Othermatter; Rozdział 2 - Złodzieje Gwiazd

"Wśród Gwiezdnych Najemników krążyło wiele opowieści o nieszczęśnikach, którzy padli ofiarą ataku Złodziei Gwiazd. Była to okrutna grupa istot z różnych Wszechświatów, którzy podobno należeli niegdyś do arystokratycznych organizacji stawiających opór wobec panujących w Rzeczywistości Torrara splugawionych kreatur wiele setek lat temu. Te spaczone stworzenia zostały wygnane do Zaświatów, dlatego wszystkie ruchy oporu nie miały już właściwie powodu do istnienia. Do tej pory nie wiadomo co wstąpiło w członków ruchu oporu, skoro dzisiaj podróżują po kosmosie i niszczą oraz grabią wszystko, co spotkają na swojej drodze, niczym szarańcza. Za swój cel szczególnie upodobali sobie statki Gwiezdnych Najemników, gdyż nie są one zbyt dobrze uzbrojone. Mimo wszystko, Złodziejom zależy jedynie na pojazdach, przez co większości Najemników udaje się ujść z życiem ze spotkań z nimi. Niedawno został zaatakowany kolejny statek. Niby nic wielkiego, jednak na tym konkretnym pojeździe, a raczej na zawartych w jego komputerach danych nie zależy tylko i wyłącznie Złodziejom."

 

Rzeczywistość Bastara; Gdzieś we Wszechświecie Marv

 

W chłodnym szybie wentylacyjnym panowała cisza przerywana od czasu do czasu odległym szumem systemów chłodzących. W pewnym momencie rozległ się dziwny dźwięk przypominający piszczenie, lub nietypowe skrzypienie. Po paru sekundach jedna z górnych stalowych płyt stanowiących budowę tego chłodnego tunelu odpadła i uderzyła o dno z głośnym hukiem. Do szybu wślizgnął się Emeccy i rozejrzał się uważnie wokół siebie. Przeczołgał się kawałek dalej, aby zrobić miejsce Natiusowi. Kiedy oficer znalazł się w środku niemrawo próbował chwycić płytę, którą przed chwilą wykręcił.

 

- Co tu tak śmierdzi? - wyszeptał z odrazą, próbując przykręcić płytę z powrotem na swoje miejsce.

 

- Lepiej się nad tym nie zastanawiać - odparł Emeccy. - Pospiesz się i chodźmy. Mam nadzieję, że pamiętasz po co tu jesteśmy?

 

- Tak, pamiętam - powiedział oficer chowając śrubokręt do kieszeni.

 

Dwójka przyjaciół zaczęła czołgać się po szybie wentylacyjnym, starając się przy tym wydawać jak najmniej hałasu. Przy każdym rozwidleniu dróg Emeccy się zatrzymywał, czekał aż Natius sprawdzi na ekranie tabletu, gdzie prowadzi każda z odnóg, a następnie szli tą właściwą. Ich zadaniem było dostać się do kokpitu, przełamać zabezpieczenia głównego komputera pokładowego statku i przechwycić niezwykle poufne dane. Od Charlesa dowiedzieli się, że Złodzieje Gwiazd zaczęli pracować ostatnio nad dość nietypowym projektem czegoś, co przypominało sporych rozmiarów armatę fuzyjną i mają zamiar użyć tego we Wszechświecie Zero, zaś dane ze statku zawierają między innymi jej plany. W pewnym momencie podróżowania przez wentylację Natius zatrzymał się, gdy zobaczył pod sobą kolejną kratkę. Uważnie zaczął się przyglądać temu, co dzieje się poniżej. Wyglądało na to, że pod nimi znajdował się główny korytarz statku. Prawdopodobnie dzięki niemu mogli przedostać się prosto do kokpitu. Oficer przeszedł nieco dalej, mijając kratkę, po czym z trudem obrócił się z powrotem do niej. Po krótkiej chwili majstrowania ze śrubokrętem Natius odkręcił kratkę. Ciśnienie lekko mu podskoczyło, gdy zobaczył, z jaką prędkością zaczęła spadać w głąb korytarza, ale w porę udało mu się ją chwycić. Blondyn lekko odetchnął z ulgą. Wcisnął się w powstały otwór i opadł na podłogę, a Natius wylądował mu na plecach.

 

- Typie... - Emeccy mocno zirytowany podniósł głowę, by na niego spojrzeć. - Jaki masz problem?

 

- Taki, że mam przy sobie o wiele więcej sprzętu, niż ty - rzucił szybko i zszedł Sentinelowi z pleców. - Przez to mnie byłoby słychać.

 

- I tak będzie cię słychać, gdy będziemy szli - blondyn popatrzył w dal korytarza i wskazał gdzieś w przestrzeń. - Tędy powinniśmy przedostać się bez trudu do kokpitu.

 

Po tych słowach zaczął iść jak najszybciej i jak najciszej we wskazanym przez siebie kierunku. Natius bez słowa wyruszył za nim. Korytarz, po którym się poruszali był heksagonalny. Na ścianach można było zauważyć wiele rur, zaworów, kratek szybów wentylacyjnych oraz kolorowych kabli. Niektóre z nich były urwane, a z niezabezpieczonych końcówek czasami wylatywały iskry. Emeccy rozglądał się po ścianach i urwanych kablach. Co jakiś czas w korytarzu można było napotkać wnęki, na których końcu widniały skrzynki elektryczne. Na pierwszy rzut oka nie wydawało się być tutaj cokolwiek specjalnego, ale blondyn wiedział, że statek musi być co najmniej od kilkudziesięciu godzin pod kontrolą Złodziei Gwiazd. Oraz nie wyglądało na to, że jakkolwiek dbają o ten pojazd. Większa część korytarza była brudna. Przyjaciele zatrzymali się, gdy zobaczyli przed sobą duże metalowe drzwi. Nad nimi znajdowała się lekko zardzewiała tabliczka z napisem „Serwerownia".

 

- Mają tu własną serwerownię? - spytał zaskoczony Natius.

 

- Generalnie to mają tutaj dużo rzeczy. Ten statek wcale nie jest taki mały jak zwykłe fregaty - odparł Emeccy i zbliżył się do drzwi. - Pewnie w środku roi się od kamer i strażników. Natius, czy mógłbyś...

 

- Jasne - uśmiechnął się oficer przerywając blondynowi.

 

Wyciągnął ze swojego czarnego plecaka tablet, którego na czas wędrówki schował i uruchomił program hakujący, który niedawno zrobił wraz z pomocą Charlesa. Używając programu mógł włamać się do niemal wszystkich elektronicznych urządzeń na statku. Niestety nie mógł tego zrobić w przypadku głównego komputera, w żaden sposób nie dało się obejść jego blokad. Oficer lekko westchnął, gdy sobie o tym przypomniał, ale mimo wszystko zaczął szukać w spisie wykrytych urządzeń kamer w serwerowni. Po krótkiej chwili znalazł je, po czym z pasją zaczął wypisywać różne komendy na klawiaturze. Przerwał, kiedy usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z kierunku, z którego tu przyszli. Przyjaciele natychmiast spojrzeli w tamtą stronę. Dźwięki teraz stały się wyraźniejsze i definitywnie można było usłyszeć kroki oraz głosy.

 

- Szybko, chowaj się! - syknął Emeccy do Natiusa.

 

Oboje jak najszybciej zagłębili się we wnękach znajdujących się po obu stronach korytarza. Natiusowi na chwilę zamarło serce, kiedy zbyt mocno uderzył plecakiem ze sprzętem o skrzynkę elektryczną i rozległ się huk. Jednak ze zbliżających się głosów wyglądało na to, że istoty tego nie usłyszały, a przynajmniej nie zwróciły na to uwagi. Oficer szybko otarł pot z czoła. Po kilku sekundach nieznajomi przeszli zaraz obok przyjaciół, kompletnie ich nie zauważając. To była bez wątpienia dwójka Złodziei. Byli łatwi do rozpoznania dzięki ich jasnobrązowym, obdartym płaszczom, kapeluszach z szerokim rondem i złotymi kaburami na broń zwisającymi niechlujnie z ich pasa. Wyglądali bardziej jakby się urwali z Dzikiego Zachodu, a nie z kosmosu. Kiedy podeszli do drzwi serwerowni Emeccy lekko wystawił głowę i zaczął się im przyglądać. Jeden z nich wpisał kod na panelu przyczepionym obok, po czym brama się otworzyła, a Złodzieje weszli do ciemnego pomieszczenia. Sentinel bez problemu zapamiętał kod i spojrzał na Natiusa, aby dać mu znak do dalszego hakowania, ale oficer nie tracił ani chwili, aby przejąć kontrolę. W oka mgnieniu uśmiechnięty podniósł swój wzrok na przyjaciela.

 

- Jak to mówią w filmach, „I'm in" - powiedział cicho.

 

Emeccy szybko przeszedł do wnęki po przeciwległej stronie i spojrzał na ekran tabletu. Widoczny był na nim obraz z jednej z kamer w serwerowni. Natius zaczął przerzucać widok po innych kamerach będących w pomieszczeniu obok.

 

- Sprawdźmy kiedy będzie najkorzystniej się tam wślizgnąć - Natius podrapał się lekko po podbródku.

 

- Myślę, że teraz. Wszyscy Złodzieje są oddaleni od wejścia - zaplanował Emeccy.

 

- Niech będzie - odrzekł oficer, wyłączając kamery.

 

Blondyn podszedł do drzwi, a jego przyjaciel był tuż za nim. Napisał kod na panelu obok i drzwi otworzyły się ciszej, niż poprzednio. Tak jakby sam statek im pomagał w wypełnieniu misji. Przyjaciele niepostrzeżenie weszli do pomieszczenia, w którym panował półmrok. Jedyne światło dawały słabo jarzące się świetlówki oraz małe lampki znajdujące się na serwerach. Zewsząd dało się słyszeć szum wentylatorów i dużo pikania o różnej tonacji. Emeccy schował się za dużą skrzynią, prawdopodobnie z amunicją zważywszy na wielki napis na tej skrzyni. Kiedy Natius również to zrobił blondyn zaczął analizować rozkład pomieszczenia. Znajdowali się na metalowej kładce zawieszonej blisko sufitu. Wszystkie serwery znajdowały się poniżej, podobnie jak większość Złodziei. Oficer zauważył, że bardzo blisko przyjaciół znajduje się jeden łupieżca i idzie w ich kierunku. Chłopak lekko się zdenerwował i wyciągnął zza pasa swoje Rewostrze. Była to broń stanowiąca połączenie rewolweru i miecza, wynik dawnego majsterkowania jego ojca. Poczekał, aż Złodziej podejdzie wystarczająco blisko, po czym go chwycił i szybko poderżnął gardło. Emeccy spojrzał na zakrwawionego rewolwerowca.

 

- I gdzie go teraz schowasz? - zapytał odgarniając lekko włosy z czoła.

 

Natius rozejrzał się niepewnie.

 

- Emm... Może po prostu tutaj? - położył rękę na ścianie skrzyni przy której byli ukryci.

 

- W sumie może być - odparł Sentinel. - Do tego klapa jest tu z boku, a nie na górze. To na pewno nam ułatwi robotę.

 

Współpracując schowali ciało Złodzieja do skrzyni, z trudem zachowując ciszę. Jak się okazało wnętrze pojemnika było puste. Emeccy szybko zamknął pokrywę i upewnił się, że się nie otworzy.

 

- Hej, popatrz - szepnął Natius i wskazał na niższą część pomieszczenia.

 

Wszyscy Złodzieje obecni dotychczas w serwerowni zaczęli wychodzić z sali drugimi drzwiami w kierunku przeciwnym do kokpitu.

 

- Myślisz, że nas zauważyli? - zapytał zaniepokojony.

 

- Wątpię. Podaj tablet - rozkazał Emeccy.

 

Oficer przekazał mu urządzenie, a Sentinel zaczął coś grzebać w programie hakującym. Po paru chwilach sprawdził rejestr z sensorów bocznych statku.

 

- Sensory wykryły obecność dronów zwiadowczych Gwiezdnych Najemników obok nas - wyjaśnił. - Złodzieje na pewno poszli do sektorów zbrojnych po to by je zestrzelić. Teraz mamy najwięcej czasu na dostanie się do kokpitu.

 

- Chodźmy zatem - Natius wstał na równe nogi i szybko pobiegł do drzwi.

 

Przyjaciele ponownie zaczęli przemierzać długi korytarz. Czasem zdawało im się, że ciągnie się o wiele za długo jak na rozmiary tego statku. Po kilku dłużących się minutach zatrzymali się, gdy zobaczyli przed sobą energetyczne drzwi do kokpitu. Obok nich widniał czytnik kart magnetycznych.

 

- Spróbuj zobaczyć, czy dasz radę zhakować dostęp do tego przejścia - polecił Emeccy.

 

- No spróbuję, ale może być z tym problem - westchnął Natius. - Ten program jest jeszcze w wersji beta.

 

Oficer wypisywał na klawiaturze wiele komend w szybkim tempie i co chwilę spoglądał, czy drzwi się otworzyły. W końcu prychnął pod nosem i schował tablet do plecaka.

 

- Nie da rady - powiedział oburzony. - Blokada jest na podobnym poziomie, co główny komputer.

 

- No to starymi, sprawdzonymi metodami - odrzekł Emeccy i wyjął zza pasa pistolet, a następnie przykręcił tłumik do jego lufy. Strzelił w czytnik kart, a zasłona energetyczna natychmiastowo zniknęła.

 

Znajomi weszli do kokpitu. Zaraz przed nimi znajdowała się szeroka konsola, w której znajdowała się masa przycisków, przełączników, dźwigni i innych urządzeń. Nieco wyżej mieściła się sporych rozmiarów wytrzymała szyba, przez którą można było zobaczyć wiele konstelacji gwiazd oraz znajdującą się niedaleko gazową planetę. Natius usiadł na fotelu głównego pilota i włączył komputer będący obok steru. Otworzył bazę danych i zaczął ją przeglądać w celu znalezienia jakichkolwiek informacji odnośnie tajnej broni przejętej przez Złodziei. Emeccy za ten czas sprawdzał, czy nikt nie idzie w ich stronę.

 

- Mam to! - krzyknął Natius, a blondyn do niego podszedł i spojrzał na ekran komputera. Oficer zaczął czytać tekst znajdujący się obok wielu szkiców technicznych armaty z różnych perspektyw. - Nowoczesny model armaty fuzyjnej wzmocnionej tajną technologią Rzeczywistości Meracara stworzy istną rewolucję w całym Othermatter. Skupione pociski energii będą mogły poruszać się z prędkością nawet do czterech machów, co stanowczo ułatwi zniszczenie również najszybszych statków we wszystkich siedmiu Rzeczywistościach.

 

- Nie brzmi zbyt ciekawie - stwierdził Emeccy. - Poza tym kto im coś takiego zbuduje? Oni mają w swoich szeregach takich dobrych inżynierów?

 

- Teraz już nieważne - rzekł Natius, po czym podłączył swój tablet do komputera. Po pewnym czasie mógł stwierdzić, że nikt jeszcze nie skopiował tych danych. - Nikt im tego nie zbuduje, jeśli nie będą wiedzieć jak.

 

Odłączył tablet, po czym wyjął z kieszeni mały, czarny pendrive, aby na wszelki wypadek przejąć dane, po czym usunąć je z tego komputera. Przenoszenie danych zajęło jednak dłużej, niż wydawało się oficerowi. Ze względu na stary model statku, nieformatowany system komputera oraz ledwo trzymającą się wewnętrzną sieć proces często miał zwiechy, co bardzo irytowało obu przyjaciół. Dodatkowo Złodzieje strzelający działami pozytronowymi w drony Najemników nie pomagało w postępie. Prawdopodobnie zardzewiałe już generatory dawały z siebie wszystko, aby utrzymać te czynności w jakimkolwiek porządku. W końcu po czasie znacznie dłuższym niż planowanym Natius wyciągnął pendrive z komputera i wstał z fotelu.

 

- Gotowe - prychnął rozdrażniony. - Teraz możemy już iść...

 

Przerwał, gdy odwrócił się w kierunku wyjścia i jego skóra nieco pobladła. Emeccy również się odwrócił i ujrzał trzy rewolwery wycelowane prosto w jego twarz. Przejście na korytarz obstawiało trzech Złodziei.

 

- A wy co tu robicie? - rzucił wściekle jeden z nich.

 

- Natius, masz jakieś maski klaunów? - spytał blondyn. - Bo to ten czas gdy powinniśmy je zakładać.

 

- Spokojnie, za chwilę nie będziecie mieli na co je zakładać - odezwał się inny łupieżca i powoli odciągnął kurek.

 

W tej chwili Emeccy szybkim ruchem ręki wyciągnął swój pistolet z kabury i strzelił w Złodzieja stojącego pośrodku, a pozostałych dwóch powalił Natius szerokim cięciem.

 

- Wiejemy! - rozkazał Sentinel i czym prędzej zaczął biec korytarzem.

 

- Chodźmy do maszynerii - zaproponował oficer, który w biegu pisał coś na tablecie. - Wysadzimy tam sporą dziurę, z której odbierze nas Avenguard.

 

- Dobry pomysł - odparł Emeccy i skręcili w boczny korytarz idący pod serwerownią prosto do maszynerii.

 

Kiedy przyjaciele byli mniej więcej tuż pod serwerownią w całym statku został wszczęty alarm. Światła w metalicznym tunelu sporadycznie błyskały na czerwono, a od bardzo głośnego sygnału dźwiękowego wręcz puchły uszy. Od czasu do casu ich droga bywała blokowana przez jednego lub kilku Złodziei, ale bezproblemowo radzili sobie z ich pokonaniem.

 

- Przydałoby się wyłączyć te alarmy, co nie? - Emeccy spojrzał zniecierpliwiony do tyłu na Natiusa. Oficer na początku nie wiedział, o co chodzi jemu kumplowi.

 

- Ach, wyłączyć! - Natius ponownie włączył program hakujący, gdy w końcu załapał aluzję.

 

Po krótkiej chwili wszystkie alarmy ustały. Długi korytarz ponownie był rozświetlany stałym, mdłym, żółtawym światłem, a od nagłej ciszy w uszach znajomych rozległ się przez chwilę cichy pisk. Zatrzymali się gwałtownie, gdy dotarli do dużej mosiężnej bramy maszynerii.

 

- Te pomieszczenie przynajmniej jest jakkolwiek lepiej zabezpieczone - rzekł Emeccy.

 

- Ale dla nas nie ma zabezpieczeń, przez które byśmy nie przeszli! - odparł Natius, a na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek. Blondyn znacząco się odsunął, gdy zobaczył jak oficer przyczepia do bramy potężną bombę z zapalnikiem ustawionym na dziesięć sekund.

 

Natius podbiegł do przyjaciela tak szybko, jak potrafił. Po wyznaczonym czasie bomba eksplodowała, rozrzucając kawałki bramy we wszystkie strony. Blondyn oberwałby jednym z nich prosto w twarz, gdyby nie zablokował go ramieniem.

 

- To się nazywa bomba odłamkowa - powiedział, próbując odgarnąć od siebie dym spowodowany eksplozją.

 

- Dobra, wchodzimy! - Natius wbiegł do dużej i tym razem dobrze oświetlonej sali.

 

Ciężko było się tutaj swobodnie przemieszczać. Praktycznie każdy wolny teren zajmowała jakakolwiek machina, czy to generator, czy to wentylator, czy to jakieś inne mniejsze lub większe niezidentyfikowane urządzenia. Zdawałoby się, że w pomieszczeniu powinno być chłodno z powodu tak dużej ilości klimatyzatorów, ale spore piece, w których bezustannie były spalane jakieś materiały skutecznie ogrzewały całe te miejsce. Natius rozglądał się wokoło wyraźnie zniesmaczony.

 

- Niby taki statek kosmiczny, a tutaj jest niemalże epoka parowa! - powiedział oburzony. - Jaki imbecyl to projektował? I ważniejsze pytanie, jak to w ogóle działa?!

 

- Jak sam powiedziałeś, na parę - odrzekł Emeccy. - Avenguard jest już blisko?

 

- Tak, tylko zastanawiam się jak ja teraz zrobię tutaj dziurę - Natius chodził w kółko po całym pomieszczeniu. - Nieważne której bomby użyję, każda będzie miała takie pole rażenia, że zaraz bym wysadził jakiś bojler, czy cokolwiek innego. Pewnie wywołałoby to wielką reakcję łańcuchową.

 

- Tutaj jest tak w miarę, weź sprawdź - zawołał blondyn, a oficer szybko do niego podszedł.

 

- Nie, nadal za mało miejsca - ocenił Natius. - Wystarczająco, żebyśmy się wślizgnęli do kabiny naszego statku, ale za mało żeby tutaj coś wysadzić.

 

- Tym się już zajmę ja - postanowił Emeccy. - Po prostu przywołaj tu Avenguarda.

 

Po chwili tuż pod nimi rozległ się głośny, świszczący dźwięk napędów atomowych oraz pulsujący odgłos wielu specjalnych mechanizmów.

 

- Poczekaj jeszcze chwilę - Natius położył dłoń na ramieniu kumpla i wpatrywał się uważnie w ekran tabletu. - Dobra, teraz. Tylko nie rozwal niczego w kabinie.

 

- Jasna sprawa - blondyn uspokoił go.

 

Emeccy nachylił się do podłogi i zacisnął dłoń w pięść. Wtedy używając ognistej Kinezy, która była jego specjalnością sprawił, że całe jego lewe przedramię zaczęło płonąć. Sentinel uderzył mocno w podłogę, tworząc w niej spory otwór. Kilka kawałków metalowego podłoża wpadło do fioletowego i przytulnego wnętrza kabiny statku znajdującego się zaraz pod nimi. Blondyn zaczął poszerzać powstały otwór w taki sposób, aby mogli bez problemu wejść na pokład. W tej chwili w maszynerii rozległo się wiele rozgniewanych, lub zniecierpliwionych głosów.

 

- Zrobione, wskakuj! - krzyknął Emeccy.

 

- Chwila, trzeba im zostawić pamiątkę - odrzekł Natius, wyciągając z jednej z wielu kieszeni w jego spodniach granat.

 

Nagle z niemal wszystkich stron wyłonili się Złodzieje Gwiazd. Ich zdenerwowane do czerwoności twarze świadczyły o tym, że ta dwójka ukradła bardzo ważne dla nich dane. Wycelowali w nich swoimi rewolwerami.

 

- Ten statek już nie będzie Najemnikom potrzebny - Natius odbezpieczył granat i rzucił nim prosto w główny reaktor statku.

 

Tak nagle jak łupieżcy się pojawili, tak nagle zaczęli uciekać we wszystkie strony. Emeccy i Natius wskoczyli na pokład Avenguarda - swojego dużego, czarnego statku przypominającego odrzutowiec ozdobionego świecącymi się na fioletowo symbolami i z niesamowitą prędkością odlecieli daleko w przestrzeń, zanim cały statek Najemników został kompletnie unicestwiony, a fala uderzeniowa zniszczyła, bądź uszkodziła resztę dronów, jakie pozostały nietknięte przez Złodziei.

 

=================================================================

Yo. Jeśli moja twórczość będzie Wam się podobać, to zapraszam na mojego bloga, do którego link jest na moim profilu. Co prawda jest to pierwszy blog, który stworzyłem, ale mam nadzieję, że wszystko będzie tam przejrzyste. Polecam go, ponieważ moje powieści będą tam pojawiać się najpierw oraz będę tam od czasu do czasu postował moje przemyślenia, czy coś. Zachęcam ponownie do zostawiania opinii o powieściach.

~PatterM

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania