Cofając się wstecz - żart.
Po prostu idąc w przeciwnym kierunku niż naprzód, po obrocie o sto osiemdziesiąt stopni - czyli właściwie po obrocie, idąc w przód, bo co jest jednym i drugim, sprawą jest wielce umowną. Zahaczyłem o poprzednio zamieszczone (czyli to) opko i tu znów trzasnął mnie jakiś cytat chyba z jakiegoś filmu "chwila olśnienia jest więcej warta niż lata modlitw" może czas tej chwili nadszedł.
Styl trochę wali mi stylem wypowiedzi z literatury new age, średnio do mnie przemawiający, za dużo ducha, za mało dystansu i obiektywnego podejścia do zapodania przekazu, jako ten do wyboru dla odbiorcy, nie zawierający myśli sugerowanych. Dno nigdy nie jest ostateczne, zawsze są głębsze akweny, czy przestrzenie bez przestrzeni - nicość gęstsza.
Czego i jak nas uczono, to indywidualna sprawa naszych mentorów lub prześladowców - z konieczności: rodziców, bogów, aniołów, dręczycieli. Także od tego jak my to przyjmowaliśmy, jako prawdy objawione, dobroć, mękę, czy zawracanie czterech liter.
Nie jestem pewien, czy świadoma osoba może stracić wszystko, zostaje jej bagaż doświadczeń, jeśli już nic więcej. Czy zaczyna od początku? - Jak? Rodzi się na nowo? Po prostu robi kolejny krok, zawsze jakiś robi, jeśli żyje. Szczęśliwsza o doświadczenia? Często więcej szczęścia jak ich mniej, więc tylko bogatsi o nie jesteśmy i czasem to wątpliwej wartości fanty.
Co do zapytań do czytelnika, myślę że miewał tak, próbował, odczuwał itp. jeśli poszukiwał.
Moim zdaniem przyczyna takiego kryzysu to brak dystansu do świata i do siebie.
Tak się u nas wychowuje. Dla dziecka formuje się ramy, w których chcemy dzieciaka upchać. Każdy rodzic chce, żeby jego dzieciak był najbardziej rozwinięty, uczęszczał na karate, balet, rysunek i skrzypce. Wszędzie ma mieć najlepsze wyniki, przecież za te wyniki właśnie płacą rodzice. Dzięki temu mogą sie chwalić jacy to nie są dumni.
Są dzieciaki, które sobie z tym poradzą. Nie przywiążą zbytniej wagi do presji tworzonej przez rodziców i przejdą przez te wszystkie wymagania bez większej euforii. Paradoksalnie odniosą większe sukcesy od dzieciaków, które ziamiast zadowolić siebie będą chciały zadowolić rodziców.
Te, które chcą zadowolić rodziców albo się zatracą i poswięcom rodzicom wszystko (podejrzewam, że w takim wlasnie miejscu był podmiot) albo faktycznie będą wybitne i mimo slrzywionego celu dadzą radę.
Nie ma się co oszukiwać, wybitnych ludzi jest mało w stosunku do masy ale każdy z nas beczka miało jakiś swój konik, w którym poradzimy sobie lepiej niż większość, najczęściej to właśnie sprawia nam przyjemność. Warto to znaleźć i sie przestać dręczyć.
Komentarze (5)
Daję piąteczkę
Po prostu idąc w przeciwnym kierunku niż naprzód, po obrocie o sto osiemdziesiąt stopni - czyli właściwie po obrocie, idąc w przód, bo co jest jednym i drugim, sprawą jest wielce umowną. Zahaczyłem o poprzednio zamieszczone (czyli to) opko i tu znów trzasnął mnie jakiś cytat chyba z jakiegoś filmu "chwila olśnienia jest więcej warta niż lata modlitw" może czas tej chwili nadszedł.
Styl trochę wali mi stylem wypowiedzi z literatury new age, średnio do mnie przemawiający, za dużo ducha, za mało dystansu i obiektywnego podejścia do zapodania przekazu, jako ten do wyboru dla odbiorcy, nie zawierający myśli sugerowanych. Dno nigdy nie jest ostateczne, zawsze są głębsze akweny, czy przestrzenie bez przestrzeni - nicość gęstsza.
Czego i jak nas uczono, to indywidualna sprawa naszych mentorów lub prześladowców - z konieczności: rodziców, bogów, aniołów, dręczycieli. Także od tego jak my to przyjmowaliśmy, jako prawdy objawione, dobroć, mękę, czy zawracanie czterech liter.
Nie jestem pewien, czy świadoma osoba może stracić wszystko, zostaje jej bagaż doświadczeń, jeśli już nic więcej. Czy zaczyna od początku? - Jak? Rodzi się na nowo? Po prostu robi kolejny krok, zawsze jakiś robi, jeśli żyje. Szczęśliwsza o doświadczenia? Często więcej szczęścia jak ich mniej, więc tylko bogatsi o nie jesteśmy i czasem to wątpliwej wartości fanty.
Co do zapytań do czytelnika, myślę że miewał tak, próbował, odczuwał itp. jeśli poszukiwał.
Tak się u nas wychowuje. Dla dziecka formuje się ramy, w których chcemy dzieciaka upchać. Każdy rodzic chce, żeby jego dzieciak był najbardziej rozwinięty, uczęszczał na karate, balet, rysunek i skrzypce. Wszędzie ma mieć najlepsze wyniki, przecież za te wyniki właśnie płacą rodzice. Dzięki temu mogą sie chwalić jacy to nie są dumni.
Są dzieciaki, które sobie z tym poradzą. Nie przywiążą zbytniej wagi do presji tworzonej przez rodziców i przejdą przez te wszystkie wymagania bez większej euforii. Paradoksalnie odniosą większe sukcesy od dzieciaków, które ziamiast zadowolić siebie będą chciały zadowolić rodziców.
Te, które chcą zadowolić rodziców albo się zatracą i poswięcom rodzicom wszystko (podejrzewam, że w takim wlasnie miejscu był podmiot) albo faktycznie będą wybitne i mimo slrzywionego celu dadzą radę.
Nie ma się co oszukiwać, wybitnych ludzi jest mało w stosunku do masy ale każdy z nas beczka miało jakiś swój konik, w którym poradzimy sobie lepiej niż większość, najczęściej to właśnie sprawia nam przyjemność. Warto to znaleźć i sie przestać dręczyć.
Pozdrawiam.
Jeżeli to co lubimy, dane dodatkowo możliwość zarobienia to warto rozważyć zmianę profesji.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania