ona 6
– Cześć.
– Cześć, z kim rozmawiam?
Odebrał telefon z nieznajomego numeru – jak zawsze. Taka praca, nie ma wyboru.
– A więc poznaliśmy się dziesięć lat temu – powiedział kobiecy głos.
Brzmiał znajomo, ale nic, dosłownie nic mu nie podpowiadało. Ona mówiła dalej:
– Przychodziłeś do mojego brata, graliście w jakieś gry na Commodore.
Słuchaliście Pink Floyd...
– A ty się wtedy kręciłaś i byłaś zawsze gdzieś obok...
Tak. Pamiętał ją. Długie, kręcone, kruczoczarne włosy, brązowe oczy i piegi.
– Pamiętam. Ale jak to się stało, że do mnie dzwonisz? – zapytał z lekkim zdziwieniem.
– Nudziłam się. Uzupełniałam listę znajomych na Facebooku i tak zobaczyłam twój profil. Wpisałeś tam numer telefonu – lepiej go zmień.
– Faktycznie, myślałem, że tego nie widać.
Trochę się speszył. Gapa jak cholera, pomyślał.
– Skoro już podałeś numer, to skorzystałam z okazji. Co u ciebie słychać? Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.
Ostatnie spotkanie… Miała wtedy szesnaście lat i chciała iść z nimi – z nim i z bratem – na dyskotekę.
Kolegował się z jej bratem do trzeciej klasy szkoły średniej, potem ich drogi się rozeszły. Sześć lat znajomości – podstawówka, liceum – a ona zawsze gdzieś tam była. Zawsze, naprawdę zawsze. Teraz sobie to uświadomił: nigdy nie byli tylko we dwóch, zawsze była też ona.
I ta ostatnia impreza... Uprosiła rodziców, żeby puścili ją z chłopakami. Znali przecież jego i lubili. Z bratem i z nim – nic złego nie mogło się wydarzyć. Mieli jej pilnować. I pilnowali. A raczej – on pilnował.
Matka zawiozła swoich nastolatków i jego na dyskotekę. Miała też około drugiej w nocy odebrać towarzystwo.
Dyskoteka jak każda inna – nic szczególnego się nie działo. Brat uznał chwilę wolności za raj i od razu sięgnął po piwo. Osiemnastolatek poczuł się dorosły. On tylko się uśmiechnął – sam przerabiał to rok wcześniej.
Lubił tańczyć i nawet mu to wychodziło, więc zawsze miał wokół siebie wianuszek koleżanek. Przy nim mogły pokazać wszystkie swoje taneczne walory. Czasem wykorzystywały go, żeby dotrzeć do innych chłopaków – nic tak nie przyciąga uwagi jak ognisty taniec pełen energii i seksu.
Niektórzy uważali go wtedy za geja – tyle dziewczyn dookoła, a z żadną nie był parą. I tym razem było podobnie. Nowa piosenka, inna dziewczyna…
W pewnym momencie zauważył ją.
Tańczyła w wolnym tańcu z jakimś chłopakiem. Jego ręka delikatnie, choć nieśmiało, próbowała zsunąć się z jej pleców niżej.
Chyba muszę zareagować – pomyślał.
Przeprosił partnerkę i podszedł do pary nastolatków.
– Tu jesteś, nie znikaj mi tak – powiedział pewnym głosem. Spojrzał na adoratora w sposób jednoznaczny. Chłopak od razu zrozumiał aluzję i odszedł.
Złapał ją za rękę i chciał wyprowadzić na zewnątrz, by porozmawiać.
– Poczekaj, grają fajny kawałek – powiedziała, zakładając mu dłonie na szyję.
Wolna muzyka płynęła dalej. Wtuliła się w niego, jakby chciała schować się przed całym światem. Kołysali się tak jeszcze przez kilka minut i pewnie zostaliby tak dłużej, gdyby nie brat, który nagle się pojawił.
– Mama będzie za pięć minut – rzucił do nich z lekkim strachem. Piwo zaczynało dawać o sobie znać.
– Dobra, zbieramy się. Usiądziesz z przodu i za dużo nie gadaj – odpowiedział spokojnie.
Powrót do domu był cichy. Siedział z nią z tyłu. Ona kurczowo trzymała jego rękę, jakby nigdy już nie chciała jej puścić.
Wysiadł. To właśnie wtedy widzieli się po raz ostatni.
Tego wieczoru rozmawiali przez dwie godziny. Następnego dnia też. I kolejnego. I kolejnego.
Dowiedział się, że zawsze się w nim kochała – a jego zniknięcie z jej życia bardzo przeżyła.
Już nie była tamtą szesnastolatką, nie była zakazanym owocem.
Ich rozmowy stawały się coraz cieplejsze. Każdego dnia czekali wieczoru, by znowu ze sobą porozmawiać.
– A może ja przyjadę do ciebie? – zapytała któregoś dnia. – Wsiądę w pociąg i za godzinkę jestem. Może w środę?
– Nie mam nic przeciwko temu – odparł, czując, jak serce przyspiesza.
Poczuł przypływ adrenaliny. Emocje szalały jak sztuczne ognie w sylwestra.
Czas do środy dłużył się niemiłosiernie.
To już dziś, pomyślał. O jedenastej, pod stacją PKP. Ciekawe, czy ją rozpoznam. Ciekawe, czy ona mnie pozna…
Tysiące pytań, żadnych odpowiedzi. Ale czy było się czym stresować? Przecież to tylko dawna znajoma, bez żadnych podtekstów.
Jedenasta. Zaparkował niemal przy samych schodach prowadzących ze stacji.
Tłum ludzi powoli gęstniał. Pociąg przyjechał. Co chwilę w ogromnych drzwiach pojawiała się jakaś dziewczyna, która mogła być nią – ale od razu wiedział, że to nie ta.
Tłum się przerzedził. I wtedy ją zobaczył.
Wysoka, szczupła, z długimi, kręconymi włosami prawie do pasa. Czerwona szminka – aż zbyt czerwona – ale w jakiś sposób urocza.
Zobaczyła go.
Zaczęła iść w jego kierunku, a po chwili już biegła – schody nie miały dla niej znaczenia.
Rzuciła mu się na szyję, wytrącając mu z rąk bukiet kwiatów. Płatki rozsypały się pod jej nogami jak dywan. Całowała go , a on trzymał ją w ramionach, nie wierząc, że to naprawdę się dzieje.
– Jak to możliwe, że minęło tyle lat? – szepnęła.
– A jednak... jesteś tu – odpowiedział cicho.
Chwilę później oboje roześmiali się, jakby to wszystko było najbardziej naturalne na świecie.
– To auto chyba nie powinno tu parkować – dobiegł ich głos strażnika miejskiego. – Widzicie państwo zakaz?
– Już jedziemy, przepraszamy! – zawołała z uśmiechem, ciągnąc go za rękę.
Wskoczyli do samochodu. Ruszył powoli, a ona, wciąż podekscytowana, trzymała go za dłoń.
– Nie lubię miasta i tłumów – powiedziała. – Zabierz mnie gdzieś, gdzie będziemy sami.
Znał jedno takie miejsce. Ciche, z dala od ludzi – ruiny starego zamku na pagórku.
Całą drogę rozmawiali. Opowiadała mu o życiu, o tym, co robiła, jak dorastała, jak próbowała zapomnieć. W jej głosie było wzruszenie, ale i lekkość – jakby spotkanie po latach zdjęło z niej ciężar wspomnień.
Patrzył na nią kątem oka. Piękna. Kobieca. A jednak gdzieś w niej tliła się tamta dziewczyna z dyskoteki – ta, która trzymała go za rękę w samochodzie, jakby bała się, że go straci.
Dojechali. Na horyzoncie widać było mury zamku, częściowo zrujnowane, porośnięte dzikim bluszczem.
-nie wiem czy poradzisz sobie w szpilkach na tym terenie
-nie szkodzi
wysiadając z auta wrzuciła buty na tylne siedzenie
-no i po pończochach – dodał z uśmiechem
-też nie szkodzi
podwinęła delikatnie spódnice odkrywając uda i szybkim ruchem zdjęła je
-Już możemy iść
Dla równowagi zdjął swoje buty , marynarkę i wyrzucił krawat na tylne siedzenie , teraz czuł się mniej skrępowany , przecież teraz był niby w pracy
Złapała go za rękę
i przyciągnęła do siebie a jej czerwone usta znowu wylądowały na jego twarzy na uszach, jego grubych wargach
-Uwielbiam je , mogę tak cały czas
wyszeptała , delikatnie dotykając palcem jego ust
Poszli w kierunku ruin
Zamek nie był duży ale pozwalał zachować prywatność . Jego stare mury nadal mogły skrywać tajemnicę i zobaczyć coś pozostawiając to tylko dla siebie
Było naprawdę ciepło , po drodze rozpiął koszulę z kilku górnych guzików a ona zdjęła z szyi apaszkę zostawiając na kamieniu
-zabiorę potem
uśmiechnęła się i wtuliła w niego jak by zawsze był jej
Trafili do pomieszczenia przypominającego komnatę ale bez dachu.
Trzy solidne kamienne ściany zapewniały intymność a czwarta , która już była tylko do połowy , doskonałe miejsce by usiąść i odpocząć. Ona miała inny plan. Popchnęła go w róg , dwóch wysokich ścian , wsunęła rękę za koszulę delikatnie dotykając i masując jego tors. Patrzyła się w jego oczy jakby chciała powiedzieć że teraz nie pozwoli mu odejść. Znowu zaczęła go całować. Tym razem nie pozwolił by to ona prowadziła. Odwrócił ją plecami do ściany i szybkim ruchem rozpiął zatrzaski na jej białej bluzce. Jego oczom ukazały się przepiękne piersi , zawsze tak sobie wyobrażał ideał kobiety , nie mógł się powstrzymać , zaczął całować . Złapała go za głowę a jedną nogą opasała w pasie. Jego ręka szybko znalazła drogę pod spódnice i do jej pasa , by ostrożnym ruchem zdjąć delikatną bielizną. Nie powstrzymywała go , jej ręka rozpinała pasek u spodni a następnie sięgała w głąb. Poczuł się nieswojo ale chciał by robiła to dalej , całował jej piersi , pieścił pośladki a ona oddawała mu to samo na swój sposób , myślał że zaraz eksploduje z podniecenia. Nagle przykucnęła i zaczęła zajmować się już tylko nim , był w siódmym niebie. Zamknął oczy i przez chwilę ale to naprawdę przez chwilę nie chciał nic innego i nic innego go nie obchodziło
-chodź do mnie
podniósł ją nad siebie a ona posłusznie objęła go nogami by delikatnie zanurzyć się w rozkoszy ruchu jego bioder. Tańczyli razem a ona zaciskała dłonie w jego bujnych włosach i szeptała by nie przestawał.
Czas zatrzymał się w miejscu ale chmury jak by szybciej przemieszczały się po niebie zasłaniając i odsłaniając błękit nieba , w rytm ich uniesień rozkoszy. Postawił ją na ziemi i odwrócił tyłem do siebie. Spódnica nie stanowiła żadnego problemu , wręcz dodawała dodatkowego smaku sytuacji. Jednym ruchem spowodował wydobycie się jęku z jej ust, teraz był bardziej agresywny i nie mógł się powstrzymać , powtarzał raz za razem szybkie ruchy , Ona jedną ręką oparta o kamienną ścianę a drugą nadal dotykała jego nagich pośladków , dając mu do zrozumienia że tego właśnie chce. Chwile mijały a ich rozkosz nie miała końca, trwała i trwała, Spokojny taniec zamienił się w ostrą zabawę której nikt nie chciał skończyć , ale ona była pierwsza … upojona chwilą spojrzała na niego oczami pełnymi rozkoszy i namiętności
Warto było poczekać na ciebie te kilka lat...

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania