Othermatter; Rozdział 3 - Idealny oręż
"Wymiar Delta był jednym z najstarszych, jaki powstał we Wszechświecie Zero. To właśnie w tym miejscu wiele tysięcy lat temu Markos Mondero wraz z wieloma pomocnikami rozpoczął budowę Gai. Miała być ona fortecą nie do zdobycia oraz domem głównie dla rodu Mondero, jednak zdarzało się, że mieszkali tutaj również przyjaciele Markosa, jak i również ci, którzy potrzebowali dachu nad głową, a tymczasowo nie mieli jak go zdobyć. Niezwykły Bór Wieczności, las rozciągający się na tysiące kilometrów był idealnym miejscem na dokonanie budowy. Pomimo tego, że puszcza była niezwykle ogromna i bogata w rzadkie zioła, to niemal nikt do niej nie zaglądał z powodu wielu podań i legend, których ród Mondero mimo wszystko się nie obawiał. W końcu był znany za ogromną siłę i wytrzymałość ich członków. Poza ciszą i spokojem, które Markos bardzo sobie cenił w Borze można było również znaleźć wiele rozmaitych okazów fauny i flory, które były dla tego miejsca unikatowe. Ród Mondero wykorzystywał dary lasu w wielu różnych dziedzinach, takich jak alchemia, medycyna, czy nawet płatnerstwo. Gaię zamieszkiwali wtedy najlepsi z najlepszych kowale, którzy tworzyli znakomite bronie oraz zbroje."
Wszechświat Zero; Wymiar Delta; Planeta Scelus
Główna kuźnia Gai była dużym pomieszczeniem wypełnionym po brzegi zbiornikami na roztopiony metal, wieszakami i stojakami na różnego rodzaju bronie, kowadłami, kamieniami szlifierskimi, narzędziami i wszystkim co kuźnia powinna mieć obowiązkowo, oraz czego już niekoniecznie musi posiadać. W powietrzu unosił się specyficzny zapach będący mieszanką spalanego węgla i rozgrzanego do czerwoności lub do stanu ciekłego metalu. W jednym z rogów pomieszczenia znajdowała się postać o drobnej posturze. Poza wysokimi, skórzanymi butami, krótkimi, brązowymi spodniami oraz różowym crop topem była odziana w fartuch z bardzo grubej skóry, ochronne rękawicę, a także w maskę do spawania. Postać chwyciła leżący na stole obok palnik i skierowała go w kierunku dwóch dużych, poskręcanych kawałków metalu. Przypominały bardzo nietypowe ostrza do mieczy. Postać siedząca na kamiennym taborecie zaczęła efektywnie łączyć ze sobą metalowe przedmioty. W tej chwili drzwi do kuźni otworzyły się i stanął w nich Josh. Rozglądając się z niemałym zachwytem po pomieszczeniu, po czym zaczął iść w kierunku głośnego dźwięku spawania. Mijając kowadło niemal tak duże jak on sam dotarł do długiego rzędu kamiennych stołów. Na części z nich znajdowały się gotowe ostrza dla mieczy i włóczni, na innych leżało wiele narzędzi, jak młoty, czy obcęgi. Przy jednym ze stołów siedziała osoba, do której przyszedł.
- Emm... Halo? - zawołał Josh do postaci, ale wyglądało na to, że go nie usłyszała. - Hej!
Postać podniosła głowę i przerwała spawanie. Odwróciła się w kierunku szatyna.
- Hejka, nowy! - odezwał się wysoki i nieco dziecięcy głos. - Jesteś Josh, prawda? Miło mi cię poznać!
Postać odłożyła poskręcane ostrza oraz palnik i wstała z siedzenia. Była o wiele niższa, niż Josh mógł przypuszczać. Zdjęła swoją maskę do spawania ukazując uroczą twarz młodej dziewczyny o fiołkowych oczach. Podeszła do niego, zdjęła jedną ze swoich o wiele za dużych rękawic i podała mu dłoń.
- Jestem Cindy - powiedziała. - Mam nadzieję, że podoba ci się u nas!
- Tak, jest tu naprawdę świetnie - odparł i uścisnął jej dłoń. - Chłopacy powiedzieli mi, żebym się spotkał z drużynowym kowalem, ale...
- Ale spodziewałeś się kogoś bardziej przypominającego starego krasnoluda z długą brodą? - Cindy skrzyżowała ramiona na piersi. - Tak, wiem, że nikt by się nie spodziewał w tym miejscu kogoś takiego jak ja. Właśnie dlatego jestem taka wyjątkowa!
- To fajnie... chyba... - Josh był lekko zdezorientowany.
- Dobra, to po co tu przyszedłeś? - spytała dziewczyna.
- Przysyła mnie Emeccy. Kazał mi wybrać sobie jakąś broń.
- Czyżby? No, ale dobra, chodź za mną - Cindy rzuciła swoje rękawice na jeden ze stołów i przeszła do innej części kuźni. - Mam nadzieję, że nie będziesz chciał oglądać absolutnie wszystkiego bo zajęłoby nam to ponad tydzień.
Dziewczyna podeszła do dużej wnęki w ścianie i zaczęła odsuwać spore i z całą pewnością ciężkie kartonowe pudła w taki sposób, jakby nic nie ważyły. Potem sięgnęła do czegoś, co skryte w mroku znajdowało się na samym końcu tej wnęki. Sprawnym ruchem wyciągnęła długi wieszak na broń. Znajdowało się na nim po jednej sztuce z wielu różnych rodzajów oręża. Niektóre spadły na podłogę z powodu tego, że wieszak był o coś zahaczony, a Cindy wyciągnęła go dość szybko, więc prędko podniosła te rzeczy i powiesiła je z powrotem. Odsunęła się, żeby Josh mógł w pełni zobaczyć wszystko na tym wieszaku.
- Więc, co ci się stąd najbardziej podoba? - zapytała. - Może ten trójząb, którym mógłbyś komuś przybić szyję do ściany bez możliwości ucieczki? Albo ten wielki korbacz, którym roztrzaskałbyś czaszkę nawet największym bestiom?
Josh niepewnie jeździł wzrokiem po całym sprzęcie na wieszaku. Przez dłuższy czas zastanawiał się, co może być dla niego najlepsze. Po chwili też zastanowił się, czy jakąkolwiek z tych broni byłby w stanie w ogóle unieść. Dla sprawdzenia tego podszedł do wieszaka i spróbował zdjąć pierwszą lepszą broń, nawet nie sprawdził co to było. I tak nie miało to znaczenia bo ciężar tego sprzętu natychmiastowo powalił go na podłogę.
- Chyba nawet jakbym chciał to nie dałbym rady tym walczyć - wydyszał Josh próbując podnieść miecz z podłoża.
- Te akurat są tylko na pokaz, ale nie ukrywam, że moje bronie nie są lekkie - Cindy podeszła do niego, podniosła ostrze i odstawiła z powrotem na miejsce. - Ale podobają ci się miecze, tak?
- W sumie to tak - odparł chłopak po chwili namysłu.
- Może chcesz jakiś konkretny rodzaj miecza? - dziewczyna zaczęła szukać czegoś w jednym z pobliskich kartonów.
Josh zaczął się zastanawiać nad tym jaki rodzaj miecza mógłby chcieć. Nagle przypomniał mu się jeden z jego ulubionych seriali o piratach. Od zawsze lubił wszystko co było związane z piratami. W tamtym filmie jeden z głównych antagonistów walczył używając kordelasa. Wtedy sobie uświadomił, że to jest właśnie jego ulubiony rodzaj miecza.
- Masz jakiegoś kordelasa? - zapytał.
Zauważył, jak dziewczynie lekko opadają ramiona i powoli odwraca swoją głowę w jego kierunku.
- Naprawdę kordelas? - rzekła dość zirytowanym głosem. - Nie mogłeś powiedzieć chociaż pałasz, albo bastard?
- A jaki jest z nim problem? - Josh podrapał się po głowie.
- Taki, że uważam kordelasy za lamerskie - odparła Cindy. - Nigdy ich nie robiłam, chyba nawet nie mam formy do tego rodzaju miecza.
- Rozumiem... Czyli mam sobie wybrać coś innego?
Cindy spuściła nieco swój wzrok i podparła podbródek dłonią, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Właściwie... To myślę, że możemy ten problem rozwiązać - odpowiedziała po dłuższej chwili, a jej twarz przybrała nieco złośliwy wyraz.
W tej chwili dało się usłyszeć, jak drzwi do kuźni ponownie się otwierają. Szybki odgłos obcasów zaczął unosić się delikatnym echem po pomieszczeniu. Przed Cindy i Joshem pojawiła się atrakcyjna blondynka o długich włosach i szafirowych oczach, ubrana w zieloną koszulkę i bluzę, krótkie, białe spodnie oraz buty kowbojki. Chłopak od razu poczuł, jak jego twarz staje się czerwona na jej widok.
- Cześć, Sarah! - Cindy uśmiechnęła się uroczo do dziewczyny. - Poznałaś już Josha?
- Jeszcze nie - Sarah podeszła do Josha i podała mu rękę. - Ale Emeccy sporo mi o tobie opowiadał. Miło cię poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie - brunet ujął jej rękę i ją pocałował. Sarah zachichotała pod nosem.
- Och, jaki dżentelmen - powiedziała, a następnie zwróciła się do Cindy. - Charles już przygotował dla ciebie moduł stazy. Przyszłam, żeby ci go dać.
Sarah podała młodej dziewczynie mały, czarny przedmiot w kształcie dysku. Mimo wszystko nie wydawał się być jakimś specjalnym urządzeniem.
- Wreszcie. I chyba nawet będę go mogła niedługo przetestować - Cindy kilka razy podrzuciła dyskiem, a następnie podeszła do ściany, przy której stał cały szereg młotów bitewnych.
Dziewczyna po kolei obserwowała każdy z nich, a następnie chwyciła ten największy. Josh na ten widok był mocno zdezorientowany, gdyż młot był większy od samej Cindy, a ona z taką łatwością przeniosła go na stół, przy którym przed chwilą coś spawała. Obróciła broń obuchem do góry i położyła na nim dysk. Przyrząd natychmiastowo się powiększył i idealnie dopasował do płaszczyzny młota. Dziewczyna ponownie chwyciła broń i przy okazji wyciągnęła z pobliskiego kartonu długi skórzany pas, którym zawiesiła sobie go na plecy.
- Jesteś pewna, że to ci nie złamie kręgosłupa? - chłopak niepewnie wskazał na wiszącą na jej plecach ogromną broń.
- Czterysta kilo litej stali? No coś ty, to zdecydowanie za mało - Cindy od niechcenia wzruszyła ramionami.
- Z kim mi przyszło tutaj żyć? - Josh lekko złapał się za głowę.
- Sarah, ostatnio mówiłaś, że ci się nudzi. Chcesz pójść z nami trochę się rozerwać? - zapytała młoda dziewczyna figlarnym tonem.
- W sumie nie mam nic innego do roboty, więc czemu nie? - odparła blondynka.
- Cudnie - Cindy zdjęła swoją beżową czapkę, a następnie spinkę do włosów, które do tej pory ciągle miała na sobie. Nieco pokręciła głową, uwalniając dwa bardzo długie, różowe kucyki sięgające jej niemal do pasa.
- Widzę, że to będzie jakaś grubsza akcja - Sarah przeciągnęła się i przez chwilę można było zobaczyć na jej prawym nadgarstku ciemnozieloną, metalową opaskę.
- To się chyba nie skończy dobrze - stwierdził Josh, kiedy obie dziewczyny zaczęły się śmiać.
Jakiś czas później Josh, Sarah i Cindy szli wzdłuż krystalicznie czystego strumyka nieopodal Gai w kierunku dużej kopuły, która była całkowicie wykonana z lian i liści. Normalnie wyglądałaby nawet ładnie, gdyby nie fakt, że promienie słońca były w jakiś sposób całkowicie przez nie blokowane, więc we wnętrzu musiało być bardzo ciemno. Poza tym wszystkie zwierzęta, a nawet owady wydawały się nie zmierzać bezpośrednio w kierunku kopuły. Szatyn to zauważył dopiero po dłuższym czasie, co dodatkowo go zaniepokoiło.
- Jesteście pewne, że tam jest bezpiecznie? - zapytał, gdy byli już bardzo blisko prowizorycznej budowli. - Do tego miejsca nie zbliżało się żadne zwierzę. Nawet ptaków już nie słychać.
Cindy i Sarah wymieniły się spojrzeniami.
- Po prostu jest tam ciemno i tyle! Po to zabrałyśmy ze sobą latarki - odparła Sarah.
Josh przełknął ślinę i otarł pot z czoła. Zaraz po chwili trójka znajomych stała u samego wejścia do kopuły. W tym miejscu wiele pnączy było rozłożonych tak, aby można było tam wejść tylko czołgając się. Z widocznego otworu ziała kompletna ciemność. Wydawało się jakby mogła ona pochłonąć bezpowrotnie wszystko, co wejdzie z nią w kontakt.
- Dobra Josh, wchodź pierwszy! - zaproponowała Cindy.
- Nie ma takiej opcji! - zaprotestował Josh.
- Och, czyżbyś tchórzył? Jesteś tutaj jedynym mężczyzną, więc powinieneś świecić odwagą, żebyśmy czuły się bezpiecznie! - młoda dziewczyna zaczęła się z nim drażnić.
- Kobiety i dzieci jako pierwsze! - prychnął szatyn.
- Dobra, chodź Cindy - rzekła Sarah. - Chyba nie zmienimy zdania tego dżentelmena.
Różowowłosa dziewczyna opadła na czworaki i wślizgnęła się do wejścia. Przez chwilę utknęła, z powodu jej młota, ale mocno nim pociągnęła, wyrywając przy okazji kawałki lian, które opadły na pokrytą żółtymi liśćmi ziemię.
- Josh, wiedz, że wielu postrzega nas za grupę najlepszych z najlepszych - ton blondynki nagle stał się bardzo poważny. - Emeccy wybrał cię nie przez przypadek. Widział w tobie potencjał. Dlatego musisz udowodnić i jemu i nam, że nie popełnił błędu wybierając ciebie. Łapiesz?
Nim chłopak zdążył odpowiedzieć Sarah już przeszła do wnętrza kopuły. Stwierdzając w myślach, że dziewczyna ma rację również się przeczołgał do środka, tym razem próbując zachować jak najwięcej odwagi.
Naturalna kopuła wydawała się być we wnętrzu większa, niż na zewnątrz. Josh włączył latarkę, ale był w stanie widzieć dzięki niej tylko na kilka metrów przed siebie. Dziewczyny również miały z tym problem.
- Ej, Sarah... Czy tutaj nie było ostatnio jakoś bardziej przejrzyście? - spytała Cindy.
- To z powodu tego dymu - blondynka machnęła ręką przed siebie. W słabym świetle latarki było widać, jak gęsty szary dym leniwie się poruszył w symfonii z jej ruchem ręki.
- Nieważne. Po prostu już weźmy to, po co tu przyszliśmy - Cindy zaczęła iść przed siebie.
Sarah i Josh poszli za nią, próbując jak najmniej się od siebie oddalać. Po krótkiej chwili Cindy zatrzymała się. Pozostali na nią wpadli i prawie by się wszyscy przewrócili, gdyby nie to, że młoda dziewczyna stała twardo na ziemi.
- Coś tu nie gra - powiedziała różowowłosa i skierowała światło latarki na tylną ścianę kopuły.
Pod ścianą stała duża brązowa, pokryta mchem skrzynia, która była połamana dokładnie na dwie części. Na jej wierzchu znajdowało się wgłębienie w kształcie kordelasa. Wyglądało na to, że kiedyś w skrzyni znajdował się taki miecz, jednak teraz nie było po nim żadnego śladu.
- Rzeczywiście to jest dziw-- - Sarah spróbowała podejść do obiektu i nie dokończyła, ponieważ liście pod jej nogami nagle się zarwały, a ona zaczęła spadać do głębokiej rozpadliny.
- Sarah! - Cindy krzyknęła i lekkomyślnie chwyciła Josha za rękaw, wskakując za przyjaciółką w przepaść.
Cała trójka zaczęła krzyczeć kiedy spadali. Sarah próbowała w jakikolwiek sposób oświetlać przepaść, ale przez kilka niepokojących chwil nie widziała niczego oprócz kompletnej pustki. W końcu pod nimi zaczęła się formować szeroka drewniana pochylnia przypominająca zjeżdżalnię.
- Cindy, będzie przejażdżka! - poinformowała różowowłosą, po czym spróbowała obrócić się stopami do pochylni. Gdy się jej udało przyłożyła prawe ramię do stóp, a jej opaska zaczęła świecić się jasnym, zielonym blaskiem, po czym uformowała się z niej duża energetyczna tarcza. Sarah uderzyła o pochylnię i zaczęła się ślizgać w dół, wykorzystując swoją tarczę w charakterze sanek.
Cindy zrobiła podobną rzecz co jej przyjaciółka, ale wykorzystała do tego swój młot. Bardzo mocno chwyciła się jego trzonu i rozkazała Joshowi zrobić to samo. Ustawiła broń do góry nogami, wylądowali na rampie i zaczęli pędzić w stronę blondynki. Spod broni młodej dziewczyny intensywnie wylatywały wióry.
- To definitywnie była jakaś pułapka - rzuciła Sarah do pozostałych. - Ale kto mógł zrobić coś takiego?
- Mnie się pytasz? - odparła Cindy. - Nawet bym nie pomyślała, że na tej planecie mieszka ktokolwiek rozumny oprócz nas.
Minęło kilka sekund, aż trójka znajomych zobaczyła koniec rampy. W odpowiednim momencie podskoczyli, lądując na miękkiej, chodź niezbyt miło wyglądającej trawie. Przez chwilę leżeli na niej ciężko dysząc.
- Wszyscy cali? - spytała troskliwie Sarah po dłuższej chwili.
- Miałaś na myśli "czy Josh jest cały", prawda? - Cindy się zaśmiała złośliwie.
- Nigdy nie czułem się lepiej! - szatyn jak najszybciej wstał i otrzepał swoje spodnie. - Tak poza tym, to na czym stoimy? Ta trawa wygląda jak jakieś przegnite... włosy?
- Fe, to się rusza! - powiedziała różowowłosa z obrzydzeniem, gdy zauważyła jak trawa się pochyla w różne strony pomimo tego, że nie było tu wiatru.
- Cicho! Słyszycie to? - Sarah zaczęła czegoś nasłuchiwać.
Pozostali również to zrobili. Na początku nie mogli niczego usłyszeć, jednak szybko do ich uszu przybył dźwięk przypominający głuche buczenie. Na początku było bardzo ciche, jednak z każdym krokiem znajomych w którąkolwiek stronę ten dźwięk narastał. Trzy światła latarek chaotycznie przemieszczały się we wszystkie strony, jednak niczego nie można było zauważyć.
- Bardzo mi się to nie podoba - powiedział Josh i zaczął się powoli wycofywać. - Ten dźwięk przypomina mi wielkie stado os. A ja nienawidzę...
Zamilkł, gdy jego plecy zatrzymały się na czymś miękkim, podobnym do futra. W jednej chwili wszystkie włosy na ciele szatyna się zjeżyły. Drżącą ręką skierował promień latarki w górę i ujrzał parę ogromnych, czarnych i gładkich oczu wpatrujących się w niego. Następnie zobaczył dwa długie, brunatne czułki wystające z futrzastego czoła. Josh się wydarł wniebogłosy i jak najszybciej odbiegł od kreatury, która zaczęła groźnie bzyczeć. Jej wielkie skrzydła poruszały się tak szybko, że zostawiały jednolitą smugę. Cindy mocniej złapała za trzonek swojego młota.
- Hej, czekałeś na nas tu w dole? - krzyknęła młoda dziewczyna do bestii. - W takim razie dostaniesz za swoje!
Cindy skoczyła bardzo wysoko, aż na wysokość twarzy wielkiej osy. Różowowłosa zamachnęła się i uderzyła z całych sił w jej policzek. Gdy to się stało moduł stazy rozświetlił się kremowym światłem, a odrzucona bestia została silnie spowolniona w czasie. W tej chwili Sarah wycelowała prawym ramieniem w osę, a jej tarcza zaczęła niezwykle szybko wirować. Blondynka odczekała chwilę i wystrzeliła tarczę, która od razu poleciała w kierunku bestii i zaczęła ją ciągle okrążać, przy okazji tnąc ją bezlitośnie. Kiedy spowolnienie czasu ustało osa ponownie bzyknęła wściekle i pomimo licznych ran z zaskakującą prędkością poleciała w kierunku blondynki, uderzając w nią z dużą siłą, zanim jej tarcza zdążyła wrócić. Sarah została odrzucona do tyłu na ścianę wykonaną z bardzo twardych kamieni, przez co straciła przytomność.
- Ty włochata gnido! - Cindy podbiegła do osy i uderzyła młotem w jej plecy.
Moduł stazy tym razem jednak nie zadziałał. Bestia uderzyła dziewczynę swoim skrzydłem, która została odepchnięta niemal pod samą przepaść, zaraz obok rampy, z której wcześniej znajomi zjechali. Cindy leżała na plecach i oddychała ciężko, ale dalej trzymała swój młot w ręku tak mocno, jak potrafiła. Po chwili osa do niej podleciała i spróbowała dobić różowowłosą swoim wąskim, zakrzywionym, złotym żądłem, ale dziewczyna zablokowała je młotem. Cindy stękając próbowała nie dopuścić osę do tego, aby ją zraniła.
- Spróbuj zostawić choćby ranę na mojej słodkiej buzi! - warknęła wściekle.
Josh do tej pory przyglądał się tej walce z boku przerażony. Patrzył szeroko otwartymi oczami jak jedna z jego nowo poznanych przyjaciółek leży nieprzytomna pod ścianą nieopodal, a druga walczy w tej chwili o swoje życie. Złapał się za głowę nie mając pojęcia co robić. Kiedy przypatrywał się nikczemnej bestii nagle coś zaczęło mu w niej nie pasować. Przyjrzał się dokładnie jej żądłu o bardzo nietypowym kształcie. Wtedy również przypomniała mu się stara skrzynia, którą niedawno zobaczył w kopule z lian. W końcu chłopak coś sobie uświadomił.
- To nie jest żądło - pomyślał.
Josh nagle poczuł nagły przypływ adrenaliny, który zbudował w nim silne uczucie odwagi. Z okrzykiem bojowym zaczął pędzić w stronę kreatury. Różowowłosa odwróciła wzrok w jego kierunku.
- Nie, Josh! Nie podchodź! - wykrzyknęła.
- Cindy, puść młot! - rozkazał brunet.
- Co...
- Zaufaj mi!
Cindy po chwili wahania postanowiła zrobić to, co szatyn jej polecił. Puściła swoją broń, a w tym samym momencie Josh złapał za bardziej tępą stronę żądła i z całych sił pociągnął do siebie, wyrywając je. Młoda dziewczyna popatrzyła na nie zdumiona, gdy ujrzała czerwoną, bogato zdobioną rękojeść do tej pory ukrytą w skórze potwora. Josh wytarł uchwyt o swoje spodnie i chwycił za niego, kierując ostrze w kierunku osy.
- Czyli to tutaj przez cały ten czas znajdowała się nasza zguba - Cindy patrzyła zdumiona na Josha.
Josh poczuł się dziwnie, kiedy trzymał kordelas. W tej chwili nie był już tym samym tchórzliwym chłopakiem, jakim był wcześniej. Teraz stał przed bestią w pozie wyzywającej do walki. Uśmiechnięty i pewny siebie, a w ręku trzymał złoty, wiekowy miecz. Osa skierowała całą swoją uwagę na nim i bzyknęła niezadowolona. Spróbowała zaatakować chłopaka w taki sam sposób, w jaki zaatakowała wcześniej blondynkę.
- Zobaczmy zatem co potrafi te maleństwo! - zaśmiał się Josh.
Ostrze miecza zaczęło migotać w kolorze jasnego turkusu. Josh cofnął się o krok, a następnie z niewiarygodną szybkością popędził w kierunku kreatury, całkowicie odcinając jedno z jej skrzydeł. Osa z głośnym łoskotem uderzyła o ziemię. Po krótkiej chwili niemrawo wstała na swoje zbyt cienkie odnóża i odwróciła się do tyłu by ponownie stanąć twarzą w twarz z brunetem.
- Gra skończona, ty abominacjo - powiedział chłopak.
Ponownie wykonał ten sam atak, co przed chwilą. Tym razem jednak zrobił to przechodząc przez sam środek bestii. Chłopak zatrzymał się kawałek za nią. Ostrze kordelasa przestało już się świecić. W tej chwili z ciała osy zaczęła we wszystkie strony tryskać żółtawa krew, a następnie dwie połówki potwora opadły w przeciwne strony. Josh obrócił swoją głowę w bok i popatrzył na wciąż będącą nieopodal przepaści Cindy.
- W-wow... - wykrztusiła z siebie.
Brunet podszedł do niej i wyciągnął do niej rękę. Różowowłosa złapała ją, a chłopak pomógł jej wstać.
- Po co ciągle udawałeś takiego tchórza? - dziewczyna lekko uderzyła go w ramię.
- Ja nie udawałem - Josh spojrzał na swoje dłonie. - Dalej nie wiem, co wzbudziło we mnie taką odwagę. Ten miecz, czy może coś innego.
Wtem Cindy przypomniała sobie o jej przyjaciółce. Podniosła z ziemi swój młot i podbiegła w kierunku nieprzytomnej dziewczyny. Josh popędził za nią. Młoda dziewczyna zatrzymała się i uklękła przy swojej przyjaciółce.
- Nic jej nie jest - powiedziała Cindy. W jej głosie wyraźnie było słychać ulgę.
- To... jak się stąd wydostaniemy? - Josh podrapał się po głowie.
Różowowłosa zaczęła szperać po kieszeniach, aż w końcu wyciągnęła swoją długofalówkę, czyli małe, czarne urządzenie o przeznaczeniu tym samym, jakie ma krótkofalówka, lecz na dużo większe dystanse. Na jej obudowie widoczny był herb B.I.G. S.E.V.E.N. - siedem kolorowych wirów, które były otoczone dużymi, złotymi skrzydłami pawia, symbol dumy. Ten herb jednak nieco się różnił od zwykłego, gdyż kolory wszystkich wirów były mocno przyciemnione poza jednym, fioletowym. Cindy nacisnęła jeden z przycisków znajdujących się na bocznej ściance urządzenia.
- Wysłałam sygnał alarmowy, więc niedługo powinno przybyć wsparcie - rzekła dziewczyna, po czym podniosła swoją przyjaciółkę i zaczęła ją nieść na barana.
- No, muszę przyznać że jesteś naprawdę silna, jak na kogoś w twoim wieku - Josh przywiesił miecz do pasa i skrzyżował ręce na piersi.
- A ty jesteś o wiele słabszy od ludzi w swoim wieku, dlatego pomyślałam, że ten miecz będzie idealny dla ciebie - odparła złośliwie Cindy. - Jak sam już zauważyłeś to jest on nasycony Kinezą. Dlatego praktycznie nic nie waży.
- Ja ci zaraz pokażę jaki jestem "słaby"! - szatyn zacisnął ręce w pięści.
Cindy zaczęła się szaleńczo śmiać do pomruków pod nosem chłopaka, kiedy w oddali można było usłyszeć zbliżające się dźwięki charakterystyczne dla Avenguarda.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania