Ostatni dobry dzień

Nazywam się Natalia, chodzę po tym świecie już, a raczej dopiero dwadzieścia lat. Mogłoby się wydawać, że w ciągu tych dwudziestu lat spotkało mnie, więcej złego niż dobrego - co za tym idzie bilans jest na minusie. Tak mogłoby to wyglądać z boku. Ludzie często współczuja mi mojego losu, ale ja nie potrzebuje współczucia. Nie dlatego, że unoszę się dumą lecz dlatego, iż uważam, że naprawdę nie jest mi ono potrzebne. Tak po prostu. Dlaczego rezygnuje z uzalania się nad sobą? Ponieważ każda złą chwilę w moim życiu wynagrodził mi tak zwany ostatni dobry dzień.

 

Jeśli imiona byłyby nadawane od jakiś szczególnych cech, które nam towarzyszą - ja z pewnością nazywałabym się pech lub bardziej kobieco - porażka, ale moim drugim imieniem byłoby szczęście. Po każdej wielkiej porażce spotyka mnie małe szczęście, dzięki której zapominam o tym co było pierwsze.

Co było moja pierwsza porażka? Jestem najsłabszym najsilniejszym plemnikiem jaki chodził po tej planecie, a nie został zaliczony do inwalidów.

 

Zacznijmy od tego, że urodziłam się martwa...a może nie całkiem martwa. Przez chwilę żyłam, ale ,,chlysnelam się" wodami plodowymi i tak zostałam najmłodszym topielcem na Ziemi. Całkiem sporą porażka, jak na pierwszy dzień życia. Po długiej, karkolomnej reanimacji stwierdzili, że nic z tego nie będzie i stwierdzono zgon. Jednak po mojej pierwszej życiowej porażce, jaką było usunięcie, nadeszła to małe szczęście. Mianowicie...złapałam pierwszy oddech.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ekler 14.07.2015
    Powiem Ci Pechu... że ciekawe, ale brak polskich znaków trochę zakłócał mi czytanie.
    I... to już koniec? Czy będzie coś więcej? Bo tak trochę dziwnie urwane. Widzę, że ktoś był hojny i dał 5. Ja ocenię, gdy dowiem się co dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania