Osobniej
" A tiny lady, so tiny,
who lives on the heart of a bird
goes out at dawn to utter her only syllable:
NO."
Alejandra Pizarnik "Clock"
ja i ona. przedstawiciele krytycznie niezagrożonego
wyginięciem gatunku zwierząt bibliotecznych.
czytelnianych. zatapiamy w sobie litery, wlewamy strofy.
panuje tu niemiłosierny zaduch,
grube świece ciągle się palą, choć widno.
za witrażami - lato w pełni, kwitnie, sączy się
przez ściany z litego kamienia.
taki jeden, co pewnie chciał być jak Nergal,
rudy i z cynicznym grymasem, wandalik,
zapamiętale drze bogato zdobiony egzemplarz
szczególnie cenionej przez niektórych,
wyjątkowo poczytnej książki.
klerykalce (a tych - zatrzęsienie)
patrzą z tak wielką zgrozą, że aż oczy zaczynają
się kruszyć, teksty piosenek, którymi się zaczytywali
(niejeden naruszał powagę miejsca, próbując cichutko
nucić) zmieniają się w żałobne, pasyjne
stabat matery stają się bardziej dolorose, tak:
miała miejsce śmierć, tak samo symboliczna
co pusta, po której nic się nie odrodzi,
nie nastąpi żadna odnowa.
strzępki spadają na podłogę, połamane, drewniane
okładki lądują pod ścianą. i po klechdowniku.
wybiega, dewastator, trzaska odrzwiskami.
ze sklepienia niemal spadają putta, łucznicy,
zwierzyna malowana na mokrym tynku.
płacz, spazmoidzi połykają języki,
załamują ręce. z przemieszczeniem.
ona przewraca kartki Pani domu,
a ja siedzę bezczynnie
pograłbym w Pac-mana na smartfonie, ale nie mam.
Komentarze (2)
Całość poprowadzona na wielkim, gorzkim luzie, z autoironią, a jakże.
Interesujące, niewysiłkowe neologizmy.
Tematem głównym więź, wpływologia. Ciekawa relacja.
Pięć! Dobre pisanie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania