Olimpijska burza bez błyskawic

Emocje władcy bogów Olimpu sięgały zenitu. Hades domagał się przydzielenia do świata żywych, miał dość podziemi. Najwyższy bóg miał jednak świetnie wyćwiczoną umiejętność ignorowania go, a wręcz zbywania. Posejdon natomiast był przeciwny nadmiernym połowom ryb.

Co Zeus miał powiedzieć? Prawdę, że ludzie składają mu swe zdobycze morskie w ofierze, gdyż ten jest smakoszem owoców morza? W żadnym wypadku. Przecież tym sposobem naraziłby się na utratę części swego autorytetu wśród olimpijczyków.

Zdołał znaleźć całkiem, jak sądził, eleganckie wyjście z sytuacji.

- Ludzie obawiają się twoich zwierzątek bracie, nazywają je potworami morskimi.

- Nikogo nie zaatakują bez mojego rozkazu. Przekaż to swoim wiernym

- Ale czy muszą atakować. Wystarczy, że są, a są wielkie, potężne i bezmyślne...

- Wcale nie! - przerwał mu Posejdon - słuchają mnie, i tylko mnie, potrafią myśleć na swój sposób. Zaatakowały tylko kilka statków pirackich, innowierców czy łodzi zdrajców.

- Nie szkodzi, to wystarczyło. Ludzie się boją.

- I co twoim zdaniem powinienem zrobić?

- Uśpić Krajenka

- To największy z nich!

- Właśnie dlatego!

 

Posejdon nie miał lepszych argumentów, to też odszedł spełnić rozkaz brata. Kraken został uśpiony na jakiś czas. Spowodowało to jednak nowe problemy.

 

***

Powietrze nad Olimpem było bardziej wilgotne niż zwykle. Zeus moczył sobie brodę nerwowo oddychając na szczycie góry.

Na morzu śródziemnym pojawiła się nowa plaga piratów. Ich liczba wzrosła co najmniej 10-krotnie. Ludzie modlili się o zgubę na niecnych łupieżców. Zeus nie chciał, ale musiał cóż z tym zrobić. Najlepszym sposobem jaki przyszedł mu na myśl było obudzenie Krakena i oczyszczenie morza z niechcianej krwi.

Wydał rozkaz, potwór wynurzył się z głębin. Jeden kryzys został zażegnany, i no właśnie, powstał kolejny.

Ludzie byli wdzięczni potworowi. Wtedy zaczął się faktyczny kult Krakena. Liczba połowów zwiększyła się, a i prócz ryb zaczęto składać pieczywo i najlepsze mięso.

Tego było już za wiele. Ale gdzie Zeus popełnił błąd. Zrobił to, co konieczne. Nieważne, najważniejsze było zdjęcie potwora z boskiego pietestału. Władca Olimpu po raz kolejny podjął odpowiednie działania.

Powtórnie zaprosił Posejdona na rozmowę.

- Bracie - zaczął - to niedopuszczalne, by Kraken urósł do rangi bóstwa

- Nie, niedopuszczalne. Ale czym się martwisz. Nie jest bogiem

- Więc, do cholery, czemu składają mu ofiary ?!

- Bo ich uratował. Bo im pomógł

- Ale... - nie zdążył powiedzieć, kiedy mu przerwano

- Milcz!

- Coś ty powiedział? - zapytał oszołomiony

- Powiedziałem, żebyś milczał

- Jak śmiesz?

- Nie bracie, jak ty śmiesz się bać?

- Zapomniałeś z kim rozmawiasz?!

- Boisz się utraty pozycji, boisz się utraty wiernych, boisz się utraty mocy

- ...

- Nie zasługujesz by tu być. Zatraciłeś swoją boskość. Powinieneś zrozumieć jak być człowiekiem zanim dojdzie do ciebie jak być bogiem, tym bardziej władcą bogów

- Jak śmiesz?! Jestem bogiem, najwyższym! Nic mi nie zrobisz władco krewetek! Ty...- nie skoczył zdania kiedy zaczęło padać

- Co za grom? Deszcz? Załatwisz mnie deszczem? - zaczął się śmiać

- Tak - oznajmił władca mórz - po czym krople deszczu zaczęły reagować na jego ruchy, a z nich powstała wielką kula wody. Jednym ruchem Posejdon wystrzelił wodny pocisk we władcę piorunów.

Nie było błyskawic w powietrzu, nie było boskich sił w Zeusie, nie było Zeusa na Olimpie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tark Penza rok temu
    Przepraszam za błędy wynikające z autokorekta oraz banalność niektórych części dialogu.
  • MKP rok temu
    Nie przepraszaj, tylko popraw i będzie lepiej:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania