OSTATNI PŁOMIEŃ
Przyszedłeś,
gdy czas był dla niej niejasny.
Nie pukałeś,
I wszedłeś w świat zupełnie własny.
I co ranek,
wiedziałeś, jak wzniecić w niej ogień.
By płonął na zawsze - nie dał się uleczyć.
Silny, niezłomny
rozżarzył ten płomień.
I palił te rany, mówiąc, że kocha.
Zimny i czuły -
tak mieszał jej w głowie :
miłości nie brakło,
lecz w słowach nie chciał wyrazić się jasno.
Naiwna, zagubiona,
spłonęła w tej wierze,
że miłość i czułość jego
ukojenie przyniesie.
Zraniona i pusta,
uległa nadziei.
Spoczywa w popiołach
i nie chcę juz wierzyć.
Komentarze (3)
veni vidi vici.
Dalej o Miłości. Każdy ma swoją.
5.
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania