ostatnie kafę puczino ☕
Powinienem Wam przedstawić Olgę.
Olga w zupełności nie przypominała siebie z wyglądu.
Na pewno myślicie, że potraficie wyobrazić sobie wydatne kości policzkowe i kartoflany nos? Nie, jeżeli nie widzieliście jeszcze Olgi, to zapewniam, że nie potraficie.
Policzki Olgi stanowiły swoistą fortecę, za którą za każdym razem gdy Olga nie miała ochoty na rozmowę z interesantem, chowała z horyzontu wielkie ciemne, brązowe oczy za rzeczonymi kośćmi policzkowymi - wystarczyło, że uniosła nieco podbródek i przechyliła głowę w tył, a jej wydatne co niemiara kości policzkowe zasłaniały 99% krajobrazu oczodołów. Mrużyła przy tym jeszcze niemiło powieki, w razie czego gdyby ktoś miał czelność tam jednak zajrzeć z góry, a więc nie było sposobności na kontakt wzrokowy.
Olga zawsze wiedziała czego chce i nikt, ani nic, nie mogło zaburzyć tej pewności.
Polecenia w pracy wydawała bezkompromisowo, rzucała w powietrze jak rozkazy i bój się boga, żeby się ktoś nie znalazł w okolicy kto je naprędce złapał, wziął, zapisał, przyswoił i poszedł ustalić o co chodziło oraz jak wydane polecenie należy zinterpretować i następnie bezbłędnie, oczywiście w tempie na wczoraj, wykonać.
Olga miała jednakowoż swoje codzienne, poranne rytuały. W biurze pojawiała się zawsze nie później niż o 7:55 rano, aby ze stoickim spokojem zostawić torbę na jedynym w pokoju krześle dla gości, który przywłaszczyła sobie już podczas stażu w korporacji, a niektórzy mówią, że jak tylko dostała przydział biurka przy którym od 38 lat niezmiennie urzędowała. Zaraz więc po tym, jak Olga bez krępacji nie dając nikomu innemu szansy na skorzystanie z jedynego w pokoju krzesła dla gości (na którym de facto żaden gość nigdy nie zasiadł, bo przy Oldze mówiło się i słuchało na stojąco), Olga zachodziła do wspólnej biurowej kantynko-obiadkowni i rzucała do pani zza lady szorstkie "Kafę puczino".
Tak, Olga nie zamawiała kawy jak normalny śmiertelnik. W jej słowniku nie istniały takie pojęcia jak mała czarna, kawa z mlekiem czy duża kawa bez mleka. Nie istniały też takie słowa jak "prosze" czy "dziękuję". Wszelkie sprzedawczynie za ladą traktowała jak służbę. Olga zamawiała zazwyczaj albo "kafę puczino" albo "late maciato", w zależności od pory dnia.
Oh, co ja bym oddał, żeby móc to jeszcze raz usłyszeć?
Niestety, nie będzie mi dane.
Wróciłem wczoraj po urlopie i pierwszy mail z nieodczytanych 6783 wiadomości, które powolnie się zasysały na skrzynkę outlooka, pierwszy, który mi się rzucił w oczy z ostatniego dnia lipca, oznajmiał, że nasza Olga szczęśliwie dotrwała do końca swych korpo dni i przeszła na zasłużoną emeryturę.
O wow! Nie wiem czy żałować czy się cieszyć, że mnie przy tym nie było, to musiała być jedna z ostatnich, ale najbardziej krępujących sytuacji w tym roku - ciekawe czy ktokolwiek odważył się ją uściskać na pożegnanie? Nie, na pewno nikt się taki nie znalazł.
Ciekawe kto zajmie miejsce po Oldze?
Czy kogoś awansują wewnętrznie? z innego pionu?
Czy już wiedząc o zbliżającym się końcu kadencji Olgi rozpoczęli rekrutacje i zaraz nam przedstawią nowego kandydata ściągniętego przez headhunterów z innego korpo?
Jakby nie było, Olgi nam nikt nie zastąpi. Myślę jednak, a w zasadzie to ja to wiem, że poza tym jak bardzo ulżyło większości współpracowników Olgi, to jednak będziemy jeszcze długo tęsknić za porannym "kafę puczino" :)
Komentarze (20)
I powiem jedno: nigdy wcześniej, ani nigdy później nie słyszałam tyle przeróżnych bluzgów od pań magisterek, co tam...
Przez chwilę miałam nawet pomysł, żeby napisac o nich książkę, ale jakoś na pomyśle się skończyło...
Jeszcze będziecie wspominać z rzewnością Olgę i jej kości policzkowe hahahaha
Poszalałeś z opisem twarzy swojej bohaterki. Zobaczenie koloru jej oczu pewnie graniczyło z cudem ;)
Drugie zdanie jakoś mi zgrzyta:
"Olga w zupełności nie przypominała siebie z wyglądu." Umiejscowienie "z wyglądu" coś mi nie pasuje, może lepiej byłoby bez niego? No i co się z nią stało, że nie przypominała siebie? Może chodzi o to, że jej facjata nie przedstawiała jej prawdziwej twarzy, bo grymasy zasłaniały prawdziwą Olgę?
Ogólnie fajnie się czytało.
Piąteczka za charakterystykę i dowcip w niej zawarty.
dziękuję!
I naprawdę polecam wam jakieś multikonto, ewentualnie opłacenie jakiś drabów, co mi będą jedynki stawiali przy każdym dobrym tekście, bo we dwójkę z laurką to niewiele zdziałacie :D choćbyście bardzo się starali :D
Cieszę się, że tak mi oboje zazdrościcie. Mistrz jest tylko jeden. zapamiętać.
D.E.M.O.N go zwą!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania