Poprzednie częściOszukać Przeznaczenie

Oszukać Przeznaczenie 3

Następny dzień był dla Amber obfitujący w pracę na roli. Wstała bardzo wcześnie, by zdążyć nakarmić zwierzęta i przed najgorszym upałem wykonać część pracy. Z pomocą Robina i pary Rapidash wyciągnęli z błotnistego pola pług. Po godzinie ósmej rano, została sama i przez cztery godziny pracowała w pocie czoła. W okolicy godziny trzynastej nastał największy upał, więc skierowała zwierzęta w stronę gospodarstwa. Nagle Rapidash, ciągnące pług, zaczęły stawać dęba i niespokojnie strzygły uszami, zerkając co chwilę w stronę lasu. Amber również spojrzała w tamtym kierunku, jednak nic nie dostrzegła. Złapała ogniste Pokemony za uzdy i próbując dodać im otuchy własnym spokojem, ruszyła w kierunku domu. Nagle z głębi lasu dało się słyszeć dźwięk łamiących się gałęzi, jakby w jego wnętrzu szalało tornado. Rapidash, teraz naprawdę zdenerwowane, szarpały mocno. W tym momencie z lasu wybiegło stado Tauros, które potrafiły być naprawdę bardzo niebezpieczne. Był to rodzaj Pokemonów, które nie boją się niczego. Tym razem było inaczej, w panicznej ucieczce nie zwróciły uwagi na dziewczynę z końmi i przebiegając im drogę, pomknęły przed siebie. Po chwili jedynym dowodem ich obecności była stratowana trawa, kurz, który ruszony ich racicami wzleciał w górę i miejsce, z którego wybiegły z lasu. Gdy stado zniknęło za horyzontem, Rapidash uspokoiły się i dały się prowadzić dalej.

"Co mogło je tak przestraszyć?" Zastanawiała się dziewczyna, idąc znów obok pługa. Choć cały czas śledziła wzrokiem granicę lasu, nic się tam nie poruszyło, nie stało się nic, co mogło spowodować panikę stada Tauros.

Za lasem znajdowało się nabrzeże i bezkresne morze.

Wzruszyła tylko ramionami i weszła na podwórko.

- Hej, Amber! - dziewczyna spojrzała z uśmiechem w stronę domu sąsiadów.

To Mia*, córka sąsiadów, jej najlepsza przyjaciółka.

- Mia, dawno cię nie widziałam, co u ciebie?

- To chyba ja powinnam cię o to zapytać. - stwierdziła blondynka, patrząc z wyrzutem na czarnowłosą.

- Co takiego? O czym ty mówisz? - zamrugała gwałtownie oczami.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że wychodzisz za mąż? Myślałam, że jesteśmy najbliższymi przyjaciółkami, siostrami, no bratnimi duszami! Jak mogłaś ukrywać przede mną coś takiego?!? - koleżanka wyglądała na niepocieszoną.

Amber, zbita z tropu, patrzyła chwilę na swoją rozmówczynię w milczeniu.

- Skąd o tym wiesz? - zadała krótkie pytanie.

- Rivenna była u nas z rana i mówiła, że w przyszłym roku rodziny wasze i Alaina* się połączą! Będziecie największymi posiadaczami ziemskimi na całym Starym Nabrzeżu! - entyzjazmowała się Mia. - W dodatku trafiła ci się niezła partia.

Tak, chłopak rzeczywiście był przystojny. Na tym jednak kończyły się jego zalety. Cała wioska wiedziała, że chłopak lubi bawić się w nadmorskich pubach i barach, jest arogancki i leniwy. Skończył elitarną szkołę dla trenerów Pokemon i wszystkim udzielał rad, jak mają się nimi opiekować.

- Więc... - Mia wyrwała koleżankę z niemiłych rozmyślań.

- Mia, wybacz, ja pierwszy raz o tym słyszę. Muszę najpierw porozmawiać z rodzicami, naprawdę. Do zobaczenia.

Amber zapomniała nawet o wyprzęgnięciu Rapidash z pługa. Nie przebierając się, wbiegła do domu.

W salonie zastała tylko Robina, więc bez zbędnych wstępów, naskoczyła na przybranego ojca:

- Co to ma znaczyć?!? Swatacie mnie z kimś, bez mojej zgody i wiedzy? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? - wykrzyczała jednym tchem.

Robin podniósł na podopieczną zaskoczony wzrok.

- O czym ty mówisz, Amber? Co się stało?

Dziewczyna opowiedziała ojcu o tym, czego dowiedziała się od Mii.

Straszy mężczyzna podrapał się po siwiejącej już brodzie i zamyślił głęboko.

- Wygląda na to, że twoja matka nie mówi mi o wszystkim. Owszem, ostatnio myślała o powiększeniu gospodarstwa, ale nie miałem pojęcia, że takim kosztem...

- Tato, powiedz mi, że to nieprawda, jakiś makabryczny żart.

Amber była wdzięczna opiekunom za to, że pomimo tego, iż skończyła szkołę i nie zamierzała się dalej uczyć, może z nimi mieszkać. Odciążała ich w pracy przy domu i na polu, nigdy się nie buntowała, nigdy nie sprawiała większych kłopotów. Nie wiedziała, że Rivenna mogłaby posunąć się do tego, aby wykorzystać ją do powiększenia swojego majątku, przy okazji pozbywając się jej.

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy strachu, bólu i bezsilności.

Robin podszedł do niej i po ojcowsku objął ramionami.

- Nie przejmuj się, kochanie, na pewno porozmawiam o tym z Rivenną, kiedy tylko wróci do domu, bo od rana jej nie ma. Może chciałabyś popłynąć do ciotki Megan na resztę dnia?

Megan była młodszą siostrą Robina i bardzo lubiła Amber. Zajmowała się treningiem wodnych Pokemonów.

- Jutro jest niedziela, czy mogłabym zostać tam na noc? - zapytała z nadzieją w głosie.

- Dobrze, ale najpierw porozmawiam o tym z ciocią. Ty w tym czasie spakuj się.

Amber, trochę pocieszona, pobiegła na poddasze, wzięła swój plecak i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Następnie szybko wyszła na zewnątrz, dokończyła pracę w stajni i wzięła szybki prysznic. Z pomieszczenia socjalnego wyciągnęła jednoosobowy kajak i podniecona zbliżającą się podróżą, czekała na przyjście Robina.

Wreszcie wyszedł z domu i skierował się w jej stronę.

- Wszystko załatwione, możesz zostać do jutra. Sprawdziłem również pogodę na ten dzień, nie powinno być żadnych problemów.

- Tato, przecież wiesz, że jestem doskonałą kajakarką. - przypomniała mi dziewczyna i już miała iść w kierunku nabrzeża, gdy oboje usłyszeli trzask furtki. To niechybny znak, że Rivenna wróciła do domu.

- Gdzie się wybierasz, moja panno? - zapytała przybyła, gdy zobaczyła podopieczną, gotową do wodnej podróży.

- Riv, musimy porozmawiać. We dwoje, a Amber wysyłam na weekend do Meg. Już wszystko ustalone, zgodziła się ją przenocować. - Robin nakreślił plan swojej żonie.

- Dobrze, ale najpóźniej o 18:00 masz być w domu i nie spóźnij się. - odrzekła.

Amber pożegnała rodziców i ruszyła na wyprawę.

Małżeństwo weszło do domu, gdzie Robin od razu przypadł do Rivenny.

- Możesz mi wyjaśnić, co ty do diabła wyprawiasz? Ośmieszasz biedną dziewczynę na całą wioskę.

- Czy według ciebie małżeństwo z tak sympatycznym i przystojnym mężczyzną jak Alain, to jest ośmieszanie?

- Nie to powiedziałem, dlaczego nie porozmawiasz najpierw ze mną, a przede wszystkim z Amber? Myślisz, że to jest dla niej dobre?

- Dziewczyna na już dziewiętnaście lat, skończyła szkołę, jest ładna, radzi sobie na gospodarstwie, kocha to co robi, będzie jej dobrze.

- A czy ciebie nie interesują tylko dobra ziemskie, jakie przypadną ci w udziale, gdy pomysł dojdzie do skutku?

- Słuchaj, tak naprawdę trzymam ją tu z własnej, nieprzymuszonej woli! Nie jest moim dzieckiem, nawet moją krewną! Mogłam ją zostawić w tym lesie, kilkanaście lat temu! A co zrobiłam? Przygarnęłam, dałam dom i wykształcenie, odpowiednie wychowanie. Więc musi mi się jakoś za to odwdzięczyć.

- Nie poznaję cię, Riv. Jak możesz być taka okrutna? Mam trochę oszczędności, wystarczy na zakup małego mieszkania i samodzielne życie na jakiś czas. Chcę jej to podarować.

- Ani się waż! Mój plan dojdzie do skutku, czy tego chcesz, czy nie. Jutro o 20:00 przychodzi rodzina Alaina na kolację do nas, masz niczego nie zepsuć, rozumiesz?

Cóż miał zrobić? Machnął tylko ręką i usiadł w swoim fotelu na biegunach.

Z Rivenną nie można było polemizować.

 

Amber, nie świadoma tego, co działo się w domu, prawie zapomniała o tym, co usłyszała od przyjaciółki, swoje myśli kierując w stronę rychłego spotkania z ulubioną ciotką.

Czekając w kolejce po napój, z ciekawością rozglądała się po nabrzeżu. Nigdy nie widziała tutaj tak wielu statków osobowych, które przywoziły turystów. Jej uwagę zwrócili dwaj mężczyźni, siedzący nieopodal przy stoliku. Z nudów przysłuchiwała się prowadzonej przez nich rozmowie:

- A co, jeśli te wszystkie opowieści o wyspie są prawdziwe? Słyszałem, że jeśli ktoś chce do niej dopłynąć, dzieją się różne dziwne rzeczy. Sztormy, wiry wodne, nawigacja szaleje. Wiele osób nie wróciło z takiej wyprawy, inni nie chcą opowiadać o tym, co ich spotkało, jeszcze inni trafili... Sam wiesz gdzie.

- To bzdury, wyssane z palca głupoty dla nastolatków, aby nie zajmowały się głupotami, tylko siedziały w domu. Z resztą zdanie Alaina jest takie samo.

"Alaina?" Dziewczyna jeszcze bardziej chciała przysłuchać się rozmowie, jednak nastąpiła jej kolej zakupów. Zapłaciła za wybrany napój, przeszła obok stolika mężczyzn, uważnie im się przyglądając, po czym wyszła na zewnątrz.

Zabrała ze stojaka swój kajak, opuściła go na wodę, wsiadła i powiosłowała w tylko sobie znanym kierunku. Po godzinie podróży była na miejscu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania