Pain.

Biegnę przez życia łąki i polany,

mijam to smutki to szczęścia ulotne momenty.

Był tam nawet ja roześmiany,

co niesamowicie wspomina twe komplementy.

 

Mógłbym przysiąc, że nie żałuję tamtej radości,

Nawet gdy wracają nienawistne słowa twoje.

Utkwiły w sercu jak w gardle rybie ości.

Zaś ja duszę przez nie emocje swoje.

 

Patrz tam dalej łza bólu na wyciosany kamień pada,

podziwiam jak dokładnie go wykułaś z mej nadziei.

Nie pomoże już tutaj żadna złota rada,

oprócz tamtej spisanej na martwej orchidei.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania