On
Edo był wspaniałym przyjacielem. Ponad 20 lat przyjaźń trwała.
Ale to z Sebastianem, młodszym o cztery lata się wyszalałam.
Gdzie myśmy nie byli. I w górach i na warszawskich dyskotekach i nad morzem. Uwielbiałam się z nim kochać. Miałam takie piękne ciało... czyste... nie zniszczone chorobą i lekami.
Najfajniej było się kochać w śpiworze w pociągu do Zakopanego. Przez całą noc.
W weekendy spotykaliśmy się w wynajmowanym przez niego pokoju.
Oglądaliśmy filmy, golił mi nogi. Częstował marihuaną, która na szczęście w ogóle mi nie podeszła. Właściwie to ja wyzwoliłam go z marihuany. Porównałam go do zwierzęcia, wtedy nakrzyczalam jak tak może! Co z siebie robi i się ocknął. Był świadkiem postępującego rozpadu mojej osobowości. Towarzyszył mi na początku mojej choroby. Wówczas dużo pisałam. Otoczenie nie miało lekko z moją osobą w stanie psychozy maniakalno depresyjnej. Tak, to Sebastianowi dużo zawdzięczam jako facetowi. To był taki związek partnerski jeśli można to w ogóle nazwać związkiem. Spotykaliśmy się przez cztery lata. Od razu umówiliśmy się, że absolutnie nie ma mowy o dziecku. On studiował na warszawskiej politechnice, ja studiowałam to nieszczęsne pielęgniarstwo. I tak to było. Wspaniale czasy. Do uśmiechu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania