Ornitoptery

lecimy na brezentowych skrzydłach.

nie udajemy Ikarów.

zbędne nawiązanie do postaci mitologicznej.

 

wymiary w których żyjemy są o wiele

dojrzalsze od bajek, choć, przyznaję,

mniej powiązane z rzeczywistością.

 

jestem bohaterem romantycznawej powiastki

z dziewiętnastego wieku

zdarza mi się mówić słodko, a więc od rzeczy

("wpieszczę cię w siebie" i tym podobne

węzełki zawiązane na różowych nitkach)

 

ciebie napisano jako scenariusz. w założeniu

miałaś być fabułą trzysta pięćdziesiątego

odcinka komediowo-sensacyjnego serialidła

(przedwczoraj zapadła decyzja

o anulowaniu całego sezonu).

 

nie mamy o sobie pojęcia, mimo to podążamy

w swoją stronę. choć oddalenie, nieskładność,

chociaż rozbieżne płaszczyzny, punkty niestyczne.

 

tęsknię do czegoś, czego nigdy nie zaznałem.

paradoks, ale inaczej nie potrafię.

 

myślę o splecionych wątkach

(nieżyjący od prawie dwustu lat romantyk

okazał się być sprawcą strzelaniny

w Cachena Gallery),

 

wnikaniu w siebie miejsc. o osobach, które

istnieją jedynie na starych kasetach wideo,

miłosnych wyznaniach zarejestrowanych na

szpulach zapomnianych magnetofonów,

o zdjęciach czeznących w kurzu strychów i piwnic.

 

jak głupi machamy rękami. coraz mniej sił.

w dodatku odległość się nie zmniejsza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania