Okrzyk
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
1 Kor 13, 1
- Wygramy, przegramy, jebał ich pies?
- Tak jest!
Chłopcy łobuzersko splunęli na na murawę i rozbiegli się po boisku.
Grasshopper Club Zürich co sezon należał do faworytów rozgrywek. Doskonała baza treningowa, trenerzy którzy dodają skrzydeł i przede wszystkim niezłomny niczym granit kolektyw. Ci młodzi piłkarze byli gotowi skoczyć do gardła każdemu, kto krzywo spojrzał na jednego z przyjaciół z placu gry. Prośba druha była rozkazem, potrzeba - sprawą honoru…
Oliver był kapitanem drużyny, Maximilian jej najlepszym strzelcem. Powiedzieć, że kochali się jak bracia ujmowałoby ich przyjaźni. Ta dwójka była nierozłączna. Mecz, szkolny sprawdzian, bójka czy randka - wszystko razem!
Niektórzy mówią: “On oddałby mu swoją nerkę” by w poetycki sposób określić miarę zażyłości. W przypadku Maxa i Oliego nie było mowy o żadnych wierszach. Gdyby zły los zabrał zdrowie jednemu z nich, drugi nie wahałby się sekundy, by ratować przyjaciela. Takie były zasady. Taki był dryl. Taki był duch Grasshopper Club Zürich. Był…
*
Minęło 35 lat. Poranny jogging zastąpiły papieros i kawa. Oliwer jest chirurgiem transplantologiem, Maximilian biznesmenem.
Dlaczego nie widzieli się prawie dekadę? Nie było okazji. Dzieci, żony, praca… lub raczej pracoholizm. Obaj zawodowy sukces okupili nadludzkim wysiłkiem. Liderzy, wzory do naśladowania, herosi - godni reprezentanci najstarszego klubu piłkarskiego stolicy Szwajcarii.
Gdyby tylko dało się tak bez końca…
- Halo, Oli, mam problem.
- Wal śmiało!
- Głos Maxa w słuchawce lekko się załamał - Potrzebuje twojej pomocy. Spotkajmy się!
- Ależ oczywiście! Kiedy tylko chcesz.
Diagnoza była oczywista. Serce rozpoczynającego pięćdziesiątkę napastnika Grasshopper nie pociągnie dłużej niż parę miesięcy… Niezbędny jest przeszczep. Procedury jednak są skomplikowane. Pieniądze nie wszystko mogą kupić. Tu chodzi o znajomości, by przesunąć się w górę na liście oczekujących. Uratować życie może tylko łobuzerski szwindel.
- Oli, mogę na ciebie liczyć?
- Ależ, Max… oczywiście, że możesz… możesz druhu! Zrobię wszystko co w mojej mocy!
**
Pogrzeb był uroczysty i wystawny. Tak żegna się człowieka sukcesu. Orkiestra, tłum przyjaciół, tabuny kwiatów. Co do jednego zjawili się dawni juniorzy Grasshopper Club Zürich. Oliwier jako kapitan miał powiedzieć parę słów.
To on przed każdym meczem mobilizował chłopaków, by dali z siebie więcej niż 100 procent. To on miał wyjść do rodziny i znajomych denata, by po paru frazesach o przyjaźni zaintonować szelmowski klubowy okrzyk… lecz głos odmówił mu posłuszeństwa.
Suchość w gardle, przeraźliwy ból głowy i to galopujące tętno. Czemu?! Przecież nie oszukiwał. Przecież nie mógł stracić honoru. Przecież łamiąc zasady raz, już nigdy nie odzyskałby szacunku do samego siebie!
- Wygramy, przegramy jebał ich pies? - wydarł się nastoletni syn Maksymiliana.
- Tak jest! - chórem odpowiedzieli wszyscy… poza Oliwierem.
Komentarze (6)
Niestety, trochę smutna ta historia. Przyjaciel w imię zawodowych zasad nie dopomógł w zwiększeniu szans na przeszczep. I zrozumiałe to i budzące sprzeciw zarazem. Maks stanął przed ciężkim moralnym dylematem. Z treści wnioskuję, że wybrał lojalność wobec zawodu, a nie przyjaciela.
Czyli sugerujesz, że nie miał miłości pomimo pięknej długoletniej przyjaźni? I, że skoro nie przesunął kolegi na liście stał się "jak miedź brzęcząca'?
Hmmm... Chętnie posłucham jak Autor to widział :)
hej!
Jedyne, co chodzi chodzi po głowie to opuszczenie fragmentu, który sugeruje, że Oli nie dopuścił się przekrętu z listą.
Wtedy ostatni fragment pozostawiłby otwarte pytanie: Nie dołączył do chóru, bo nie pomógł z przesunięciem na liście, czy dlatego, że pomimo pomocny przyjaciel i tak umarł.
Tylko czy takie otwarte zakończenie pasowałoby do Twojej koncepcji? ?
Pozdrawiam
- Tak jest!
W tym okrzyku pojawia się słowo "oni". Oni to nasi przeciwnicy w grze. Gra się zmienia na przestrzeni lat, zmieniają się boiska, każdy z herosów - juniorów rozgrywa inne sytuacje, inne "mecze". I robi to najlepiej, jak tylko potrafi. Oto są "liderzy, wzory do naśladowania, herosi".
Kim są "oni" (ci z rozgrzewającego okrzyku, ci których 'jebał pies") dla biznesmena? To konkurenci z branży!
A kim są "oni" dla chirurga transplantologa? Jego przeciwnikiem są "one" - śmiertelne choroby serca. I te choroby pokonuje na sali operacyjnej.
Obaj bohaterowie dawali z siebie wszystko, lecz jeden miał słabsze serce. Czy strach przed śmiercią usprawiedliwia człowieka, gdy ten chce przeżyć kosztem kogoś, kto straci szansę, straci swoje miejsce w kolejce na przeszczep? Czy przyjaźń może usprawiedliwić szwindel, który niesie takie koszta dla kogoś innego, kogoś, kto też chce żyć?
Czy być uczciwym wobec swojego zawodu, wobec wszystkich pacjentów, czy... nie być, ale... uratować przyjaciela?
Oliwier postąpił uczciwie, jak "zimny chirurg". A jak to się ma do słów, które są tu mottem? Może dobrze. Bo Oliwier - można tak powiedzieć - kocha swoją pracę i kocha też ludzi, którym poświęca się zawodowo. Był bezradny wobec tej miłości. Swojej uczciwej miłości. Bez tej miłości stałby się "jak miedź brzęcząca/ albo cymbał brzmiący". Dlaczego więc ma wyrzuty sumienia?
Bardzo dobra miniatura. Na takim samym poziomie jak poprzednia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania