Opanować Furię - Żona (N.S.)

— No zaraz mnie jasny szlag strzeli! Co za niewyżyte bachory, gówniarze jedne! Jak zejdę z tego balkonu, jak im nastrzelam do dupy, to mnie popamiętają. Drą tą mordę i drą, jakby nie wiadomo co im robili, jakby ze skóry obdzierali! Nienawidzę dzieci, kurwa, nienawidzę!

— Matyldo, uspokój się, proszę — rzekł mąż do żony — kobiecie nie przystoi przecież się tak zachowywać.

Siedział i patrzył na nią błagalnym wzrokiem, ale takim, który odbiera dech w piersi. Był nie lada przystojny, a spojrzenie, które kierował w stronę swojej wybranki paraliżowało wszystkie, tylko nie ją.

— A ty Alfredzie też siedź cicho! Co ty myślisz, że ja się ciebie słuchać będę, że ty to najlepszy, że najwspanialszy? A weź zejdź na ziemię ty stary pacanie, nic nie wiesz o życiu, nic nie wiesz! Nawet mi dziecka nie zrobiłeś, a pouczać mnie będziesz?! Nie potrafiłeś stanąć na wysokości zadania, ba tobie nie potrafił stanąć! Oh, chojrak taki, tylko nie na suczki a na raki! Domu nie zbudowałeś, drzewa nie posadziłeś, syna nie spłodziłeś, nawet żony nie zdradziłeś!

— Matyldo, bo zaraz wyprowadzisz mnie z równowagi — powiedział poważnie, starając się zachować pozory, by nie pokazać, że już to zrobiła. To by tylko pogorszyło sprawę.

Ona zawsze wyrażała emocje jakie odczuwała, on siedział cicho. Przez tyle lat, ale wiedział, że pewnego dnia, jak nie wstanie z fotela, jak nie pierdolnie pięścią o stół, jak nie wyzwie żony od najgorszych, jak nie kopnie krzesła, jak nie wyjdzie, jak nie trzaśnie drzwiami, to po prostu umrze w fotelu, słuchając jak jego żona nienawidzi dzieci.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania