Osiedlowe plotkary

- Dzień dobry, pani Dorotko kochana, czy widziała pani wczoraj tą Krychowiak spod dwójki?

- Witam. Tak, widziałam. A cóż się takiego stało pani Gieniu, że już od siódmej rano jest pani na nogach i to na dodatek u mnie? – zaciekawiona kobieta przystanęła koło jabłek i z lekkim zniecierpliwieniem czekała na rewelacje sąsiadki.

- No jakże to, to przecie pani musiała też widzieć tego mężczyznę, co to się z nią prowadzi. Kto jak kto, ale pani to tu ma najlepszą miejscówkę do podglądania wszystkich. Każdy wie, że po najnowsze ploteczki to tylko do Sklepiku.

- Pani Gieniu, po pierwsze to ja tu jestem w pracy i nie mam czasu na podglądactwo. A po drugie najważniejsze i radziłabym sobie zapamiętać! To nie ja przynoszę tu te wszystkie rewelacje. To pani wraz z koleżankami codziennie przychodzicie plotkować nad sałatą aż jej liście więdną. Jakbyście nie mogły spotkać się na kawie jak normalne kobiety. Upieczcie ciasteczka , nakryjcie odświętnie stół i gadajcie do woli, a mnie dajcie wreszcie pracować!

- Kochana, ale my nie mamy czasu na takie fanaberie! Roboty w domu tyle, no nie da się. A do sklepu i tak trzeba iść. Niechże się pani znów tak nie oburza. Nic złego nie robimy.- odpowiedziała starsza kobieta poprawiając beret na włosach.

- Ja się nie denerwuję. Tylko co za różnica czy spędzacie tę godzinę w domu czy w sklepiku?

- Jak to jaka? PRZEOGROMNA! Jakbyśmy tak przyszły wszystkie na raz to nie byłoby o kim gadać, a tak to zawsze jest nadzieja, że nie wszystkie po cebulę akurat wyjdą.

- Rozumiem, że mam nałożyć dla pani cebuli?

- A skądże znowu. Ja tak tylko zaszłam. Chciałam się podpytać o tego faceta, ale widzę, że z pani to jak zwykle nic nie wyciągnę. To ja tu jeszcze chwilkę postoję i gazety przejrzę, może akurat kto przyjdzie... Ooo już Malinowska biegnie! Ma werwę stary babon... a wczoraj to ją niby korzonki bolały– mamrotała pod nosem.

- Dzień dobry – zakrzyknęły chórem kobiety

- No, no dobry, dobry. Czy widziały panie może tego mężczyznę, który wychodził wczoraj od Wandy Krychowiak o 22.15? Skandal! Po prostu skandal!

- Podać coś pani? – zapytała ekspedientka kiwając głową z niedowierzaniem. Już od 3 lat prowadzi mały osiedlowy sklepik a nadal nie może się przyzwyczaić do codziennych plotek sąsiedzkich.

- Już , już Dorotko kochana, znajdę tylko listę.

- No ja widziałam jak razem szli do domu a to było o 16.43 długo u niej zabawił. Przecie ona wdowa. Jeszcze żałoby dobrze nie skończyła a już z chłopami się prowadza. Kto to widział, takie ciężkie grzechy popełniać?! Wiadomo co oni tam robią? Skoro po nocy od niej wyszedł to na pewno na kawie się nie skończyło! Noo co z tymi ludźmi się porobiło?

- Ma pani rację Gieniu kochana. Ja żem widziała, jak on się na nią patrzy! Zgorszenie sieją. Jaki to przykład daje młodzieży? Mój Stefcio świętej pamięci zmarł już 5 lat temu , a ja do tej pory sama. Przygód nie szukam, a ta już! Wstyd i jeszcze raz wstyd!

- Bo cie nikt nie chce ty stara zrzędo paskudna, Stefek wiedział co robi pakując się wcześniej na tamten świat – włączył się do rozmowy pan Miecio, który chcąc nie chcąc przysłuchiwał się wymianie zdań.

- Ale toż i ja od śmierci Władzia samiusieńka. Żałoby mi zostało jeszcze 25 dni, 6 godzin i .. niech no ja spojrzę na zegarek.. 32 minuty- obliczyła Gienia.

- A cóż to? To teraz czas do szczęścia ma być odliczany co do sekundy? Może Wanda spotkała miłość swego życia? Już nie pamiętacie drogie panie jak żeście się użalały i dziwiły, że jeszcze się z mężem nie rozeszła? Biadoliłyście, że pijak, że ją bije, dzieci mieć nie chce, na dziwki chodzi. Właśnie przez to, że usługiwała mężowi całe życie i godziła się na wszystko została sama. Bez przyjaciół , których nie miała, bez dzieci, których on nie chciał i bez wykształcenia. W końcu odważyła się żyć po swojemu. Mnie się wydaje, że jej po prostu zazdrościcie! Nie możecie znieść czyjegoś szczęścia, bo same go już dawno nie zaznałyście. To się nazywa zawiść! A teraz proszę robić zakupy albo opuścić mój sklepik, bo przeszkadzają mi panie w pracy i innym klientom w zakupach. – ekspedientka aż poczerwieniała ze złości.

- Chodź Halinka. Idziemy stąd!

- Aaale ja muszę zrobić zakupy. Wiesz, mam też śmieci do wyrzucenia, tak za pół godzinki będę przy śmietniku.

- Oooo to wspaniale. Stamtąd jest świeny widok na...

- PODAĆ COŚ? BO KOLEJKA SIĘ ROBI! – wykrzyknęła pani Dorotka rozganiając towarzystwo.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Louis 11.09.2017
    Zaciekawił mnie tytuł i zajrzałem. Dobrze napisana, z życia wzięta historia. Wkurzaje są te stare, osiedlowe "babony" :P
  • bazgroszytka 11.09.2017
    Dziękuję :)
  • Marian 11.09.2017
    Dobry tekst. Podobne babony spotykam codziennie w moim jarzyniaku.
    Jest kilka błędów:
    "czy widziała pani wczoraj tą Krychowiak" -> "czy widziała pani wczoraj tę Krychowiak"
    "co to się z nią prowadzi" -> "co to się z nią prowadza"
    "najlepszą miejscówkę" -> Starsze panie raczej nie używają takich słów. "Miejscówka" jest za bardzo młodzieżowa.
    "o 22.15" i jeszcze w kilku innych miejscach -> W tekstach literackich raczej należy unikać pisania cyfr.
    Pozdrawiam.
  • bazgroszytka 11.09.2017
    Dziękuję za wskazanie błędów. Pozdrawiam i cierpliwości do babonów życzę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania