jednakże nie zaburza to mojej pozytywnej oceny i dlatego wręczam piąteczkę ;) Przy okazji zapraszam do lektury mojego koronnego dzieła pt. "Wywiad z Werterem" oraz innych utworów ;)
  • Piotrek P. 1988 20.12.2020
    Dziękuj za komentarz, ocenę i podpowiedź, aby umieszczać w opowiadaniach więcej akcji. To zdecydowanie dobry pomysł. Bedę musiał nad tym popracować. A w międzyczasie poczytać Twoje utwory. Pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania