Ostatnie tchnienie Königreich Preußen

Rozkwitał w glorii chwały, ale wtedy został włożony pod klosz. Wydostał się i szybko zregenerował. Lecz już dalej nie kwitł. Chociaż sam tego nie widział- jego liście powoli gniły.

 

 Zauważył to Austria, gdy został mu odebrany Śląsk, z tak błahego powodu, jakim była Maria Teresa na tronie. Krzyczał o tym Polska, gdy Prusy raz po raz łamał wszelakie sojusze, gdy rozbierał jego ziemie. Patrzył na to Rosja- głupio się przy tym uśmiechając pod nosem, z rozbawieniem wycofując swoje wojska z domu Pruskiego.

 

 Jedynym który pozostawił jeszcze jakieś nadzieję dla wschodu, dla starszego brata jakim był dla niego Prusak, był Niemcy. Jednak patrzył na to zbyt pobłażliwie.

 

 W końcu Prusy przegniły, a swoją zarazą zaczęły nieświadomie skażać Niemcy. Zaciągnął go za sobą w wir wojen, a młodszy nie widział w tym nic złego. Do czasu. Gdy III Rzesza poniosła klęskę, nie było osoby która by nie wyczuła w powietrzu zagrożenia. Jednak minęło trochę czasu nim do tego doszło.

 

 24 lutego 1947 słońce zaszło o godzinie 17:05. To było jak machnięcie flagą startową. Niemcy ubrany w pełny mundur wyruszył z domu. Księżyc słabo świecił, było zimno a chmury lekko przysłaniały niebo. Liście skute lodem połyskiwały, a pod nogami skrzypiały grube warstwy białego puchu. W sumie- to był najsroższy okres jaki ostatnio zawitał na świecie.

 

 Blondyn doskonale zdawał sobie sprawę, że jego brat jest wykończony II Wojną światową, jeszcze lepiej znał fakt, iż od dwóch lat był od niego zależny. Przecież w 1945 roku władze w Prusach Królewskich objął niemiec- jego człowiek. Oficjalnie nie miało to głębszego znaczenia, w praktyce- miał Prusy na oku. Źle się z tym czuł... Nie chciał tego... Ale musiał ratować swój lud.

 

***

 

 Prusy leżał tej nocy na kanapie w salonie. Nie był tak głupi za jakiego go brali, doskonale zdawał sobie sprawę co szykuje dla niego noc. Jednak początkowo nie dobył broni.

Był już zbyt słaby, stulecia agresywnych walk dawały o sobie znać, nieprzespana wojna- raz na zawsze ostudziła jego zapały.

 

 Szczerze? Miał ochotę poderżnąć gardło temu Niemcowi, który stał nad nim od dwóch lat. Jednak nie zrobił tego. Dlaczego? Dlaczego już nawet się nie bronił?

 

 Wbrew pozorom nawet on, dumny jak paw kraj, miał swój słaby punkt. Była nim Brandenburgia. Niemcy, które wychował. Przekazał mu dziedzictwo, poprowadził jego ludzi. Nadzwyczajnej w świecie- nie był w stanie porządnie znienawidzić Niemiec.

 

 Jednak nie był też w stanie od tak odrzucić swojego istnienia. Gdy wybiła 17:30 podniósł się ociężale i powędrował do garderoby. Przydział na siebie lśniący mundur wojskowy, chwycił jeden z karabinów. Doskonale go pamiętał. Broń ta zabiła już miliony Polaków, Rosjan, wszystkich. Miała swoje lata, widziała nie tylko bitwę pod Wizną, ale i krwawe porządki po rozbiorach Polski. Ucałował ją czule.

 

 Były czasy, gdy krzyczał "Mein Gott" i rzucał się w wir walki, jednak potem jedyny bóg jaki został u jego boku, nazywał się Wehrmacht. Znowu- nie tylko jego, ale także niemiecka siła. Nie kojarzył już momentu, gdy jego byt zaczął się tak silnie zmywać konturami z Zachodem. Był on w ogóle ważny?

 

 Westchnął ciężko. Na chwilę oparł się o ścianę i zamknął oczy, tuląc do siebie broń. Usłyszał głos swoich ludzi. Każde słowo wypowiedziane w jego języku, brzmiało obco. Już nie tak samo jak setki lat temu. Brzmiało... niemiecko. Poczuł ukłucie na sercu. Potem usłyszał krzyki, strzały, śmiech. Oddech mu przyspieszył, głowa rozbolała. Na nowo otaczały go zwłoki, spalona ziemia, rzeka krwi wpływająca do zatoki Gdańskiej. To był jego dom. Wszystko co mu drogie. Wszystko to... Było nierozłącznie powiązane tylko z jednym- z wojną.

 

 Starając się uspokoić wyszedł z domu. Obraz przed oczami miał niejasny, jednak umysł pracował jeszcze na najwyższych obrotach. Pobiegł wąską aleją, słabe światła latarni ledwo oświetlały jego bladą sylwetkę. Mijał kolejne domy, przeskakiwał nad kilkoma przeszkodami w postaci śpiących psów, kotów, bezdomnych. Droga była naprawdę długa, jednak w końcu znalazł się na "zapleczu" miasta, w brudnej, zniszczonej uliczce. Nią prześcignął się w stronę morza. 

 

 Gdy jego oczom ukazały się wydmy, po raz pierwszy usłyszał huk strzału. Oprawca spudłował.

 

-Wiesz, nie musisz się chować - powiedział z uśmiechem na twarzy Prusy. Starał się jak mógł, by nie pokazać, jak bardzo naprawdę jest w środku połamany. Jednak jego wypaczony grymas nie mógł już nikogo oszukać. Niemcy wyszedł z lasu.

 

-Bracie...

 

-Hallo und auf Wiedersehen Bruder... Przecież wiem, że tak musi być.

 

-Nie. Nie musiało... Wybacz...- Niemcy wycelował trzonem swojego karabinu w brata. Nie przekonany nadusił spust.

 

 Prussia ledwo uniknął perfekcyjnego strzału. Powiedział żegnaj, jednak nie miał zamiaru zginąć. Jeszcze nie teraz.

 

-Jeszcze dziesięć godzin...- szepnął, sprawdzając zegarek. 20:23. Już wtedy wiedział, że będą to najdłuższe godziny w jego życiu.

 

 Niemcy ścigał go bez słowa po całym brzegu. Nie miał mu za źle ciągłej ucieczki, wręcz za każdym chybieniem- odczuwał ulgę, iż jednak go nie trafił. A świat odliczał:

 

 Jedna godzina, za sfałszowanie dokumentów- Prusy potknął się i wpadł na pień. Nadział się przy tym na wystającą, grubą gałąź brzuchem, plunął krwią.

 

 Druga godzina, za używanie 'nawracania pogan' jako wymówki dla morderstwa- wywrócił się, a jego głowa zanurzyła się w wodzie, w jakimś głębszym miejscu na brzegu. Zakrztusił się wodą, nie mogąc przez chwile w ogóle oddychać. Gdzieś zgubił swoją broń.

 

 Trzecia godzina, za wojnę trzynastoletnią, za bitwę pod Grunwaldem- Niemcy kilka razy prawie go nie trafił. Pociski rozdarły mundur i skórę w kilku miejscach, niewyobrażalne pieczenie.

 

 Czwarta godzina, za nie przyjęcie porażki, za wymigiwanie się od złożenia lenna- zahaczył nogą o wystające korzenie, upadł na kolana. Prawy staw skokowy był skręcony, a on nie mógł normalnie stanąć. Syknął z bólu.

 

 Piąta godzina, za łamanie każdego przymierza- nagle zerwał się silny wiatr i wyrwał mu z ręki prowizoryczne kule z badyli. Prusy wbiegł już zupełnie pomiędzy drzewa, klnąc przy tym na piekielny ból.

 

 Szósta godzina, za brak litości- ilekroć by nie stanął na skręconą nogę, dreszcze przechodziły jego wycieńczone ciało. Staw pulsował, za każdym razem zatrzymując na chwilę Pruski dech.

 

 Siódma godzina, za znieważanie sąsiadów, za wrodzoną wyższość, za Śląsk, za rozbiory- nie utrzymał równowagi i upadł. Akurat na zboczu stromej góry, z której sturlał się w dół. Każdy kamień obił się o jego ciało, każdy korzeń zadrapał.

 

 Ósma godzina, za tak bliski mu trzon Wehrmachtu, za każdy z osobna czołg- na nowo znalazł się na wydmach. Podczołgał się do wody, nie mogąc dłużej łapach oddechu przez podrażnione gardło. Napił się jej, smakowała żelazem. Dopiero po chwili zorientował się dlaczego... Zabarwiona na czerwono ciecz.

 

 Dziewiąta godzina, za niepostrzeżenie granic, za ślepe gnanie naprzód- żałosny krzyk Prus rozdarł niebo. Niemcy usłyszawszy go skierował się do niego. Został mu jeden strzał. Wykorzystał już pozostałe śruty. Nieubłaganie zbliżał się poranek.

 

 Dziesiątą godzina, za Królestwo Pruskie. Za jego samego. Za to, że nawet teraz, gdy miał odejść w zapomnienie.. Gdy jego własne dziedzictwo sypało się w rekach... On nie robił tego co powinien. Siedział i płakał. Krzyczał i szlochał na przemian. Jednak nic nie powiedział. Nic.

 

 Niemcy podszedł do niego i przystawił mu karabin do głowy. Wtedy zamilkł.

 

-Letzter Wunsch?

 

-Ja... Deutschland... Wiesz na czyjej ziemi stoisz?

 

-Jeszcze twojej, bruder.

 

-Nein, dawno temu zabrałem ją komuś. Chcę tylko... Byś nie brał tego wszystkiego dla siebie...- ukradkiem spojrzał na zegarek. Był popsuty, jednak już go nie potrzebował. Jego utęsknione oczy znalazły ukojenie na niebie. Wschód słońca... Zaraz powinien być... Padł strzał, ciało Królestwa Pruskiego padło bez życia na piach. Niemcy tylko schylil się i zamknął mu oczy.

 

06:33, wschód, którego Prusy nigdy więcej nie ujrzały na oczy.

 

 Słońce wzeszło oznaczając poranek 25 lutego. Na ulicach powoli zaczęli pojawiać się ludzie od gazety. Dzisiejsza doba prezentowała sobą niebywałe wieści, które rozeszły się po całym kraju i jeszcze dalej...

 

„Państwo pruskie, które od początku było nośnikiem militaryzmu i reakcji w Niemczech de facto przestało istnieć. Kierowani chęcią zachowania pokoju i bezpieczeństwa narodów i pragnieniem zapewnienia dalszej rekonstrukcji życia politycznego w Niemczech na podstawie demokratycznej, Rada Kontroli postanawia co następuje: Artykuł 1. Państwo Pruskie wraz ze swoim rządem centralnym i wszelkimi jego agendami zostaje zlikwidowane. [...]"

 

 Świat wypuścił tak długo wstrzymywanie w napięciu powietrze z płuc. Po najsroższej zimie nadeszło nagle ocieplenie. W marcu wody zalały tereny gminy Leocina. Kilka innych powodzi nawiedziły Europę. Ogień buchał gdzie nie gdzie, na znak radości, palił pruskie mundury. Ziemia zakopała pod sobą zdrętwiałe ciała, stare części od ciężkiej pruskiej altyreri.

 

 A wiatr pognał po planecie, jednak zamiast nieść na swoich skrzydłach triumfalny okrzyk, niósł i niesie do dziś, pewien przeraźliwe krzyk. Ostatnie tchnienie, wypełnione pękniętą dumą, ugiętym sercem, okrutnym bólem. Piętno niemieckie, znak stopu i ostrzeżenie, by zachód nigdy nie próbował zmierzać w stronę, z której słońce wstaje.

 

PS. Jeśli ktoś nie zrozumiał szybko tłumacze: termin zachód (West) odnosi się do Niemiec, zaś wschód (East) do Prus. Oczywiście też do normalnego "wschodu" i "zachodu".

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Okropny 25.04.2016
    Trutu tutu trutu tu, piątak for you, juju ju
  • Kołysanka 25.04.2016
    Trututu thx you
  • ogonek, 25.04.2016
    Świetny pomysł i realizacja. Mam podejrzenie, że jesteś fanką historiologii. Pzdr
  • Kołysanka 25.04.2016
    Ciekawe skąd takie podejrzenie.... ~
    Masz mnie. Nie tylko historii ale i też Hetali, więc pomysł nie jest w 100% mój, mimo to dziękuję.
  • Farfocel 25.04.2016
    Zbitek przeróżnych fragmentów, chaos, chaos i chałos. I chałka.
    Plus ode mnie, za to, że to APH.
    Minus, za to że cuś ci nie wyszło.
  • Kołysanka 25.04.2016
    Tak jak myślałam, nie dla każdego jest to oczywiste... Postaram się bardziej pożądkować.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania