Opoka.
Za oknem wschodzi już deszcz,
to jeszcze nie mróz, nie śnieg
jednak horyzont woła nas już zza rynien.
Temperatura spada proporcjonalnie,
do stopnia zastygania ulicznych świateł .
Czerwone.
Żółte.
Zielone, więc wbiegam na jezdnię i rysuję na niej
zebrę dla ciebie.
Latarnie przy chodniku zmieniam w te morskie,
a do środka każdej chowam gwiazdę,
zamknięta w daszku z dłoni, jakbym odpalał papierosa.
Nie zgaśnie, choćbyś nie wiem jak się starała.
A potem siadam na krawężniku
I podsuwam kolana pod samą brodę.
Z cyklu: Karma.
Niedźwiedź.
Wciąż wrzesień
Komentarze (17)
("Latarnie przy chodniku zmieniam w te morskie,
a do środka każdej chowam gwiazdę,
zamknięta w daszku z dłoni, jakbym odpalał papierosa." - to mi się cudnie zwizualizowało). Podoba mi się.
To "Wciąż wrzesień" to też do tytułów cyklu? Czy jeszcze do wiersza?
Z drugiej strony we wrześniu zdarzają się jeszcze ciepłe dni. Wrzesień pamięta jeszcze lato i chociaż jest już gotowy na jesień, to jednak wciąż z takim - powiedzmy - wakacyjnym luzem. To jest taka tak naprawdę niegotowosc na hibernacje, na zamknięcie.
Stąd taki dodatek, zamiast daty regularnej.
Co do samego tekstu, to jest właśnie tym o czym mówisz, doskonale go odczytałaś.
Ktoś mi zarzucił przy nim zmianę stylu i teraz widzę o co mu chodziło.
Jestem chyba bardziej czytelny.
Albo nauczyłem się w końcu odpowiednio używać swojego warsztatu - choć nienawidzę tego słowa.
Owszem, ten wiersz jest czytelny. Nie ma tu spiętrzenia metaforycznego, korzysta z prostszego obrazowania. Niczego mu to nie ujmuje. Jest piękny.
Co do stylu, zwykle gdy piszesz prościej, to przemawia Mornacka. Tu jednak Jagody nie widzę.
Tekst nie udziwniony, ale też nie... w drugą stronę:)↔Pozdrawiam:)↔%
Ale skoro n a procentach (po ostatnim znaku) to nie dziwi mnie nic i dziękuję tylko najpiękniej jak umiem :)
zebrę dla ciebie
Latarnie przy chodniku zmieniam w te morskie
- to jest cudne. To szykowanie trasy, pokazywanie kierunku, sygnał. i ta stałość w czekaniu, gdy ciało nieruchomieje, a nawet troszkę kamienieje, bo jest jakby bardziej zwarte, bardziej okrągłe (?) - jak skała, którą "zaokrąglił' np. deszcz i wiatr:
siadam na krawężniku
I podsuwam kolana pod samą brodę.
Wytrwałość, moc, opoka. I to wszystko dla jednej osoby.
pięknie.
I podsuwam kolana pod samą brodę
- i jeszcze ogarniam rękami te podciągnięte nogi, i jestem "gotowy", jako ktoś, kto "zawsze czeka". O, o to mi chodziło z tą "okrągłą", czyli "skończoną", a więc w pewnym znaczeniu - doskonałą, skałą (opoką).
Nie jednostronne.
Przeznaczenie, któremu udało się uniknąć wszystkich romantycznych pierdól i może sobie teraz trwać po nieskończoność.
Kotwica. To jest odpowiednie słowo.
Punkt odniesienia.
Bardzo dziękuję.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania