Pamięć ejdetyczna
Ciepły powiew nadleciał od mokradeł i pól
dzień staje się duszny i wilgotny
podkasane mgły ukazują dolinę gehenny
wstydliwy teatr planety.
Miasto przegląda się w odbiciach wystaw
niczym kobieta patrząca w lustro
płatek kwiatu opada jak zsunięta suknia
łapię za nogi uciekające wczoraj.
Na portalu kamienicy w blasku słońca
kariatydy ukazują piersi
chcą wyjść z kamienia
do naturalnego miejsca (piękna)
[Takie chwile chcę zatrzymać w zastygłej żelatynie]
Dryfuję.
Nie ma powrotu do poprzedniego życia
mojej łąki
dzikich kwiatów
drzew i pszczół
tych wszystkich rzeczy razem
pani złocista od snów
prostuje linię plastyczną i horyzont
[Ten moment chcę uwieńczyć pod błyszczącym werniksem]
Z klepsydry opadł wszystek piasek
nie ma kto odwrócić
srebrne konie pogubiły podkowy
a Hefajstos umarł
ostatni sens przeprawy na drugą stronę.
Na pożółkłej fotografii w albumie
ona i on
drzewo genealogiczne
biały kwadracik czeka na moją podobiznę.
Komentarze (6)
Nie wystawiaj beznadziejnych 5.
NO!
(chyba jest literówka, nie powinno być łapię?)
Dzięki!
Czyli dokładnie czytasz, nie tak jak inni.
niektórzy oceniają mnie pod względem ideologicznym.
tylko.
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania