Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Oprawca
Majkel wrócił do domu. Rzucił swoją bladobrązową teczkę na stylowy tapczan. Następnie, kontynuując swoją codzienną rutynę, zdjął krawat i nalał sobie wody w swój szkarłatny goblet. Oczywiście goblet ten nie był jego. Tak jak i wszystko, co Majkel „posiadał”. Każdy zarobiony dolar oraz każda rzecz za niego nabyta należały do kogoś wyżej postawionego, a zarazem do kogoś, kto był na samym dnie.
Po zaspokojeniu pragnienia udał się do swojej ogromnej garderoby, gdzie setki, jak nie tysiące ekskluzywnych ubrań czekały codziennie na to, by w końcu być założone. Garnitury i smokingi mijały go, gdy ten szedł przed siebie. Na jego twarzy widniała tylko jedna emocja; totalna determinacja. Gdyby ktokolwiek na niego teraz spojrzał, ustąpiłby mu drogi ze spuszczoną głową, ponieważ ten człowiek wyglądał na kogoś, kto musi wykonać swoje zadanie.
W końcu Majkel dotarł do ostatniego wieszaka w pokoju. Spoczywała na nim czarna, długa szata z kapturem. Dotknął jej, a gdy jego skóra znów spotkała się z materiałem, ciarki przeszły po jego ciele. Nerwowo zaczął rozpinać swoją koszulę, ale w końcu nie wytrzymał i praktycznie rozerwał z siebie resztę ubrań. Uczucie, gdy w końcu jego nagie ciało spotkało się z szatą, było niesamowite, a sam Majkel wydał z siebie lekkie westchnięcie. Wiedział, co teraz musi zrobić. Było to absolutne.
Wyszedł z garderoby i odbił w stronę małego pokoiku obok sypialni. Zapalił światło. Jego oczom ukazał się widok, do którego był już przyzwyczajony, a który odraziłby przeciętnego człowieka. Na środku kanciapy stało oświetlone na czerwono krzesło, ale to, co było przed nim, bardziej rzucało się w oczy. Był to olbrzymi, marmurowy krzyż, który był otoczony świecami o różnej wielkości i krztałcie. Majkel zdenerwowany zamknął drzwi i usiadł na krześle, a z jego ust zaczęły wydobywać się niezrozumiałe modły oraz dziwny bełkot. W końcu sięgnął ręką w prawo i złapał za podłużny przedmiot. Jego oczy powędrowały na środek krzyża, na którym widniała fotografia Jamesa Bonda.
-Robię to dla ciebie – wyszeptała zakapturzona postać.
Następnie Majkel spojrzał na przedmiot, który tak kurczowo trzymał w prawej ręce. Była to rura od odkurzacza, która odchodziła od samej maszyny. Mężczyzna położył się na plecach i jednym palcem muskał dyszę. Był gotowy. Szybkim ruchem skierował wylot odkurzacza w stronę swojego obrzmiałego odbytu, a następnie pstryknął włącznik.
Majkel nie pamiętał, co było pierwsze, jego jęki, czy głośny jazgot maszyny, ale wiedział jedno: Właśnie po to się urodził. Po kilku minutach, które mijały jak sekundy, usłyszał pukanie do drzwi. Nagle z głośnym skrzypnięciem uchyliły się, a jego oczom ukazała się jego sąsiadka; starsza pani o imieniu Molly. Można by pomyśleć, że to przestraszyło Majkela, ale była to tylko część jego planu. Zostawił drzwi frontowe otwarte, a wiedział, że gdy staruszka usłyszy krzyk, jej wielkie serce nie pozwoli jej tego zostawić. W końcu wykonał swoje zadanie. Mógł odpocząć z ulgą. Nie żałował niczego, bo wszystko zrobił dla niego: Jamesa Bonda.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania