Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Opowiastki- Milena cz5
Milena
-Milena… O nie tylko nie on, nie odwracam się za siebie. Przyśpieszam kroku a do piersi przyciskam notatki. Skręcam w lewo i idę do sekretariatu. – Milena zaczekaj- krzyczy za mną męski głos bezradna zwalniam kroku bo ucieczka na nic się zda. Zatrzymuję się i czekam. Po chwili dobiega do mnie. Podnoszę głowę i patrzę prosto w czekoladowe oczy Janka. – Cześć- mówię - Nie zadzwoniłaś. Dlaczego nie zadzwoniłaś?- pyta z wyrzutem w głosie. - Coś mi wypadło – bąkam na odczepnego - Jasne. Takie kity wciskaj tym gówniarzom z pierwszego roku a nie mi. – O co ci chodzi?- zaczyna mnie już irytować- moja sprawa co robię i z kim a tobie wara do tego jasne? - Wiesz co nie jesteś warta niczyjej uwagi, serio zastanów się nad sobą i nad tym co robisz. – Nie pouczaj mnie ok.?- syczę mu w twarz - Nie wiem co ja w tobie widziałem. Jak głupi latałem cały rok za tobą ty mnie olewałaś. – Nikt ci nie obiecywał stałego związku nie pamiętasz? Sam się na to pisałeś. Patrzy na mnie nic nie mówiąc. – Dobra szkoda gadać nie znam cię już Klaudia żegnaj- tylko tyle mówi i odwraca się na pięcie. – Nara frajerze- mówię na tyle głośno że dwie mijające mnie dziewczyny patrzą na mnie krzywo. Dzisiejszy dzień to porażka. Co on sobie myśli? Nie ma mi nic do zaoferowania. Ok. fajnie było z nim się pobawić, ale nic więcej. Ja potrzebuję o wiele więcej. Nie jakiegoś chłopaczka po dwudziestce. Wchodzę do sekretariatu i spisuję miejsca zajęć. Sekretarka mała ruda pinda obserwuje mnie. A niech się gapi. Wiem że plotki na tej uczelni rozchodzą się w tępie światła. Czuje jak zaczyna wibrować mi telefon w kieszeni. Chowam notatnik do torby i wychodzę nie zaszczycając sekretarki pożegnaniem. – Tak?- rzucam do słuchawki - To ja kochanie. – Cześć mamo co słychać?- pytam - Dobrze. Dzwonie bo na weekend szykuję uroczysty obiad. Ciocia Małgosia przyjeżdża w odwiedziny. I chce wiedzieć czy przyjedziesz do nas. Milczę chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. – No w sumie to mogę przyjechać. Ale pociągiem bo mam taniej ojciec będzie musiał wyjechać - Dobrze. Abyś tylko była. Tak dawno u nas byłaś. Nie rozumiem co cię tam córciu trzyma.- w mamy głosie dało się słyszeć jawny żal. – Mamo ja mam swoje życie wiesz o tym- tłumaczę - Tak ale to przykre że nas nie odwiedzasz, twoja siostra bywa u nas co weekend kochanie. – Iza to chodząca doskonałość nie musisz mi o tym przypominać. – Kochanie to twoja siostra nie bądź złośliwa. – Dobrze będę na weekend ale teraz idę na wykład pa- nie pozwalam się jej pożegnać i rozłączam się. Co za rodzina, ciągle tylko Iza to Iza tamto. A ja to co? Bo ona jest starsza, mądrzejsza , ma męża świetną pracę kochanie bierz z niej przykład. Słowa matki huczą mi w głowie gdy wchodzę do Sali i zajmuje swoje miejsce w środku. Sala jest pełna. Wszyscy czekają na wykład z profilu psychologicznego. Jedna wielka nuda. Obok mnie siada Marta. – Cze- rzuca nie patrząc na mnie. – Cześć, co ty jesteś jakaś taka- pytam - A daj spokój pożarłam się z moim. A poszło o ten durny wyjazd w góry. On chce łazić po górach a ja wolę relaks w spa. – No wiesz ludzie jadą w góry aby po nich właśnie chodzić. Chcesz spa to jedź do wal prosto do Krynicy- co za laska myślę - Sama? Nigdy. Jego trzeba pilnować to pies na baby- mówi oburzona - To rzuć go w cholerę- radzę - Nigdy, to miłość mojego życia- fuka na mnie - Naiwna. Masz dopiero 22 lata takich miłości jeszcze parę będzie. Stać cię na lepszego- stwierdzam - No wiesz- prycha rozmowę ucina wykładowca. Ratując mnie tym samym bezmyślnością mojej koleżanki. Nie rozumiem takich dziewczyn. Są młode, zdrowe zapewne połowa z tych tu obecnych w miarę przebojowych. A zachowują się jak zakonnice w klasztorze. Mogą wiele. Imprezy, faceci. I co? I nic. Większość nie potrafi wykorzystać tego co ma. Trzymają się tych swoich nudnych facetów jak by to była jedyna miłość jaka na nie może czekać. Ale to nie prawda. Doświadczenie moje i babci. Głównie babci nauczyło mnie jednego. Życie masz jedno, młodość, zdrowie także więc dbaj o to jak najlepiej umiesz. Nie warto marnować siebie dla kogoś nie wartego nas samych. Jeśli my nie znamy własnej wartości to nikt inny nam jej nie pokaże. Nie raz czy dwa udowodniłam że większość facetów nie potrafi zrozumieć kobiety, ich potrzeb, rozumowania. Zazwyczaj potrzebują dziewczyny w dwóch celach. Do łóżka lub wyjściowo-pokazowo jak mawia babcia. Nie twierdzę że są tylko i wyłącznie typy podrywaczy egoistów zapatrzonych we własne potrzeby i rządze. Nie, są i normalni ludzcy mężczyźni. Ale takich to tylko ze świecą szukać. A ja to już w ogóle na takich trafić nie potrafię. Wiem też że są typy mężczyzn skrzywdzonych, porzuconych przez kobiety które szukały w życiu czegoś zupełnie innego niż było im oferowane przez partnera. Patrzę na zegar na ścianie. Za godzinę muszę wracać do domu. Patrzę na wykładowcę który czarnym markerem kreśli na tablicy jakieś tabele. Nie rozumiem nawet co mówi. Dziś po rozmowie z matką nie mam ochoty na myślenie. Mam cztery dni żeby się spakować. Muszę wybrać coś ładnego. Muszę prezentować się lepiej niż ta zołza Iza. Wkładam słuchawki do uszu i włączam piosenkę. Bezmyślnie zaczynam kreślić w notesie to co jest na tablicy. Myślę ciągle o Janku. Niby nic nie znaczy ale trochę dziwnie się czuje z tym że to on miał ostatnie słowo a nie ja. Wyjmuje telefon i piszę wiadomość do mojego Romeo. Cześć u mnie dziś o 17? Na weekend mnie nie ma. Jadę do rodziców. Dostaje potwierdzenie dostarczenia wiadomości. Jeszcze dwadzieścia minut. Pip….pip…. sygnał wiadomości. Dziś nie dam rady się wyrwać wiesz o tym. Przepraszam. Jutro 18?? Jasne, będę czekać.. Dobra dziś mam wieczór dla siebie. I dobrze. Chowam rzeczy do torby i wychodzę z Sali. Zaraz po mnie wychodzi cała grupa. Idę szybko do drzwi wyjściowych. Zapinam kurtkę aż po samą szyje co ogarnia mnie chłód. Kiedy jestem już na ulicy przechodzę szybko na czerwonym świetle, na szczęście nic nie jechało. Mijam dwa supermarkety typu biedronka i wchodzę do knajpki z kebabami. Jak zwykle ruch i trzeba czekać. Ustawiam się w kolejce za młodą parą tzn. pryszczaty chudy chłopak i nijaka dziewczyna w ogromniastych okularach na nosie. Rozprawiają z zapałem o jakiejś debacie politycznej, jezu kogo interesują takie sprawy? Kilku nadętych dupków przekomaża się ze sobą na tematy które dla przeciętego szarego człowieka będą i tak nie osiągalne. Są dwa rodzaje przepisów jak mówi babcia dla biednych i bogatych gdzie przepisy dla biednych idą na korzyść bogatych. Bez pieniędzy w tym świecie nic się nie osiągnie, większość twierdzi że uczciwość i prawość jest najważniejsza że pieniądze szczęścia nie dają. Ja się z tym nie zgadzam. Jak to pieniądze szczęścia pieniądze nie dają? Co biednemu, uczciwemu człowiekowi po tym gdy bez pieniędzy nie ma co kupić do jedzenia. Że nie ma co włożyć na siebie i nosi ciągle te same łachy. Że nie ma pieniędzy na opłaty, na wakacje, na lekarzy, fryzjerów, kosmetyczki i tego typu rzeczy. Czy taki człowiek jest szczęśliwy? Gdzie świat jest pełen bezwzględnych tyranów gotowych poniżać i ośmieszać słabszych i ich mniemaniem gorszych od siebie. Czy człowiek który nie ma co jeść swoim dzieciom może być szczęśliwym? Wątpie. Więc ten kto twierdzi że pieniądze szczęścia nie dają nigdy w swoim życiu nie doświadczył ubóstwa. Kiedy byłam w gimnazjum i liceum naśmiewano się ze mnie że nie miałam ubrań na topie. Że ciągle chodziłam z tym samym plecakiem, że moich starych nie było stać na wycieczki na które jeździły moje rówieśniczki. Dlatego gdy tylko skończyłam siedemnaście lat postanowiłam że zmienię swoje życie, zaczęłam dorabiać pilnując dzieciaki. Nie było tego dużo to fakt. Miałam tylko kilka godzin w miesiącu, odkładałam każdy grosz jaki tylko miałam. Ucinałam końcówki z zakupów które robiłam do domu, wyciągałam drobne z kieszeni matki i ojca, raz podwędziłam dwie dychy siostrze. I tak kiedy uzbierałam pewną sumkę na wakacje gdy miałam od września zacząć klasę maturalną poszłam na początek do fryzjera. Pokazałam fryzjerce wycieniowaną czuprynę jednej z zagranicznych gwiazd popu i poprosiłam o to samo. Po pół godzinie miałam cudo na głowie. Lekkie, zwiewne i elegancko układające się w okłó twarzy pukle robiły na mnie wrażenie. Następnym krokiem było kupno farby do włosów, nie chciałam tego u fryzjera robić bo zbyt dużo by mnie to wyniosło. Więc podążyłam do drogerii i zakupiłam opakowanie blond farby, do tego tani zestaw cieni do powiek i tusz do rzęs. Pieniędzy nie zostało mi już wiele, ale wystarczająco by w sklepie z używaną odzieżą kupić dwie pary ciemnych rurek które opinały mój tyłek jak druga skóra i trzy pięknie eksponujące moje przednie kobiece walory bluzki. Na dodatek udało mi się ubłagać rodziców na skóro podobna kurtke. Tak więc mój plan został wcielony w życie. Kiedy wróciłam do szkoły zauważalnie moje relacje z chłopcami znacznie uległy zmianie, na lepsze rzecz jasna. Zaczęli mnie zapraszać na imprezy, do kina, na spacery. Dostawałam miłe upominki. Fakt relacja z chłopcami uległa poprawie ale tym samym zaczęłam odpychać od siebie dziewczyny. Inne mi zazdrościły inne oskarżały o rozpad ich związków jeszcze inne uważały mnie za puszczalską. Ale kto by się tym przejmował? Kiedy byłam w klasie maturalnej zakuwałam jak szalona żeby tylko zdać maturę i dostać stypendium. Jakiś miesiąc przed maturą wraz z grupą liczącą piętnaście osób wraz z wychowawcą udaliśmy się na uczelnie. Oglądaliśmy sale, dowiadywaliśmy się o życiu studenckim o wymaganiach uczelni. Nie byłam przekonana co do tej uczelni ale gdy zobaczyłam jego świt się zatrzymał. Wysoki, dobrze zbudowany ciemne bystre oczy włosy gdzie niegdzie przeplatane świzną. Było w nim coś takiego czego nie mieli moi rówieśnicy. Kiedy na mnie spojrzał i to spojrzenie przeciągało się bez końca wiedziałam że musi być mój bez względu ile ten wysiłek będzie wart.
Cdn..
Mam nadzieje że choć trochę zaciekawiłam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania