Dzięki Lauro, tak mnie naszło. Byłem w ubiegłą niedzielę, podczas powrotu z Krakowa w Gałkach, Hucisku, Szałasach Starych, Ruskim Brodzie, tam gdzie walczył oddział Hubala, i tak mnie naszło.
Lauro, tak sobie pomyślałem, że to może być dla kogoś interesujące. Taka ciekawostka w sumie. Jak byłem ostatnio w Szańcu pod Anielinem, ale to lata temu, chyba ze siedem lat, to nie zauważyłem tej rozbitej urny, chyba wówczas szkody już naprawiono. Zastanawiam się po co komu były kości tego konia.
Patriota nie wiem, ale to śmieszne. Kości konia kraść... ale ludzie mają różne odchyły. Mnie to już chyba nic nie zdziwi.
Narrator fajny kawałek wypuścił. O kobietach, szalonych, namiętnych... polecam, bo niezła literatura w pigułce. Niby na bazie Szekspira, ale powiatowa historia z Mateczki Rosji.
Dobrze, że poruszyłeś temat koni na wojnie, bo wiele napisano o cierpieniu ludzi, a przecież na polach bitewnych zostawało również wiele koni, rannych, ginących w męczarniach. Mój dziadek, który w kampanii wrześniowej służył w kawalerii, tak kochał te zwierzęta, że liczył ile stracili po każdej bitwie i zapisywał ich imiona. Przed wojną Polska słynęła z hodowli koni. Niestety większość rozkradli bolszewicy, później hitlerowcy. Wbrew przekonaniom, Wehrmacht nie był w pełni zmechanizowany, dlatego potrzebował konnego transportu. Z kolei polska kawaleria mogła odegrać większą rolę w wojnie obronnej Polski, gdyby była odpowiednio użyta, na skrzydłach, przeciwko słabiej uzbrojonym oddziałom Niemców.
Po wojnie mój dziadek osiadł na gospodarstwie na Pomorzu Zachodnim, gdzie miał kilka koni, o które dbał chyba bardziej niż o swoje wnuki. Gdy konie ciągnęły pod górkę, kazał nam zsiadać i iść za furmanką. Ale i tak doszliśmy do sklepu GS, gdzie dziadek kupował nam oranżadę. To były czasy. Dziękuję za przypomnienie.
Dzięki, Narratorze za tak wyczerpujący i merytoryczny komentarz. Dobrze, że wspomniałeś o spustoszeniu, jakie uczynili w polskich stadninach. Niemcy i bolszewicy. Bo niektórym się wydaje tutaj, że nam pomagali w hodowli. Historia polskiego jeździectwa nadal oczekuje na swojà obszerną monografię.
Pozdrawiam.
Patriota, nieładnie, nieładnie...
Jesteś manipulantem i łgarzem. ""Bo niektórym się wydaje tutaj, że nam pomagali w hodowli." - twoje słowa są kłamstwem, ale czego można się spodziewać po ignorancie.
Nie czytasz ze zrozumieniem, jesteś zaślepiony chorą nienawiścią i przeinaczasz wszystko, co tylko nie jest po twojej myśli, np.
"
Akwadar 4 dni temu
Weźta i dajta żyć! Te majątki przeżyły niemców, sowietów, może uda im się i z pisdniętą zmianą..."
"Patriota 4 dni temu
Akwadar, idioto, konie z Janowa były skonfiskowane do wywiezienia do Niemiec. Kilka odzyskał Hubal między innymi siwego ogóra Groma, gdy przeprawiał się przez Wisłę koło Maciejowic. Zaatakował wówczas pilnujących Nieców, którzy uciekli. Dokładnie wszystkie konie były wtedy w majątku Podzamcze. Resztę stadniny zabrano i rozparcelowano. Po co ci te kłamstwa człowieku?"
"Patriota 4 dni temu
Napisałeś że Niemcy jej nie ruszyli oszuście. A Niemcy ją rozszabrowali zaraz we wrześniu."
"Akwadar 3 dni temu
Ty poparańcu, zajrzyj do internetu i się dowiedz, że konie wyszły z Janowa do Rumuni, ale po ataku sowietów wróciły do Janowa i żeby było śmieszniej stały się oczkiem w głowie Niemców. Poczytaj sobie historię koni janowskich ignorancie. Niemcy mordowali ludzi, ale konie nasze cenili bardzo.
Kłamca i ignorant."
"Akwadar 3 dni temu
Poczytaj, patriocie, o Witeziu, o Pattonie o tułaczce naszych koni.
Kretyn siedzi teraz w internecie i sprawdza jakim matołem jest."
"Patriota 3 dni temu
To po co piszesz baranie kłamstwa.A w odpowiedzi na twoje zarzut: -
"Akwadar 3 dni temu
O czym skłamałem? Że Janów jest bankrutem? Bo jest, że hodowla rozłożona na łopatki? Leży i kwiczy w wraz z wyprzedażą za psie pieniądze materiału genetycznego.
Ale skąd ty masz wiedzieć, jeśli latasz po kapliczkach i skrobiesz wierszyki o konikach na biegunach i żólnierzykach z szabelkami pędzącymi na czołgi."
Na to ty wyskoczyłeś z:
"Patriota 3 dni temu
https://pcbj.pl/wp-content/uploads/Hubal.-Major-nie-tylko-na-siwym-koniu-2020-Ewa-Pawlus.pdf"
I teraz wisienka na torcie:
"
Akwadar 3 dni temu
No baran z niego całkowity... Zapobiegliwość i pazerność Niemców dla stada janowskiego okazała się zbawienna! Weź jełopie się dokształć i zostaw tego biednego Hubala i jego siwka w spokoju."
Zapobiegliwość i pazerność Niemców dla stada janowskiego okazała się zbawienna! - I te słowa uznałeś za -"Bo niektórym się wydaje tutaj, że nam pomagali w hodowli."
Rozumiesz, co napisałem? Zapobiegliwość i pazerność - no wiec wytłumaczę słabszemu.
Największe straty w pogłowiu polskiego araba ( Janów Podlaski) przyniósł wrzesień 39 roku, dokładnie exodus na wschód i tragiczny powrót, podczas którego wiele koni padło, zginęło, rozpierzchło się lub zostało zrabowanych przez sowietów. Żartem losu jest fakt, że za okupacji niemieckiej stadnina i hodowla została odbudowana w oparciu na koniach odnalezionych po wrześniowej ewakuacji. A już prawdziwym chichotem historii są sukcesy powojennej hodowli, która w ogromnej mierze powstała z rewindykacji uprowadzonej elity koni do Niemiec. Dramatyczna kolejna ewakuacja na zachód w 45r przy niesamowitym heroizmie pracowników stadniny uratowała cenny materiał genetyczny. Kto miał jakąś styczność z pracą przy koniach, szczególnie rasą OO (czysta krew arabska), to ma pojęcie, jak trudne było zadanie transportować dziesiątki, a nawet setki wrażliwych, przestraszonych koni ( ogiery, klacze ze źrebiętami, młodzież) podczas nalotów, dzialań wojennych i w trakcie mroźnej zimy.
Odzyskane konie( nie wszystkie) rozlokowano po wojnie początkowo w SK Posadowo, Albigowa i Nowy Dwór, by po kilku latach tułaczki powrócić do domu - do Janowa Podlaskiego.
Dzięki ( jeszcze raz powtórzę: pazerności Niemców na zabytki kultury i wszelkie inne dobro, bohaterstwu oddanych tym pięknym stworzeniom ludzi) nasze piękne araby powróciły do Polski i na areny świata po największe trofea oraz czempionaty. Najlepszym przykladem niech będzie taki sobie szczegół, który zaobserwowałem kilka lat temu na aukcji Pride of Poland, gdy szejkowie skłonili się Markowi Treli, gdy ten wszedł do namiotu vipowskiego... a szejkowie nie kłaniają się nikomu, to im się kłania. Wtedy Pianissima - maleńki wielki skarb została czempionką świata.
Wspomnę jeszcze o niekwestionowanej Bandoli, najcudowniejszym królu Eukaliptusie, bajecznej Pilarce i jedynej i niepowtarzalnej potomkini "starego stada", a przede wszystkim El Paso, od którego kwoty za polskie konie liczyło się w milionach dolarów i euro. I jeszcze Algomej - albigowskiej hodowli mój idol, najpiękniejszy gniady kuhailan, koński dżentelmen, dożył 31 lat w USA u Marshy Parkinson hodowczyni koni arabskich o polskich korzeniach.
I wiele, bardzo wiele innych koni... a wszystkie niezwykle z wyjątkowymi życiorysami.
Zachęcam do zapoznania się z wojennymi losami polskich koni, nie tylko arabów, bo są warte by o nich też pamiętać.
https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4973-jozef-tyszkowski-i-jego-epopeja-wojenne-losy-polskich-koni-arabskich-1939-1946-cz-1
Niemcy w Janowie. Wojenne losy polskich koni arabskich 1939-1946, cz. 2
https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4993-leonid-ter-asaturow-i-epopeja-wolynska-wojenne-losy-koni-czystej-krwi-arabskiej-1939-1946-cz-3
Boguś, mierny patrioto, zanim napiszesz jakąś bzdurę, pomyśl, do kogo piszesz i o kim.
Nie bardzo rozumiem o co chodzi... to Niemcy nie zabierali tych koni dla własnych potrzeb? I Sowieci też nie, tylko bardzo o nie dbali, lepiej niż teraz PIS?
Akwadar myśli, że przyjechali nam pomóc w hodowli. A te naloty na stadninę w Janowie to wypadek przy pracy. Po wrześniu w całej stadninie została słownie jedna klacz z 32 rasowych i parę innych koni, z kilkuset.
L23 czy naprawdę trzeba jak krowie na miedzy?!
Otwórz link, przeczytaj, to naprawdę nie jest trudne, Kopiuj, wklej, otwiera się strona i czytasz, a czynność czytania nie boli, uwierz...
Ale jeśli jednak to problem, spróbuję w miarę jasno wytłumaczyć.
Gdy Niemcy weszli do RP SK Janów Podlaski ( stadnina Janów Podlaski) podjęła decyzję o ewakuacji koni na wschód, ale szli na piechotę, tzn: ludzie jechali w siodłach i prowadzili konie w tabunach, ogiery na uwiązach. Trwało to wiele dni. Niestety do RP weszli sowieci, więc dyrekcja podjęła trudna decyzję o powrocie koni do Janowa, bo bali się powtórki z historii, gdy sowieci mordowali konie podczas wojny bolszewickiej ( strzelali do ogierów, gdy nie chciały wychodzić ze stajni, siekli szablami kilkudniowe i kilkutygodniowe źrebaczki, które nie nadążały za matkami podczas uprowadzania koni w głąb Rosji, zarzynali niezajeżdżone konie, gdy nie pozwalały na siebie wsiadać). Kiedy weszli Niemcy do stadniny odbudowali stado ( pozbierano rozproszone w trakcie tułaczki na wschód i z powrotem konie; sprowadzali inne z innych stadnin) i traktowano je jako cenną zdobycz wojenną, traktowano jako własność. Odbudowano hodowlę, tzn: prowadzono przemyślany ( bardzo często wykorzystując wiedzę polskich pracowników dalej zatrudnionych w stajniach)plan hodowlany.
Pod koniec wojny uprowadzono konie do Niemiec ( historia dramatycznej tułaczki jest straszna i ciekawa zarazem). Powojenna rewindykacja okazała się zbawienna dla polskiej hodowli, gdyż na bazie zrabowanych koni ( Niemcy ratując dla siebie, uratowali nam nasze własne konie) odbudowano ponownie hodowlę. Czy jeszcze coś jest niejasne?
Patriota nie mam do ciebie gamoniu siły...
Przedruk ze strony Janowa:
"Historia hodowli koni arabskich na ziemiach polskich sięga XVIII wieku. Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności państwowej w 1918 roku z zawieruchy wojennej ocalały tylko nikłe resztki z Jezupola, Pełkinii, Gumnisk, Breniowa, Sławuty i Antonin, a nic nie pozostało ze stadnin białocerkiewskich i innych kresowych. Praktycznie przepadł dorobek pokoleń hodowców z lat 1778-1918. Zarówno prywatni właściciele jak i rząd czynili wszystko, by jak najprędzej te straty nadrobić.
Zarząd Stadnin Państwowych objął 10 maja 1919 zniszczoną stadninę w Janowie Podlaskim i zaczął w niej lokować między innymi konie arabskie. W latach 1919-1920 intensywnie skupowano konie głównie od właścicieli prywatnych. Między innymi przybyły wtedy cztery epokowe dla Janowa klacze wyhodowane w Jezupolu: Gazella II, Mlecha, Pomponia, Zulejma, W latach międzywojennych stadnina w Janowie Podlaskim wiodła prym w hodowli krajowej. Skupiła i wyselekcjonowała doskonałe matki i cenne reproduktory o głębokich polskich rodowodach. Czołowe znaczenia dla hodowli dwudziestolecia miały ogiery: Bakszysz, Abu Mlech, Farys II, Enwer Bey, Fetysz, Koheilan I, Ofir oraz klacze: Gazella II, Zulejma, Koalicja, Siglavy Bagdady, Kalina, Elstera, Hebda, Kewa.
Niestety II Wojna Światowa przyniosła ogromne straty. Podczas wrześniowej ewakuacji na wschód, a potem dramatycznego powrotu część koni zginęła, część się rozpierzchła, resztę zrabowały wojska radzieckie. Podczas okupacji niemieckiej hodowla została odbudowana, głównie w oparciu o konie odnalezione po wrześniowej ewakuacji. Nadchodzące wyzwolenie przyniosło jednak janowskiej stadninie kolejny dramatyczny etap - ewakuację do Niemiec i ciężką zimę 1945.
Powojenna rewindykacja koni okazała się kluczowym momentem dla dzisiejszej hodowli - sukcesy polskich arabów zawdzięczamy w ogromnej mierze właśnie uratowaniu elity wywiezionej do Niemiec. Po przyjeździe do kraju janowskie araby zostały umieszczone w Posadowie. W 1947 roku zostały one rozdzielone między stadniny w Albigowej i Klemensowie, a częściowo uzupełniły stan w Nowym Dworze. Dopiero w latach 1960-1961 janowskie araby powróciły z Albigowej i Nowego Dworu do Janowa.
Od tego czasu janowska stadnina wydała dziesiątki wybitnych klaczy i ogierów, czempionów prestiżowych pokazów i zwycięzców najtrudniejszych gonitw. Warto opowiedzieć więcej choćby o niektórych z nich."
Akwadar, a dajże sobie spokój, nie wiesz, że z aksjologicznego założenia nikt nie może być lepszy od pisowca?!
A że Niemcy też kochali konie.... niewybaczalny fakt.
Trzeba zmienić historię i szlus!
Patriota jakbyś nie umiał znaleźć w sieci:
Po wejściu do Janowa Niemcy natychmiast zaczęli organizować od nowa działalność stadniny pod nazwą „Hauptgestut Janów Podlaski”. Zbierali nieliczne konie zagubione podczas ewakuacji we wrześniu 1939 roku. Odbierali również klacze i młodzież niektórym hodowcom prywatnym (co opisała Anna Bąkowska z Kraśnicy), aby umieścić je w Janowie. Inni podobno sami oddawali klacze do Janowa w obawie przed grabieżą, być może w nadziei odzyskania ich po wojnie. W 1940 roku w Janowie było jedynie 5 klaczy czystej krwi arabskiej. Z tego jedynie Najada 1932 i Saga 1936 z dawnego stada janowskiego.
W lipcu 1944 roku w Janowie Podlaskim znajdowało się ponad 350 koni, w tym 14 klaczy czystej krwi arabskiej i około 100 klaczy półkrwi oraz ok. 180 ogierów. Zatrudnionych było 20 Niemców z komendantem ppłk. Wehrmachtu Hansem Fellgieblem oraz 130 osób polskiego personelu.
Pierwszy rozkaz wyjazdu stadniny nadszedł w lutym 1944 roku, ale z powodu wyźrebień klaczy wstrzymano go do ostatniej chwili. W nocy z 13 na 14 maja stadnina przeżyła sowiecki nalot bombowy, który na szczęście nie spowodował poważnych strat. Ostatecznie 10 lipca 1944 roku komendant zapowiedział likwidację i wyjazd Stada Ogierów i Stadniny w trzech etapach. Jako pierwsze wyjechało 13 lipca Stado Ogierów pod opieką podkoniuszego F. Kaczmarka. Stado Ogierów liczyło w tamtym czasie ok. 180 koni, z których ok. 40 przebywało jeszcze na punktach kopulacyjnych – te miały dołączyć później. Ogiery zostały załadowane do wagonów kolejowych w Białej Podlaskiej i skierowane do Łącka. 16 lipca jako druga tura wyszła z Janowa Stadnina, w której obowiązki koniuszego pełnił Andrzej Krzyształowicz. Jako trzecia tura wyszła z Janowa grupa koni roboczych z ciężkimi ogierami oraz inny majątek stadniny: zapasy paszy, bryczki, wozy, narzędzia rolnicze itp. oraz cała komenda niemiecka. W Białej Podlaskiej na 34 kryte wagony zostały załadowane 244 konie, w tym Witraż (Ofir – Makata), Trypolis (Enwer Bey – Kahira), Amurath Sahib (Amurath II – Sahiba) oraz 64 źrebięta urodzone w 1944 roku. Po nocy spędzonej na oczekiwaniu, 17 lipca 1944 roku o godzinie 3.30, pociąg ruszył w kierunku Warszawy. Przez Gostynin, Poznań, Leszno i Gorlitz transport dotarł 19 lipca do Zakładu Remontowego w Sohland k. Rotstein. W trudnych warunkach stadnina została rozlokowana, choc brakowało odpowiednich pomieszczeń, paszy, a przede wszystkim personelu.
Pierwszy rozkaz wyjazdu stadniny nadszedł w lutym 1944 roku, ale z powodu wyźrebień klaczy wstrzymano go do ostatniej chwili. W nocy z 13 na 14 maja stadnina przeżyła sowiecki nalot bombowy, który na szczęście nie spowodował poważnych strat. Ostatecznie 10 lipca 1944 roku komendant zapowiedział likwidację i wyjazd Stada Ogierów i Stadniny w trzech etapach. Jako pierwsze wyjechało 13 lipca Stado Ogierów pod opieką podkoniuszego F. Kaczmarka. Stado Ogierów liczyło w tamtym czasie ok. 180 koni, z których ok. 40 przebywało jeszcze na punktach kopulacyjnych – te miały dołączyć później. Ogiery zostały załadowane do wagonów kolejowych w Białej Podlaskiej i skierowane do Łącka. 16 lipca jako druga tura wyszła z Janowa Stadnina, w której obowiązki koniuszego pełnił Andrzej Krzyształowicz. Jako trzecia tura wyszła z Janowa grupa koni roboczych z ciężkimi ogierami oraz inny majątek stadniny: zapasy paszy, bryczki, wozy, narzędzia rolnicze itp. oraz cała komenda niemiecka. W Białej Podlaskiej na 34 kryte wagony zostały załadowane 244 konie, w tym Witraż (Ofir – Makata), Trypolis (Enwer Bey – Kahira), Amurath Sahib (Amurath II – Sahiba) oraz 64 źrebięta urodzone w 1944 roku. Po nocy spędzonej na oczekiwaniu, 17 lipca 1944 roku o godzinie 3.30, pociąg ruszył w kierunku Warszawy. Przez Gostynin, Poznań, Leszno i Gorlitz transport dotarł 19 lipca do Zakładu Remontowego w Sohland k. Rotstein. W trudnych warunkach stadnina została rozlokowana, choc brakowało odpowiednich pomieszczeń, paszy, a przede wszystkim personelu.
Z 40 masztalerzy, którzy wyjechali z Janowa Podlaskiego wraz z końmi, przed granicą sporo uciekło, tak że do Sohland dotarło 21 ludzi wraz z inspektorem Michałem Jankowskim, Andrzejem Krzyształowiczem, podkoniuszym Witalisem Bieleckim, sekretarzem Stadniny L. Przybylskim, sanitariuszem A. Klimkiewiczem i masztalerzami J. Ziniewiczem i J. Matuszem, K. Guziukiem, W. Bieleckim, Ł. Sawczukiem, R.Michałowskim, J. Mochnaczem, F. Kaczmarkiem, J. Rudaszem i M. Kowalczykiem. Kilka dni po przybyciu stadniny do Sohland na inspekcję przyjechał osobiście szef niemieckich stadnin Wehrmachtu Gustaw Rau.
12 sierpnia z Łącka do Sohland przyjechało janowskie Stado Ogierów również z niedostateczną ilością personelu. Warunki dla ludzi i koni po interwencji Gustawa Rau uległy poprawie i stały się stosunkowo znośne. W październiku 1944 roku z rozkazu Raua zostały odesłane trzy klacze arabskie do stadniny Gumniska stacjonującej w Wolsztynie oraz wybrakowano 31 klaczy starszych i 12 sztuk młodzieży angloarabskiej. W styczniu 1945 roku wybrakowano część ogierów, a wiele dobrych ogierów zostało oddanych na punkty, z których już nigdy nie powróciły. W tej grupie znalazł się między innymi ogier Towarzysz Pancerny (Enwer Bey – Kasztelanka), który trafił do stadniny SS na Dolnym Śląsku. W tym samym czasie na rozkaz Raua do Sohland przybyły ogiery Wielki Szlem (Ofir – Elegantka), Landsknecht (Koheilan I – Soldateska), Werset (Lowelas – Oda) oraz kilka ogierów półkrwi.
W styczniu 1945 roku rozpoczęły się przygotowania do nieodwołalnej ewakuacji w głąb Niemiec. W tym czasie Stado i Stadnina Janowska miała już nowego „opiekuna” w osobie gen. SS H. Himmlera.
20 stycznia do Sohland dotarło Stado Ogierów z Bogusławic z niemieckim komendantem i J. Sołtysińskim, a dwa dni później Stadnina Kozienice, również z niemieckim komendantem oraz Ryszardem Zoppim. Obydwie grupy koni po dwudniowym odpoczynku wyruszyły marszem pieszym w kierunku na Drezno.
8 lutego 58 janowskich roczniaków i 5 wysoko źrebnych klaczy zostało załadowanych do pociągu i wysłanych do Drezna. Pozostałe 150 koni Stadniny oraz 140 ogierów Stada i 45 wozów z majątkiem i zapasami paszy ruszyło pieszo w kierunku Drezna. Wobec niemożności zakwaterowania tak dużej ilości koni i ludzi komendant transportu płk F. Bonnet zarządził marsz ogierów aż do Drezna, gdzie 14 lutego kolumna ogierów znalazła się w bezpośredniej strefie nalotu bombowego. Ten największy w dziejach II wojny światowej nalot aliancki na miasto wspominał Marian Kowalczyk: „To była straszna noc. Myślałem, że to już koniec. Konie wyrwały się i poszły za innymi, a ja, będąc okropnie zmęczony i w wielkim stresie, położyłem się i zasnąłem. I wtedy Jan Ziniewicz jadący na Witrażu, a trzymający u boku Wielkiego Szlema, woła: Marian, co ci jest? Ranny jesteś? Wstawaj, skończyło się już bombardowanie” (KP 2/2007, A. Bieńkowski „Trener z Janowa”). Tak się akurat złożyło , że w chwili rozpoczęcia nalotu na Drezno, przybyła tam pierwsza grupa ogierów janowskiego stada prowadzona przez Jana Rudasza: „Wjeżdżamy, a tu nurkowce na nas i ostrzał, i bomby! Jeden ogier padł od razu, dwa zraniono, kilkanaście uciekło, bo ludzie boczne puszczali ze strachu… Melduję pułkownikowi, co jest, a on lekko już ranny. To wracam na tyły, a tu jeszcze gorzej… Źle było – to uciekliśmy do lasu pod Dreznem z kilkoma ogierami, które dało się utrzymać; reszta rozbiegła się po ulicach” (I.J. Kamiński, „Konie rubinowe”).
Stadnina w tym czasie pozostała na drodze, ok.70 km od Drezna. Straty w Stadzie Ogierów w czasie przemarszu przez bombardowane miasto szacowane początkowo na 50 do 80 sztuk, okazały się znacznie mniejsze po odnalezieniu sporej liczby koni, które w panice się rozbiegły. Ostatecznie w czasie bombardowania Drezna zginęło ok. 20 ogierów. Po czterech dniach ciągłych nalotów Stado Ogierów i Stadnina otrzymały rozkaz wymarszu z Drezna do miejscowości Torgau – ok. 100 km na północny wschód. W niezwykle trudnych warunkach zaczęły źrebić się klacze. Ciężko chore konie pozostawiono w Dreźnie, a kolejne 25 ogierów ze Stada Rau oddał wojsku. 23 lutego Stado i Stadnina dotarły do Torgau, gdzie wcześniej znalazły się już konie z SO Dębica, SO Białka, SO Bogusławice oraz Stadniny Kozienice. 7 i 8 marca odeszły z Torgau do Mecklenhorst, marszem pieszym, wszystkie konie polskie, poza Stadem i Stadniną Janowską. 202 konie z janowskiej stadniny, w tym 13 ogierów i 12 źrebiąt urodzonych w 1945 roku, zostało 11 marca 1945 roku załadowane do 30 wagonów, kolejne 26 wagonów zajęło Stado Ogierów.Stado Ogierów zostało skierowane do należącego do Grabau folwarku Cleverhof, gdzie pozostało aż do czasu powrotu do Polski w sierpniu 1946 roku. Stadnina natomiast 14 marca dotarła do majątku Nettelau należącego do Schonboken w powiecie Plon niedaleko Kilonii, gdzie również doczekała powrotu do Polski w 1946 roku. Ostatni transport koni z Nettelau przypłynął na statku „Askania” 3 listopada 1946 roku. Tym samym powróciło 6 ogierów czołowych, w tym czystej krwi Witraż, Wielki Szlem i Amurath Sahib, 39 klaczy czystej krwi arabskiej, 71 klaczy półkrwi arabskiej, 18 klaczy półkrwi anglo-arabskiej, oraz ok. 100 sztuk młodzieży. Jak napisał we wspomnieniach towarzyszący koniom w wojennej tułaczce Andrzej Krzyształowicz: „Z tą chwilą zakończył się znowu jeden bardzo burzliwy okres Państwowej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.”
Zapobiegliwość i niemiecka chęć zysku dla janowskiego stada okazała się zbawienna.
Akwadar, ich problem, że nie potrafią przyznać się do błędów.
O, przepraszam, Wódz znalazł "tłuste koty" do odstrzału, jednocześnie oblewając bogatą farbą ochronną.
Garść kuźwa, ale być takim matołem... Naloty na stadninę... śmiech na sali. Pomyliły mu się fakty w gorączkowym szukaniu w sieci poparcia dla swoich wymysłów.
I
Akwadar
Wierzę Ci, bo co by Niemcom przyszło z pastwienia się nad końmi. Również nie znałem szczegółów, które przytoczyłeś w swoim pierwszym komentarzu. Pisząc „Niestety większość rozkradli bolszewicy, później hitlerowcy” opierałem się o opinię innych osób, nie sprawdzając źródła informacji. Nie będę przy tym dłużej obstawał, skoro nam to tak fachowo wyjaśniłeś. Jednak wciąż uważam, że każda wojna jest zgubna nie tylko dla ludzi, lecz również i zwierząt. Pozdrawiam.
Naprawdę? Nie rozumiesz? Te konie przetrwały wojenną zawieruchę w dobrych warunkach pod opieką polskiej załogi, później wróciły ( w przeciwieństwie do dzieł sztuki), a kto wie, coby się z nimi stało, gdy weszli Rosjanie. Konie uprowadzone do Rosji nie wróciły wcale lub tylko bardzo nieliczne. Dlatego uważa się, że Niemcy dbając o majątek ( w tym wypadku janowski) zapobiegli większym stratom. Dzięki ocalonemu materiałowi genetycznemu udało się odbudować hodowlę, ocalić unikatowe rody. Polskie araby to hodowlane dzieła sztuki.
Akwadar, ale Niemcy nie dbali o te konie z myślą o janowskiej stadninie, tylko dlatego ze chcieli je nam ukraść. Tak naprawdę zrujnowali stadninę w chwili, kiedy wywieźli konie. Dlatego nie rozumiem, jaki to ma związek z pisem, gdzie ponoć chodzi o złe zarządzanie i teraz jeszcze o covid przez co nie można za dobre pieniądze sprzedać tych koni, stąd straty.
laura123 a o czym ja mówię cały czas?! Niemcy nie dopuszczali myśli, że SK Janów Podlaski może nie należeć do nich. Cały czas zaznaczam, że ocalili je tylko z pazerności, chciwości. Stadnina (budynki) przetrwała w dobrym stanie.
laura123 kurde, przeczytaj co napisałem wcześniej, wkleiłem obok linków cały artykuł! Kobieto...
Wklejam ponownie fragment:
"W styczniu 1945 roku rozpoczęły się przygotowania do nieodwołalnej ewakuacji w głąb Niemiec. W tym czasie Stado i Stadnina Janowska miała już nowego „opiekuna” w osobie gen. SS H. Himmlera.
20 stycznia do Sohland dotarło Stado Ogierów z Bogusławic z niemieckim komendantem i J. Sołtysińskim, a dwa dni później Stadnina Kozienice, również z niemieckim komendantem oraz Ryszardem Zoppim. Obydwie grupy koni po dwudniowym odpoczynku wyruszyły marszem pieszym w kierunku na Drezno.
8 lutego 58 janowskich roczniaków i 5 wysoko źrebnych klaczy zostało załadowanych do pociągu i wysłanych do Drezna. Pozostałe 150 koni Stadniny oraz 140 ogierów Stada i 45 wozów z majątkiem i zapasami paszy ruszyło pieszo w kierunku Drezna. Wobec niemożności zakwaterowania tak dużej ilości koni i ludzi komendant transportu płk F. Bonnet zarządził marsz ogierów aż do Drezna, gdzie 14 lutego kolumna ogierów znalazła się w bezpośredniej strefie nalotu bombowego. Ten największy w dziejach II wojny światowej nalot aliancki na miasto wspominał Marian Kowalczyk: „To była straszna noc. Myślałem, że to już koniec. Konie wyrwały się i poszły za innymi, a ja, będąc okropnie zmęczony i w wielkim stresie, położyłem się i zasnąłem. I wtedy Jan Ziniewicz jadący na Witrażu, a trzymający u boku Wielkiego Szlema, woła: Marian, co ci jest? Ranny jesteś? Wstawaj, skończyło się już bombardowanie” (KP 2/2007, A. Bieńkowski „Trener z Janowa”). Tak się akurat złożyło , że w chwili rozpoczęcia nalotu na Drezno, przybyła tam pierwsza grupa ogierów janowskiego stada prowadzona przez Jana Rudasza: „Wjeżdżamy, a tu nurkowce na nas i ostrzał, i bomby! Jeden ogier padł od razu, dwa zraniono, kilkanaście uciekło, bo ludzie boczne puszczali ze strachu… Melduję pułkownikowi, co jest, a on lekko już ranny. To wracam na tyły, a tu jeszcze gorzej… Źle było – to uciekliśmy do lasu pod Dreznem z kilkoma ogierami, które dało się utrzymać; reszta rozbiegła się po ulicach” (I.J. Kamiński, „Konie rubinowe”).
Stadnina w tym czasie pozostała na drodze, ok.70 km od Drezna. Straty w Stadzie Ogierów w czasie przemarszu przez bombardowane miasto szacowane początkowo na 50 do 80 sztuk, okazały się znacznie mniejsze po odnalezieniu sporej liczby koni, które w panice się rozbiegły. Ostatecznie w czasie bombardowania Drezna zginęło ok. 20 ogierów. Po czterech dniach ciągłych nalotów Stado Ogierów i Stadnina otrzymały rozkaz wymarszu z Drezna do miejscowości Torgau – ok. 100 km na północny wschód. W niezwykle trudnych warunkach zaczęły źrebić się klacze. Ciężko chore konie pozostawiono w Dreźnie, a kolejne 25 ogierów ze Stada Rau oddał wojsku. 23 lutego Stado i Stadnina dotarły do Torgau, gdzie wcześniej znalazły się już konie z SO Dębica, SO Białka, SO Bogusławice oraz Stadniny Kozienice. 7 i 8 marca odeszły z Torgau do Mecklenhorst, marszem pieszym, wszystkie konie polskie, poza Stadem i Stadniną Janowską. 202 konie z janowskiej stadniny, w tym 13 ogierów i 12 źrebiąt urodzonych w 1945 roku, zostało 11 marca 1945 roku załadowane do 30 wagonów, kolejne 26 wagonów zajęło Stado Ogierów.Stado Ogierów zostało skierowane do należącego do Grabau folwarku Cleverhof, gdzie pozostało aż do czasu powrotu do Polski w sierpniu 1946 roku. Stadnina natomiast 14 marca dotarła do majątku Nettelau należącego do Schonboken w powiecie Plon niedaleko Kilonii, gdzie również doczekała powrotu do Polski w 1946 roku. Ostatni transport koni z Nettelau przypłynął na statku „Askania” 3 listopada 1946 roku. Tym samym powróciło 6 ogierów czołowych, w tym czystej krwi Witraż, Wielki Szlem i Amurath Sahib, 39 klaczy czystej krwi arabskiej, 71 klaczy półkrwi arabskiej, 18 klaczy półkrwi anglo-arabskiej, oraz ok. 100 sztuk młodzieży. Jak napisał we wspomnieniach towarzyszący koniom w wojennej tułaczce Andrzej Krzyształowicz: „Z tą chwilą zakończył się znowu jeden bardzo burzliwy okres Państwowej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.”
Zapobiegliwość i niemiecka chęć zysku dla janowskiego stada okazała się zbawienna."
laura123 masz napisane wyżej ile wróciło do Polski. Do Janowa powróciły w latach 60 - 61 ze stadnin w Albigowej, Nowego Dworu, Klemensowa i Posadowa, w których były rozmieszczone po rewindykacji.
laura123 no właśnie o co? O to że boguś radośnie świergoli bzdury.
"Dlatego nie rozumiem, jaki to ma związek z pisem, gdzie ponoć chodzi o złe zarządzanie i teraz jeszcze o covid przez co nie można za dobre pieniądze sprzedać tych koni, stąd straty." Pis rozłożył stadninę, zrobił z niej bankruta i covid nie ma z tym nic wspólnego, a za nim zaczniesz kolejny szum, zagłębij się w temat.
laura123 jaka wdzięczność? O czym ty ćwierkasz? Któryś raz piszę, że to ironia losu, rabowali i dbali dla siebie, ale wyszło, że dzieki ich zapobiegliwości i pazerności "uratowali" je dla nas.
laura123 udaj się do SK Janów Podlaski tam jest pięknie wszystko wyłożone ( mam nadzieję, że dalej tak jest) i dowiedz sie u źródła.
Napisałem Ci już, że do Polski wróciło tyle i tyle koni, do Janowa wróciły konie, które wyszły z Janowa, te które urodziły się podczas tułaczki i te które w czasie, kiedy SK Janów jeszcze się organizowała, gościły w stadninach (wyżej wymienionych). Nie znam dokladnych liczb, ale wróciły te ważne dla hodowli.
laura123 Kto trzeba rozumie. Po co ci wiedzieć? To nie twoja bajka. A poza tym i tak nie przyjmiesz tej wiedzy, bo nie jest po twojej linii partyjnej. I żeby nie było teorii spiskowych, nie sympatyzuję z żadną partią.
Akwadar, wszyscy rozumieją poza fanatycznymi wyznawcami wodza z Żoliborza.
Ewentualnie inni niekumaci, z poważnymi deficytami czytania ze zrozumieniem.
Kupa roboty, jak już przeminą te rządy. Daj Boże, Akwadar.
Najwierniejszy przyjaciel polskiej jazdy w historii.
Przedarta wizytówka współczesnych czasów.
Oczka jednak się powolutku otwierają.
Nic dziwnego, że zaprzeczają popierania/głosowania na szkodników.
Nagminnie. A jednocześnie bronią każdej pisowskiej decyzji.
Hipokryzja. Do kwadratu.
laura123 ostatni ra piszę! Nie mogły wszystkie wrócić, bo: - padły z wycieńczenia, zginęły podczas nalotów, zostały skradzione, gdy w panice rozpierzchły się podczas wędrówek, itp. Jednak duża część wróciła, ile sztuk dokladnie nie wiem, nie pamiętam, bo nie było mnie na świecie, chcesz dokładności udaj się do SK Janów i tam w archiwum na pewno podadzą Ci dokladną liczbę.
O co? O jego manipulowanie faktami.
Garść jakby nie daj Boże przeminęły te rządy to Tusek odda te stadniny za darmo komuś obcemu. Nie udawaj, że nie widzisz co wyprawiają w niektórych miastach, jak wyprzedają co się da..
Trochę mi to przypomina zrabowane podczas wojny dzieła sztuki i wywiezione też w głąb Rzeszy. Niby są u nich, ale my ich nigdy nie odzyskamy... czyli tak naprawdę straciliśmy je. Korzyści nie widzę.
Wróciły nieliczne, a fakt że jakiś hitlerowiec hodował w tym miejscu własne stado dla Wehrmachtu jest dla Akwadara powodem do wdzięczności dla ludobójców. Chore.
Tak dla ciekawości zajrzałem na ranking najlepszych koni wyścigowych w świecie ułożony przez komitet LONGINESA, https://racing.hkjc.com/racing/english/international-racing/world-rankings/world50-ranking.aspx.
Na 34 sklasyfikowanych koni, najwięcej (9) pochodzi z Irlandii.
Na dalszych miejscach:
Wielka Brytania (7)
USA, Japonia (6)
Australia (3)
Francja (2)
Południowa Afryka (1)
Ja kupiłem klacz, bo mnie córki strasznie męczyły, żeby jeździć na własnym koniu, a nie za każdym razem wypożyczać. Fortunę wydałem na ubrania, uprząż oraz różne akcesoria, ale nie żałuję, bo sam nauczyłem się jeździć. Znakomity sport i spędzanie czasu na łonie natury. Polecam każdemu :)
No proszę, jak tu się magnateria chwali... jeden ma jednego konia, kolejny cztery... a ja nie mam żadnego, na dodatek boję się koni.
No, i to by było na tyle...
laura123 w naszym gospodarstwie było ich sporo /same pociągowe, klacze/ i źrebaczki - piękne. Na każdej jeździłem wierzchem, na pastwisko i z powrotem. Boso, bo tak chodziłem całe wakacje.
Każdą karmiłem, poiłem, wyrzucałem od niej nawóz i i własciciele nie mają się czym chełpić.
Aha, Akwadar, ta historia stadniny, którą wkleiłeś to nie do końca jest prawdziwa. Pewna część koni musiała być ewakuowana w innym kierunku już wcześniej, tam były konie ówczesnych wipów, jak napisałem wyżej Rydza - Śmigłego, czy też Rómmla i pewnie inne. Tych koni nie można było ewakuować do Rumunii, czy gdziekolwiek na wschód według widzimisię ówczesnych zarządzających stadniną. Część stada była ewakuowana w kierunku Polski centralnej, co potwierdzają dwa źródła, które wkleiłem pod tekstem, ale także tekst zamieszczony na stronie Muzeum Historii Polski.
Decyzję o ewakuacji podjęto po zbombardowaniu stadniny przez Niemców.
Tu masz tekst Muzeum Historii Polski i tam jest napisane również, że konie były ze stadniny w Janowie.
W jakim kierunku? Na jakiej podstawie podważasz wiarygodność wklejonych przez mnie materiałów?
Opierasz się na tym fragmencie: "1 października w pierwszej potyczce z Niemcami oddział odbija konie zabrane ze stadniny w Janowie Podlaskim, wśród nich dwa należące do wodza naczelnego Rydza-Śmigłego."? Może jednak coś więcej - ile sztuk, która część stada, w kierunku polski centralnej, tzn gdzie?Kiedy zbombardowano stadninę? Zabudowania doznały uszczerbku podczas działań wojennych, hodowla też, ale w trakcie wojny to zwykła rzecz, jakkolwiek to brzmi.
Ostatni raz tłumaczę i więcej nie mam zamiaru:
"Po wybuchu II wojny światowej, po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r., większość janowskich koni zaginęła, stadnina została zrabowana i zniszczona. Potem w czasie okupacji niemieckiej odbudowano hodowlę. W latach 1940-44 komendantem stadniny był znawca koni Hans Felgibel.
Kiedy zbliżał się front wschodni w lipcu 1944 r. Niemcy rozpoczęli ewakuację koni. Najpierw zostały one przetransportowane koleją w okolice Drezna, gdzie stały do lutego 1945 r. Dalsza ewakuacja stadniny odbywała się pieszo do Torgau nad Łabą, skąd w marcu konie zostały przetransportowane koleją do majątku Nettelau, położonego na południe od Kilonii.
Wywieziony wtedy do Niemiec jeden z doskonałych ówczesnych ogierów Witeź II, został zabrany do Stanów Zjednoczonych przez gen. George'a Pattona. „Z jednej strony był to uszczerbek dla stadniny, ale z drugiej strony ten ogier Witeź II rozsławił polską hodowlę w Stanach Zjednoczonych i to bardzo poważnie przyczyniło się do tego, że kupcy amerykańscy zaczęli przyjeżdżać po konie arabskie właśnie do Janowa” – powiedział Pietrzak.
Z Kilonii konie wróciły do Polski w 1946 r., a od 1950 r. kilkadziesiąt z nich znowu znalazło się w Janowie, gdzie odbudowano zniszczone stajnie. Stadnina od tamtego czasu systematycznie się rozwija aż do czasów współczesnych."
Żeby nie było, materiał opublikowany w 2017 r czyli już za twoich ulubionych rządzących.
Moja rada - zostaw już w spokoju biednego majora, który przez przypadek trafił na garstkę koni rozproszonych podczas ewakuacji i zajmij się, chłopie, pisaniem wierszyków, to bezpieczne i nie wymaga wiedzy.
Akwadar to nie była garstka rozproszonych koni ale część stadniny, z końmi kilku ówczesnych wipów, teksty o bombardowaniu w pierwszych dniach września już ci wklejałem. To były wspomnienia pracownika. Ktoś kto pisał tekst, który cytujesz, po prostu bardzo go spłycił.
Według relacji tychże pracowników, udało się odzyskać tylko 1 - słownie jedną klacz zarodową. To faktycznie dużo. I jakby co, bolszewicy byli wtórnymi sprawcami rozwalenia stadniny, po prostu wykorzystali nadarzającą się okazję, a głównymi byli Niemcy, bo to oni rozpoczęli tę barbarzyńską wojnę.
Odnajdę ci to później, a tu masz relacje, że to była całkiem nowa stadnina, bo z poprzednich została jedynie jedna klacz, która nie pozwoliła wyprowadzić się rabusiom z boksu. Też ciekawy link, Araby ku chwale Trzeciej Rzeszy.
…W dniu 1 września 1939 r. praca w stadninie zaczęła się o godz. 4.00, jak każdego dnia w okresie letnim. Około godz. 5.00 dały się słyszeć silne i liczne detonacje… O godz. 7.00 już powszechnie było wiadomym, że te wybuchy to bomby niemieckiego lotnictwa rzucone na Podlaską Wytwórnię Samolotów (PWS) w Białej Podlaskiej, że zaczęła się druga wojna światowa… W dniu 4 września w godzinach popołudniowych, kiedy konie były już w stajniach, niemieckie samoloty zaatakowały obiekty stadniny i stada. Ostrzelane zostały stajnie z broni maszynowej, samoloty zrzuciły kilka bomb - zresztą niecelnie. Pociski karabinowe uszkodziły dachy i wybiły kilkanaście szyb. Nikt z ludzi ani koni nie doznał żadnych obrażeń... W dniu 8 września wszystkie instytucje płatne z budżetu (a więc i PSK i PSO) otrzymały polecenie wypłacenia trzymiesięcznego wynagrodzenia z góry i bez żadnych potrąceń. Równocześnie stadnina i stado otrzymały polecenie z Ministerstwa Rolnictwa przygotowania się do ewakuacji…
Patriota no przecież o tym cały czas piszę! Ale na bazie jakich koni? Źrebiły się półroczne albo roczne klacze wyhodowane już przez okupanta? Czy ty wiesz o czym piszesz? Z czegoś musieli odbudowywać stado, nie wydrukowali przecież w 3d.
"Nie wolno pominąć fundamentalnego faktu: otóż, gdy Niemcy wkroczyli do Janowa, sławionej przez Money.pl „hodowli wspaniałych polskich arabów” już tam nie było, bo niemal wszystkie konie – prócz jednej klaczy, siwej Najady, która nie pozwoliła wyprowadzić się z boksu – zostały zrabowane przez Armię Czerwoną, zaginęły bądź zginęły w 1939 roku.
Tak opisywał Andrzej Krzyształowicz kres janowskiej stadniny, gdy po trwającej czternaście dni dramatycznej ucieczce, będącej skutkiem napaści Niemiec, a następnie Sowietów na Polskę, ocalałe, choć potwornie zmęczone i poranione konie powróciły do macierzystej stajni:
A więc wróciły, nie wszystkie ale część wróciła.
„3 października na sygnał, dany ręczną syreną pożarową przez żołnierzy radzieckich, na teren stadniny i stada wpadło kilkuset mieszkańców wiosek położonych za Bugiem. W pierwszym rzędzie rozgrabione zostały konie, zabierane ze stajen w straszliwym chaosie, wyrywaniu sobie koni itd. (…) Po koniach przyszła kolej na uprzęże, siodła i wszystko to, co było w stajniach. Tłum szalał, pławił się w grabieży, kradł i niszczył to, co było «solą w oku» przez 20 lat niepodległości Państwa Polskiego. (…) Kiedy już zabrakło do grabieży dóbr stadniny i stada, zaczęto okradać mieszkania, naprzód kierownika stadniny, koniuszego itd. (…) teren stadniny i stada ogierów robił wrażenie olbrzymiego śmietnika. Stajnie częściowo bez pokrycia dachowego, bez drzwi, okien, boksów, ogrodzenia porozbierane, szpalery połamane, rozjeżdżone, popioły po ogniskach, wszędzie pełno porozrzucanych śmieci, siana, słomy i obornika”.
Czytaj więcej: https://histmag.org/Araby-ku-chwale-Trzeciej-Rzeszy-22622
Przeczytaj tę książkę cał, a potem się wypowiadaj.
Akwadar stada zostały ostrzelane, a na stadninę zrzucono bomby, ona była celem. No chyba nie to cię martwi, ze nie pozabijali wówczas koni. Powybijano szyby w obiektach, poniszczono dachy.
Akwadar a na bazie jakich koni odnowiono stadninę tego ci nie odpowiem. Oni mogli wówczas wejść gdziekolwiek i zarekwirować konie, może z jakiejś innej stadniny, która nie odniosła takich zniszczeń.
Patriota nie manipuluj, bo faktów nie zmienisz. nie wybieraj tylko odpowiadających ci fragmentów. Wklejaj wszystko.
"Rok 1939 …
Wybuch II wojny światowej brutalnie przerwał 20-letni okres pracy hodowlanej, która podziwiana była daleko poza granicami Polski. Naoczny świadek i czynny uczestnik wydarzeń tragicznych dni września 1939 r. Andrzej Krzyształowicz opisuje dzień po dniu heroiczne wysiłki janowskiej załogi dla ratowania powierzonych im koni. Tu ograniczymy się do kilku fragmentów jego wspomnień:
…W dniu 1 września 1939 r. praca w stadninie zaczęła się o godz. 4.00, jak każdego dnia w okresie letnim. Około godz. 5.00 dały się słyszeć silne i liczne detonacje… O godz. 7.00 już powszechnie było wiadomym, że te wybuchy to bomby niemieckiego lotnictwa rzucone na Podlaską Wytwórnię Samolotów (PWS) w Białej Podlaskiej, że zaczęła się druga wojna światowa… W dniu 4 września w godzinach popołudniowych, kiedy konie były już w stajniach, niemieckie samoloty zaatakowały obiekty stadniny i stada. Ostrzelane zostały stajnie z broni maszynowej, samoloty zrzuciły kilka bomb - zresztą niecelnie. Pociski karabinowe uszkodziły dachy i wybiły kilkanaście szyb. Nikt z ludzi ani koni nie doznał żadnych obrażeń... W dniu 8 września wszystkie instytucje płatne z budżetu (a więc i PSK i PSO) otrzymały polecenie wypłacenia trzymiesięcznego wynagrodzenia z góry i bez żadnych potrąceń. Równocześnie stadnina i stado otrzymały polecenie z Ministerstwa Rolnictwa przygotowania się do ewakuacji…
W dniu 10 września wyszły z Janowa ogiery PSO. Każdy masztalerz jadący konno miał przy boku drugiego ogiera. Do wozów, do których zaprzęgnięte były ogiery uwiązane były jeden lub dwa dalsze ogiery… Znacznie gorzej przedstawiała się sprawa prowadzenia klaczy ze źrebakami i młodzieży, ok. 100 klaczy i 150 sztuk młodzieży trzeba było prowadzić w ręku… Zgłosiło się wielu chętnych do prowadzenia koni …W dniu 11 września ok. godz. 17 wyszło ze stadniny w kierunku południo-wschodnim ok. 260 koni i 19 wozów konnych. Kierownik stadniny wspólnie z kierownikiem zakładu treningowego postanowili: marsze tylko nocą celem uniknięcia ataków lotnictwa niemieckiego, możliwe tylko bocznymi drogami ze względu na kopyta niekutych koni, długość jednego etapu 20-30km…
Najtrudniejszy był pierwszy dzień marszu… Po przejściu kilkudziesięciu kilometrów bocznymi drogami stadnina chcąc przekroczyć rzekę Krzynę, musiała przejść odcinek ok. 2km szosą bitą. Do szosy kolumna doszła ok. godz. 1 w nocy... Kolumna stadniny miała ok. 2km długości, użytkownicy szosy powinni byli przepuścić całą kolumnę. Niestety tak się nie stało. Po wyjściu na szosę ponad połowy koni jeden z niecierpliwych kierowców wojskowej ciężarówki włączył światła i na sygnale zaczął wyprzedzać będące na szosie konie. Wystarczyło, że jedna czwórka młodych koni spiętych ze sobą wyrwała się prowadzącemu i galopowała przed jadącą tuż za nią ciężarówką. Tętent koni galopujących, światła samochodu, warkot silnika płoszyły mijane konie, które przestraszone wyrywały się prowadzącym… Był to pierwszy tragiczny moment w czasie ewakuacji stadniny. Po przejściu mostu pomimo ciemności został zrobiony remanent wśród koni. Ustalono, że tej nocy uciekło ponad 80 koni w różnym wieku, przeważnie młodzież. Ze starszych koni zginęła jedynie ze źrebakiem córka Kuhailana Haifi Oda… Wzdłuż dróg były zasieki; w następnych dniach duże niebezpieczeństwo dodatkowo powodowały konie, które się wyrwały i biegały wzdłuż lub w poprzek kolumny, nierzadko ciągnąc za sobą przyczepiony do nogi lub ogona kawałek drutu, czasem nawet z przyczepionym wyrwanym z ziemi słupkiem. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż coraz więcej koni biegało płosząc te jeszcze trzymane przez prowadzących. Z nastaniem świtu sprawę opanowano; kilkanaście koni było pokaleczonych trzeba bvło zgładzić 3 konie starsze ze złamanymi nogami. Wśród tych ostatnich była siostra Kaszmira Laka (Farys-Hebda). Ofir tak sobie zaplątał tylne nogi, że upadł, tylko dzięki spokojnemu zachowaniu można było go z drutów uwolnić….
Po kilku dniach dotarła do stadniny wiadomość, że armia radziecka wkroczyła do Polski! Decyzja - powrót!… Kierownik stadniny dowiedział się, że wojska radzieckie znacznie zbliżyły się do stadniny i przysłowiowo „depczą jej po piętach". Wobec tego postanowił ostatnie dzielące stadninę do Janowa 80km pokonać bez dłuższych postojów… Do Janowa konie doszły (niektóre prawie dowlekły się) 25 września o godz. 3.30. W ciągu 14-dniowej wędrówki przeszły około 350km… Tydzień od 25 września do 1 października minął raczej spokojnie. Konie trochę odpoczęły, odjadły się, lekarz częściowo zaleczył rany. Jedynie od czasu do czasu przyjeżdżał jakiś oficer radziecki na kulawym, chudym koniu, zabierał w zamian ze stadniny ogiera z siodłem sportowym. Zakaz rekwizycji koni stadniny i stada wydany na prośbę kierownika stadniny przez radzieckiego komendanta rejonu, został podarty przez pierwszego, któremu go pokazano… 2 października stacjonujący między stajniami oddział radziecki sprowadził ludność zza Buga i wspólnie z nią wyprowadził za Bug (promem) wszystkie ogiery stada, czołowe ze stadniny i z zakładu treningowego. Nie potrzebne były spisy, wykazy, birki - konie zabierano w największym jak można sobie wyobrazić bałaganie i rozgardiaszu. Po zapadnięciu zmroku na terenie stadniny zostali tylko żołnierze radzieccy koczujący na dworze. Teren oświetlali i sami się grzali ogniskami, na które początkowo brano ogrodzenia wybiegów i pastwisk, a w miarę jak ich zabrakło urządzenia stajenne (ściany boksów, drzwi, okna itp.)… 3 października na sygnał dany ręczną syreną pożarową przez żołnierzy radzieckich na teren stadniny wpadło kilkuset mieszkańców wiosek położonych za Bugiem. W pierwszym rzędzie rozgrabione zostały konie, zabierane ze stajen w straszliwym chaosie… Po koniach przyszła kolej na uprzęże, siodła i wszystko to, co było w stajniach i w gospodarstwie. Tłum szalał, pławił się w grabieży, kradł i niszczył to, co było „solą w oku" przez 20 lat niepodległości Państwa Polskiego… Od dnia 10 października nastał całkowity spokój na terenie stadniny, która robiła wrażenie olbrzymiego śmietnika… W stajniach została jedynie Najada (Fetysz- Gazella II), siwa, urodz. 1932r., która nie pozwoliła się wyprowadzić z boksu rabującym konie. W nocy zabrał ją gospodarz z sąsiedniej wioski i później wróciła do stadniny.
Pierwszy etap historii janowskiej stadniny zakończył się po ewakuacji koni w głąb carskiej Rosji w 1915r. Drugi w dniu 10 października 1939r., kiedy nie było w stajniach żadnego konia, a wszystkie urządzenia były zniszczone. Tak smutnie zakończył się wspaniały rozwój stadniny w okresie międzywojennym.
13 października w godzinach popołudniowych pojawiły się w stadninie pancerne wozy niemieckiego Wermachtu. Niemcy byli zaskoczeni, że armia radziecka sprzątnęła im „sprzed nosa" konie, a obiekt zostawiła prawie doszczętnie zrujnowany… Do pracy zaangażowano wszystkich masztalerzy… W tym też okresie został wydelegowany na teren powiatu Biała Podlaska koniuszy stadniny Stanisław Więcek, w celu odnalezienia koni zgubionych podczas pierwszego etapu ewakuacji wrześniowej. Wyznaczona została nagroda, początkowo w wysokości 250 zł, a następnie 500 zł za oddanie janowskiego konia... Po remoncie najmniej zniszczonych stajen tzw. czołowej i wyścigowej w dniu 19 grudnia wojskowymi samochodami zostały przetransportowane do Janowa pierwsze konie z tych znalezionych. Było ich 21. Wśród koni zgubionych w pierwszym dniu ewakuacji stadniny i odnalezionych przez koniuszego St. Więcka znalazły się między innymi: Trypolis (Enwer Bey - Kahira), siwy, 1937r., Wielki Szlem (Ofir - Elegantka), gn., 1938r. i Witraż (Ofir - Makata), gn. 1938r.Te trzy ogiery, używane podczas wojny jako czołowe, walnie przyczyniły się do odbudowy hodowli konia arabskiego w Polsce po II wojnie światowej. Tak się zaczęła ponowna odbudowa hodowli w janowskiej stadninie. Dalsze znalezione konie, przychodziły w ciągu 1940r. W styczniu 1940 r. przyszły do Janowa pierwsze ogiery ze stad ogierów w Prusach Wschodnich. Niemiecka komenda stadniny i stada, poza masztalerzami, zatrudniła przedwojennych rzemieślników, a także na stanowiskach technicznych asystentów kierownika Stanisława Pohoskiego i Tadeusza Marchowieckiego…
... do 1945 roku
Ze stada 32 klaczy zarodowych z 1939 r. pozostała w Janowie jedynie Najada; niemieckie raporty podają, że odnaleziono dwie roczne klaczki Wierną i Wilgę oraz źrebię od klaczy Makata – Zalotną. Ogrom strat jakie poniosła stadnina obrazuje wykaz koni wpisanych do rosyjskiej księgi stadnej jako „sprowadzone” z Polski w 1939 r., są wśród nich: Gazela II, Bajka, Dziwa, Kewa, Krucica, Makata, Narada i wiele innych (z 32 aż 23!). Niemcom, którzy przejęli stadninę udało się odnaleźć 53 konie, w tym 4 klaczki i 13 ogierków czystej krwi. Stado klaczy odbudowywano zakupami oraz sprowadzaniem klaczy wcześniej wybrakowanych z Janowa; przybyły Norma, Okupacja, Cecylia, Saga, Elsissa, Iwonka III (matka m.in. Bałałajki, babka Bandoli i Baska). W 1944 r. stado matek czystej krwi liczyło 15 klaczy. W okresie okupacji komendantami janowskiej stadniny byli Egon Grimm (1939-1930), Hans Fellgibel (1940-1944) i Oberst v. Bonnet (1944-1945). Największe zasługi dla stadniny miał Hans Fellgibel; nie szczędził sił i środków na odbudowę stadniny i przywrócenie jej dawnej pozycji hodowlanej, otaczał opieką polskich pracowników stadniny. Przy ich pomocy organizował tzw. Hengstparady dla niemieckich żołnierzy i okolicznej ludności prezentując ogiery i klacze „w ręku” , pod siodłem oraz w zaprzęgach. Musiał dobrze zasłużyć się swoją działalnością, bo w 1956 r. został zaproszony do Polski jako gość Ministerstwa Rolnictwa, a jego przewodnikiem był pełniący wówczas funkcję inspektora ZHK Andrzej Krzyształowicz, który w czasie wojny był najpierw asystentem, a później kierownikiem stadniny odpowiedzialnym za sprawy hodowlane. Przedwojenny hodowca, twórca janowskiego stada Stanisław Pohoski aż do swojej śmierci w 1944 r. przebywał w Janowie i dzielił się swoim doświadczeniem; jego opinie często cytowane były w raportach wysyłanych do Gustawa Raua, który był szefem stad i stadnin na terenach okupowanych.
Zbliżający się front wschodni oznaczał dla janowskich koni kolejną ewakuację – 13 lipca 1944 r. zostało ewakuowane stado ogierów do PSO Łąck, a 16 lipca 34 wagonami podstawionymi na stację w Białej Podlaskiej odjechały do zakładu treningowego w Sohland w Saksonii 244 konie – towarzyszył im Andrzej Krzyształowicz z rodziną i janowscy masztalerze. 12 sierpnia dołączyły do nich ogiery z PSO Łącka i tak janowska stadnina ponownie opustoszała.
A w 1945 r. konie janowskie wyruszyły w dalszą wędrówkę; 13 lutego marszem pieszym do koszar kawaleryjskich w Dreźnie. Ogiery poprzedzające idące wolniej klacze w nocy 13/14 lutego znalazły się w strefie dywanowego nalotu na Drezno; 21 ogierów zostało bezpowrotnie straconych. Dzięki heroicznej wręcz postawie Jana Ziniewicza, który w czasie nalotu utrzymał prowadzone przez siebie konie, ocalone zostały Witraż i Wielki Szlem ! Ludzie i uratowane konie 23 lutego dotarli do Torgau, skąd koleją stadnina przewieziona została na północ Niemiec, do Schonbocken trafiła młodzież, a klacze i ogiery do Nettelau k/Kilonii. Tam doczekały końca wojny."
We wrześniu 1939 roku Rosjanie, którzy 17 września wkroczyli do Polski od wschodu, zrabowali wszystkie konie i majątek z Państwowej Stadniny Janów Podlaski. Tym samym przestała istnieć najlepsza stadnina arabska w Europie. Ze stada liczącego wg danych z 1938 roku 27 klaczy czystej krwi arabskiej pozostała w Janowie tylko Najada, która szczęśliwie nie dała się wyprowadzić z boksu. Z zagarniętych przez sowiecką armię klaczy 6 zaginęło po drodze, a 20 ostatecznie trafiło do rosyjskiej stadniny w Tiersku na Kaukazie.
A więc ich Akwadar nigdy nie odzyskano. Stado założone przez tego Szwaba było całkiem nowe.
Ale Twój wpis, o Rosjanach i Niemcach, którzy nie uczynili stadninie, nie tylko zresztą tej jednej, żadnych szkód, był po prostu głupi i powinieneś za niego przeprosić. To się należy tym biednym koniom.
Żadnych szkód... czytanie ze zrozumieniem jest u ciebie na poziomie klas początkowych szkoły podstawowej.
Patriota jednak jesteś kretyn, ale już to ci napisałem.
Akwadar bądź mężczyzną i przyznaj się do błędu. To się należy tym koniom. Mój tekst jest hołdem dla jednego z nich. Zrób coś dobrego i napisz o tym tekst, na pewno go skomentuję, i to nie złośliwie.
Wskaż fragment gdzie napisałem, że nie zrobiono żadnych szkód.
Patriota ,bądź mężczyzną i przyznaj się do błędu. To się należy tym koniom i ludziom, którzy je ratowali. A jak napiszesz tekst własnymi słowami, a nie przedrukami wybranych fragmentów na pewno go skomentuję, i to nie złośliwie.
Akwadar akurat mój tekst jest napisany własnymi słowami, dla pewności co do dat i miejscowości podałem linki, bo pamięć jest zawodna, można sprawdzić. Więc proszę, żebyś popełnił podobny co do tematu. Oczywiście liczę, że napiszesz lepszy, bo w końcu jesteś fachowcem z branży zarówno jeśli chodzi o konie, jak i pisarstwo.
Boguś, wiesz, czemu nikt cię nie traktuje poważnie? Bo nie masz grama honoru. To ty nie potrafisz przyznać się do błędu. Coś tam wiesz po łebkach, a gdy człowiek bardziej zaznajomiony z tematyką wytknie ci nieścisłości, to kręcisz, manipulujesz i oskarżasz. Boisz się popełnić błąd i tym się ośmieszasz? Co z ciebie za facet? Mięczak, a nie patriota.
Komentarze (111)
Narrator fajny kawałek wypuścił. O kobietach, szalonych, namiętnych... polecam, bo niezła literatura w pigułce. Niby na bazie Szekspira, ale powiatowa historia z Mateczki Rosji.
Dobrze, że poruszyłeś temat koni na wojnie, bo wiele napisano o cierpieniu ludzi, a przecież na polach bitewnych zostawało również wiele koni, rannych, ginących w męczarniach. Mój dziadek, który w kampanii wrześniowej służył w kawalerii, tak kochał te zwierzęta, że liczył ile stracili po każdej bitwie i zapisywał ich imiona. Przed wojną Polska słynęła z hodowli koni. Niestety większość rozkradli bolszewicy, później hitlerowcy. Wbrew przekonaniom, Wehrmacht nie był w pełni zmechanizowany, dlatego potrzebował konnego transportu. Z kolei polska kawaleria mogła odegrać większą rolę w wojnie obronnej Polski, gdyby była odpowiednio użyta, na skrzydłach, przeciwko słabiej uzbrojonym oddziałom Niemców.
Po wojnie mój dziadek osiadł na gospodarstwie na Pomorzu Zachodnim, gdzie miał kilka koni, o które dbał chyba bardziej niż o swoje wnuki. Gdy konie ciągnęły pod górkę, kazał nam zsiadać i iść za furmanką. Ale i tak doszliśmy do sklepu GS, gdzie dziadek kupował nam oranżadę. To były czasy. Dziękuję za przypomnienie.
Pozdrawiam.
Jesteś manipulantem i łgarzem. ""Bo niektórym się wydaje tutaj, że nam pomagali w hodowli." - twoje słowa są kłamstwem, ale czego można się spodziewać po ignorancie.
Nie czytasz ze zrozumieniem, jesteś zaślepiony chorą nienawiścią i przeinaczasz wszystko, co tylko nie jest po twojej myśli, np.
"
Akwadar 4 dni temu
Weźta i dajta żyć! Te majątki przeżyły niemców, sowietów, może uda im się i z pisdniętą zmianą..."
"Patriota 4 dni temu
Akwadar, idioto, konie z Janowa były skonfiskowane do wywiezienia do Niemiec. Kilka odzyskał Hubal między innymi siwego ogóra Groma, gdy przeprawiał się przez Wisłę koło Maciejowic. Zaatakował wówczas pilnujących Nieców, którzy uciekli. Dokładnie wszystkie konie były wtedy w majątku Podzamcze. Resztę stadniny zabrano i rozparcelowano. Po co ci te kłamstwa człowieku?"
"Patriota 4 dni temu
Napisałeś że Niemcy jej nie ruszyli oszuście. A Niemcy ją rozszabrowali zaraz we wrześniu."
"Akwadar 3 dni temu
Ty poparańcu, zajrzyj do internetu i się dowiedz, że konie wyszły z Janowa do Rumuni, ale po ataku sowietów wróciły do Janowa i żeby było śmieszniej stały się oczkiem w głowie Niemców. Poczytaj sobie historię koni janowskich ignorancie. Niemcy mordowali ludzi, ale konie nasze cenili bardzo.
Kłamca i ignorant."
"Akwadar 3 dni temu
Poczytaj, patriocie, o Witeziu, o Pattonie o tułaczce naszych koni.
Kretyn siedzi teraz w internecie i sprawdza jakim matołem jest."
"Patriota 3 dni temu
To po co piszesz baranie kłamstwa.A w odpowiedzi na twoje zarzut: -
"Akwadar 3 dni temu
O czym skłamałem? Że Janów jest bankrutem? Bo jest, że hodowla rozłożona na łopatki? Leży i kwiczy w wraz z wyprzedażą za psie pieniądze materiału genetycznego.
Ale skąd ty masz wiedzieć, jeśli latasz po kapliczkach i skrobiesz wierszyki o konikach na biegunach i żólnierzykach z szabelkami pędzącymi na czołgi."
Na to ty wyskoczyłeś z:
"Patriota 3 dni temu
https://pcbj.pl/wp-content/uploads/Hubal.-Major-nie-tylko-na-siwym-koniu-2020-Ewa-Pawlus.pdf"
I teraz wisienka na torcie:
"
Akwadar 3 dni temu
No baran z niego całkowity... Zapobiegliwość i pazerność Niemców dla stada janowskiego okazała się zbawienna! Weź jełopie się dokształć i zostaw tego biednego Hubala i jego siwka w spokoju."
Zapobiegliwość i pazerność Niemców dla stada janowskiego okazała się zbawienna! - I te słowa uznałeś za -"Bo niektórym się wydaje tutaj, że nam pomagali w hodowli."
Rozumiesz, co napisałem? Zapobiegliwość i pazerność - no wiec wytłumaczę słabszemu.
Największe straty w pogłowiu polskiego araba ( Janów Podlaski) przyniósł wrzesień 39 roku, dokładnie exodus na wschód i tragiczny powrót, podczas którego wiele koni padło, zginęło, rozpierzchło się lub zostało zrabowanych przez sowietów. Żartem losu jest fakt, że za okupacji niemieckiej stadnina i hodowla została odbudowana w oparciu na koniach odnalezionych po wrześniowej ewakuacji. A już prawdziwym chichotem historii są sukcesy powojennej hodowli, która w ogromnej mierze powstała z rewindykacji uprowadzonej elity koni do Niemiec. Dramatyczna kolejna ewakuacja na zachód w 45r przy niesamowitym heroizmie pracowników stadniny uratowała cenny materiał genetyczny. Kto miał jakąś styczność z pracą przy koniach, szczególnie rasą OO (czysta krew arabska), to ma pojęcie, jak trudne było zadanie transportować dziesiątki, a nawet setki wrażliwych, przestraszonych koni ( ogiery, klacze ze źrebiętami, młodzież) podczas nalotów, dzialań wojennych i w trakcie mroźnej zimy.
Odzyskane konie( nie wszystkie) rozlokowano po wojnie początkowo w SK Posadowo, Albigowa i Nowy Dwór, by po kilku latach tułaczki powrócić do domu - do Janowa Podlaskiego.
Dzięki ( jeszcze raz powtórzę: pazerności Niemców na zabytki kultury i wszelkie inne dobro, bohaterstwu oddanych tym pięknym stworzeniom ludzi) nasze piękne araby powróciły do Polski i na areny świata po największe trofea oraz czempionaty. Najlepszym przykladem niech będzie taki sobie szczegół, który zaobserwowałem kilka lat temu na aukcji Pride of Poland, gdy szejkowie skłonili się Markowi Treli, gdy ten wszedł do namiotu vipowskiego... a szejkowie nie kłaniają się nikomu, to im się kłania. Wtedy Pianissima - maleńki wielki skarb została czempionką świata.
Wspomnę jeszcze o niekwestionowanej Bandoli, najcudowniejszym królu Eukaliptusie, bajecznej Pilarce i jedynej i niepowtarzalnej potomkini "starego stada", a przede wszystkim El Paso, od którego kwoty za polskie konie liczyło się w milionach dolarów i euro. I jeszcze Algomej - albigowskiej hodowli mój idol, najpiękniejszy gniady kuhailan, koński dżentelmen, dożył 31 lat w USA u Marshy Parkinson hodowczyni koni arabskich o polskich korzeniach.
I wiele, bardzo wiele innych koni... a wszystkie niezwykle z wyjątkowymi życiorysami.
Zachęcam do zapoznania się z wojennymi losami polskich koni, nie tylko arabów, bo są warte by o nich też pamiętać.
https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4973-jozef-tyszkowski-i-jego-epopeja-wojenne-losy-polskich-koni-arabskich-1939-1946-cz-1
Niemcy w Janowie. Wojenne losy polskich koni arabskich 1939-1946, cz. 2
https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4993-leonid-ter-asaturow-i-epopeja-wolynska-wojenne-losy-koni-czystej-krwi-arabskiej-1939-1946-cz-3
Boguś, mierny patrioto, zanim napiszesz jakąś bzdurę, pomyśl, do kogo piszesz i o kim.
Koni tylko żal...
Stado janowskie nie do odtworzenia, boli ten fakt.
Konie były dobrej rasy, Polacy już gorszego gatunku.
Otwórz link, przeczytaj, to naprawdę nie jest trudne, Kopiuj, wklej, otwiera się strona i czytasz, a czynność czytania nie boli, uwierz...
Ale jeśli jednak to problem, spróbuję w miarę jasno wytłumaczyć.
Gdy Niemcy weszli do RP SK Janów Podlaski ( stadnina Janów Podlaski) podjęła decyzję o ewakuacji koni na wschód, ale szli na piechotę, tzn: ludzie jechali w siodłach i prowadzili konie w tabunach, ogiery na uwiązach. Trwało to wiele dni. Niestety do RP weszli sowieci, więc dyrekcja podjęła trudna decyzję o powrocie koni do Janowa, bo bali się powtórki z historii, gdy sowieci mordowali konie podczas wojny bolszewickiej ( strzelali do ogierów, gdy nie chciały wychodzić ze stajni, siekli szablami kilkudniowe i kilkutygodniowe źrebaczki, które nie nadążały za matkami podczas uprowadzania koni w głąb Rosji, zarzynali niezajeżdżone konie, gdy nie pozwalały na siebie wsiadać). Kiedy weszli Niemcy do stadniny odbudowali stado ( pozbierano rozproszone w trakcie tułaczki na wschód i z powrotem konie; sprowadzali inne z innych stadnin) i traktowano je jako cenną zdobycz wojenną, traktowano jako własność. Odbudowano hodowlę, tzn: prowadzono przemyślany ( bardzo często wykorzystując wiedzę polskich pracowników dalej zatrudnionych w stajniach)plan hodowlany.
Pod koniec wojny uprowadzono konie do Niemiec ( historia dramatycznej tułaczki jest straszna i ciekawa zarazem). Powojenna rewindykacja okazała się zbawienna dla polskiej hodowli, gdyż na bazie zrabowanych koni ( Niemcy ratując dla siebie, uratowali nam nasze własne konie) odbudowano ponownie hodowlę. Czy jeszcze coś jest niejasne?
Przedruk ze strony Janowa:
"Historia hodowli koni arabskich na ziemiach polskich sięga XVIII wieku. Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności państwowej w 1918 roku z zawieruchy wojennej ocalały tylko nikłe resztki z Jezupola, Pełkinii, Gumnisk, Breniowa, Sławuty i Antonin, a nic nie pozostało ze stadnin białocerkiewskich i innych kresowych. Praktycznie przepadł dorobek pokoleń hodowców z lat 1778-1918. Zarówno prywatni właściciele jak i rząd czynili wszystko, by jak najprędzej te straty nadrobić.
Zarząd Stadnin Państwowych objął 10 maja 1919 zniszczoną stadninę w Janowie Podlaskim i zaczął w niej lokować między innymi konie arabskie. W latach 1919-1920 intensywnie skupowano konie głównie od właścicieli prywatnych. Między innymi przybyły wtedy cztery epokowe dla Janowa klacze wyhodowane w Jezupolu: Gazella II, Mlecha, Pomponia, Zulejma, W latach międzywojennych stadnina w Janowie Podlaskim wiodła prym w hodowli krajowej. Skupiła i wyselekcjonowała doskonałe matki i cenne reproduktory o głębokich polskich rodowodach. Czołowe znaczenia dla hodowli dwudziestolecia miały ogiery: Bakszysz, Abu Mlech, Farys II, Enwer Bey, Fetysz, Koheilan I, Ofir oraz klacze: Gazella II, Zulejma, Koalicja, Siglavy Bagdady, Kalina, Elstera, Hebda, Kewa.
Niestety II Wojna Światowa przyniosła ogromne straty. Podczas wrześniowej ewakuacji na wschód, a potem dramatycznego powrotu część koni zginęła, część się rozpierzchła, resztę zrabowały wojska radzieckie. Podczas okupacji niemieckiej hodowla została odbudowana, głównie w oparciu o konie odnalezione po wrześniowej ewakuacji. Nadchodzące wyzwolenie przyniosło jednak janowskiej stadninie kolejny dramatyczny etap - ewakuację do Niemiec i ciężką zimę 1945.
Powojenna rewindykacja koni okazała się kluczowym momentem dla dzisiejszej hodowli - sukcesy polskich arabów zawdzięczamy w ogromnej mierze właśnie uratowaniu elity wywiezionej do Niemiec. Po przyjeździe do kraju janowskie araby zostały umieszczone w Posadowie. W 1947 roku zostały one rozdzielone między stadniny w Albigowej i Klemensowie, a częściowo uzupełniły stan w Nowym Dworze. Dopiero w latach 1960-1961 janowskie araby powróciły z Albigowej i Nowego Dworu do Janowa.
Od tego czasu janowska stadnina wydała dziesiątki wybitnych klaczy i ogierów, czempionów prestiżowych pokazów i zwycięzców najtrudniejszych gonitw. Warto opowiedzieć więcej choćby o niektórych z nich."
A że Niemcy też kochali konie.... niewybaczalny fakt.
Trzeba zmienić historię i szlus!
Szkoda nerwów dla fałszerzy faktów.
Patriota jakbyś nie umiał znaleźć w sieci:
Po wejściu do Janowa Niemcy natychmiast zaczęli organizować od nowa działalność stadniny pod nazwą „Hauptgestut Janów Podlaski”. Zbierali nieliczne konie zagubione podczas ewakuacji we wrześniu 1939 roku. Odbierali również klacze i młodzież niektórym hodowcom prywatnym (co opisała Anna Bąkowska z Kraśnicy), aby umieścić je w Janowie. Inni podobno sami oddawali klacze do Janowa w obawie przed grabieżą, być może w nadziei odzyskania ich po wojnie. W 1940 roku w Janowie było jedynie 5 klaczy czystej krwi arabskiej. Z tego jedynie Najada 1932 i Saga 1936 z dawnego stada janowskiego.
W lipcu 1944 roku w Janowie Podlaskim znajdowało się ponad 350 koni, w tym 14 klaczy czystej krwi arabskiej i około 100 klaczy półkrwi oraz ok. 180 ogierów. Zatrudnionych było 20 Niemców z komendantem ppłk. Wehrmachtu Hansem Fellgieblem oraz 130 osób polskiego personelu.
Pierwszy rozkaz wyjazdu stadniny nadszedł w lutym 1944 roku, ale z powodu wyźrebień klaczy wstrzymano go do ostatniej chwili. W nocy z 13 na 14 maja stadnina przeżyła sowiecki nalot bombowy, który na szczęście nie spowodował poważnych strat. Ostatecznie 10 lipca 1944 roku komendant zapowiedział likwidację i wyjazd Stada Ogierów i Stadniny w trzech etapach. Jako pierwsze wyjechało 13 lipca Stado Ogierów pod opieką podkoniuszego F. Kaczmarka. Stado Ogierów liczyło w tamtym czasie ok. 180 koni, z których ok. 40 przebywało jeszcze na punktach kopulacyjnych – te miały dołączyć później. Ogiery zostały załadowane do wagonów kolejowych w Białej Podlaskiej i skierowane do Łącka. 16 lipca jako druga tura wyszła z Janowa Stadnina, w której obowiązki koniuszego pełnił Andrzej Krzyształowicz. Jako trzecia tura wyszła z Janowa grupa koni roboczych z ciężkimi ogierami oraz inny majątek stadniny: zapasy paszy, bryczki, wozy, narzędzia rolnicze itp. oraz cała komenda niemiecka. W Białej Podlaskiej na 34 kryte wagony zostały załadowane 244 konie, w tym Witraż (Ofir – Makata), Trypolis (Enwer Bey – Kahira), Amurath Sahib (Amurath II – Sahiba) oraz 64 źrebięta urodzone w 1944 roku. Po nocy spędzonej na oczekiwaniu, 17 lipca 1944 roku o godzinie 3.30, pociąg ruszył w kierunku Warszawy. Przez Gostynin, Poznań, Leszno i Gorlitz transport dotarł 19 lipca do Zakładu Remontowego w Sohland k. Rotstein. W trudnych warunkach stadnina została rozlokowana, choc brakowało odpowiednich pomieszczeń, paszy, a przede wszystkim personelu.
Pierwszy rozkaz wyjazdu stadniny nadszedł w lutym 1944 roku, ale z powodu wyźrebień klaczy wstrzymano go do ostatniej chwili. W nocy z 13 na 14 maja stadnina przeżyła sowiecki nalot bombowy, który na szczęście nie spowodował poważnych strat. Ostatecznie 10 lipca 1944 roku komendant zapowiedział likwidację i wyjazd Stada Ogierów i Stadniny w trzech etapach. Jako pierwsze wyjechało 13 lipca Stado Ogierów pod opieką podkoniuszego F. Kaczmarka. Stado Ogierów liczyło w tamtym czasie ok. 180 koni, z których ok. 40 przebywało jeszcze na punktach kopulacyjnych – te miały dołączyć później. Ogiery zostały załadowane do wagonów kolejowych w Białej Podlaskiej i skierowane do Łącka. 16 lipca jako druga tura wyszła z Janowa Stadnina, w której obowiązki koniuszego pełnił Andrzej Krzyształowicz. Jako trzecia tura wyszła z Janowa grupa koni roboczych z ciężkimi ogierami oraz inny majątek stadniny: zapasy paszy, bryczki, wozy, narzędzia rolnicze itp. oraz cała komenda niemiecka. W Białej Podlaskiej na 34 kryte wagony zostały załadowane 244 konie, w tym Witraż (Ofir – Makata), Trypolis (Enwer Bey – Kahira), Amurath Sahib (Amurath II – Sahiba) oraz 64 źrebięta urodzone w 1944 roku. Po nocy spędzonej na oczekiwaniu, 17 lipca 1944 roku o godzinie 3.30, pociąg ruszył w kierunku Warszawy. Przez Gostynin, Poznań, Leszno i Gorlitz transport dotarł 19 lipca do Zakładu Remontowego w Sohland k. Rotstein. W trudnych warunkach stadnina została rozlokowana, choc brakowało odpowiednich pomieszczeń, paszy, a przede wszystkim personelu.
Z 40 masztalerzy, którzy wyjechali z Janowa Podlaskiego wraz z końmi, przed granicą sporo uciekło, tak że do Sohland dotarło 21 ludzi wraz z inspektorem Michałem Jankowskim, Andrzejem Krzyształowiczem, podkoniuszym Witalisem Bieleckim, sekretarzem Stadniny L. Przybylskim, sanitariuszem A. Klimkiewiczem i masztalerzami J. Ziniewiczem i J. Matuszem, K. Guziukiem, W. Bieleckim, Ł. Sawczukiem, R.Michałowskim, J. Mochnaczem, F. Kaczmarkiem, J. Rudaszem i M. Kowalczykiem. Kilka dni po przybyciu stadniny do Sohland na inspekcję przyjechał osobiście szef niemieckich stadnin Wehrmachtu Gustaw Rau.
12 sierpnia z Łącka do Sohland przyjechało janowskie Stado Ogierów również z niedostateczną ilością personelu. Warunki dla ludzi i koni po interwencji Gustawa Rau uległy poprawie i stały się stosunkowo znośne. W październiku 1944 roku z rozkazu Raua zostały odesłane trzy klacze arabskie do stadniny Gumniska stacjonującej w Wolsztynie oraz wybrakowano 31 klaczy starszych i 12 sztuk młodzieży angloarabskiej. W styczniu 1945 roku wybrakowano część ogierów, a wiele dobrych ogierów zostało oddanych na punkty, z których już nigdy nie powróciły. W tej grupie znalazł się między innymi ogier Towarzysz Pancerny (Enwer Bey – Kasztelanka), który trafił do stadniny SS na Dolnym Śląsku. W tym samym czasie na rozkaz Raua do Sohland przybyły ogiery Wielki Szlem (Ofir – Elegantka), Landsknecht (Koheilan I – Soldateska), Werset (Lowelas – Oda) oraz kilka ogierów półkrwi.
W styczniu 1945 roku rozpoczęły się przygotowania do nieodwołalnej ewakuacji w głąb Niemiec. W tym czasie Stado i Stadnina Janowska miała już nowego „opiekuna” w osobie gen. SS H. Himmlera.
20 stycznia do Sohland dotarło Stado Ogierów z Bogusławic z niemieckim komendantem i J. Sołtysińskim, a dwa dni później Stadnina Kozienice, również z niemieckim komendantem oraz Ryszardem Zoppim. Obydwie grupy koni po dwudniowym odpoczynku wyruszyły marszem pieszym w kierunku na Drezno.
8 lutego 58 janowskich roczniaków i 5 wysoko źrebnych klaczy zostało załadowanych do pociągu i wysłanych do Drezna. Pozostałe 150 koni Stadniny oraz 140 ogierów Stada i 45 wozów z majątkiem i zapasami paszy ruszyło pieszo w kierunku Drezna. Wobec niemożności zakwaterowania tak dużej ilości koni i ludzi komendant transportu płk F. Bonnet zarządził marsz ogierów aż do Drezna, gdzie 14 lutego kolumna ogierów znalazła się w bezpośredniej strefie nalotu bombowego. Ten największy w dziejach II wojny światowej nalot aliancki na miasto wspominał Marian Kowalczyk: „To była straszna noc. Myślałem, że to już koniec. Konie wyrwały się i poszły za innymi, a ja, będąc okropnie zmęczony i w wielkim stresie, położyłem się i zasnąłem. I wtedy Jan Ziniewicz jadący na Witrażu, a trzymający u boku Wielkiego Szlema, woła: Marian, co ci jest? Ranny jesteś? Wstawaj, skończyło się już bombardowanie” (KP 2/2007, A. Bieńkowski „Trener z Janowa”). Tak się akurat złożyło , że w chwili rozpoczęcia nalotu na Drezno, przybyła tam pierwsza grupa ogierów janowskiego stada prowadzona przez Jana Rudasza: „Wjeżdżamy, a tu nurkowce na nas i ostrzał, i bomby! Jeden ogier padł od razu, dwa zraniono, kilkanaście uciekło, bo ludzie boczne puszczali ze strachu… Melduję pułkownikowi, co jest, a on lekko już ranny. To wracam na tyły, a tu jeszcze gorzej… Źle było – to uciekliśmy do lasu pod Dreznem z kilkoma ogierami, które dało się utrzymać; reszta rozbiegła się po ulicach” (I.J. Kamiński, „Konie rubinowe”).
Stadnina w tym czasie pozostała na drodze, ok.70 km od Drezna. Straty w Stadzie Ogierów w czasie przemarszu przez bombardowane miasto szacowane początkowo na 50 do 80 sztuk, okazały się znacznie mniejsze po odnalezieniu sporej liczby koni, które w panice się rozbiegły. Ostatecznie w czasie bombardowania Drezna zginęło ok. 20 ogierów. Po czterech dniach ciągłych nalotów Stado Ogierów i Stadnina otrzymały rozkaz wymarszu z Drezna do miejscowości Torgau – ok. 100 km na północny wschód. W niezwykle trudnych warunkach zaczęły źrebić się klacze. Ciężko chore konie pozostawiono w Dreźnie, a kolejne 25 ogierów ze Stada Rau oddał wojsku. 23 lutego Stado i Stadnina dotarły do Torgau, gdzie wcześniej znalazły się już konie z SO Dębica, SO Białka, SO Bogusławice oraz Stadniny Kozienice. 7 i 8 marca odeszły z Torgau do Mecklenhorst, marszem pieszym, wszystkie konie polskie, poza Stadem i Stadniną Janowską. 202 konie z janowskiej stadniny, w tym 13 ogierów i 12 źrebiąt urodzonych w 1945 roku, zostało 11 marca 1945 roku załadowane do 30 wagonów, kolejne 26 wagonów zajęło Stado Ogierów.Stado Ogierów zostało skierowane do należącego do Grabau folwarku Cleverhof, gdzie pozostało aż do czasu powrotu do Polski w sierpniu 1946 roku. Stadnina natomiast 14 marca dotarła do majątku Nettelau należącego do Schonboken w powiecie Plon niedaleko Kilonii, gdzie również doczekała powrotu do Polski w 1946 roku. Ostatni transport koni z Nettelau przypłynął na statku „Askania” 3 listopada 1946 roku. Tym samym powróciło 6 ogierów czołowych, w tym czystej krwi Witraż, Wielki Szlem i Amurath Sahib, 39 klaczy czystej krwi arabskiej, 71 klaczy półkrwi arabskiej, 18 klaczy półkrwi anglo-arabskiej, oraz ok. 100 sztuk młodzieży. Jak napisał we wspomnieniach towarzyszący koniom w wojennej tułaczce Andrzej Krzyształowicz: „Z tą chwilą zakończył się znowu jeden bardzo burzliwy okres Państwowej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.”
Zapobiegliwość i niemiecka chęć zysku dla janowskiego stada okazała się zbawienna.
O, przepraszam, Wódz znalazł "tłuste koty" do odstrzału, jednocześnie oblewając bogatą farbą ochronną.
I
Wierzę Ci, bo co by Niemcom przyszło z pastwienia się nad końmi. Również nie znałem szczegółów, które przytoczyłeś w swoim pierwszym komentarzu. Pisząc „Niestety większość rozkradli bolszewicy, później hitlerowcy” opierałem się o opinię innych osób, nie sprawdzając źródła informacji. Nie będę przy tym dłużej obstawał, skoro nam to tak fachowo wyjaśniłeś. Jednak wciąż uważam, że każda wojna jest zgubna nie tylko dla ludzi, lecz również i zwierząt. Pozdrawiam.
Więc o co ten cały szum?
Wklejam ponownie fragment:
"W styczniu 1945 roku rozpoczęły się przygotowania do nieodwołalnej ewakuacji w głąb Niemiec. W tym czasie Stado i Stadnina Janowska miała już nowego „opiekuna” w osobie gen. SS H. Himmlera.
20 stycznia do Sohland dotarło Stado Ogierów z Bogusławic z niemieckim komendantem i J. Sołtysińskim, a dwa dni później Stadnina Kozienice, również z niemieckim komendantem oraz Ryszardem Zoppim. Obydwie grupy koni po dwudniowym odpoczynku wyruszyły marszem pieszym w kierunku na Drezno.
8 lutego 58 janowskich roczniaków i 5 wysoko źrebnych klaczy zostało załadowanych do pociągu i wysłanych do Drezna. Pozostałe 150 koni Stadniny oraz 140 ogierów Stada i 45 wozów z majątkiem i zapasami paszy ruszyło pieszo w kierunku Drezna. Wobec niemożności zakwaterowania tak dużej ilości koni i ludzi komendant transportu płk F. Bonnet zarządził marsz ogierów aż do Drezna, gdzie 14 lutego kolumna ogierów znalazła się w bezpośredniej strefie nalotu bombowego. Ten największy w dziejach II wojny światowej nalot aliancki na miasto wspominał Marian Kowalczyk: „To była straszna noc. Myślałem, że to już koniec. Konie wyrwały się i poszły za innymi, a ja, będąc okropnie zmęczony i w wielkim stresie, położyłem się i zasnąłem. I wtedy Jan Ziniewicz jadący na Witrażu, a trzymający u boku Wielkiego Szlema, woła: Marian, co ci jest? Ranny jesteś? Wstawaj, skończyło się już bombardowanie” (KP 2/2007, A. Bieńkowski „Trener z Janowa”). Tak się akurat złożyło , że w chwili rozpoczęcia nalotu na Drezno, przybyła tam pierwsza grupa ogierów janowskiego stada prowadzona przez Jana Rudasza: „Wjeżdżamy, a tu nurkowce na nas i ostrzał, i bomby! Jeden ogier padł od razu, dwa zraniono, kilkanaście uciekło, bo ludzie boczne puszczali ze strachu… Melduję pułkownikowi, co jest, a on lekko już ranny. To wracam na tyły, a tu jeszcze gorzej… Źle było – to uciekliśmy do lasu pod Dreznem z kilkoma ogierami, które dało się utrzymać; reszta rozbiegła się po ulicach” (I.J. Kamiński, „Konie rubinowe”).
Stadnina w tym czasie pozostała na drodze, ok.70 km od Drezna. Straty w Stadzie Ogierów w czasie przemarszu przez bombardowane miasto szacowane początkowo na 50 do 80 sztuk, okazały się znacznie mniejsze po odnalezieniu sporej liczby koni, które w panice się rozbiegły. Ostatecznie w czasie bombardowania Drezna zginęło ok. 20 ogierów. Po czterech dniach ciągłych nalotów Stado Ogierów i Stadnina otrzymały rozkaz wymarszu z Drezna do miejscowości Torgau – ok. 100 km na północny wschód. W niezwykle trudnych warunkach zaczęły źrebić się klacze. Ciężko chore konie pozostawiono w Dreźnie, a kolejne 25 ogierów ze Stada Rau oddał wojsku. 23 lutego Stado i Stadnina dotarły do Torgau, gdzie wcześniej znalazły się już konie z SO Dębica, SO Białka, SO Bogusławice oraz Stadniny Kozienice. 7 i 8 marca odeszły z Torgau do Mecklenhorst, marszem pieszym, wszystkie konie polskie, poza Stadem i Stadniną Janowską. 202 konie z janowskiej stadniny, w tym 13 ogierów i 12 źrebiąt urodzonych w 1945 roku, zostało 11 marca 1945 roku załadowane do 30 wagonów, kolejne 26 wagonów zajęło Stado Ogierów.Stado Ogierów zostało skierowane do należącego do Grabau folwarku Cleverhof, gdzie pozostało aż do czasu powrotu do Polski w sierpniu 1946 roku. Stadnina natomiast 14 marca dotarła do majątku Nettelau należącego do Schonboken w powiecie Plon niedaleko Kilonii, gdzie również doczekała powrotu do Polski w 1946 roku. Ostatni transport koni z Nettelau przypłynął na statku „Askania” 3 listopada 1946 roku. Tym samym powróciło 6 ogierów czołowych, w tym czystej krwi Witraż, Wielki Szlem i Amurath Sahib, 39 klaczy czystej krwi arabskiej, 71 klaczy półkrwi arabskiej, 18 klaczy półkrwi anglo-arabskiej, oraz ok. 100 sztuk młodzieży. Jak napisał we wspomnieniach towarzyszący koniom w wojennej tułaczce Andrzej Krzyształowicz: „Z tą chwilą zakończył się znowu jeden bardzo burzliwy okres Państwowej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.”
Zapobiegliwość i niemiecka chęć zysku dla janowskiego stada okazała się zbawienna."
Oczadziały mózg nie jest w stanie chwycić problemu.
"Dlatego nie rozumiem, jaki to ma związek z pisem, gdzie ponoć chodzi o złe zarządzanie i teraz jeszcze o covid przez co nie można za dobre pieniądze sprzedać tych koni, stąd straty." Pis rozłożył stadninę, zrobił z niej bankruta i covid nie ma z tym nic wspólnego, a za nim zaczniesz kolejny szum, zagłębij się w temat.
Litościwy z Ciebie Pan. :D
Ale to mój konik ;)
Niemniej nadal nie widzę powodów do wdzięczności Niemcom. Oddali male co nieco...
A pis oddaje te konie za darmo czy jak?
:D
Freya tylko ładnie biega. Długodystansowiec. Miło popatrzeć... ?
Napisałem Ci już, że do Polski wróciło tyle i tyle koni, do Janowa wróciły konie, które wyszły z Janowa, te które urodziły się podczas tułaczki i te które w czasie, kiedy SK Janów jeszcze się organizowała, gościły w stadninach (wyżej wymienionych). Nie znam dokladnych liczb, ale wróciły te ważne dla hodowli.
Ewentualnie inni niekumaci, z poważnymi deficytami czytania ze zrozumieniem.
A teraz mi powiedz o co spierasz się z Patriotą, bo nie czaję.
Ja nie jestem ani w pisie, ani w po, więc nie wciskaj mnie w jakąś partię polityczną. Było mi blisko do Konfederacji, ale teraz mam wątpliwości...
Najwierniejszy przyjaciel polskiej jazdy w historii.
Przedarta wizytówka współczesnych czasów.
Oczka jednak się powolutku otwierają.
Nic dziwnego, że zaprzeczają popierania/głosowania na szkodników.
Nagminnie. A jednocześnie bronią każdej pisowskiej decyzji.
Hipokryzja. Do kwadratu.
O co? O jego manipulowanie faktami.
A teraz pis oddaje te konie komuś za darmo?
Tak więc nie podniecaj się!
Na 34 sklasyfikowanych koni, najwięcej (9) pochodzi z Irlandii.
Na dalszych miejscach:
Wielka Brytania (7)
USA, Japonia (6)
Australia (3)
Francja (2)
Południowa Afryka (1)
Jeździsz konno?
Ja kupiłem klacz, bo mnie córki strasznie męczyły, żeby jeździć na własnym koniu, a nie za każdym razem wypożyczać. Fortunę wydałem na ubrania, uprząż oraz różne akcesoria, ale nie żałuję, bo sam nauczyłem się jeździć. Znakomity sport i spędzanie czasu na łonie natury. Polecam każdemu :)
A to ty huzar-kawalerzysta. Chylę czoła :)
No, i to by było na tyle...
https://www.youtube.com/watch?v=hp4endJMu1E
Każdą karmiłem, poiłem, wyrzucałem od niej nawóz i i własciciele nie mają się czym chełpić.
Mogą pośpiewać ,,mój koń nie mieśi mi się w dłoń.
Decyzję o ewakuacji podjęto po zbombardowaniu stadniny przez Niemców.
Tu masz tekst Muzeum Historii Polski i tam jest napisane również, że konie były ze stadniny w Janowie.
http://muzhp.pl/pl/c/2227/nigdy-nie-zdjal-munduru-80-lat-temu-zginal-hubal
Opierasz się na tym fragmencie: "1 października w pierwszej potyczce z Niemcami oddział odbija konie zabrane ze stadniny w Janowie Podlaskim, wśród nich dwa należące do wodza naczelnego Rydza-Śmigłego."? Może jednak coś więcej - ile sztuk, która część stada, w kierunku polski centralnej, tzn gdzie?Kiedy zbombardowano stadninę? Zabudowania doznały uszczerbku podczas działań wojennych, hodowla też, ale w trakcie wojny to zwykła rzecz, jakkolwiek to brzmi.
Ostatni raz tłumaczę i więcej nie mam zamiaru:
"Po wybuchu II wojny światowej, po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r., większość janowskich koni zaginęła, stadnina została zrabowana i zniszczona. Potem w czasie okupacji niemieckiej odbudowano hodowlę. W latach 1940-44 komendantem stadniny był znawca koni Hans Felgibel.
Kiedy zbliżał się front wschodni w lipcu 1944 r. Niemcy rozpoczęli ewakuację koni. Najpierw zostały one przetransportowane koleją w okolice Drezna, gdzie stały do lutego 1945 r. Dalsza ewakuacja stadniny odbywała się pieszo do Torgau nad Łabą, skąd w marcu konie zostały przetransportowane koleją do majątku Nettelau, położonego na południe od Kilonii.
Wywieziony wtedy do Niemiec jeden z doskonałych ówczesnych ogierów Witeź II, został zabrany do Stanów Zjednoczonych przez gen. George'a Pattona. „Z jednej strony był to uszczerbek dla stadniny, ale z drugiej strony ten ogier Witeź II rozsławił polską hodowlę w Stanach Zjednoczonych i to bardzo poważnie przyczyniło się do tego, że kupcy amerykańscy zaczęli przyjeżdżać po konie arabskie właśnie do Janowa” – powiedział Pietrzak.
Z Kilonii konie wróciły do Polski w 1946 r., a od 1950 r. kilkadziesiąt z nich znowu znalazło się w Janowie, gdzie odbudowano zniszczone stajnie. Stadnina od tamtego czasu systematycznie się rozwija aż do czasów współczesnych."
https://dzieje.pl/wideo/dzieli-z-polska-burzliwe-losy-stadnina-w-janowie-podlaskim-swietuje-200-lecie
Żeby nie było, materiał opublikowany w 2017 r czyli już za twoich ulubionych rządzących.
Moja rada - zostaw już w spokoju biednego majora, który przez przypadek trafił na garstkę koni rozproszonych podczas ewakuacji i zajmij się, chłopie, pisaniem wierszyków, to bezpieczne i nie wymaga wiedzy.
https://dzieje.pl/rozmaitosci/200-lat-stadniny-w-janowie-podlaskim
https://histmag.org/Araby-ku-chwale-Trzeciej-Rzeszy-22622
…W dniu 1 września 1939 r. praca w stadninie zaczęła się o godz. 4.00, jak każdego dnia w okresie letnim. Około godz. 5.00 dały się słyszeć silne i liczne detonacje… O godz. 7.00 już powszechnie było wiadomym, że te wybuchy to bomby niemieckiego lotnictwa rzucone na Podlaską Wytwórnię Samolotów (PWS) w Białej Podlaskiej, że zaczęła się druga wojna światowa… W dniu 4 września w godzinach popołudniowych, kiedy konie były już w stajniach, niemieckie samoloty zaatakowały obiekty stadniny i stada. Ostrzelane zostały stajnie z broni maszynowej, samoloty zrzuciły kilka bomb - zresztą niecelnie. Pociski karabinowe uszkodziły dachy i wybiły kilkanaście szyb. Nikt z ludzi ani koni nie doznał żadnych obrażeń... W dniu 8 września wszystkie instytucje płatne z budżetu (a więc i PSK i PSO) otrzymały polecenie wypłacenia trzymiesięcznego wynagrodzenia z góry i bez żadnych potrąceń. Równocześnie stadnina i stado otrzymały polecenie z Ministerstwa Rolnictwa przygotowania się do ewakuacji…
https://swiatkoni.pl/202-lata-temu---historia-janowskiej-stadniny
I to nie jest jedyny link.
"Nie wolno pominąć fundamentalnego faktu: otóż, gdy Niemcy wkroczyli do Janowa, sławionej przez Money.pl „hodowli wspaniałych polskich arabów” już tam nie było, bo niemal wszystkie konie – prócz jednej klaczy, siwej Najady, która nie pozwoliła wyprowadzić się z boksu – zostały zrabowane przez Armię Czerwoną, zaginęły bądź zginęły w 1939 roku.
Tak opisywał Andrzej Krzyształowicz kres janowskiej stadniny, gdy po trwającej czternaście dni dramatycznej ucieczce, będącej skutkiem napaści Niemiec, a następnie Sowietów na Polskę, ocalałe, choć potwornie zmęczone i poranione konie powróciły do macierzystej stajni:
A więc wróciły, nie wszystkie ale część wróciła.
„3 października na sygnał, dany ręczną syreną pożarową przez żołnierzy radzieckich, na teren stadniny i stada wpadło kilkuset mieszkańców wiosek położonych za Bugiem. W pierwszym rzędzie rozgrabione zostały konie, zabierane ze stajen w straszliwym chaosie, wyrywaniu sobie koni itd. (…) Po koniach przyszła kolej na uprzęże, siodła i wszystko to, co było w stajniach. Tłum szalał, pławił się w grabieży, kradł i niszczył to, co było «solą w oku» przez 20 lat niepodległości Państwa Polskiego. (…) Kiedy już zabrakło do grabieży dóbr stadniny i stada, zaczęto okradać mieszkania, naprzód kierownika stadniny, koniuszego itd. (…) teren stadniny i stada ogierów robił wrażenie olbrzymiego śmietnika. Stajnie częściowo bez pokrycia dachowego, bez drzwi, okien, boksów, ogrodzenia porozbierane, szpalery połamane, rozjeżdżone, popioły po ogniskach, wszędzie pełno porozrzucanych śmieci, siana, słomy i obornika”.
Czytaj więcej: https://histmag.org/Araby-ku-chwale-Trzeciej-Rzeszy-22622
Przeczytaj tę książkę cał, a potem się wypowiadaj.
"Rok 1939 …
Wybuch II wojny światowej brutalnie przerwał 20-letni okres pracy hodowlanej, która podziwiana była daleko poza granicami Polski. Naoczny świadek i czynny uczestnik wydarzeń tragicznych dni września 1939 r. Andrzej Krzyształowicz opisuje dzień po dniu heroiczne wysiłki janowskiej załogi dla ratowania powierzonych im koni. Tu ograniczymy się do kilku fragmentów jego wspomnień:
…W dniu 1 września 1939 r. praca w stadninie zaczęła się o godz. 4.00, jak każdego dnia w okresie letnim. Około godz. 5.00 dały się słyszeć silne i liczne detonacje… O godz. 7.00 już powszechnie było wiadomym, że te wybuchy to bomby niemieckiego lotnictwa rzucone na Podlaską Wytwórnię Samolotów (PWS) w Białej Podlaskiej, że zaczęła się druga wojna światowa… W dniu 4 września w godzinach popołudniowych, kiedy konie były już w stajniach, niemieckie samoloty zaatakowały obiekty stadniny i stada. Ostrzelane zostały stajnie z broni maszynowej, samoloty zrzuciły kilka bomb - zresztą niecelnie. Pociski karabinowe uszkodziły dachy i wybiły kilkanaście szyb. Nikt z ludzi ani koni nie doznał żadnych obrażeń... W dniu 8 września wszystkie instytucje płatne z budżetu (a więc i PSK i PSO) otrzymały polecenie wypłacenia trzymiesięcznego wynagrodzenia z góry i bez żadnych potrąceń. Równocześnie stadnina i stado otrzymały polecenie z Ministerstwa Rolnictwa przygotowania się do ewakuacji…
W dniu 10 września wyszły z Janowa ogiery PSO. Każdy masztalerz jadący konno miał przy boku drugiego ogiera. Do wozów, do których zaprzęgnięte były ogiery uwiązane były jeden lub dwa dalsze ogiery… Znacznie gorzej przedstawiała się sprawa prowadzenia klaczy ze źrebakami i młodzieży, ok. 100 klaczy i 150 sztuk młodzieży trzeba było prowadzić w ręku… Zgłosiło się wielu chętnych do prowadzenia koni …W dniu 11 września ok. godz. 17 wyszło ze stadniny w kierunku południo-wschodnim ok. 260 koni i 19 wozów konnych. Kierownik stadniny wspólnie z kierownikiem zakładu treningowego postanowili: marsze tylko nocą celem uniknięcia ataków lotnictwa niemieckiego, możliwe tylko bocznymi drogami ze względu na kopyta niekutych koni, długość jednego etapu 20-30km…
Najtrudniejszy był pierwszy dzień marszu… Po przejściu kilkudziesięciu kilometrów bocznymi drogami stadnina chcąc przekroczyć rzekę Krzynę, musiała przejść odcinek ok. 2km szosą bitą. Do szosy kolumna doszła ok. godz. 1 w nocy... Kolumna stadniny miała ok. 2km długości, użytkownicy szosy powinni byli przepuścić całą kolumnę. Niestety tak się nie stało. Po wyjściu na szosę ponad połowy koni jeden z niecierpliwych kierowców wojskowej ciężarówki włączył światła i na sygnale zaczął wyprzedzać będące na szosie konie. Wystarczyło, że jedna czwórka młodych koni spiętych ze sobą wyrwała się prowadzącemu i galopowała przed jadącą tuż za nią ciężarówką. Tętent koni galopujących, światła samochodu, warkot silnika płoszyły mijane konie, które przestraszone wyrywały się prowadzącym… Był to pierwszy tragiczny moment w czasie ewakuacji stadniny. Po przejściu mostu pomimo ciemności został zrobiony remanent wśród koni. Ustalono, że tej nocy uciekło ponad 80 koni w różnym wieku, przeważnie młodzież. Ze starszych koni zginęła jedynie ze źrebakiem córka Kuhailana Haifi Oda… Wzdłuż dróg były zasieki; w następnych dniach duże niebezpieczeństwo dodatkowo powodowały konie, które się wyrwały i biegały wzdłuż lub w poprzek kolumny, nierzadko ciągnąc za sobą przyczepiony do nogi lub ogona kawałek drutu, czasem nawet z przyczepionym wyrwanym z ziemi słupkiem. Sytuacja stawała się dramatyczna, gdyż coraz więcej koni biegało płosząc te jeszcze trzymane przez prowadzących. Z nastaniem świtu sprawę opanowano; kilkanaście koni było pokaleczonych trzeba bvło zgładzić 3 konie starsze ze złamanymi nogami. Wśród tych ostatnich była siostra Kaszmira Laka (Farys-Hebda). Ofir tak sobie zaplątał tylne nogi, że upadł, tylko dzięki spokojnemu zachowaniu można było go z drutów uwolnić….
Po kilku dniach dotarła do stadniny wiadomość, że armia radziecka wkroczyła do Polski! Decyzja - powrót!… Kierownik stadniny dowiedział się, że wojska radzieckie znacznie zbliżyły się do stadniny i przysłowiowo „depczą jej po piętach". Wobec tego postanowił ostatnie dzielące stadninę do Janowa 80km pokonać bez dłuższych postojów… Do Janowa konie doszły (niektóre prawie dowlekły się) 25 września o godz. 3.30. W ciągu 14-dniowej wędrówki przeszły około 350km… Tydzień od 25 września do 1 października minął raczej spokojnie. Konie trochę odpoczęły, odjadły się, lekarz częściowo zaleczył rany. Jedynie od czasu do czasu przyjeżdżał jakiś oficer radziecki na kulawym, chudym koniu, zabierał w zamian ze stadniny ogiera z siodłem sportowym. Zakaz rekwizycji koni stadniny i stada wydany na prośbę kierownika stadniny przez radzieckiego komendanta rejonu, został podarty przez pierwszego, któremu go pokazano… 2 października stacjonujący między stajniami oddział radziecki sprowadził ludność zza Buga i wspólnie z nią wyprowadził za Bug (promem) wszystkie ogiery stada, czołowe ze stadniny i z zakładu treningowego. Nie potrzebne były spisy, wykazy, birki - konie zabierano w największym jak można sobie wyobrazić bałaganie i rozgardiaszu. Po zapadnięciu zmroku na terenie stadniny zostali tylko żołnierze radzieccy koczujący na dworze. Teren oświetlali i sami się grzali ogniskami, na które początkowo brano ogrodzenia wybiegów i pastwisk, a w miarę jak ich zabrakło urządzenia stajenne (ściany boksów, drzwi, okna itp.)… 3 października na sygnał dany ręczną syreną pożarową przez żołnierzy radzieckich na teren stadniny wpadło kilkuset mieszkańców wiosek położonych za Bugiem. W pierwszym rzędzie rozgrabione zostały konie, zabierane ze stajen w straszliwym chaosie… Po koniach przyszła kolej na uprzęże, siodła i wszystko to, co było w stajniach i w gospodarstwie. Tłum szalał, pławił się w grabieży, kradł i niszczył to, co było „solą w oku" przez 20 lat niepodległości Państwa Polskiego… Od dnia 10 października nastał całkowity spokój na terenie stadniny, która robiła wrażenie olbrzymiego śmietnika… W stajniach została jedynie Najada (Fetysz- Gazella II), siwa, urodz. 1932r., która nie pozwoliła się wyprowadzić z boksu rabującym konie. W nocy zabrał ją gospodarz z sąsiedniej wioski i później wróciła do stadniny.
Pierwszy etap historii janowskiej stadniny zakończył się po ewakuacji koni w głąb carskiej Rosji w 1915r. Drugi w dniu 10 października 1939r., kiedy nie było w stajniach żadnego konia, a wszystkie urządzenia były zniszczone. Tak smutnie zakończył się wspaniały rozwój stadniny w okresie międzywojennym.
13 października w godzinach popołudniowych pojawiły się w stadninie pancerne wozy niemieckiego Wermachtu. Niemcy byli zaskoczeni, że armia radziecka sprzątnęła im „sprzed nosa" konie, a obiekt zostawiła prawie doszczętnie zrujnowany… Do pracy zaangażowano wszystkich masztalerzy… W tym też okresie został wydelegowany na teren powiatu Biała Podlaska koniuszy stadniny Stanisław Więcek, w celu odnalezienia koni zgubionych podczas pierwszego etapu ewakuacji wrześniowej. Wyznaczona została nagroda, początkowo w wysokości 250 zł, a następnie 500 zł za oddanie janowskiego konia... Po remoncie najmniej zniszczonych stajen tzw. czołowej i wyścigowej w dniu 19 grudnia wojskowymi samochodami zostały przetransportowane do Janowa pierwsze konie z tych znalezionych. Było ich 21. Wśród koni zgubionych w pierwszym dniu ewakuacji stadniny i odnalezionych przez koniuszego St. Więcka znalazły się między innymi: Trypolis (Enwer Bey - Kahira), siwy, 1937r., Wielki Szlem (Ofir - Elegantka), gn., 1938r. i Witraż (Ofir - Makata), gn. 1938r.Te trzy ogiery, używane podczas wojny jako czołowe, walnie przyczyniły się do odbudowy hodowli konia arabskiego w Polsce po II wojnie światowej. Tak się zaczęła ponowna odbudowa hodowli w janowskiej stadninie. Dalsze znalezione konie, przychodziły w ciągu 1940r. W styczniu 1940 r. przyszły do Janowa pierwsze ogiery ze stad ogierów w Prusach Wschodnich. Niemiecka komenda stadniny i stada, poza masztalerzami, zatrudniła przedwojennych rzemieślników, a także na stanowiskach technicznych asystentów kierownika Stanisława Pohoskiego i Tadeusza Marchowieckiego…
... do 1945 roku
Ze stada 32 klaczy zarodowych z 1939 r. pozostała w Janowie jedynie Najada; niemieckie raporty podają, że odnaleziono dwie roczne klaczki Wierną i Wilgę oraz źrebię od klaczy Makata – Zalotną. Ogrom strat jakie poniosła stadnina obrazuje wykaz koni wpisanych do rosyjskiej księgi stadnej jako „sprowadzone” z Polski w 1939 r., są wśród nich: Gazela II, Bajka, Dziwa, Kewa, Krucica, Makata, Narada i wiele innych (z 32 aż 23!). Niemcom, którzy przejęli stadninę udało się odnaleźć 53 konie, w tym 4 klaczki i 13 ogierków czystej krwi. Stado klaczy odbudowywano zakupami oraz sprowadzaniem klaczy wcześniej wybrakowanych z Janowa; przybyły Norma, Okupacja, Cecylia, Saga, Elsissa, Iwonka III (matka m.in. Bałałajki, babka Bandoli i Baska). W 1944 r. stado matek czystej krwi liczyło 15 klaczy. W okresie okupacji komendantami janowskiej stadniny byli Egon Grimm (1939-1930), Hans Fellgibel (1940-1944) i Oberst v. Bonnet (1944-1945). Największe zasługi dla stadniny miał Hans Fellgibel; nie szczędził sił i środków na odbudowę stadniny i przywrócenie jej dawnej pozycji hodowlanej, otaczał opieką polskich pracowników stadniny. Przy ich pomocy organizował tzw. Hengstparady dla niemieckich żołnierzy i okolicznej ludności prezentując ogiery i klacze „w ręku” , pod siodłem oraz w zaprzęgach. Musiał dobrze zasłużyć się swoją działalnością, bo w 1956 r. został zaproszony do Polski jako gość Ministerstwa Rolnictwa, a jego przewodnikiem był pełniący wówczas funkcję inspektora ZHK Andrzej Krzyształowicz, który w czasie wojny był najpierw asystentem, a później kierownikiem stadniny odpowiedzialnym za sprawy hodowlane. Przedwojenny hodowca, twórca janowskiego stada Stanisław Pohoski aż do swojej śmierci w 1944 r. przebywał w Janowie i dzielił się swoim doświadczeniem; jego opinie często cytowane były w raportach wysyłanych do Gustawa Raua, który był szefem stad i stadnin na terenach okupowanych.
Zbliżający się front wschodni oznaczał dla janowskich koni kolejną ewakuację – 13 lipca 1944 r. zostało ewakuowane stado ogierów do PSO Łąck, a 16 lipca 34 wagonami podstawionymi na stację w Białej Podlaskiej odjechały do zakładu treningowego w Sohland w Saksonii 244 konie – towarzyszył im Andrzej Krzyształowicz z rodziną i janowscy masztalerze. 12 sierpnia dołączyły do nich ogiery z PSO Łącka i tak janowska stadnina ponownie opustoszała.
A w 1945 r. konie janowskie wyruszyły w dalszą wędrówkę; 13 lutego marszem pieszym do koszar kawaleryjskich w Dreźnie. Ogiery poprzedzające idące wolniej klacze w nocy 13/14 lutego znalazły się w strefie dywanowego nalotu na Drezno; 21 ogierów zostało bezpowrotnie straconych. Dzięki heroicznej wręcz postawie Jana Ziniewicza, który w czasie nalotu utrzymał prowadzone przez siebie konie, ocalone zostały Witraż i Wielki Szlem ! Ludzie i uratowane konie 23 lutego dotarli do Torgau, skąd koleją stadnina przewieziona została na północ Niemiec, do Schonbocken trafiła młodzież, a klacze i ogiery do Nettelau k/Kilonii. Tam doczekały końca wojny."
We wrześniu 1939 roku Rosjanie, którzy 17 września wkroczyli do Polski od wschodu, zrabowali wszystkie konie i majątek z Państwowej Stadniny Janów Podlaski. Tym samym przestała istnieć najlepsza stadnina arabska w Europie. Ze stada liczącego wg danych z 1938 roku 27 klaczy czystej krwi arabskiej pozostała w Janowie tylko Najada, która szczęśliwie nie dała się wyprowadzić z boksu. Z zagarniętych przez sowiecką armię klaczy 6 zaginęło po drodze, a 20 ostatecznie trafiło do rosyjskiej stadniny w Tiersku na Kaukazie.
A więc ich Akwadar nigdy nie odzyskano. Stado założone przez tego Szwaba było całkiem nowe.
Patriota jednak jesteś kretyn, ale już to ci napisałem.
Patriota ,bądź mężczyzną i przyznaj się do błędu. To się należy tym koniom i ludziom, którzy je ratowali. A jak napiszesz tekst własnymi słowami, a nie przedrukami wybranych fragmentów na pewno go skomentuję, i to nie złośliwie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania