Okap.
Z daleka wyglądasz jak rzeźba z piaskowca,
że strach otworzyć okno, wpuścić wiatr.
Nie wspomnę nawet o bliskości, dotyku,
bałbym się.
Więc biorę cię trochę na język,
rozpuszczasz się i osiadasz na podniebiu,
malując go na turkusowe szlaczki.
Że to podniebie, ten język...
I one zlewają ci się w struktury i jesteś już stała.
Przechylasz się kilka stopni i opadasz,
szybujesz ku framugom, żeby roztrzaskać
się o haczyk, na który jestem domknięty.
Komentarze (2)
Tak sobie czytam...
Niby lepiej nie ulegać, a przyjemnie się patrzy z daleka i ma nadzieję... Mimo wszystko.
Gdzieś z tyłu głowy, już zawsze będzie ten obraz, ten miraz. Chociaż to źle słowo, skoro rzecz była faktem
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania