Pałace, Władcy, Niezwykłe Niebo, Tajemniczy Ludzie Pustyni I Nadbrzeża, Rydwany, Oraz Inne Nieziemskie Niespodzianki
"Pałace, Władcy, Niezwykłe Niebo, Tajemniczy Ludzie Pustyni I Nadbrzeża, Rydwany, Oraz Inne Nieziemskie Niespodzianki"
gatunek: sny/sci-fantasy/surrealizm
Gdzieś na pustynnej planecie, która tak naprawdę tylko miejscami była pustynna. Wymiar poza zasięgiem czasu.
Tysiące tajemniczych, zakapturzonych postaci w długich szatach szło po pomarańczowym piasku pustyni, wydającej się ciągnąć w nieskończoność, podczas gdy niebo było czerwone i panował półmrok. Nagle owe istoty, podobne do ludzi z czasów starożytnych, natknęły się na wielki, bogato ozdobiony pałac w kształcie zbliżonym do piramidy schodkowej. Wewnątrz budowli mieścił się tron, a na nim zasiadał władca tego mistycznego ludu. Kłaniali się przed jego obliczem i oddawali mu cześć, a następnie wychodzili przez tylne wrota. Na zewnątrz czekały na nich fantazyjne skrzydlate rydwany z piany morskiej oraz chmur, a zawoziły one ich na różne egzotyczne, tropikalne planety.
Tymczasem u wybrzeży wielkiego, pięknego morza...
Tu, barwami piasku i ziemi były odcienie beżu. Wielkie kamienie miały kolor jasnoszary, jasnożółty oraz lekko czerwonawy. W gwarnym, antycznym mieście, pełnym zadziwiających artystów ulicznych, ciekawych zakątków, klimatycznych budynków i niezwykłych zjawisk, stał elegancki pałac w kształcie podobnym do prostopadłościanu. Posiadał kilka balkonów oraz tarasów oraz mieścił się na szczycie łagodnego wzgórza, porośniętego słonecznym lasostepem, w którym znajdował się staw oraz fontanna.
Największym pomieszczeniem w budynku była sala tronowa. Zasiadał w niej monarcha, ale inny niż tamten. Poprzedni posiadał piękne skrzydła, a jego szaty miały zdecydowanie jasne odcienie, ogólnie wyglądał w większym stopniu podobnie do klasycznego wyobrażenia aniołów. A tymczasem ten władca, wyglądał zdecydowanie inaczej. Miał złoto-czerwone szaty, czyli o takich samych barwach, jak tron, na którym siedział. Dodatkowo, ten przywódca miał koronę uplecioną z liści wawrzynowych. Tamto królestwo lubowało się w bardzo jasnych kolorach pastelowych, podczas gdy to: raczej w nieco jaskrawszych odcieniach. Były to dwie różne cywilizacje. Tylko niektóre miejsca i przedmioty posiadały podobne kształty, czyli na przykład: mniejsza część kolumn, drzwi czy okien. Lecz kolory były zazwyczaj inne.
W parku-ogrodzie-sadzie, porastającym wzgórze, hasały żaby, ropuchy, jaszczurki, patyczaki, szarańczaki, ćmy, modliszki, jaszczurki, węże i żółwie. Żyły pośród drzew, łąk oraz w pobliżu stawu, a tymczasem ryby i raki można było znaleźć w stawie. Po bajecznych lasostepach oraz sawannach, pełnych wysokich skalistych gór oraz piaskowych wzgórz z tajemniczymi jaskiniami, na koniach bądź wielbłądach pędzili błędni rycerze, którzy nigdy nie mieli dość przygód i akcji, podczas kiedy mistyczne, nocne niebo przemawiało do nich za pośrednictwem gwiazd, planet, meteorytów, komet oraz mgławic. Była to antyczna, niezwykła, zapomniana technologia. Wkrótce monarchowie w swych królestwach, po obu stronach surrealnej granicy, zarządzili wielkie bale i uczty. Całe niebo wnet pokryło się niezwykłymi, świecącymi, kolorowymi znakami.
Schyłek niemal bezchmurnego popołudnia na rozległej pustyni, rozciągającej się dwa i pół tysiąca kilometrów dalej...
Spod powierzchni planety wyrosło olśniewające, oszałamiające miasto, pełne piramid, pałaców, willi oraz murów obronnych. Nad jeden z pałaców w kształcie zbliżonym do ostrosłupa i posiadający ogrody, tarasy oraz baseny kąpielowe, nadleciał dziwny meteoryt w kształcie placka ziemniaczanego. Był srebrny, a z jego wnętrza wydobywały się kolorowe światełka. Świecił się bardzo podobnie jak choinka. Wkrótce, pośród murów obronnych zaczęły chodzić i biegać dwunożne aligatory o głowach kobr, przywdziewające długie, magiczne szaty albo hipnotyzująco barwne zbroje, a dodatkowo te dziwne stworzenia były uzbrojone w miecze z tarczami bądź łuki ze strzałami.
Te wojownicze istoty dokądś pędziły, gnały. Nagle, nisko nad nimi przefrunął olbrzymi złoty półmisek, który zabrał je wszystkie do swojego wnętrza, a potem odleciał. Następnie bajecznie intensywne, żółto-pomarańczowo-różowo-czerwone, promienie słoneczne, spadające z niebiesko-różowo-fioletowo-pomarańczowego nieba, przyniosły ze sobą deszcz kwiatowych elfów, podróżujących na motylach i ćmach. Te natomiast pofruwały przez bardzo krótki czas nad miastem, po czym oddaliły się w cień potężnych drzew liściastych, wyrosłych właśnie nagle oraz niespodziewanie na horyzoncie, za którym skrywały się czterystumetrowej średnicy pierścienie czasoprzestrzenne, połączone surrealnymi tunelami międzywymiarowymi z całą niezwykłą, zadziwiającą, ekscytującą historią tajemniczego wszechświata. Latające na owadach elfy wskoczyły do obręczy, które następnie zamknęły się za nimi, a wtedy nad miasto nadciągnęła magiczna noc. Barwne gwiazdy, planety otoczone pierścieniami i kilka księżyców, spośród których każdy był innego koloru, wykonywały na tle nocnego nieboskłonu piruety, niczym świetliki w lasach, na bagnach oraz nad jeziorami.
W międzyczasie nad jednym z wielkich, słonecznych, wietrznych mórz, gdzie aktualnie trwał wczesny środek dnia...
Nad plażą górował pałac, pełny jasnobrązowych tarasów, jasnobeżowych balkonów i potężnych, wysmukłych jak i pękatych, kolumn o barwach beżowo-złotych lub żółto-pomarańczowych. Na jeden z największych tarasów, oddzielonych od plaży subtropikalnymi sadami oraz ogrodami, w głębi siebie skrywającymi rozległy trawnik z basenem kąpielowym o chłodnej, świeżej, czystej, przejrzystej wodzie, wyszło dwudziestu mężczyzn i tyle samo kobiet.
Każde z nich miało po około dwadzieścia osiem do mniej więcej trzydziestu dziewięciu lat, posiadało skrzydła orłosępów, europejskich bo alpejskich, lub kondorów z legendarnego El Dorado albo jednej z wielu mitycznych Atlantyd. Każda z tych tajemniczych, zastanawiających osób była ubrana w jasnobeżowe szaty, świecące jak poranne słońce, ogarniające swymi promieniami wszystko aż po mistyczny horyzont jutrzejszych, nieznanych, zaskakujących, przełomowych zdarzeń losowych, jak i niby niecodziennych zjawisk. Ludność ta pochodziła z innego świata. Zjawiła się tu, aby podziwiać przelot statków kosmicznych z ich rodzimej galaktyki, a pojazdy te były pomarańczowe lub złote, i miały kształty piramid albo stożków. Nadleciały, wykonały pokaz akrobacji na nieboskłonie, posiadającym wiele kolorów jednocześnie, a następnie odleciały do kolejnego wszechświata, gdzie panował zupełnie inny, zdecydowanie alternatywny wymiar.
Sny i wyobraźnia, to swoiste opowieści w postaci ruchomych obrazów, jakby animowanych komiksów. Nigdy nie wiadomo, jaką zaskoczą treścią. Czasami relaksują oraz inspirują, a czasami są całkowicie bezsensowne i nic tylko irytują.
Koniec.
Komentarze (8)
Pozdrowienia!
Czasami śnią mi się statki kosmiczne i inne niezwykłe, inspirujące rzeczy, zjawiska, zdarzenia. Podróże, imprezy, przygody, piękne krainy, krajobrazy.
To bardzo inspirujące sny.
Dziękuję i pozdrawiam :-)
Dziękuję i pozdrawiam :-)
jeno trza czytać, jak kiedyś rzekłem↔wolno i dokładnie. Mnie tam wcale nie irytują tekst Twe. Może ewentualnie, więcej ??czasami dialogów, bo też ciekawe piszesz. Też takie inne?? ?✨?✨?
??
?✨
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania