Opowieści z Tazos - Powrót Magów - Nowy Wróg - 2

Drogon zamykając ukryte drzwi mocniej zaciągnął kaptur, aby choć trochę ukryć swój wizerunek. Powoli zaczął schodzić po stromych i kiepsko oświetlonych schodach. Każdy pojedynczy stopień trzeszczał z każdym jego krokiem. Ciężko określić czy schody trzeszczały ze starości czy pod ciężarem osoby stąpającej po nich. Drogon był bowiem potężnych rozmiarów gnolem, który muskulaturą przewyższał wszystkich swoich pobratymców. Jego gęste futro sprawiało, że wydawał się jeszcze masywniejszy niż był w rzeczywistości, czyniąc go na pierwszy rzut oka mieszanką gnola z gigantem. Wielkie grono znakomitych wojowników uważało go za jednego z największych i najbrutalniejszych berserkerów jakich znał obecny świat. Dowodami wielu potyczek był jego ogromny, czarny, hieni pysk na którym widoczne były liczne blizny po ostrzach jego już martwych wrogów. Najbardziej zauważalną była szeroka, pionowa blizna po prawej stronie twarzy. Zaczynała się ona na skroni wojownika, a kończyła na górnej wardze odsłaniając przy tym jeden z jego kłów.

Drogon w momencie zejścia na sam dół schodów nie widział kompletnie nic. Musiał on odczekać chwilę, aby przyzwyczaić wzrok do panującego wewnątrz półmroku. Z tym, że słowo półmrok było bardzo naciąganym sformułowaniem. Po odczekaniu kilku chwil postanowił wreszcie wejść do pomieszczenia na końcu schodów. Źrenice miał zwężone do granic możliwości, lecz udało mu się dokonać częściowego rozeznania pomieszczenia. Odgrodzone siedziska na wzór loży z karczm położonych w bogatych dzielnicach miast znajdowały się po bokach pomieszczenia. Na tylnej ścianie pomieszczenia znajdował się bar. Drogon nie dojrzał w pomieszczeniu niczyjej sylwetki, czym się jakoś szczególnie nie zdziwił. Tego typu kryjówki należały i były znane jedynie przez członków największych i najlepiej zorganizowanych grup. Gnol udał się powoli w kierunku jednego z osłoniętych siedzisk i zasiadł przy nim. Wyciągnął zza płaszcza sporej wielkości bukłak i zaciągnął z niego dwa potężne łyki. Wojownik skrzywił się mimowolnie, bo trunek ukryty w bukłaku był zgodnie z obietnicami handlarza naprawdę warty swojej ceny.

- a mnie nie poczęstujesz? – zagadał arogancki głos dobiegający zza ściany

Drogon w mgnieniu oka odskoczył na środek pomieszczenia, dobył swój wielki obusieczny miecz i wyciągnął go przed siebie jakby szykując się na odparcie ataku, który miał lada chwila nastąpić. Nigdzie jednak nie mógł odnaleźć przeciwnika. Po chwili zrozumiał, że głos który usłyszał był mu dobrze znany, a gdy dotarło do niego, że wypowiedź wręcz ociekała arogancją już wiedział z kim rozmawia. Schował więc miecz z powrotem do pochwy, po czym przesiadł się do loży obok skąd wydawało mu się, że docierał głos. Na miejscu siedziała zakapturzona postać, którą Drogon zdołał dostrzec dopiero gdy ostentacyjnie odpaliła fajkę dmuchając dymem wprost na wielkiego gnola.

- nie wiedziałem, że już jesteś – tłumaczył się Drogon – Wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet lepiej niż się spodziewaliśmy. - dodał po krótkim namyśle - Zbierają się. Niedługo będą gotowi.

- a my będziemy gotowi? Nic nas nie zaskoczy? - dopytywał zamaskowany

- dowódca jednej z grup zwiadowczych w przedniej armii ma u mnie dług. W razie gdyby coś się miało wydarzyć będziemy wiedzieć jako pierwsi. Plan zostanie zrealizowany.

- dobrze – powiedział z aprobatą przełożony – na dzisiaj to wszystko co muszę wiedzieć. Będziesz mi jutro potrzebny, więc nie oddalaj się.

Drogon bez namysłu wstał od stołu i skierował się w kierunku jednych z drzwi. Gnol piastował wysokie stanowisko z szeregach grupy, więc z większości kryjówek miał własną kwaterę z której tylko on mógł korzystać. Cieszył się z obecnej sytuacji, gdyż po tygodniach spędzonych na bagnach pragnął tylko miękkiego łóżka do którego już zdążył nabrać sentymentu przez ostatnie kilka lat spędzonych na pewnym gruncie. Otwierając drzwi kwatery kątem oka starał się dostrzec swojego rozmówcę oraz jakieś jego zmiany, które miały miejsce podczas nieobecności Drogona. Jedyne co zdołał dostrzec to oświetlony lekkim blaskiem palącej się fajki jasnosrebrny kosmyk włosów, który wystawał poza kaptur płaszcza.

- przynajmniej już nie osiwiejesz - warknął cicho na pożegnanie Drogon głosem jakby nie chciał, aby go usłyszano, po czym zamknął drzwi do kwatery.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • MKP 03.08.2023
    "czyniąc go na pierwszy rzut oka mieszanką gnola z gigantem." - to musiała być niezła impreza🤣🤣

    "Dowodami wielu potyczek był jego ogromny, czarny, hieni pysk na którym widoczne były liczne blizny po ostrzach jego już martwych wrogów." - że zdania wynika, że tylko ci po wielu potyczkach mieli hienie pyski. Przemysł też, czy drugie jego cokolwiek wnosi do tego zdania.

    Mogę tylko powiedzieć, że zapisy dialogów z małej litery i proste konstrukcje zdań świadczą o tym, iż autor niewiele jak do tej pory przeczytał. Jako ćwiczenie polecam Wiedźmina, Opowieści Meekhańskiego pogranicza, a po tym wszytkim Pratchett-a dla rozluźnienia. W obecnym stanie pomysł, który ewidentnie się gdzieś kołacze w głowie, nie jest dobrze przelany na tekst.
  • Weas5 03.08.2023
    dziękuje za twoje komentarze :) będę wiedział na co zwrócić uwagę dalej :) tylko odnośnie prostych konstrukcji zdań to wiele wypowiedzi i opisów specjalnie upraszczałem, bo bałem się, że będzie to za bardzo zagmatwane. ale poczytam w miarę możliwości co poleciłeś :)
  • MKP 03.08.2023
    Weas5 Mówiąc proste nie mam na myśli zdań wielokrotnie złożonych - ciężko to jest wytłumaczyć😉
    Chodzi o to, żeby włożyć w to trochę emocji i urozmaicić słownictwo. Jak napiszesz "był" zastanów się, czy nie da się tego jakoś ładniej, inaczej zapisać. Jak się nadużywa tego czasownika, to w rezultacie otrzymujesz tekst: Wszedł. To był on. On był taki. Wyszedł. Dzień był ładny. Wszytko sprowadza się do czytania: ja będziesz czytać, to styl sam się wyrobi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania