Opowieści z mojego świata - opowieść trzecia: Zam 1

Po dwóch latach krótszych i całkiem długich podróży w towarzystwie Posłańca Lixa i zwiedzeniu prawie całego państwa, Lix i czternastoletnia Zam zmierzali górską, zaśnieżoną ścieżką, do kolejnej osady, skąd mieli przywieźć zestalony pot ognistych skał niezbędny Wielkiemu Inwentykowi. Do osady dotarli późnym wieczorem. Posłaniec, bez wahania, skierował się do oświetlonej, buchającej gwarem i zapraszającej otwartymi drzwiami okazałej chałupy, która była jedyną w osadzie gospodą.

Po nocy spędzonej w niewielkiej, ale na szczęście czystej, izdebce powitał ich słoneczny i roziskrzony dzień. W głównej izbie gospody panował gwar i ruch, a powietrze aż wibrowało od krzyżujących się w powietrzu fragmentów rozmów. Zam z tego gwaru szybko wyłowiła informację, że na placu w środku osady odbywa się coroczne targowisko. Lix wychodził właśnie do zbieracza potu ognistych skał. Wiedziona ciekawością Zam zamknęła izdebkę w której spali i wyszła z gospody pospiesznym krokiem w kierunku skąd dobiegał harmider okrzyki sprzedawców i mieszanina zapachu wielu ciał i jeszcze większej ilości emocji.

W centrum osady, na długich ławach, wyłożono towary. Obok towarów stali sprzedający, zachęcając głośno do zakupów. Stragany z towarami magicznymi przyciągały wzrok złudami barwnych, lśniących fontann lub olbrzymich latających i grających kwiatów zapraszających do zakupu zaklęć i przedmiotów związanych z magią złudzeń. W innym miejscu były to olbrzymie zwoje, towar głównie dla leniwych, którym nie chce się nauczyć na pamięć zaklęcia. Kawałek dalej różdżki, płaszcze, pierścienie - wszystkie podstawowe przedmioty szanującego się adepta sztuki magicznej z gwarancją (bo może kupujący ma zwój identyfikacji), lub bez gwarancji. Obok towarów magicznych, z których targ słynął, były towary zwyczajne. Wszelkiego rodzaju broń, zbroje, szaty, ale i żywność; sól, mąka, sadło, wędzone mięso. Obok gotowe do zjedzenia, jeszcze ciepłe, placki.

Na skraju targowiska przy brzegu jednej z ław stał ubrany w szaty bractwa Magów młody Popielak. Już z daleka Zam wyczuła jego zapach, a mowa jego ciała potwierdziła że Popielak obawia się czegoś, ale równocześnie jest pełen chciwości. Zam przypomniała sobie, że kurier wspominał, iż mają się spotkać z magiem i jego uczniem. Nie wiedziała jednak czy to ten uczeń. Wmieszała się więc w wędrujący tłumek gapiów i kupujących i nie przestawała obserwować Popielaka. Ten nie nawoływał jak pozostali sprzedawcy, ale od czasu do czasu, co zamożniej wyglądającym dzieciom, pokazywał zachęcająco coś, co trzymał w niewielkiej skrzyneczce. Za każdym razem rozglądał się bacznie na boki. Jakby to co pokazywał było kradzione - pomyślała Zam.

Wyglądam wystarczająco zamożnie - stwierdziła w duchu - i zdecydowała się podejść. W prostej skrzynce do połowy wyścielonej grubym wojłokiem tkwiła kolejna metalowa skrzynka. Z niej i wyściełającego ją wojłoku wystawał do połowy szklany stożek wewnątrz którego, wtopiony w kryształ, tkwił maleńki, mieniący się kolorami tęczy, skrzydlaty wąż. W chwili gdy Zam nachyliła się, aby dokładniej obejrzeć cudeńko zauważyła, że ciałko zatopionej istoty krzyczy „co robisz potworze?”, a wokół piramidy unosi się zapach przerażenia. Zam nachyliła się jeszcze bardziej i posłyszała w sobie wołanie istoty o pomoc.

- Co to jest? spytała Popielaka

- Wąż dobrych snów i szczęścia.

- Ile za niego chcesz?

- Jeśli masz 5 srebrnych monet, to możemy rozmawiać...

- Mogę ci dać nie więcej niż 4, ...zresztą stoisz tu od rana i nikt poza mną nie da ci więcej...

- Dasz 4 i pół i skrzynka jest twoja...

- Dobiliśmy targu - powiedziała dziewczyna biorąc jedną ręką skrzynką, a drugą kładąc na ławę monety.

Ze skrzynką pod pachą wmieszała się z powrotem w tłum przechodniów i dyskretnie sprawdziła co robi Popielak. Ten, jakby pozbył się ciężaru, szybko odszedł z targowiska. Zam zawróciła do gospody, a niosąc skrzynkę wyczuwała jej lodowate zimno. W gospodzie okazało się, że Lix jeszcze nie wrócił. Weszła do wynajętej przez nich izdebki i delikatnie na posłaniu postawiła skrzynkę. Nachyliła się, dotykając niemal głową ziejącej zimnem piramidy i zapytała;

- Czy mogę ci jakoś pomóc?

- Wyjmij kryształową piramidę ze skrzynki i postaw ją koło ognia, posłyszała, całkowicie zaskoczona, we własnej głowie.

Owinęła dłoń leżącą w kącie ścierką i wyjęła piramidę, aby ją pospiesznie postawić w pobliżu pełnego żaru kominka. Po chwili kryształ zaczął mętnieć i pokrywać się wilgocią. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, a potem z cichym trzaskiem tłuczonego szkła, piramida rozpadła się, a wypełniający ją obłok pary rozpłynął się, odsłaniając leżącego na podłodze uskrzydlonego stworka.

Dziewczyna delikatnie podniosła lodowato zimne ciałko i przybliżyła do ust ogrzewając je oddechem.

- Musisz żyć, coś tak pięknego nie może umrzeć - wyszeptała.

Czas płynął, a stworek nie ruszał się i Zam nie zauważała żadnego sygnału świadczącego o powrocie do życia uwolnionego z piramidki. Potem Zam posłyszała nadchodzącego Lixa i ...stworek zniknął!

-Dobrze, że jesteś na miejscu - powiedział Lix wchodząc. - Ruszamy niebawem z powrotem. Pójdę jeszcze do gospodarza po żywność i spróbuję znaleźć jakiegoś wojownika, lub jakichś podróżnych jadących w tą co my stronę. - dodał i wyszedł.

Chwilę później stworek pojawił się z powrotem.

- Jestem ci winien życie zabrzmiało w głowie zaskoczonej Zam.

- Czy ty słyszysz moje myśli - spytała.

- Tylko te, które kierujesz do mnie. Twój towarzysz mówił, że wyruszacie w drogę. Pora się więc pożegnać...

-Czy nie mógłbyś pojechać ze mną? Bardzo chciałabym, abyś został ze mną...jesteś taki piękny... poza tym nigdy nie spotkałam nikogo z kim mogłabym rozmawiać nie otwierając ust.

- Nie chciałbym, aby mnie powtórnie uwięziono. - odpowiedział skrzydlaty.

- Możesz przecież znikać..., mogę cię schować w moim kufrze... -gorączkowo błagała Zam.

- Może popełniam błąd...ale dobrze. Zrobimy tak; teraz pójdź do swojego towarzysza i powiedz mu, że kupiłaś ptaka, który umie mówić. Jestem zmiennokształtny i gdy nie będziemy sami - będę zawsze ptakiem.

-Dziękuję ci - powiedziała Zam i uszczęśliwiona wybiegła poszukać Lixa.

Nie wiadomo jakie względy spowodowały, że Pars postanowił towarzyszyć Zam. Być może był to swoisty rewanż za uratowanie życia, ale bardziej prawdopodobne, że była to potrzeba tak często spotykana zarówno wśród ludzi jak i wśród smoków; nareszcie trafił się ktoś, kto nie tylko akceptował ale wydawał się lubić Parsa, ba, więcej - ktoś kto go podziwiał.

Tak więc w niedługim czasie Lix, Zam oraz Pars, wyruszyli w drogę powrotną jadąc za dwoma kupieckimi wozami z grupą strzegących ich najemników.

Po jakimś czasie Zam zwróciła się w myślach do Parsa:

- Czy możemy porozmawiać o tobie?

- Jeśli nie mamy innego, bardziej interesującego tematu...

- Powiedz proszę kim jesteś i skąd się wziąłeś na targowisku.

- Myślę, że będzie to dla ciebie trudne i zaskakujące. Jestem, zmiennokształtnym i jedynym potomkiem Smoków i Smoków Odmienionych pierwszą wojną zwanych Oparami. Związki pomiędzy odmienionymi, a nieodmienionymi smokami były zawsze uważane za coś niedobrego. Moje urodzenie pokazało dlaczego. Co prawda odziedziczyłem po odmienionych umiejętność zmiany kształtu, ale odbyło się to kosztem wzrostu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Fiona 17.12.2016
    Urwało się, trochę szkoda... najlepiej będzie, gdy założysz tutaj swoją stronę, zarejestrujesz się i wówczas twoje opka nie będą bezdomne. hejka ;)
  • Karawan 17.12.2016
    Dzięki. Zarejestrowany jestem, a to pierwszy fragment od wiekszej całości - kolejna opowieść trzecia z kolei. Wszystkie z mojego świata.
  • Karawan 17.12.2016
    Karawan Jakoś tak wyszło, że jakby mnie system nie rozpoznał - może to po kąpieli?
  • kasjopeja 18.12.2016
    Fajne,jak zwykle.
  • Karawan 19.12.2016
    Dziękuję za odwiedziny. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania