One shot - one kill - Akwadar
Celownik. Ruiny. Przemykający specjals. Trafienie. Rzucił się do przodu, przekoziołkował i zległ. Martwy? Raczej.
Spory łańcuch uciekających postaci. Z torbami, walizkami, tobołkami, z dziećmi, zwierzętami domowymi. Cel namierzony, obserwowany wzdłuż linii prostej będącej osią wzdłużną celownika, skurczybyk sztucer ma dobry.
Mil-Dotka obcina jeszcze od stóp do głów dziewczyny z walizkami na kółkach. Długowłosa z prawej to nawet bardzo ładna. Trzydziesta trzecia w kordonie stara bardzo i ten, co ją podtrzymuje też. Palec zwiększa nacisk. Facet, co niesie płaczącego dzieciaka, czy ta z dziewczynką trzymaną za rączkę? Ten ze słuchawkami na uszach luzaka zgrywa. Nie docenia wyborowych? Ma wywalone? Jest głupi? Lepiej niech zacznie myśleć.
Powrót w koronę drzewa. Cel – siedemset sześćdziesiąt metrów, może sześćdziesiąt pięć, dwa w górę, wieje z boku… na celu… strzał. Wszyscy leżą przerażeni, ale żyją. Frag. Specjalista runął w dół. Niech odpoczywa wiecznie.
Obserwator stuka się w głowę i coś pieprzy o oszczędzaniu amunicji.
Oszczędzone życia. Nie odeszły w dal, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Kolejny dzień, właściwie noc. Celownik termowizyjny nagrywa. Spoko, będzie później co oglądać. Kot, jakieś ptaszysko w koronie drzewa dawnego specjalisty, pies węszący w ruinie, znowu dwa koty… jest następny! Musiał przyjść. W krzaku tuż za drugim drzewem po prawej. Jedna sekunda na oddanie strzału, kiedy nagle na krótko oświetlony zostanie teren wokół obiektu. Ustawienie paralaksy niezawodne, krzywa balistyczna przesłana bezpośrednio do dS-a. Swarovski się sprawdza, kto by pomyślał.
I tamto życie poszło w dal… - ktoś fajnie kiedyś śpiewał, a może nie tak?
Spoter wyspał się. Trzeba zdjąć mistrza. Rozwalił się jak w barłogu i czeka. My go widzimy, on nas nie. Kiblujemy tu cztery dni, on od rana. Czujny, ale nie terkoczemy od doby, przygotować teren był rozkaz, więc jest cicho. Cel – tysiąc osiemset metrów, plus minus dziesięć metrów. Dużo. Wsparcie obserwatora, wyliczy.
Popatrzymy?
Ten od wózka inwalidzkiego leży spokojnie, spuchł sobie trochę. Nie podejdą po niego, boją się. Szkoda.
Na lewo jakaś parka. Mieli pecha, zlegli od granatu odłamkowego. On dychał jeszcze kilka godzin, ona miała więcej szczęścia. Ciekawe kim byli. Małżeństwem, narzeczeństwem, tylko dziewczyną i chłopakiem? Co robili w życiu? Ktoś ich szuka? Ktoś płacze za nimi? Tęskni?
Kim był, ten co ich rozwalił i którego rozwalili?
Wyglądał na glebojeba, ale kto wie. Może normalnym robolkiem ośmiogodzinnym, tynkarzem-posadzkarzem, albo po amnestii i odreagowywał? W każdym razie dawne życie poszło w dal. Nie będzie już tak samo i nikt tym kim był.
Cisza. I tylko cisza. Nawet psy oduczyły się szczekać.
Oby nie zwariować.
Obserwator potwierdził odległość i warunki. Maksymalne skupienie.
Obliczyć poprawkę celownika na trajektorię lotu pocisku.
Jest cel. Ostatnie przeliczenie miar kątowych i klików w celowniku. Krzyż ugruntowany.
Spokój, opanowanie, koncentracja. Trzeba to zrobić i z tym żyć. Pewne jest tylko, że emocje są nieporównywalne w każdą stronę. Nie takie jak w hamerykańskich filmach dziwaczne głupoty, co nawet nie mogą się zbliżyć do realu.
Obiekt daleko. Delikatne naciśnięcie spustu. Krótkie kopnięcie odrzutu. Cel podskoczył i dopiero dotarł dźwięk trafienia. Odległość sprawiła, że różnica prędkości dźwięku i światła stała się zauważalna.
Amba Fatima, kogo dojrzy, tego ni ma.
A ta skąd się wzięła?
Piękna w karminie, poważnie straszna, momentami delikatna i brutalna.
Wizja? Ostatnie spojrzenie?
- Kim jesteś?
- Jestem Wojna, siostra Śmierci.
Komentarze (29)
Niezły jesteś! Szacun!
Stawiam na Błękitną ?
Ale ja nie byłabym w stanie zrobić tak profesjonalnego researchu, a już w taki sposób napisać...
Aczkowliek dobrym tropem Szpilka idzie - pewnie już wie, że nie lalkami się bawiłam za młodu :), no i później też...
To pewnie dla zmylenia przeciwnika. O! Jakiś czas tem oznajmiłeś, że wszystkie chwyty są dozwolne ?
Dzięki za komenta.
Pasją - ustrzeliła
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania