On i ona

- Przestań – odparł Michał.

- Naprawdę – powiedziała Natalia, zadzierając głowę i z podziwem na niego spoglądając.

- Ale ja nie chcę być dla ciebie całym światem. Chcę być sobą – znów czule się do niej uśmiechnął. Stała wtulona w jego ramię. Był wysoki, wyższy od niej o ponad głowę, jakby wciąż dumnie wyprostowany. Ale najbardziej lubiła w nim to spojrzenie. Pewne, zazwyczaj spokojne, jakby odgraniczające ją od wszelkich niebezpieczeństw. Było już późno, wciąż jednak bliżej zmroku niż świtu. Chwilę później zobaczyli światła tramwaju.

Weszli do wagonu. Wciąż razem, jakby złączeni ramionami w jedno ciało. Ona usiadła mu na kolanach. Gdy poczuli to charakterystyczne szarpnięcie, a światła za oknem zaczęły się oddalać, oparła głowę o jego bark i powiedziała:

- Jestem już zmęczona.

Pogładził ją po głowie, a potem odparł:

- Zaraz będziemy w domu.

- Ale przynamniej mi ciepło - jeszcze bardziej się w niego wtuliła, a potem dodała – Naprawdę masz od niego ładniejszy uśmiech.

- Przestań – znów poprosił.

Popatrzył w szybę, w ich wspólne odbicie, teraz jakby ozdobione kolorowymi neonami. Jeszcze nie spała, a światła miasta wciąż się oddalały. Ale chyba w pewnym sensie miała rację – pomyślał. Zakochani powinni być dla siebie wyjątkowi.

Usłyszeli ich na kolejnym przystanku. Przeplatane bluzgami, pijackie śpiewy gwałtem wtargnęły do tramwaju. Było ich kilku. Na szczęście stanęli na końcu wagonu.

- Nie patrz tam – poprosił Michał.

- Co? – odparła.

- Nie patrz na nich. Są pijani – szepnął.

- Przecież nie patrzę - odpowiedziała.

Szyderczy śmiech zdawał się zbliżać.

- Bileciki do kontroli… - jeden z mężczyzn, ku rozbawieniu pozostałych, zaczął zaczepiać pasażerów.

W końcu zatrzymał się nad Michałem i Natalią.

- Bileciki poproszę… - powiedział, uśmiechając się szeroko.

Michał odwzajemnił uśmiech, a potem opuścił wzrok.

- Nie usłyszeli? – podniósł głos mężczyzna, a jego towarzysze znów wybuchli tym śmiechem, który łączy obłęd z radością, a nierozbawionych napawa niepokojem.

Michał popatrzył w okno. Tramwaj zwalniał. Tu mogli już wysiąść.

- Chodźmy – powiedział spokojnie do narzeczonej.

Gdy wstali, mężczyzna zagrodził im drogę.

- Nie mają biletów? – zapytał.

- Przepraszam, ale chcemy wysiąść – powiedział Michał.

- Nie wolno - mężczyzna zatrzymał go ręką.

- Odczep się – wtrąciła Natalia.

- Co ciziu powiedziałaś?

Michał pociągnął narzeczoną za rękę. Przeszli bokiem i czym prędzej wysiedli z tramwaju. Po chwili jednak usłyszeli za plecami kroki. Mężczyzna wyszedł za nimi. Michał zatrzymał się i stanowczo, tym razem nie opuszczając wzroku, powiedział:

- Słuchaj, nie chcemy kłopotów, rozumiesz?

- To niech ta kurwa tak nie szczeka!

- Nie mów tak do niej - powiedział Michał, ale jednak niepewnym głosem.

- Co?

- Proszę cię, żebyś tak do niej nie mówił.

- Ty mnie prosisz?! – rzucił mężczyzna, po czym spoliczkował Michała.

- Zostaw go! – krzyknęła Natalia, stając w obronie narzeczonego.

- Spierdalaj dziwko – mężczyzna popchnął ją z całej siły.

W tym samym momencie Michał nie wytrzymał i rzucił się na napastnika. Mężczyźni zaczęli się szarpać.

- Puść go! – krzyczała Natalia, próbując odciągnąć ukochanego.

Po chwili ktoś chwycił ją mocno za ramię i odepchnął do tyłu.

- Jeden na jeden! Nie wpierdalaj się! – zagroził jeden z pijanych.

Mężczyźni biegali wokół siebie, co jakiś czas nieporadnie wyprowadzając ciosy. Latające w powietrzu pięści wzbudzały śmiech pijanej widowni. Towarzyszyły temu głośne, pełne wysiłku, ale jakby niewłaściwe dla prawdziwej bitwy, stęknięcia walczących. W pewnym momencie wyraźnie zmęczony Michał potknął się o płytę chodnika i upadł na ziemię. Przeciwnik od razu na niego wskoczył.

- Dojeb mu! – krzyczała triumfalnie widownia.

- Zostawcie go! – Natalia znów wbiegła na arenę.

Usiedli na murku, oboje. On ocierał krew z nosa, ona płaczliwym wzrokiem wpatrywała się jego posiniaczoną twarz. Wciąż nie podnosił wzroku znad ziemi.

- Nic ci nie jest? – zapytała.

Pogładziła go czule po policzku, po czym znów zapłakała.

- Przepraszam – powiedział.

- Za co? – zdziwiła się.

- Nigdy nie potrafiłem się dobrze bić - wybełkotał przez opuchniętą wargę, kręcąc głową.

- Powinniśmy wezwać policję.

- Powinien oberwać za swoje.

Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Nagle Michał zaczął się śmiać. Nerwowo, niespokojnie, ale jednak śmiać.

- Z czego się śmiejesz? – zapytała.

- Może to dobrze – odparł, nie przestając się śmiać.

- Co dobrze?

- Dobrze, że to widziałaś.

- Nie rozumiem…

Znów żałośnie zachichotał, a potem przetarł chustką nos i powiedział:

- Może powinien tak każdy.

- O co ci chodzi?

- Może każdy powinien tak dostać po mordzie przy swojej dziewczynie.

Patrzyła na niego. Skulonego, pokonanego, wręcz upokorzonego. Patrzyła, chyba pierwszy raz, bez tej dumy i podziwu, a z litością.

- Przynajmniej teraz mnie zobaczyłaś - dodał.

Teraz zrozumiała. Nie chciał być dla niej całym światem, chciał być tylko sobą.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania