Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Padł strzał

22.05.1968 (3)

 

Półmrok, jedyny źródłemświatła słabo żarzące się gazowe lampy przy ulicy Moskiewskiej.Z oddali migocze jedynie niewyraźne dwie postacie,najprawdopodobniej rodzica z dzieckiem. za bramą usłyszysz jedynieujadanie wściekłych psów pilnujących jednej z posesji,przekomarzają się któremu należało się mniej batów odwłaściciela za niedopilnowania swoich obowiązków. Czuć wpowietrzu pianę lecącą z ich pyska ich wzajemną wściekłośćoraz odór śmietników wystawianych przy chodnikach. Dla człowiekaidącego w tym momencie przez ten odrzucacający od siebie krajobraz,nie ma to większego znaczenia. Jest obecnie w swoim własnymurojonym i o wiele podlejszym świecie. Miał sobie za nic czy zginiepod kołami samochodów idąc środkiem i tak rzadko przejezdnejulicy, za nic miał także deszcz zaczynający coraz intensywniej naniego kropić. Idzie wybrukowaną ścieżką krok za krokiem wpadającw dopiero co powstałe kałuże, nawet gdyby chciał je ominąć itak nie dałby rady, lampy świeciły naprawdę niewystarczająco.Mija właśnie ową parę o której wspominałem. Bynajmniej nie byłato jednak córka wracająca późno ze szkoły ze swym ojcem.Ewentualnie, była to przesadnie szorstka miłość, gdyż widokgwałconej sześcioletniej dziewczynki przez tatusia, nie jest wzoremojcowskiego uwielbiania. Frank nawet nie zwrócił jednak na touwagi, nie pomyślał by chociażby zainteresować się tym jakżeoryginalnym i stosunkowo odrzucającym widowiskiem. Zostawił ichsamych sobie. Uczuciu nie można przeszkadzać. Podły, egoistyczny,niemoralny? Zdradzony, oszukany przez los. Ludzi sobie najbliższychi siebie samego. W obecnej chwili zdecydowanie zamyślony, skupionyna własnych kłębiących się w głowie myślach...poszukujący.Mijając kolejne obrzydliwie zdewastowane kamienice z ledwiedostrzegalnymi numerami, wreszcie dotarł do celu, dla jakiegozagłębił się w tą niewzwykle rzadko odwiedzaną dzielnicę SanDiego. Jest i ono, okno, otwór który nie pozwalał mu funkcjonowaći spać długimi tygodniami....

 

13.01.1967 (1)

 

Przedmieścia SanAntonio, marzenie elit, idealnie miejsce do życia dla nowobogackiejspołeczności Południa, działki warte kilkanaście tysięcygrubych dolarów za chociażby metr kwadratowy tego łączącego wsobie urok lasów Doliny Alabamy i przepychu kurortu książąthazardu, Monte Carlo. To o tym miejscu śnił od najmłodszych latmłody Frankie, Żyć w przepychu z piękną młodą żoną,dzieckiem tak zdolnym jak on sam, Pracę do której będzie chodziłnie w celu załatania kolejnych dziur budżetowych spowodowanychzakupem kolejnego złotego rolexa, lec w celu coraz intensywniejszemusamodoskonaleniu. Był w tym doskonały. Od roku spełnia swojemarzenia w sposób doskonały,

 

Melanie jak co dniasłodkim pocałunkiem budzi go ze snu, znowu spał tylko 3 godziny.Czas goni, a kolejny z wielkich projektów nadal w powijakach.Inwestor nie daje spokoju, nowy gmach najlepszej w kraju AkademiiSztuk Pięknych ma przyjąć pierwszych studentów już za sześćlat. Dla młodego architekta jakim jest Frank, jest to podróżsensymentalna, powrót do beztroskich lat młodości w których to onsam się w niej uczył. Teraz jako jedna z największych nadzieimłodego pokolenia dostał za zadanie zaprojektowac coś co będzie wpełni oddawało powagę status Akademii. Czwarty tydzieńpoprawiania co rusz kolejnej kreski do wczesnych godzin porannych,daje się we znaki. Sam już chyba nie pamięta ostatniej spokojnieprzespanej nocy, czy chociażby spędzonej wspólnie ze swą jakżeurodziwą żoną. Kobietą o której myśli i odwraca się w jejkierunku co drugi mężczyzna widzący ja przechadzającą siękazdego popołudnia centralnym parkiem.

Pocałunek budzi go nagleniczym grzmot podczas burzy. Widzi on jedynie migoczącą postacniczym za mgłą i kręcący się wokół pokój. Myli świat snu zrealnym... Jak co dnia.

 

22.02.1968 (2)

 

„Kocham ją, kocham, niestracę...nie pozwolę". Słowa powtarzane jak mantra. W głowieJacka Monroe, huczała burza przeplatających się, przeciwstawnychemocji, lejący się strumieniami po ciele dawał oznakiwszechogarniającego go stresu i niepewności. To w tym momencie miałujrzeć to o czym się dowiedział kilka godzin wczesniej. W na pozórbłahy i oczywisty sposób jakim był niedomknięty laptop. Czułgniew, niedowierzanie, agresję jakiej nie uświadczył odnajmłodszych lat gdy bronił swej młodszej siostry przed atakami,nieskalanych inteligencja ogrów, jakimi była mlodzież z jegopodstawowej szkoły. Szedł moskiewską ulicą, pierwszy raz stąpajacpo terenach ogólnie określanych jako slums i szarą strefę. Zkażdym krokiem nogi i ręce drżały coraz intensywniej, źrenicerozszerzały niczym oczy kota w czasie największych ciemności.Także i on mógłby widzieć teraz wszystko, każde najmniejszeposunięcie, najdrobniejszy ruch, drgnięcie. Jego zmysły rozpoczęłypracę na wyższym poziomie intensywności. Czuł przepływ energii,adrenaliny. O zdenerwowaniu i nepewności świadczył jedynie potspływający kropla po kropli z jego skroni. Wiadomość którąodczytał huczała w jego głowie nie pozwalając zapomnieć. Jakmantra powtarzał sobie każde jedno słowo analizując tekst niczymnajwybitniejszy językoznawca.

Zdradzony, oszukany przyspieszyłkroku, za chwilę miał dotrzeć do miejsca w którym jego ukochanamiała spotkać się z kochankiem. Tak, według nieusuniętych rozmówromans trwał od prawie roku. Nie zostawiali do tej pory żadnychwiaodomości, ni śladu. Nie potrafił zrozumiec własnej slepoty, copowodowało kolejny atak furii i szaleństwa. To okno., dwa cieniemiotające się w przedziwnych powabnych, pełnych pożądaniaruchach. Swiatło zgasło, zdrowy rozsądek choć na chwilę stłumiłwylew pożądania, kontury znikneły, pokaz zakończony.

 

24.05.1968 (8)

 

Jeszcze raz od początku.Opowiedz jak to jest żyć do końca życia z krwią ukochanej orazjej dziecka na rękach?

 

22.05.1968 (4)

 

Śmierdzi jak w chlewie.Odór dobiegający ze śmietników, te ujadające psy, nie, nierozumiem czemu ona wybrała...chce wybrać takie życie. Czego jejbrakowało? Pieniędzy, pozycji, miłości? Pieprzona idiotka, będzieżałować, będzie płakać gdy będzie chciała do mnie wrócić!Będę śmiał się jej prosto w oczy gdy ta kurwa przyjdzie do mnie, haha przypełznie na kolanach, błagając żebym się ulitował,pozwolił jej chociaż być płatną dziwką śpiącą w piwnicy.Zniszczę ją, nie dostanie nic, prócz kutasa który łyka teraz wtej zawszonej dzielnicy, brudnym bloku i pewnie jeszczeobskurniejszym mieszkaniu, idiotka!...Dlaczego kocham...dlaczego odcholery pozwoliłem jej w ogóle o kimkolwiek innym pomyśleć,dlaczego nie pilnowałem, nie kochałem...zarabiałem do cholerypilnowałem majątku!...nie interesowałem się domem...zarabiałemna niego...nie szanowałem jej...kocham ją.

 

30.05.1968 (10)

 

Tak, nadal walczymy PanieSmith, jesteśmy umówieni na spotkanie ze świadkiem który mazeznać, że Pan McAllen był porywczy, oraz niebezpieczny dlaotoczenia.

Nie, niestety ślad po nim zaginął.

Nie, panaodciski palców z broni niestety nie.

Tak, pogrzeb pana małżonkijest jutro.

Nie, nie przewiduje się w takich przypadkachpodwójnych pogrzebów. Dziecko, ekhm płód z uwgai na zbyt wczesnestadium ciąży został zutyli, ehm poddany kremacji.

Nie,niestety nie może pan w nim uczestniczyć. Przepisy, areszt, nadzór,rozumie pan. Matka, ekhm poszkodowanej także nie życzyła sobieobecności szwadronu policji na ekhm przyjeciu.

Tak, tez uważąm,że kondolencje na tym etapie śledztwa nie będą najlepszympomysłem.

Tak, wyślę kwiaty w pana imieniu.

Tak, lepiejbędzie gdy będą bez bileciku.

Tak, oczywiście, że wierzępanu, inaczej nie brałbym tej sprawy na swoje barki.

Nie, nie,nie. Zaliczka zapłacona z góry, była spowodowana kosztamioperacyjnymi.

Tak, jutro się odezwę, proszę ehkm, wypoczywać.

 

22.05.1968 (5)

 

Tooczywiste, mnie jako część jego myśli, zastanawiało czyfaktycznie, chce zabić tego człowieka. Nie...to niemożliwe byzabił, nie zabije jej. Stał przed drzwiami, dopiero terazdostrzegłem Magnum w kieszeni jego zbyt wąskich spodni. Nie jestempewien czy założenie tak markowych spodni, na takie spotkanie byłonajlepszym wyjściem. Krew mocno brudzi, pralnie chemiczne zoczywistych względów nie wchodzą w rachubę, a szkoda tak dobregokroju i pracy tego kto to szył.

 

Zastanawiające,zadzwoni, wyważy czy najbardziej perwersyjnie, zapuka ze stoickimspokojem, jak najokrutniejsi płatni zabójcy. Pomimo bycia częściąjego neuroprzekaźników, części jego psychiki były dla mnie nadalnieodgadnione. Pamiętam jak w wieku 7 lat podkochiwał się wkoleżance z przedszkola. Na jego nieszczęście bez wzajemności.Najzwyklejsze niedopasowanie dzieciecych charakterów, historia dozapomnienia po maks 2-3 godzinach. Niestety, tak znienawidził, takpogrążył się w akcie zemsty, że gdy 20 lat później ta samadziewczynka, wtedy już jago kobiet o wdziękach którymi niepogardził by nawet najzagorzalszy mąż i ojciec dwójki dzieci,szukała pracy w jego firmie. Jak można się domyślić, znajomość3 języków i 2 fakultety na nic się zdały.

A teraz stoi, minutymijają, gdy zobaczy go któryś z sąsiadów sprawa sięskomplikuje, gdy wejdzie do środka, sytuacja będzie nie doodkręcenia.

 

23.05.1968(7)

 

Dochodzitrzecia nad ranem. Powietrze na zewnątrz czyste jak chyba nigdydotąd w tych rejonach. Jego rześkość świdruje w nozdrzach.Niedopalony papieros tli się na parapecie balkonu. Jego żarrozgrzewany przez podmuchy powietrza przypala chusteczkę położonąobok. Całe niebo pokryte szarymi obłokami, nie pozwala naprzepuszczenie chociażby ułamek światła. Wszystko płynie. Psyujadają jakby mniej, odór płynący ze strony śmietnikówdelikatniejszy. Gdzieniegdzie słychać pogwizdywania nocnych marków,wybierających się na wątpliwej urody wycieczkę. Wszystko płynie.Nigdy nie było tu tak spokojnie, dostojnie. Sielsko jak wnajpiękniejszych pejzażach najwybitniejszych twórców. Aurazapomnienia, kompozycji i ładu. Wszystko płynie. Spadającagwiazda, pary zakochanych gdyby tylko nie spały, życzyłyby sobienajromantyczniejszych miłości, aura zapomnienia. Wszystko płynie.Wybiła trzecia. Papieros zgaszony, od piętnastu minut kręci sięwokół paczki z której niewiele wcześniej został wyjęty. Jegożywot skończony. Zgaszone uczucie, zgaszona miłość. Zgaszoneżycie. Nic już nie płynie. Drżące dłonie, suche usta, stróżkapotu płynąca po skroni. Nic nie jest tak jak powinno. Odrętwieniemija, nozdrza na nowo wyczuwają najgorsze zapachy dolatujące zdołu, psy szczekają zajadle jak nigdy wcześniej, powietrzezastąpione smogiem tworzonym przez kominy starej elektrowni. Żadnagwiazda już nie spada, aura rozpłynęła się niczym mydlana bańka.Drugi papieros przypala już palce, filtr skwierczy od kolejnegozaciągnięcia dymem. Jeog pozostałości wyrzucone w ciemnąprzestrzeń. Czas wracać. Drzwi balkonowe podobnie jak za pierwszymrazem z trudem dają się zamknąć. Nieuważny krok, ciecz rozlewasię pod stopą. Cholera, krew dotarła aż tu. Wszystko płynie.

 

22.05.1968 (6)

 

Drzwi były otwarte.Jakby czekały właśnie na niego. Zakradł się bezszelestnie. Tętnozwolniło do minimum, był w tym momencie bardziej martwy niż żywy,źrenice niczym po amfetaminie rozszerzyły się pokrywającej całągałkę oczną. Widział wszystko, mimo że wokół panowałanieskazitelna ciemność. Spodziewał się widoku dwóch nagich ciałkotłujących się na pozamałżeńskim łożu. Złość narastała zkażdą półsekundą. Dłoń z coraz większa intensywnościąsięgała do kieszeni by upewnić się czy narzędzie zbrodni napewno jest przy nim.

Szedł dalej. Ku zaskoczeniu nie usłyszałmiłosnych uniesień czy jęków. Rozmowa kochanków nie pasowałado obrazka jaki malował sobie w głowie. Nie było odwrotu, niepowinien słuchać wyjaśnień, płaczu, chciał zabić. Myśl tawykiełkowała w chwili przekroczenia progu. Chciał zrobić tobezboleśnie, mieli zginąć nie wydając jęku bólu. Wyjął broń,odbezpieczona czekała w niepewnej dłoni. Palec wskazującyniepewnie kręcił się na spuście. To był ten moment. Nie mógłczekać. Przekroczył futrynę. Widok ukochanej kobiety będącej wramionach innego jest porównywalne ze śmiercią przez powieszenie.Uderza niespodziewanie i poddusza nie pozwalając skonać. Nie wydaliz siebie słowa. Padł strzał, za nim drugi. Nie usłyszał ichnikt. Założony uprzednio tłumik zadziałał perfekcyjnie. Życietrwa ułamki sekund, życie jest jak wiatr, smierć kiedyś się upomni.

 

24.05.1968 (9)

 

Zabiłemją. Była piękna, jedwabiste, cudowne długie włosy. Karmazynowacera, niebieskie oczy. Proszę sobie to wyobrazić to cudownepołączenie, stróżki pięknej czerwonej cieczy spływającej pojej delikatnym, nad wyraz kształtnym ciele. Wyglądała przepięknie,jak jesień która konając musiała oddać pole okrutnej zimie.Miałem jej krew na dłoniach. Była słodka, wyjątkowa nutkalawendy pomieszanej z lawendą rozbudzała każdy ze zmysłów.Opętała mnie magia jej powiek zamykających się pod wpływem łuskiprzecinającej jej piękne łono. Była piękna, zawsze była. Konałaz uśmiechem na ustach wtedy gdy brała mnie za męża. Kochałem ją.Zabiłem.

 

Niestetytylko w mojej głowie, panie Komisarzu.

 

22.05.1968(7)

 

Paprotkanigdy już nie będzie wyglądać tak samo. Wazon pod wpływempocisku w fantastyczny sposób rozczłonkował się na tysiąceelementów, pozostawiając gródki ziemi na podłodze. Powolimieszały się one z pierzem poduszki która dzielnie przyjęładruga łuskę. Akt łaski, desperacji, głupoty. Strach, a możewreszcie całkowity spokój. Tak, dał radę. Dotarł do celu,pogodził się z życiem, z utratą kogoś z kim chciał dzielićżycie, smutki i szczęście. Tabularaza, pusta tablica, czystakartka, pojemne serce, nadszarpnięte, złamane, ale nadal trzymającesię na ostatnim kawałku mięsa. Ich oczy spotykały się ostatniraz. Była piękna tak jak za pierwszym...za każdym razem. Rozdziałzakończony. Pistolet już dawno leżał na ziemi, bydlęca przemocprzetopiona w kupę żelastwa stygła rzucona pod ścianę. Kochałją i żegnał się ostatni raz. Odwrócił się, nie patrząc już wtył. To koniec. Został tylko krzyk, pociągnięcie za spust,krew.

 

PADŁ STRZAŁ

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kocwiaczek 05.01.2021
    Ojoj, za dużo tekstów wstawionych na raz. Tylko dwa na dobę pojawiają się na głównej. Reszta zaginie w czeluści profilu.

    Radzę raz jeszcze przeczytać tekst, już na pierwszy rzut oka widać brak spacji i przecinki stawiane chaotycznie (powinny być bliżej pierwszego wyrazu, potem spacja i drugi wyraz). Jak wejdziesz na swoje publikacje w profilu, znajdziesz opcję edycji. Popraw, a wrócę i przeczytam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania