Poprzednie części: opór niewłaściwy
Opór właściwy
Skrajne roczniki porobione, poprzewijane.
Słońce na ciągu kwasoty lirykobrania, tusz naprzeciwko.
Przed solarium czeka mężczyzna, do sprawdzenia pod palcami.
Sypki. dla wywrotnej kobiety, ścinanej z nóg, z podkaszanym niedosytem.
A na jesiennej wyściółce z imionami wiatr szuka czegoś do śmiechu.
To już ta pora, żeby opiewać, czy jeszcze można opierać się
o drzewo przed kochliwym horyzontem alfa.
Komentarze (15)
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
Bo jest naprawdę źle.
Refluksja nigdy metafory nie ogarniała... ale że tak się wzięła za poezję... ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania