Organoleptyka

Nigdy nie lubiłem dźwięku mojego serca. Organoleptyczny pozór dręczył mnie co noc. Szukałem pozycji do snu, aby jego uderzenia stały się jak najmniej odczuwalne. Jeśli byłaś wtedy serca biciem, sprawiłaś mi tym jedynie dotkliwe udręki. Miarowe uderzenia w zdrowiu spokojne, aby za chwilę w chorobie nabrać rytmu rozchwianego, nieregularnego, jakby ostatnim letnim podmuchem powietrza chciałoby się stać. Faulknerowskie „problemy ludzkiego serca skonfliktowanego z samym sobą”. Był to konflikt wrodzony, eskalujący miarowo z czasem. Tyle razy szukałem sposobu, aby stłumić jego głos. Nigdy nie lubiłem dźwięku mojego serca. Czy go słuchałem? Bardzo często, nazbyt uważnie. Moim najbliższym doradcom stał się wróg. Czy chciał dla mnie jak najgorzej? Ciężko to wykluczyć. Sądzę jednak, że wiele przygód dla mnie sprokurował z premedytacją. Przewrotność niechęci zmysłowej i jakże dużego zapotrzebowania biologicznego zaowocowała specyficzną relacją, uzależniającą relacją. Tylko dla Ciebie zakończyłbym tę współpracę i oddał mojego doradcę w twoje ręce, Tato.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania