Ona to kapsel, zawleczka.
Wychodzą te zamierzchłe rozmowy,
na spacer wokół krypty
i straszą jak listki, co zerwą się z gałązek
na wieczne wiatrocenie.
Przyczepią się do kurtki czy czapek,
robiąc z ciebie manekin, atrapę,
co nie jest ubrany w nic ponad to.
A zza firanek, które mogłyby posłużyć
za togę przynajmniej, sączy się grudzień.
To koniec świata, żarówki zamiast słońca,
żebra zamiast ciepłych, bezpiecznych wysp,
gdzieś na oceanie spokojnym.
I te rozmowy sprzed wieków, co na końcu języka,
tańczą ci kankana i kręcą piruety na łyżwach,
przechodząc do legendy.
I choć to ty jesteś mapą,
to przecież jednak.
.
.
.
.
Z cyklu : Derma.
Listopad, tego roku.
Marcin Lenartowicz
Komentarze (35)
Kwestia naczynia, czy wytrzyma ten wybuch.
Wyskakują mi co chwila gdzieś wiersze dla tamtej, z dopiskiem w dacie: świeżo po rozmowie.
I stąd...
No, jakby tak, to jest punkt zaczepienia.
Rozwala to, że jedynie one :)
I, że już ich nie ma.
robiąc z ciebie manekin, atrapę,
[...]
tańczą kankana i kręcą piruety na lodzie,
przechodząc do legendy.
Dzięki serdeczne za czytanie... I to z kosmetycznym ledwie zmianami.
Wszystkiego dobrego!
Kaloryfery są radością.
Ogólnie fajny, jeden z tych lepszejszych w zestawie, pozytywny i lekki. Wiele zawiera, nie idę w robienie poprzez interpretację z jednego słowa siedmiu, smakuje i dobrze wchodzi.
Abstrakcyjnosc, w oparciu o motyw myśli - też jak znalazł. Także wcale żeś aż tak zupełnie nie pobłądzil. To raczej ja nie zdawałem sobie sprawy nawet.
Także dzięki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania