Paczki Chipsów I Puszki Napojów Na Międzywymiarowych Wyspach

"Paczki Chipsów I Puszki Napojów Na Międzywymiarowych Wyspach"

 

gatunek: surrealizm/fantastyka/sny

 

Na magicznej wyspie, istniejącej poza czasem, rósł kolorowy las liściasty, otoczony kwitnącymi łąkami. Pewnego późnowiosennego dnia, fale położyły na piasku plaż pamiątki po swojej obecności, w postaci muszli zostawionych przez ślimaki morskie i małże. Wzdłuż brzegu szły cztery paczki chipsów oraz cztery puszki napojów gazowanych. Nad nimi przefrunęło stado roześmianych mew.

 

— Oooooh! Ale ta plaża, spacer i pogoda są cool! — stwierdziła jedna z paczek.

— Yeeeeeah! Są oryginalne i na lajcie! Aż chce się wymyślić, napisać i opublikować jakąś zaskakującą, przebojową historię, która

 

przejdzie do legendy! — dodała jedna z puszek.

— Ha ha ha! — zaśmiała się jedna z mew.

— Ho ho hooooo! — dodała kolejna mewa.

 

Paczki i puszki zwróciły swój wzrok w stronę otaczającej wyspę jezdni, bo zaczęły dobiegać z niej dziwne i zabawne dźwięki. Za rzędem wysokich palm, na wierzchołkach których tańczyły łuskowce z fruwającymi w pobliżu papugami, przejechały cztery gokarty, którymi kierowały krowy w kaskach. W czterech następnych gokartach, siedziały człekokształtne istoty z telewizorami zamiast głów. Wszystkie osiem pojazdów wjechało na łuk wielobarwnej wstążki, która następnie uniosła się w powietrzu. Przez kilka minut pofruwała pośród chmur, po czym poszybowała w kierunku śpiewającej dziwną, surrealną piosenkę tarczy słonecznej, a wtedy stała się jednym z jej kolorowych promieni. Samochodziki zaś zniknęły w portalu międzywymiarowym, ukrytym w pobliżu kuli słonecznej.

 

Puszki i paczki poszły na pobliską łąkę, po której spacerowały świecące neonowe napisy, wyposażone w skrzydła oraz otoczone kwitnącymi, śmiejącymi się kwiatami. Z przybrzeżnego lasu, rosnącego nieopodal, wyłonił się wielki bucior. Wdepnął w plażę, zajmując swoją długością całą jej szerokość. Następnie przewrócił się na bok, a wtedy wyleciały z niego dwie szpule taśmy filmowej, na której były nagrane historyczne i legendarne filmy fantastyczno-przygodowo-komediowo-imprezowe z lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Kiedy taśma została uwolniona, filmy w końcu mogły pofrunąć aż do chmur, gdzie znajdowało się podniebne, luksusowe, starożytnie wyglądające miasto, oświetlane przez promienie słoneczne, oraz gdzie utwory spotkały steampunkowy sterowiec ze skrzydłami gigantycznego nietoperza, podziwiający właśnie przelatujące stadko wesołych, zielono-niebiesko-fioletowych, fruwających świnek z Marsa.

 

Po obejrzeniu niecodziennego przedstawienia, paczki i puszki poszły do dużego parku na przedmieściach miejscowego miasta-ogrodu. Obok stał jakiś duży budynek, jakby magazyn. Wyszło z niego dwóch mężczyzn mających po około trzydzieści lat, śmiejących się z dziwności oraz absurdalności otaczającego świata, i jednocześnie wynoszących gigantyczne magiczne drzewa, lekkie jak ananasy i przenikające przez ściany. Niedaleko ludzi przebiegło pięć dwunożnych potworów, podobnych do zombi albo do mumii, a nad ich głowami przefrunęły cztery spodki, czy też talerze, które świeciły oraz powoli zmieniały kolory. Mężczyźni poszli w głąb parku, a następnie zeszli do wnętrza podziemnej jaskini, ukrytej pośród gęstej roślinności.

 

Wtedy nagle znaleźli się w dużym śródziemnomorskim mieście, zamieszkiwanym przez różne dziwne stworzenia i postacie, między innymi przez wielkie człekokształtne ślimaki, które rapowały oraz tańczyły breakdance. Tymczasem na długiej beżowej plaży i w zielono-żółto-pomarańczowym zamku z tarasem oraz balkonem, a także w otaczającym go subtropikalnym ogrodzie z basenem i stawem, relaksowało się kilkadziesiąt wesołych ludzi, mających po około trzydzieści do mniej więcej czterdziestu pięciu lat. Nagle, wysoko nad wypoczywającymi osobami, w środku kręgu utworzonego z chmur, otworzył się portal międzywymiarowy w kształcie kwiatu plumerii.

 

Z wnętrza tajemniczego obiektu, na ziemię, plażę i wodę spoglądało około dwadzieścia pięć świecących istot, podobnych do starożytnych ludzi otoczonych promieniami słonecznymi. Śpiewały dziwną, jakby międzywymiarowa pieśń, której tekst brzmiał mniej więcej tak: "OooOooOooOOO!". Osoby z plaży, ogrodu, basenu, tarasu, balkonu i zamku, niebawem zaczęły powtarzać niezwykłe, piękne, unikalne odgłosy, jakby pieśń nie z tego świata: "OooOooOooOOO!". Wówczas powoli, stopniowo, postacie zaczęły odrywać się od podłoża, a następnie powoli pofrunęły wysoko w powietrze, aż w końcu wleciały do portalu międzywymiarowego i przeniknęły do innego, znacznie lepszego świata, gdzie życie było szczęśliwe, łatwe oraz przyjemne, i tak bez przerwy, w nieskończoność.

 

Tymczasem, w gondoli weneckiej, fruwającej pośród chmur, skąpanej w promieniach olśniewającego zachodu słońca i wyposażonej w skrzydła mewy albo pelikana, siedziały dwie paczki chipsów oraz dwie puszki napojów, a także po jednej: butelce oranżady, paczce popcornu, paczce frytek, kawałku pizzy, kubełku lodów, batonie czekoladowym i cheeseburgerze.

 

OooOooOooOOO!

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania