Poprzednie częściOpiekun

Opiekun 2

Nie miałem lepszego sposobu na życie jak tylko nauka, ukończyłem studia, trzy fakultety i dalej żadnej propozycji pracy. Pozostał mi tylko wolontariat, z moją znajomością języków dostałem propozycję wyjazdu do Francji. Na swoje utrzymanie dostałem czterysta euro miesięcznie, co z tego, że było tego mniej niż dostawał tam bezrobotny. Zmuszony byłem, stosować specjalistyczne wyżywienie, kilogram ryżu i jeden sos z torebki na trzy dni. Jedząc tak, to wtedy starczało mi nawet na papierosy. Byłem wyjątkowo szczupły, lecz w młodym wieku to chyba normalne.

Nieoczekiwanie w lipcu dostałem propozycję pracy, jako opiekun niepełnosprawnego starszego bogatego pana. Zgłosiłem się na rozmowę kwalifikacyjną, widać moja znajomość języków i kultura osobista była do przyjęcia, ponieważ usłyszałem.

- Paszport masz.

- Mam – odpowiedziałem.

- Proponuję tobie dwudziestodniowy pobyt na Sri Lance w charakterze mojego opiekuna. Zapewniam pełne wyżywienie, klimatyzowany osobny pokój oraz pięćset euro wynagrodzenia po powrocie. Teraz dostajesz trzysta euro na ubranie, bo w tych łachach, co masz na sobie to wstyd pokazywać się ludziom na oczy.

Bardzo szczęśliwy z pieniędzmi w rękach poszedłem na zakupy, wydałem wszystko, obkupiłem się jak nigdy. Spakowany, z dokumentami, zgodnie z umową zjawiłem się u mojego pracodawcy.

Wcześniej poczytałem w necie, gdzie mamy spędzić pobyt. Dowiedziałem się, że jest to egzotyczna wyspa. Zachwycająca zieloną dżunglą, setkami gatunków zwierząt, religią i kulturą, oraz serdecznością zamieszkujących ją ludzi.

Sam przylot na Sri Lankę był ekscytujący i ten późniejszy przejazd wynajętym klimatyzowanym busem do miejscowości Nuwara Eliya. Jest ona malowniczo położona pośród gór, często nazywana małą Anglią. W niej wciąż wyczuwalne są wpływy kolonialne, posiada nieco chłodniejszy mikroklimat. Hotel pięknie położony, pokoje pełne luksusu. Posiłki jak dla mnie nieziemskie, wprost idealne w smaku i wyglądzie. Odpoczywamy po trudach podróży, ja pełen zapału przejąłem obowiązki opiekuna. Mój pracodawca planuje wizytę na plantacji herbaty, połączony z degustacją oryginalnej cejlońskiej herbaty.

Drugiego dnia pobytu mamy jechać samochodem terenowym w kierunku Yala, z postojem przy przepięknym wodospadzie Ravana. Mamy wysiąść w punkcie widokowym Ella, skąd roztacza się, cudowny widok na góry pokryte gęstym lasem. Tam będziemy zachwycać się panoramą i jeżeli mój podopieczny będzie dobrze się czuł, to czeka nas wycieczka do parku narodowego yala. Można w nim zobaczyć niezliczoną liczbę zwierząt, jakie zamieszkują wyspę.

Wyjechaliśmy po śniadaniu z samego rana, podziwiam mijane piękne widoki. Zatrzymujemy się na posiłek w Ella, śliczna młoda kelnerka nadskakuje mojemu pracodawcy. W czasie, gdy ja podziwiam panoramę gór, mojego szefa ogarnia Amor. Wstaje z wózka, jest wyjątkowo czarujący i szczęśliwy. Zapomina przy boku pięknej kobiety o całym świecie, tym bardziej o swoim opiekunie. Powiedział do mnie jak do starego kolegi.

- Nara, zobaczymy się w hotelu.

Wsiadł do samochodu i odjechał, zostałem sam bez pieniędzy i transportu. Nic innego nie pozostało mi, jak iść w kierunku, z jakiego przyjechaliśmy. Wieczorem znalazłem bezpłatny nocleg w mijanej wiosce, tam mnie nakarmili i napoili, w podzięce za opowiedzenie historii mojego życia. Rano wyposażony przez rolników w jedzenie i picie na drogę, kontynuowałem pieszą wycieczkę. Szedłem cały dzień, nic mi już nie zostało do spożycia. Zbliżał się koniec dnia, byłem zmęczony, głodny, spragniony, mijałem plantację herbaty. Zobaczyłem dziesięć kobiet zrywające liście, zapominając gdzie jestem, głośno po Polsku powiedziałem.

- Dzień dobry! Którędy do miejscowości Nuwara Eliya.

Dziewięć kobiet przerwało pracę, jednocześnie wyciągając prawą rękę. Wskazały jeden kierunek i jak na komendę odpowiedziało.

- Tam.

Zatrzymałem się, one przerwały pracę. Chwilę porozmawialiśmy, podzieliły się ze mną swoim piciem i jedzeniem. Było już niedaleko, dlatego dalej w drogę ruszyłem. Dotarłem wykończony późno w nocy do hotelu. Mój pracodawca żwawo tańczył, z poznaną byłą już kelnerką, teraz jego żoną. Padnięty, ledwo doszedłem do swojego pokoju spać.

Przed wyjazdem odwiedziliśmy Galle rodzinne miasto żony pracodawcy. Poznawał tam swoich teściów, a ja w tym czasie spacerowałem przy latarni morskiej i porcie. Zapoznawałem się z miastem, którego historia sięga czasów kolonialnych. Zwiedziłem imponujący fort wzniesiony przez europejczyków i spotkałem kilku pracujących Polaków.

Jechaliśmy też przez Hikkaduwa, w hotelu powiedzieli nam, że po drodze przy odrobinie szczęścia można zobaczyć słynnych „rybaków na szczudłach”. Jest to sposób połowów rozpowszechniony na Sri Lance. Mieliśmy sposobność zobaczenia ich przy pracy, ja do nich zawołałem po Polsku.

- Cześć chłopaki, co słychać, jak wam leci.

- Całkiem nieźle, choć do nas, trzymamy etat dla jednego rodaka - w odpowiedzi odkrzyknęli.

Zastanawiam się, po, co uczyłem się tych wszystkich języków, jak wszędzie za granicą swobodnie po polsku porozmawiam. Jedynie ich będę potrzebował, jak kiedyś wrócę w rodzinne strony.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania